niedziela, 6 października 2013

29. waleTYNKI cz2

Po skończeniu pracy w maid cale Amber postanowiła, ze wyjdzie na wieczorny spacer ze swoim pupilem. Przyczepiła psu smycz i udała się do drzwi.
-Idę z Dango na spacer, będę za jakąś godzinkę- powiedziała matce i udała się na zewnątrz.
Szła spokojnie oświetlonymi przez latarnie drużkami w ciemnym parku. Wokół niej hasał sobie spokojnie biały husky. Było już dość ciemno i zimno, jednak zupełnie nie strasznie. Atmosfera tego miejsca wręcz nie pozwalała się bać. Było tu tak cicho i przepięknie, szczególnie gdy robiło się ciemno, a światło księżyca odbijało się w małym jeziorku umieszczonym w samym centrum parku. Raj dla oka i serca. Mimo tej pory na ławkach wciąż siedziały pary zakochanych, tulących się do siebie lub całujących. Psów raczej nie było. Dzięki temu Amber mogła spuścić swojego, żeby spokojnie mógł sobie biegać.
-Nie za daleko- powiedziała odpinając mu smycz. Ledwo to zrobiła, pies sprintem wystartował w stronę gromady ptaków . Merdając ogonem biegł w tą i z powrotem, strasząc kolejne ptaki, które ledwo poderwały się w górę, znów siadały. Na ziemi było pełno chleba i ziarna, na które Dango nie zwracał uwagi, większą frajdę sprawiało mu gonienie ptaków, przynajmniej do momentu w którym zorientował się, że jego pani jest już zbyt daleko. Popatrzył ostatni raz na swoich nowych "przyjaciół" i szybko podbiegł do właścicielki. Szła zamyślona wpatrując się w różne części parku. Nie myślała o czymś konkretnym. Ostatnio dużo się działo, a ona miała wrażenie, że niedługo stanie się coś więcej. Coś co może wszystko zmienić. Ale jeszcze bardziej? Czy już nie dość się stało? Zastanawiała się, co jeszcze może się im przytrafić. Zatrzymała się na chwilę i podniosła patyk z ziemi.
-Dango, Aport!- rzuciła patyk najdalej jak umiała prosto przed siebie. Pies uradowany pobiegł za nim zostawiając dziewczynę samą. Niecałe piętnaście sekund zajęło mu złapanie patyka w locie i przyniesienie go  swojej właściciele. Ta wzięła go z pyska swojego pupila i rzuciła tym razem w przeciwnym kierunku. Pies pobiegł za nim. Gdy złapał patyk powrócił do właścicielki, jednak tym razem położył patyk przed jej nogami i przyłożył nos do ziemi. Coś poczuł. Złapał trop. Wąchał dłuższą chwilę. Znał ten zapach... Doskonale. Tuż przed nimi przechodziła tędy osoba, którą pies doskonale znał... Nie, nie jedna osoba. Dwie! Dango dobrze wyczuł ich zapach, często przebywali z jego właścicielką. Zamerdał raźno ogonem i pędem ruszył w kierunku wyjścia z parku, potrącając przy tym Amber. Dziewczyna z szeroko otwartymi oczami patrzyła jak jej pies odbiega. Za daleko... Za daleko Myślała.
-Dango! Gdzie pędzisz!?- Ruszyła za nim. Pomimo swojego sprintu nie mogła go dogonić. Pies był zbyt szybki. Wybiegł z parku i zniknął. Dziewczyna wyjrzała za bramę. Ani śladu jej psa.
No pięknie. Co teraz? Gdzie popędziłeś mały? Zaczeła panikować. Niespokojnie rozglądała się na wszystkie boki licząc, że dostrzeże radosną mordkę swojego psa, który przybiegnie do niej z jakimś zdechłym ptakiem lub czymś takim. Ale nic takiego się nie działo. Dookoła panowała totalna cisza. Ani śladu jej psa. Gdzie on pobiegł? A jeżeli coś mu się stanie? To wszystko będzie jej wina, bo go nie upilnowała. Rodzice ją zabiją. Nie, wcześniej ona sama to zrobi jeśli nie znajdzie Dango. Co jej strzeliło do głowy by spuszczać psa o tej porze? Jest tu tak pusto, że nie ma szans spotkać jakiegokolwiek przechodnia który będzie coś wiedzieć. Po prostu katastrofa. Złapała się za głowę. W którą stronę mógł pobiec? Były cztery możliwości. O ile oczywiście nie obiegł parku. Jeśli tak zrobił- To koniec. Już go nie znajdzie... Chyba że w schronisku... Tu jest jakieś schronisko!? Dobra, musi się ruszyć. Uliczka po prawej była najbardziej oświetlona... Może tam? W tym momencie usłyszała ciche szczeknięcie. Dochodziło z najciemniejszej uliczki, jednak Amber nie wahała się ani chwili. Ruszyła tam od razu. Pędziła prostą, dość szeroką ulicą. latarnie najwidoczniej się zepsuły, lub ktoś po prostu zapomniał o ich włączeniu. Zatrzymała się przy wąskiej uliczce odchodzącej z prawej strony od centrum. Westchnęła. Znając swojego psa, pobiegł właśnie tam. Wytężyła wzrok. Jedynie w oddali przebijało się słabe światło z okna jednego z mieszkań. Nieco niechętnie, jednak ruszyła powoli w tamtą stronę, czujnie rozglądając się dookoła.Tutaj dopiero było strasznie. Ciemna uliczka i całkowita cisza. Szła dalej prosto. Zatrzymała się dopiero przed ogromnym murem. Pięknie, pomyślała, ślepy zaułek. Rozejrzała się spanikowana, gdy usłyszała cichy szept. Niezrozumiałe słowo. Odwróciła się i przyległa plecami do ściany. Jej oczy nerwowo latały na różne strony, próbując wychwycić jakiś konkretny obraz a pierś unosiła się w rytm szybkich oddechów. Zacisnęła powieki, znów ten szept. Dłonie nerwowo latały po zimnych cegłach, szukając jakiegoś obluzowanego elementu. bez skutku. Kolejny odgłos, nieco wyraźniejszy. Tym razem udało jej się wychwycić, skąd pochodził. Spojrzała ostrożnie, w tamtą stronę. Wolno poruszała głową, by ten, kto ewentualnie na nią patrzył, nie dostrzegł ruchu. Ku własnemu zdziwieniu, po chwili, gdy jej wzrok jako tako przyzwyczaił się do ciemności, dostrzegła zarys wąskiego przejścia między murem a budynkiem. Podeszła do niego ostrożnie, nadal zaciskając pięści. Miejsca starczyło idealnie. Poza tym, wnęka przypomniała raczej coś na wzór tunelu. Wzięła trzy głębokie oddechy i próbując opanować drżenie wsunęła się ostrożnie w szparę. Powoli, muskając dłońmi obie ściany po bokach, przesuwała się na oślep do przodu. Cały czas starała się nogami wcześniej wyczuć bezpieczne podłoże i nie narobić hałasu. Gdy nagle ściana budynku skończyła się, brunetka stanęła. rozejrzała się dookoła. Tutaj było równie ciemno, z tą różnicą, że przestrzeń była większa. Stała nieruchomo zastanawiając się co dalej, nadal przyciskając zaciśniętą pięść do serca, które waliło jak szalone. Po paru chwilach, znów usłyszała szepty. Tym razem wyraźniejsze, choć nadal niezrozumiałe. Ruszyła ostrożnie w tamtą stronę, idąc za dźwiękiem, gdyż nic nie widziała. Zatrzymała się przed bramą. To za nią rozlegały się głosy. Już chciała pchnąć olbrzymie drzwi, gdy dostrzegła, że ich dolna część to wielka szpara. Uklękła na kolanach, i opierając się na łokciach, przeczołgała pod spodem. Pierwsze co zauważyła, nawet nie patrząc przed siebie, było to, że jest tu jaśniej. Nie jasno- jaśniej. Wstała i dopiero teraz spojrzała przed siebie. Znalazła się na czyimś podwórku. Przypuszczalnie, bo pewności nie miała. Nadal było zbyt ciemno by dostrzec szczegóły. Widziała, że z wszystkich stron, otaczają ją wysokie kamienice, a środek to piach, lub trawa. Pewna nie była. Po prawej stronie stało coś na wzór trzepaka do dywanów. Nad drzwiami, naprzeciwko bramy, pod którą się znajdowała, świeciła słaba żarówka. Amber odwróciła się i lewą stroną, wzdłuż ściany ruszyła do przodu. Stanęła jak wryta. Szybko uskoczyła do wgłębienia, gdzie znajdowały się drzwi do jednego z domów. Przed sobą dostrzegła dwie postacie. Widziała jedynie zarys, jednak nie miała złudzeń. To z pewnością były osoby. Oddychała szybko, starając się by nie dyszeć. Gdy już w miarę opanowała oddech, zmusiła się do wyjrzenia za róg. Wystawiła lekko głowę, tak, aby jedynie jej oczy były widoczne. Zamrugała kilka razy, przyzwyczajając wzrok do półmroku. Dopiero teraz dostrzegła coś, co sprawiło że serce jej stanęło. Opierając przednie łapy na udach, osoby o włosach sięgających niemal ziemi, stał jej pies. Merdał ogonem uradowany. Mimo ciemności, Amber miała pewność. Z trudem powstrzymała się by nie wrzasnąć jego imienia. Zamiast tego spojrzała na dwie osoby, do których przymilał się jej pies. Stały tak, że ich twarze schowane były w półcieniu. Choć starała się jak mogła, nie udało jej się dostrzec rysów chociażby jednej z nich. Minęła minuta, później druga. Między dwoma osobami nadal odbywała się jakaś niezwykle interesująca rozmowa, jednak zbyt cicha by brunetka mogła rozróżnić słowa. Stała dalej, w tej samej pozycji, bojąc się, że chociażby jeden ruch, przykuje uwagę rozmówców. W tym czasie, udało jej się mniej więcej opanować drżenie kolan i dłoni. Do czasu. W jednej chwili coś się zdarzyło. Amber miała wrażenie, że jej serce staje po raz drugi tego dnia. Jednak tym razem na dłużej. Źrenice rozszerzyły jej się do maximum. Drżenie na ciele powróciło. Jedna z osób schyliła się do Dango, siedzącego grzecznie, nadal przy osobie z długimi włosami. Człowiekiem który się schylił był Nathan. Jednocześnie brunetka zarejestrowała błękitny kolor włosów powiewających na wietrze osoby stojącej na przeciw chłopaka. Teraz była już pewna. To z pewnością była Nuka i Nathan. Dlatego nie rozpoznała ich od razu, dziewczyna miała rozpuszczone włosy. Chłopak podrapał psa po brodzie i uśmiechnął się lekko. Amber, choć wiedziała że drżenie może ją zdradzić, nie potrafiła temu zapobiec. Z szeroko otwartymi oczami rejestrowała co się właśnie działo. Para wybuchła cichym śmiechem, po czym odezwała się dziewczyna. Tym samym potwierdziła się hipoteza Amber, iż to jest właśnie Nuka.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Ona na pewno to zrozumie...
Słowa choć ciche, wypowiedziane szeptem, tym razem były zrozumiałe.
Nathan przytaknął i dotykając ramienia dziewczyny powiedział coś niezrozumiałego, jednak zielonooka mogła przysiądź, że Nuka zachichotała. Dotknęła jego drugiej dłoni i ścisnęła. Chłopak odwzajemnił się tym samym. Brunetka natychmiast cofnęła się, oparła głową o ścianę za sobą. Przestrzeń była wąska, jednak ona teraz o tym nie myślała. Starała się oddychać głęboko, jednak to nie pomagało. W jednej chwili usłyszała szczekanie swojego psa, a w następnej mordka jej kudłatego przyjaciela pojawiła się tuż obok niej. Amber otworzyła szerzej oczy, Jeśli on tu jest, musiało to znaczyć, że i para za chwilę się zjawi. Nie miała dokąd uciec, a łzy cisnęły się jej do oczu. Szybkim ruchem przypięła obrożę Dango do smyczy, otarła rękawem oczy i sprintem ruszyła do przodu. Pies pognał za nią.
-Nathan!- Nuka puściła dłoń chłopaka i wskazała na oddalającą się osobę. Niebiesko-włosy pobiegł wzrokiem do miejsca, które wskazywała i cofnął się ze zdumienia.
-Amber... - Wyszeptał spoglądając na Nukę.
Ta niepewnie przytaknęła. Światło żarówki, padało akurat tak, że oświetlało jej brązowe włosy i smycz.
Para popatrzyła z przestrachem na siebie, gdy brunetka zniknęła za bramą.
-Myślisz, że nas słyszała...?- zapytał niepewnie chłopak. Wiedział jednak jaka będzie odpowiedź.
-Chyba tak...
Skrzywili się oboje.
-Co teraz?
-Nie wiem
Brunetka chciała zostawić ich daleko za sobą. Jak Nuka mogła? Jej najlepsza przyjaciółka spotkała się po zmroku z Nathan'em, chłopakiem do którego pałała czymś więcej niż tylko sympatią. Teraz nie ma juz co marzyć o tym by kiedykolwiek między nimi coś było... Dziewczyna przyśpieszała z każdą chwilą. Mijała błyskawiczne kolejne domy, bary i ulice. W pewnym momencie poczuła jakby ktoś wbił jej gwoździe w nogę. Na szczęście niedaleko stała ławka. Dziewczyna z bólem do niej doszła, a gdy usiadła dotknęła miejsca w którym to się stało. Lewa łydka.
Nie, błagam tylko nie to, modliła się w myślach, dotknęła delikatnie palcami skórę i poczuła jakby palił ją żywy ognień połączony z żyletkami. Jakby ktoś ja torturował, krojąc ją. Amber chciała wstać i wrócić do domu jednak ledwo zrobiła jeden krok poczuła ze zemdleje.
Wyciągnęła z kieszeni spodni telefon komórkowy, ale był wyłączony. Przycisnęła czerwona słuchawkę i czekała aż się włączy. Ledwo to zrobił, zaświecił się komunikat, ze bateria jest rozładowana i wyłączył sie ponownie.
-Kurwa- syknęła- a przecież dziś ładowałam...
Nie miała jak zadzwonić po ojca by po nią przyjechał, nie miała pieniędzy by zadzwonić z automatu, a we wszystkich domach w okolicy było ciemno. To maił być tylko spacerek, a zrobiła a się rzeźnia. Chcąc czy niechcąc Amber musiała wrócić do domu na piechotę. Każdy krok palił ją żywym ogniem, miała wrażenie, ze zraz umrze z bólu. Dodatkowym obciążeniem okazał sie Dango, który wyrywał sie do biegu.
Odległość do jej domu nie była aż tak duża, ale zajęło jej to ponad 2,5 godziny. Gdy zdyszana, zapocona, zmęczona i załzawiona dziewczyna stanęła w windzie i nacisnęła odpowiedni guzik na szóste piętro poczuła niewyobrażalną ulgę. Gdy winda zatrzymała się i Amber z niej wyszła resztkami sił doszła do drzwi. Ledwo nacisnęła klamkę i oparł się o próg „przywitali” ja jej rodzice. Matka nigdy nie była tak zdenerwowana, emanowała z niej wściekłość połączona z ogromną ulgą. Jej mąż natomiast był na skraju wyczerpania, niedawno skoczył swoja zmianę w szpitalu i gdy zobaczył, ze córki nie ma o tak późnej porze dostał furii.
-Gdzieś ty była?!
-Masz pojęcie, która jest godzina?
Jednak widząc załzawioną twarz córki cała złość zniknęła, zastąpił ją natomiast strach.
-Amber, co sie stało?- zapytał jej ojciec
-Moja noga- powiedziała na skraju załamania- Boli- łzy znowu poleciały jej ciurkiem.
Niewiele myśląc jej ojciec wziął ją na ręce i zaniósł do salonu. Matka poszła za nimi, zabierając z korytarza torbę lekarską męża.
Amber leżała na sofie zaciskając zęby z bólu. Delikatnie pociągnęła nogawkę spodni i cicho syknęła. Ojciec delikatnie dotknął miejsca gdzie znajdowało sie ognisko bólu. Brązowo włosa krzyknęła z bólu prostując sie przy tym do pozycji siedzącej. Doktor Stourt zaczął czegoś szukać w torbie, ale nie mógł znaleźć. W końcu wysypał cała zawartość na stolik i zaczął szukać dalej. Bez skutku.
-Nie mam niczego co by uśmierzyło ból- odparł- Za chwileczkę wrócę i opuścił mieszkanie.
Kilka minut później wróciła z panem Blaze'm i Axel'em. Amber cicho westchnęła.
Doktor Blaze podał jej jakieś tabletki, które popiła wodą. Obaj doktorzy popatrzyli w skupieniu na zaczerwienioną nogę Amber. Doszli w końcu do wniosku, ze powinni nasmarować ją jakimś żelem chłodzącym i zawinąć w specjalne bandaże. Co będzie dalej zobaczą jutro.
-Połóż się spać, skarbie- powiedział do niej ojciec
-Ale będę mogła zagrać jutro, prawda?!- zapytała z nadzieja w głosie i spojrzała na Axel'a- Muszę jutro zagrać.
-Zobaczymy jutro, dobrze Amber?
-Dobrze tato- dziewczyna delikatnie próbowała wstać, ale mimo wszystko zachwiała się. Przed upadkiem uratował ja Axel. Przerzucił sobie je rękę przez szyję i pomógł jej dojść do pokoju.
-Axel, nie mów o tym nikomu. Nie chcę by ktoś o tym wiedział.
-A co jeśli nie będziesz mogła jutro zagrać?
-Zagram, ale jeżeli stałoby się inaczej powiesz mi. Jeżeli jednak będę mogła zagrać zostanie to tylko pomiędzy nami, dobrze? Nikt nie będzie mógł się o tym dowiedzieć.
-Nawet Nuka?
-Zwłaszcza Nuka- szczególnie po tym co dziś zobaczyłam, dodał w myślach

Zapowiedzi Marka!
Nadszedł czas na mecz! Naszym następnym przeciwnikiem będzie Akademia Nadworna! Zawodnicy tej drużyny są mistrzami etykiety! Jednakże coś będzie dziać się w naszej drużynie. Dziewczyny będą miały wymianę bardzo niemiłych słów. Dodatkowo Kevin zobaczy coś czego nie powinien. Aby dowiedzieć się więcej koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt. "Spór" Ale będzie się działo!

________________________________________________________________
Ohayo!
Tak, wiem, że jesteście niecierpliwi, dlatego tutaj taki prezencik - kolejny rozdział. Taka zmiana o 180 stopni, no ale kim byśmy były, gdybyśmy nie rujnowały waszych domysłów? :D Ci, co mnie znają, wiedzą że lubię to robić, a ci co mnie nie znają, od teraz też już to wiedzą ]:->
Jakie my tam aniołki? huehuehue No i co teraz? Przyjaźń zniszczona, miłość zrujnowana... Nie wiem czemu tak mi się to podoba *o*
Ja ne, do kolejnego rozdziału ;*

10 komentarzy:

  1. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
    Nie, nie nie!
    Nuka z Nathem chcieli tylko coś wykombinować z Sophie, na pewno, na pewno T.T
    Źle zrozumiałaś, Ami, źle, bardzo źle T.T NIEEEEEEEEEEEEEEEE
    Ty głupi psie, czemu tam pobiegłeś *morderczym wzrokiem patrzy na Dango*


    TT.TT

    Kiedy następny?
    Weny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie chodziło o cukierkową lolitkę ;p oj nie ;d ale tego dowiesz się później. Oddychaj nie panikuj ;d
      Ej! Mojego, tzn. Ami pieska NIE obrażamy!

      Następny roz. czeka, aż łaskawie do niego zajrzymy ;d

      Usuń
  2. ROZDZIAŁ BOSKI
    O BOŻE NATHAN I NUKA CO TU SIE WYPRAWIA?
    DZIEWCZYNY WIECIE JAK JA TEGO BLOGA KOCHAM
    KIEDY NASTEPNY, PROSZE SZYBKO
    WENY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy ;)
      Tak, tak, tak! Dzieje się, oj dzieje ;d a to dopiero początek ;d

      Usuń
  3. O.o
    NIEEEE, to...to to nie tak jak myślisz Ami !
    No, no oni ten no... No oni na pewno coś na tą głupią landrynę wymyślali !
    Dango, TY...
    Kiedy następny ? C:
    WENY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby? ;>
      Sophie nie miała z tym nic wspólnego, uwierzcie ;d
      Następną osobę, która powie złe słowo na Dango osobiście wykastruję....
      i nie nie żartuję ;p

      Usuń
  4. CCCCCCCCCCCCCCCCCCOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?
    WWHHAATT?!
    0.0
    Piszcie szybko, bo nie wytrzymam!
    PISZCIE!
    SZYBKO!
    Co tu się dzieje?!?!
    WTF?!
    T.T
    Weny
    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa dreszczyk emocji ;p
      Piszemy, piszemy, a raczej próbujemy pisać ;p
      Don't cry baby ;d

      Usuń
  5. Jak mogłaś to zrobić?!!!!!i to Amber?!!!o rany.ciekawe o czym rozmawiali nuka i nathan.dodaj coś z celią i joem to taka słodka para.A fioletowe róże i znaczenie ich mnie po prostu rozwaliło!KAWAII!!!!!!!!musiż coś dodać,minoł już tydzień.błagam

    OdpowiedzUsuń