-Podaj tu! Podaj- Amber cofała się parę kroków w stronę bramki Marka. Jej prośba prawie natychmiast została spełniona i po chwili dziewczyna wylądowała z piłką pod nogami. Sprawnym dryblingiem wyminęła Bobbiego i ruszyła dalej na atak. Szybko zbliżała się do Nathana...
-Nuka!- Kilka kroków przed chłopakiem, podała piłkę niebiesko-włosej. Zatrzymała się i uśmiechnęła chytrze. Jej kolega szybko pognał za koleżanką zostawiając ją samą.
-Amber! Wracaj na pozycje!- Usłyszała za sobą głos Tod'a. Wzruszyła ramionami i lekkim truchtem wróciła na obronę, przypatrując się zmaganiom napastników i pomocników, którzy na przemian zabierali i odbierali sobie piłkę co jakiś czas próbując strzelić. W tej chwili o futbolówkę walczyli Erick i Max, obstawiani dookoła przez Kevina, Nukę, Steva i Nathana. Zaledwie kilka kroków dalej stał Axel i Sam, w kazdej chwili gotowi na przejęcie piłki. Jak podejrzewali, futbolówka wypadła z kręgu walczących o nią i samotnie poturlała się dalej. Nie czekając, Axel w biegu przejął ją, jednak po zaledwie kilku krokach musiał się zatrzymać. Nathan, biegnący z naprzeciwka, stanął przed nim i uśmiechając się spojrzał na piłkę, obok niego pojawił się Max, a od tyłu zaskoczył go Stev. Blondyn zacisnął zęby i wytężył wzrok. W szparze pomiędzy kolegami dostrzegł niekrytego Kevina. Górą wykopał piłkę, która z doskonałą precyzją wylądowała pod jego stopami. Chłopak dumnie obrócił się i stanął prosto, twarzą w twarz z Nuką. Szybko obrócił się bokiem do niej... przodem do Ericka, który właśnie przybiegł. Kevin stanął zdezorientowany, pomocnicy nie tracąc czasu wcielili w życie swój pomysł odebrania mu piłki. Po zaledwie dwóch minutach biegli z nią dalej, w stronę Marka.
-Bobby- Krzyknął bramkarz- Zabierz im piłkę!
Chłopak natychmiast wykonał polecenie. Pięć sekund później, Erick leżał twarzą w piasku, obalony przez wślizg przyjaciela. Chłopak wyprostował się. Powoli obrócił się w stronę kolegi, gdy nagle znieruchomiał. Zatrzymał się z głową skierowaną w stronę lasu i wytężając wzrok, próbował dostrzec coś... coś za krzakami w otaczającym ich lesie.
-Co jest Bobby?- Erick podszedł do niego.
-Tam ktoś jest- powiedział niebiesko-włosy pochylając się i mrużą oczy.
-Chłopaki, no co jest!? Grajcie!- Dobiegł ich głos rozentuzjowanego Marka.
Na boisku nastało poruszenie, na początku wszyscy nie wiedząc co się dzieje, kręcili się nerwowo w miejscu czekając aż Bobby ruszy z piłką. Później co raz więcej osób zaczęło podchodzić do przyjaciół i wpatrywać się w las.
Nagle coś tam się poruszyło, tym razem wszyscy to dostrzegli. Jakiś człowiek, w kominiarce i czarnym, jednoczęściowym stroju wybiegł z krzaków i zaczął uciekać w głąb lasu.
-Patrzcie- Axel wskazał palcem za oddalającą się postacią.
-Za nim-Mark z determinacją machnął ręką i odrzucając piłkę w tył, pędem ruszył do przodu. Cała drużyna ruszyła za nim. Nie biegli zwartą grupą. Na samym początku, jako że oboje trenowali biegi, pędził Nathan i Amber. Kilka metrów dalej, za nimi biegł Mark, Jim, Erick i Tod. Po prawej kolejna trzy osobowa grupka, na której czele pędził Bobby. Jeszcze dalej biegły kolejne, głównie małe- dwu, trzy ewentualnie cztero-osobowe. Biegli za nim przez dobre 15 min jednak nic z tego. Zespół Bobbiego, po tym czasie się zatrzymał. Chłopak zwrócił się w stronę większej grupki, która właśnie znalazła się na równo z nimi, parę metrów dalej.
-Mark! To nie ma sensu!- krzyknął- Nie powinniśmy biec dalej!
-Co!? - On również się zatrzymał i spojrzał na kolegę.
-Mówię; Że to nie ma sensu!- Chłopacy krzyczeli na cały głos, jednak odległość robiła swoje. Słowa wypowiadane przez jednego, do drugiego dochodziły niczym szepty.
-Przecież nie możemy się teraz poddać!
-Co? Czego nie możesz mi teraz podać?
-Co mam ci oddać?
-Że co?! mam cię odziać?!
-Pytałeś gdzie mam to podziać?!
-Co dodać?!
-Nie, nie chcę cię olać!
-Czym mam to polać?!
-Jakie zielone pola?
-Masz doła?
-Jaka stodoła?- Mark zwrócił się do Ericka, jednak ten tylko wzruszył ramionami- Czemu mamy iść do stodoły!?
-Co!? Jakie love-story!?- odkrzyknął Bobby i spojrzał do tyłu zwracając się do kolegów- O czym ja nie wiem?
Ci popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami więc chłopak odkrzyknął.
-Kto z kim!?
-Jaki Justin!?
-Nie, Nie lubię Bibera!
-Jaka afera?
-Po co mam iść po pomagiera?
-Jaka znów nowa era?!
-Chłopaki!- Parę metrów za Markiem, po lewej stronie zatrzymał się Kevin z Stev'em- Co jest?
-Bobby mówi, że zaczyna się nowa era!- Odkrzyknął Mark kierując się do nich.
-Że co!? Nowa Gwinea!?
-Nie! Nie lodowa cela! Nowa era!
-Po co wam opera!?
-Co mówicie!?- Za plecami Marka rozległy się krzyki Bobbiego. Chłopak obrócił się.
-Kevin się pyta: Co za nowa era!?
-Nie wiem co podać zamiast sera!
-Kto? Jaka zielona cera?!
-Zielona co?!
-Spalona?
-Opalona!?
-Ej, czy my nie mieliśmy kogoś złapać?
-Że kogo mam za coś złapać?
-Gdzie?! Jaka napaść?
-Tam, za górą, jest zapaść, ustawiona przez kłusowników.
-Uprawiana przez robotników?! Robotnicy w miejscu pracy nie hodują roślin!-Wykrzyknął Mark, ale jego głos zamilkł przebywając odległość miedzy nimi. Do ich grupki cofnęli się Axel i Nuka biegnący z przodu.
-Chodźcie! Szkoda czasu na rozmowy!- Zawołała przyjaciół Nuka i znów pobiegła do przodu.- No już!
-Jaki nóż?- Zapytał się Mark, jednak dziewczyna biegła już z przodu razem z blondynem-Co ona chce zrobić z tym nożem?!
-Lepiej żebyśmy już biegli! -Wykrzyczał Bobby z całej siły którą miał w płucach i pobiegł do przodu a za nim reszta.
-A! Pobiec!-Zawołał radośnie Mark i dołączył do grupy przyjaciół.
Po piętnastu minutach nieustannego sprintu Amber odkryła, że jest sama. W ogromnym lesie. Wkoło niej nie było żywej duszy, a po podglądaczu ani śladu.
-Cholera- syknęła rozglądając się wkoło siebie. Jedyne o czym teraz myślała, to wydostanie się stąd. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy usłyszała szelest tuż za sobą. Zimny dreszcze przeszedł jej po plecach. Napięła wszystkie mięśnie, a dłonie zagięła w pięści. Gdy dźwięk znów się powtórzył, tym razem tuż za jej plecami brunetka błyskawicznie odwróciła się i wycelowała w napastnika. Pięść zatrzymała milimetry od twarzy chłopaka.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz!
-P-przepraszam- wyjęknął zbity z tropu Nathan- Chcesz mnie zabić?
-A ty przyprawić mnie o zawał?- zapytała zła krzyżując ręce na piersiach
-Gdzie reszta?- zapytał zmieniając tym samym temat
-Nie wiem, chyba zostali gdzieś z tyłu.
-Taak. Chyba tak.
-Myślisz, że gdzieś tu są?
-Oby. Wiesz jak wrócić do obozu?
-Nie, a ty?
Nathan tylko pokiwał przecząco głową.
-Pięknie- odpara łamliwym głosem ponownie się rozglądając.- To co robimy? Musimy ich poszukać...
-Jak dla mnie to zły pomysł. Sami nie wiemy gdzie jesteśmy, lepiej tu poczekać, aż oni nas znajdą- powiedział siadając pod drzewem. Dziewczyna zrobiła to samo.
-Jak myślisz, daleko od nich jesteśmy?
-Co najmniej dwa kilometry od obozu...
-Ile?! Jakim cudem? Nie, to za dużo. Zbyt długi dystans.
Chłopak spojrzał na nią i wzruszył ramionami.
-Szybko biegłaś.
Nie odpowiedział, tylko spuściła głowę.
-Pięknie- wyszeptała cicho, jednak on usłyszał.
Czas w milczeniu przedłużał się niemiłosiernie. Mogliby przyrzec, że siedzieli tam przynajmniej pół godziny, choć w rzeczywistości minęło dziesięć minut.
-To nic nam nie da- mruknęła w końcu Amber spoglądając na chłopaka.
On westchnął, ale musiał przyznać jej rację.
-Tak.
-To co robimy!? Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam siedzieć tu cały dzień... lub co gorsza całą noc...-Spojrzała niepewnie w górę, jednak przez liście, nie była w stanie dostrzec słońca. Promienie już ledwo docierały do ziemi, więc wywnioskowała tyle tylko, że albo zbliża się wieczór, albo chmury... a co za tym idzie- deszcz.
-Nie mam pojęcia- przyznał- nigdy się jeszcze nie zgubiłem.
-Ja taż- opuściła wzrok i mimowolnie oparła głowę o ramię chłopaka. Nawet nie zastanawiała się co robi, on zresztą też nie zareagował.
-Z której strony przybiegłaś?- Zapytał w końcu.
Amber pokiwała przecząco głową.
-Nie pamiętam.
-Ech... Musimy szybko coś wymyśleć. Może padać, a jeśli nikt nas nie znajdzie...
-Będzie kiepsko- dokończyła za niego.
Przytaknął.
-Jeśli jeszcze spotkam tego kolesia -zabiję!
-Hah, na razie wygląda na to że go zgubiliśmy.
-Chyba raczej my się zgubiliśmy.
-Tak, to też.
Zapadła grobowa cisza, którą przerwał głośny szelest i dźwięk łamanych gałęzi. Mimowolnie przysunęli się bliżej siebie.
-Myślisz... że mogą być tu dzikie zwierzęta?- zapytała dziewczyna. Nathan przełknął ślinę, nie był pewien, jednak nie chciał dodatkowo denerwować Amber... i siebie.
-N-nie. Na pewno nie.
Znów szelest, tym razem bliżej.
-O Boże Nathan! Uciekajmy stąd zanim nas to coś dopadnie!- Brunetka w jednej sekundzie stanęła na nogi, chwytając Nathana za rękę i ciągnąc go do przodu. Nie wykłócał się, a raczej wręcz przeciwnie. Pewnie gdyby Amber go nie uprzedziła, sam by się wydarł. Serce podskoczyło im do gardeł, a czarne myśli wkradały się powoli. Robiło się coraz ciemniej.
-Może to sarna?- zaproponowała w końcu dziewczyna zatrzymując się.
-A może dzik?- Nathan nie był przekonany.
-Albo ten podglądacz...
-A co jeśli jest uzbrojony?
-W co...
-A bo ja wiem? Piłę łańcuchową?
-Nie strasz mnie...
Znów szelest. Tym razem nie powstrzymywali się i natychmiast do siebie przylegli.
-Cholera Nathan. Zrób coś.
-Wiem, wiem- wyszeptał, rozglądając się, jednak niczego nie mógł dostrzec.
Szelest, szelest, szelest. Za każdym razem coraz bliżej.
Rozglądali się przez cały czas. W końcu udało im się ustalić, z której strony dochodzi odgłos, ustawili się twarzą w tamtą stronę, opierając się plecami o drzewo. Podskoczyli lekko gdy gałęzie zaczęły się poruszać.
-Boże, Boże, Boże!
-Teraz pozostaje nam tylko modlitwa.
-Modlitwa?! Ja od roku nie byłam w kościele! Kurczę! A co jeśli to ksiądz?! Chce zaciągnąć mnie na mszę?! Do konfesjonału? A może do zakonu? Boże!Pomóż mi! Ja nie chce być zakonnicą! Pewnie ma ze sobą piłę łańcuchową! On mnie zmusi bym z nim poszła! Jestem za młoda by uciekać z księdzem, który wyszedł zza grobu! On nas wszystkich zgwałci, zwiąże i potnie na kawałki! Ratujcie mnie! Ja nie chcę umierać! Co jeśli reinkarnacja istnieje?!Kocham moje ciało, nie chcę być muchą! Siadanie na kupach musi być obrzydliwe! Nie wytrzymam takiego życia! Musimy uciekać bo nas złapie, a potem każdy z nas zostanie owadem! Albo gorzej: hipopotamem! Przytyłabym o jakieś tysiąc kilo! Jakbym wyglądała?! W życiu nie znalazłabym chłopaka! Trafiłabym do jakiegoś zoo i mieszkałabym w ciasnej klatce! Ja tak nie chcę, jak babcię kocham, musimy wiać! Ja w każdym razie uciekam, więc nie miejcie później do mnie pretensji jak zdepczę was gdy będziecie mrówkami, albo czymś tam jeszcze co jest małe, denerwujące i chodzi. Pozdrówcie ode mnie archanioła Gabriela i świętego Jana! I moją śp. babcie Maryśkę! Powiedzcie jej, że już rozwiązałam tę trudną krzyżówkę, którą mi dała. (Jeśli chcecie zobaczyć minę Nathana to pojedźcie na samą górę xDD )
Zanim jednak zdążyła przebić się przez drzewo, przed którym stała, zza krzaków wynurzyły się dwie ciemne sylwetki. Dziewczyna wtuliła się w chłopka, on odwrócił wzrok, wtulając swoją twarz w miękkie włosy brunetki.
-Shinjinai!!(Nie do wiary) Amber! Nathan!- w tym momencie dobiegł ich głos niebiesko-włosej zawodniczki Raimona. Szybko odwrócili się w tamtą stronę. W ich kierunku już biegła dziewczyna, a za nią spokojnie szedł nie kto inny jak Axel Blaze.
-O Boże, Amber jak się cieszę że to ty- Nuka rzuciła się na przyjaciółkę i mocno ją przytuliła- A już myślałam, że za krzakami czai się zombie zakonnica z morderczym spojrzeniem i zamienia w kamień! Wyobrażasz to sobie? Ja kamieniem!? Przytyła bym chyba tonę! Kto by mnie wtedy zechciał? Chłopaka bym sobie nie znalazła, a ja nawet pieska nie mam! Akumu! (koszmar!)
-Masz koty...- Przypomniał jej Nathan, który stanął obok Axela. Cała czwórka przywitała się z ulgą.
-Jak dobrze was widzieć- przyznała Amber.
-Wiecie może, w którą stronę do obozu?- Spytał z nadzieją Nathan. Axel i Nuka popatrzyli po sobie i jednocześnie pokręcili głowami.
-Zgubiliśmy się- Przyznał blondyn.
-Zato-no tsute-o ushinatta jo (Jak ślepiec bez laski)- Przyznała smutno Nuka kiwając głową.- Chyba od godziny chodzimy po tym lesie, a nawet o krok nie zbliżyliśmy się do obozowiska.
-Więc co teraz?- W końcu to pytanie zadał Nathan. Reszta wzruszyła ramionami.
Po pewnym czasie grupka zawodników postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i przestać bezczynnie stać i ruszyć w poszukiwania drogi powrotnej.
***
-Jak dla mnie ta droga wygląda tak samo jak reszta- powiedział zmęczony Nathan
-Jestem głodna- jęknęła Amber
-Nuka ma rację, to tam- powiedział Axel z uśmiechem na ustach, odetchnął głęboko tak samo jak reszta był zmęczony, ale szczęśliwy w związku z faktem, że w końcu odnaleźli drogę do obozu
Niebiesko-włosa dziewczyna momentalnie odzyskała wszystkie siły i sprintem ruszyła w kierunku wcześniej przez siebie wskazanym. Gdy biegła jej włosy falowały niczym wstążki na wietrze. W ślad za nią ruszył Axel, tylko, że on biegł delikatnym truchtem.
-Wreszcie, wreszcie,wreszcie!- dało się słyszeć okrzyki dziewczyny
-Dziękuję- powiedziała Amber w kierunku Nathana, gdy zostali całkiem sami.
-Za co?- zapytał zdziwiony- Niczego przecież nie zrobiłem
-Wytrzymałeś ze mną bite parę godzin... I przeżyłeś atak mojej histerii, a to nie udaje się każdemu- odparła z uśmiechem
Momentalnie jej wyraz twarzy się zmienił. Z uśmiechu błyskawicznie spoważniała i wpatrywała się w chłopaka nic nie mówiąc. Nathan również utkwił w niej swój wzrok.
Amber zrobiła krok w jego stronę. Nim ten zdążył się zorientować brunetka chwyciła jego koszulkę na torsie i pociągnęła w swoją stronę. Tym samym zmuszając go do pocałunku. Niebiesko-włosy z szeroko otwartymi oczami obserwował jej zamknięte powieki, widział jej długie rzęsy jak układają się w wachlarz tuż na lekko zaróżowiałych policzkach. Delikatnie sparaliżowało go kiedy dotknęła końcem języka jego górnej wargi, ale mimo to jego język wyszedł jej na spotkanie. Zamknął oczy zatracając się w pocałunku. Jedna jej ręka wślizgnęła się pod jego szyję, a drugą wciąż trzymała na jego koszulce. Otworzyła usta szerzej, wepchnęła język w sekretne zakamarki jego ust, a później wolno wycofała go. Na sam koniec dziewczyna zalotnie ugryzła go w dolną wargę tym samym przyprawiając go o ogromną rozkosz. Gdy otworzył oczy zobaczył twarz brunetki, która powoli oddaliła się od niego. Nim dotarło do niego co robi chwycił ją w pasie i przycisnął do siebie. Tym razem to on ją zaczął całować. Teraz odbyło się bez zbędnych zahamowań. Chciał poczuć jej bliskość, delikatny zapach jej perfum, zimne policzki i dłonie, które wędrowały po jego torsie. Po dość długim czasie oddalili się od siebie. Chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna odwróciła się napięcie i ruszyła w kierunku obozu. Na jej twarz wstąpił gigantyczny rumieniec, którego nijak można było ukryć. Nathan nadal stał na krawędzi lasu i wpatrywał się w idącą dziewczynę.
-Co tak długo? Znów zabłądziliście?- zapytała Nuka, która czekała na przyjaciółkę na tyłach jednego z domków.
-Chciałabyś, głodna jestem.
-Chłopaki już robią nam kolację- oprała dziewczyna z uśmiechem na ustach- Ale może najpierw weźmiemy prysznic, co? Nie chcę nic mówić, ale całe jesteśmy w błocie....
-Masz rację...- ale nie dokończyła, ponieważ kątem oka dostrzegła Nathana kierującego się z zamyśloną miną w kierunku swojego domku.
Zapowiedzi Marka!
Po dość nieprzyjemnych przeżyciach związanych z zagięciem naszych w lesie, czas na bardziej przyjemne rzeczy. Trener Hillman musiał pilnie wyjechać, pozostawiając polanę pod naszą opieką... Wszyscy zgodnie myślą co teraz nastąpi - IMPREZKA! Nie wiedząc czemu Amber nie będzie chciała brać w niej udziału... Ale dzięki bogu Bobby ma doskonały dar "przekonywania" i nasza zawodniczka pojawi się na zabawie. Podczas imprezy ona i Nuka zaczną przypominać sobie stare czasy.. Koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt. "Obozowa Impreza" Ale będzie się działo!
____________________________________
Jak to się mówi? Czekanie wzmaga apetyt ;d
Info dla Kryształowej: Nie mdlej nam tu ;ppp
Karetka już jedzie, oddychaj głęboko ;*
Ogólnie to nie wiem jak wam, ale mi to się strasznie podoba i z moja mega sis cięgle idąc przez las sobie to wspominamy i wybuchamy śmiechem płosząc biedne zwierzaki xD
No mam nadzieję że wam też przypadło to do gusty, tylko proszę- nie piszcie że umarliście ze śmiechu bo mnie na trumny już nie stać nooo o.o
Ahom i takie tu chyba pierwszy raz na blogu, ale TenTen teges muszę bo zasłużyła, no więc podziękowania takie WIELKIE dla Maine Sis name X za pomoc w pisaniu najlepszych fragmentów tego rozdziału i za poczucie humoru i marudzenie "kiedy wstawicie wreszcie ten rozdział!? " i za to że mi pomogła kiedy Lina zmuszała do pisania, a ja nie miałam weny i wgl wielkie dzięki ;*
No i takie wielkie podziękowania dla was no nie ;* Za to że czytacie i komentujecie i dla tych co czytają i nie komentują i matko boska znów się rozpisałam ;_____;
Nieważne i tak połowa z was tego nie czyta heh xd
Do kolejnego rozdziału! ;)
Karetka już jedzie, oddychaj głęboko ;*
Ogólnie to nie wiem jak wam, ale mi to się strasznie podoba i z moja mega sis cięgle idąc przez las sobie to wspominamy i wybuchamy śmiechem płosząc biedne zwierzaki xD
No mam nadzieję że wam też przypadło to do gusty, tylko proszę- nie piszcie że umarliście ze śmiechu bo mnie na trumny już nie stać nooo o.o
Ahom i takie tu chyba pierwszy raz na blogu, ale TenTen teges muszę bo zasłużyła, no więc podziękowania takie WIELKIE dla Maine Sis name X za pomoc w pisaniu najlepszych fragmentów tego rozdziału i za poczucie humoru i marudzenie "kiedy wstawicie wreszcie ten rozdział!? " i za to że mi pomogła kiedy Lina zmuszała do pisania, a ja nie miałam weny i wgl wielkie dzięki ;*
No i takie wielkie podziękowania dla was no nie ;* Za to że czytacie i komentujecie i dla tych co czytają i nie komentują i matko boska znów się rozpisałam ;_____;
Nieważne i tak połowa z was tego nie czyta heh xd
Do kolejnego rozdziału! ;)