czwartek, 22 sierpnia 2013

25. Panika


-Podaj tu! Podaj- Amber cofała się parę kroków w stronę bramki Marka. Jej prośba prawie natychmiast została spełniona i po chwili dziewczyna wylądowała z piłką pod nogami. Sprawnym dryblingiem wyminęła Bobbiego i ruszyła dalej na atak. Szybko zbliżała się do Nathana...
-Nuka!- Kilka kroków przed chłopakiem, podała piłkę niebiesko-włosej. Zatrzymała się i uśmiechnęła chytrze. Jej kolega szybko pognał za koleżanką zostawiając ją samą.
-Amber! Wracaj na pozycje!- Usłyszała za sobą głos Tod'a. Wzruszyła ramionami i lekkim truchtem wróciła na obronę, przypatrując się zmaganiom napastników i pomocników, którzy na przemian zabierali i odbierali sobie piłkę co jakiś czas próbując strzelić. W tej chwili o futbolówkę walczyli Erick i Max, obstawiani dookoła przez Kevina, Nukę, Steva i Nathana. Zaledwie kilka kroków dalej stał Axel i Sam, w kazdej chwili gotowi na przejęcie piłki. Jak podejrzewali, futbolówka wypadła z kręgu walczących o nią i samotnie poturlała się dalej. Nie czekając, Axel w biegu przejął ją, jednak po zaledwie kilku krokach musiał się zatrzymać. Nathan, biegnący z naprzeciwka, stanął przed nim i uśmiechając się spojrzał na piłkę, obok niego pojawił się Max, a od tyłu zaskoczył go Stev. Blondyn zacisnął zęby i wytężył wzrok. W szparze pomiędzy kolegami dostrzegł niekrytego Kevina. Górą wykopał piłkę, która z doskonałą precyzją wylądowała pod jego stopami. Chłopak dumnie obrócił się i stanął prosto, twarzą w twarz z Nuką. Szybko obrócił się bokiem do niej... przodem do Ericka, który właśnie przybiegł. Kevin stanął zdezorientowany, pomocnicy nie tracąc czasu wcielili w życie swój pomysł odebrania mu piłki. Po zaledwie dwóch minutach biegli z nią dalej, w stronę Marka.
-Bobby- Krzyknął bramkarz- Zabierz im piłkę!
Chłopak natychmiast wykonał polecenie. Pięć sekund później, Erick leżał twarzą w piasku, obalony przez wślizg przyjaciela. Chłopak wyprostował się. Powoli obrócił się w stronę kolegi, gdy nagle znieruchomiał. Zatrzymał się z głową skierowaną w stronę lasu i wytężając wzrok, próbował dostrzec coś... coś za krzakami w otaczającym ich lesie.
-Co jest Bobby?- Erick podszedł do niego.
-Tam ktoś jest- powiedział niebiesko-włosy pochylając się i mrużą oczy.
-Chłopaki, no co jest!? Grajcie!- Dobiegł ich głos rozentuzjowanego Marka.
Na boisku nastało poruszenie, na początku wszyscy nie wiedząc co się dzieje, kręcili się nerwowo w miejscu czekając aż Bobby ruszy z piłką. Później co raz więcej osób zaczęło podchodzić do przyjaciół i wpatrywać się w las.
Nagle coś tam się poruszyło, tym razem wszyscy to dostrzegli. Jakiś człowiek, w kominiarce i czarnym, jednoczęściowym stroju wybiegł z krzaków i zaczął uciekać w głąb lasu.
-Patrzcie- Axel wskazał palcem za oddalającą się postacią.
-Za nim-Mark z determinacją machnął ręką i odrzucając piłkę w tył, pędem ruszył do przodu. Cała drużyna ruszyła za nim. Nie biegli zwartą grupą. Na samym początku, jako że oboje trenowali biegi, pędził Nathan i Amber. Kilka metrów dalej, za nimi biegł Mark, Jim, Erick i Tod. Po prawej kolejna trzy osobowa grupka, na której czele pędził Bobby. Jeszcze dalej biegły kolejne, głównie małe- dwu, trzy ewentualnie cztero-osobowe. Biegli za nim przez dobre 15 min jednak nic z tego. Zespół Bobbiego, po tym czasie się zatrzymał. Chłopak zwrócił się w stronę większej grupki, która właśnie znalazła się na równo z nimi, parę metrów dalej.
-Mark! To nie ma sensu!- krzyknął- Nie powinniśmy biec dalej!
-Co!? - On również się zatrzymał i spojrzał na kolegę.
-Mówię; Że to nie ma sensu!- Chłopacy krzyczeli na cały głos, jednak odległość robiła swoje. Słowa wypowiadane przez jednego, do drugiego dochodziły niczym szepty.
-Przecież nie możemy się teraz poddać!
-Co? Czego nie możesz mi teraz podać?
-Co mam ci oddać?
-Że co?! mam cię odziać?!
-Pytałeś gdzie mam to podziać?!
-Co dodać?!
-Nie, nie chcę cię olać!
-Czym mam to polać?!
-Jakie zielone pola?
-Masz doła?
-Jaka stodoła?- Mark zwrócił się do Ericka, jednak ten tylko wzruszył ramionami- Czemu mamy iść do stodoły!?
-Co!? Jakie love-story!?- odkrzyknął Bobby i spojrzał do tyłu zwracając się do kolegów- O czym ja nie wiem?
Ci popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami więc chłopak odkrzyknął.
-Kto z kim!?
-Jaki Justin!?
-Nie, Nie lubię Bibera!
-Jaka afera?
-Po co mam iść po pomagiera?
-Jaka znów nowa era?!
-Chłopaki!- Parę metrów za Markiem, po lewej stronie zatrzymał się Kevin z Stev'em- Co jest?
-Bobby mówi, że zaczyna się nowa era!- Odkrzyknął Mark kierując się do nich.
-Że co!? Nowa Gwinea!?
-Nie! Nie lodowa cela! Nowa era!
-Po co wam opera!?
-Co mówicie!?- Za plecami Marka rozległy się krzyki Bobbiego. Chłopak obrócił się.
-Kevin się pyta: Co za nowa era!?
-Nie wiem co podać zamiast sera!
-Kto? Jaka zielona cera?!
-Zielona co?!
-Spalona?
-Opalona!?
-Ej, czy my nie mieliśmy kogoś złapać?
-Że kogo mam za coś złapać?
-Gdzie?! Jaka napaść?
-Tam, za górą, jest zapaść, ustawiona przez kłusowników.
-Uprawiana przez robotników?! Robotnicy w  miejscu pracy nie hodują roślin!-Wykrzyknął Mark, ale jego głos zamilkł przebywając odległość miedzy nimi. Do ich grupki cofnęli się Axel i Nuka biegnący z przodu.
-Chodźcie! Szkoda czasu na rozmowy!- Zawołała przyjaciół Nuka i znów pobiegła do przodu.- No już!
-Jaki nóż?- Zapytał się Mark, jednak dziewczyna biegła już z przodu razem z blondynem-Co ona chce zrobić z tym nożem?!
-Lepiej żebyśmy już biegli! -Wykrzyczał Bobby z całej siły którą miał w płucach i pobiegł do przodu a za nim reszta.
-A! Pobiec!-Zawołał radośnie Mark i dołączył do grupy przyjaciół.
Po piętnastu minutach nieustannego sprintu Amber odkryła, że jest sama. W ogromnym lesie. Wkoło niej nie było żywej duszy, a po podglądaczu ani śladu.
-Cholera- syknęła rozglądając się wkoło siebie. Jedyne o czym teraz myślała, to wydostanie się stąd. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy usłyszała szelest tuż za sobą. Zimny dreszcze przeszedł jej po plecach. Napięła wszystkie mięśnie, a dłonie zagięła w pięści. Gdy dźwięk znów się powtórzył, tym razem tuż za jej plecami brunetka błyskawicznie odwróciła się i wycelowała w napastnika. Pięść zatrzymała milimetry od twarzy chłopaka.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz!
-P-przepraszam- wyjęknął zbity z tropu Nathan- Chcesz mnie zabić?
-A ty przyprawić mnie o zawał?- zapytała zła krzyżując ręce na piersiach
-Gdzie reszta?- zapytał zmieniając tym samym temat
-Nie wiem, chyba zostali gdzieś z tyłu.
-Taak. Chyba tak.
-Myślisz, że gdzieś tu są?
-Oby. Wiesz jak wrócić do obozu?
-Nie, a ty?
Nathan tylko pokiwał przecząco głową.
-Pięknie- odpara łamliwym głosem ponownie się rozglądając.- To co robimy? Musimy ich poszukać...
-Jak dla mnie to zły pomysł. Sami nie wiemy gdzie jesteśmy, lepiej tu poczekać, aż oni nas znajdą- powiedział siadając pod drzewem. Dziewczyna zrobiła to samo.
-Jak myślisz, daleko od nich jesteśmy?
-Co najmniej dwa kilometry od obozu...
-Ile?! Jakim cudem? Nie, to za dużo. Zbyt długi dystans.
Chłopak spojrzał na nią i wzruszył ramionami.
-Szybko biegłaś.
Nie odpowiedział, tylko spuściła głowę.
-Pięknie- wyszeptała cicho, jednak on usłyszał.
Czas w milczeniu przedłużał się niemiłosiernie. Mogliby przyrzec, że siedzieli tam przynajmniej pół godziny, choć w rzeczywistości minęło dziesięć minut.
-To nic nam nie da- mruknęła w końcu Amber spoglądając na chłopaka.
On westchnął, ale musiał przyznać jej rację.
-Tak.
-To co robimy!? Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam siedzieć tu cały dzień... lub co gorsza całą noc...-Spojrzała niepewnie w górę, jednak przez liście, nie była w stanie dostrzec słońca. Promienie już ledwo docierały do ziemi, więc wywnioskowała tyle tylko, że albo zbliża się wieczór, albo chmury... a co za tym idzie- deszcz.
-Nie mam pojęcia- przyznał- nigdy się jeszcze nie zgubiłem.
-Ja taż- opuściła wzrok i mimowolnie oparła głowę o ramię chłopaka. Nawet nie zastanawiała się co robi, on zresztą też nie zareagował.
-Z której strony przybiegłaś?- Zapytał w końcu.
Amber pokiwała przecząco głową.
-Nie pamiętam.
-Ech... Musimy szybko coś wymyśleć. Może padać, a jeśli nikt nas nie znajdzie...
-Będzie kiepsko- dokończyła za niego.
Przytaknął.
-Jeśli jeszcze spotkam tego kolesia -zabiję!
-Hah, na razie wygląda na to że go zgubiliśmy.
-Chyba raczej my się zgubiliśmy.
-Tak, to też.
Zapadła grobowa cisza, którą przerwał głośny szelest i dźwięk łamanych gałęzi. Mimowolnie przysunęli się bliżej siebie.
-Myślisz... że mogą być tu dzikie zwierzęta?- zapytała dziewczyna. Nathan przełknął ślinę, nie był pewien, jednak nie chciał dodatkowo denerwować Amber... i siebie.
-N-nie. Na pewno nie.
Znów szelest, tym razem bliżej.
-O Boże Nathan! Uciekajmy stąd zanim nas to coś dopadnie!- Brunetka w jednej sekundzie stanęła na nogi, chwytając Nathana za rękę i ciągnąc go do przodu. Nie wykłócał się, a raczej wręcz przeciwnie. Pewnie gdyby Amber go nie uprzedziła, sam by się wydarł. Serce podskoczyło im do gardeł, a czarne myśli wkradały się powoli. Robiło się coraz ciemniej.
-Może to sarna?- zaproponowała w końcu dziewczyna zatrzymując się.
-A może dzik?- Nathan nie był przekonany.
-Albo ten podglądacz...
-A co jeśli jest uzbrojony?
-W co...
-A bo ja wiem? Piłę łańcuchową?
-Nie strasz mnie...
Znów szelest. Tym razem nie powstrzymywali się i natychmiast do siebie przylegli.
-Cholera Nathan. Zrób coś.
-Wiem, wiem- wyszeptał, rozglądając się, jednak niczego nie mógł dostrzec.
Szelest, szelest, szelest. Za każdym razem coraz bliżej.
Rozglądali się przez cały czas. W końcu udało im się ustalić, z której strony dochodzi odgłos, ustawili się twarzą w tamtą stronę, opierając się plecami o drzewo. Podskoczyli lekko gdy gałęzie zaczęły się poruszać.
-Boże, Boże, Boże!
-Teraz pozostaje nam tylko modlitwa.
-Modlitwa?! Ja od roku nie byłam w kościele! Kurczę! A co jeśli to ksiądz?! Chce zaciągnąć mnie na mszę?! Do konfesjonału? A może do zakonu? Boże!Pomóż mi! Ja nie chce być zakonnicą! Pewnie ma ze sobą piłę łańcuchową! On mnie zmusi bym z nim poszła! Jestem za młoda by uciekać z księdzem, który wyszedł zza grobu! On nas wszystkich zgwałci, zwiąże i potnie na kawałki! Ratujcie mnie! Ja nie chcę umierać! Co jeśli reinkarnacja istnieje?!Kocham moje ciało, nie chcę być muchą! Siadanie na kupach musi być obrzydliwe! Nie wytrzymam takiego życia! Musimy uciekać bo nas złapie, a potem każdy z nas zostanie owadem! Albo gorzej: hipopotamem! Przytyłabym o jakieś tysiąc kilo! Jakbym wyglądała?! W życiu nie znalazłabym chłopaka! Trafiłabym do jakiegoś zoo i mieszkałabym w ciasnej klatce! Ja tak nie chcę, jak babcię kocham, musimy wiać! Ja w każdym razie uciekam, więc nie miejcie później do mnie pretensji jak zdepczę was gdy będziecie mrówkami, albo czymś tam jeszcze co jest małe, denerwujące i chodzi. Pozdrówcie ode mnie archanioła Gabriela i świętego Jana! I moją śp. babcie Maryśkę! Powiedzcie jej, że już rozwiązałam tę trudną krzyżówkę, którą mi dała. (Jeśli chcecie zobaczyć minę Nathana to pojedźcie na samą górę xDD )
Zanim jednak zdążyła przebić się przez drzewo, przed którym stała, zza krzaków wynurzyły się dwie ciemne sylwetki. Dziewczyna wtuliła się w chłopka, on odwrócił wzrok, wtulając swoją twarz w miękkie włosy brunetki.
-Shinjinai!!(Nie do wiary) Amber! Nathan!- w tym momencie dobiegł ich głos niebiesko-włosej zawodniczki Raimona. Szybko odwrócili się w tamtą stronę. W ich kierunku już biegła dziewczyna, a za nią spokojnie szedł nie kto inny jak Axel Blaze.
-O Boże, Amber jak się cieszę że to ty- Nuka rzuciła się na przyjaciółkę i mocno ją przytuliła- A już myślałam, że za krzakami czai się zombie zakonnica z morderczym spojrzeniem i zamienia w kamień! Wyobrażasz to sobie? Ja kamieniem!? Przytyła bym chyba tonę! Kto by mnie wtedy zechciał? Chłopaka bym sobie nie znalazła, a ja nawet pieska nie mam! Akumu! (koszmar!)
-Masz koty...- Przypomniał jej Nathan, który stanął obok Axela. Cała czwórka przywitała się z ulgą.
-Jak dobrze was widzieć- przyznała Amber.
-Wiecie może, w którą stronę do obozu?- Spytał z nadzieją Nathan. Axel i Nuka popatrzyli po sobie i jednocześnie pokręcili głowami.
-Zgubiliśmy się- Przyznał blondyn.
-Zato-no tsute-o ushinatta jo (Jak ślepiec bez laski)- Przyznała smutno Nuka kiwając głową.- Chyba od godziny chodzimy po tym lesie, a nawet o krok nie zbliżyliśmy się do obozowiska.
-Więc co teraz?- W końcu to pytanie zadał Nathan. Reszta wzruszyła ramionami.
Po pewnym czasie grupka zawodników postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i przestać bezczynnie stać i ruszyć w poszukiwania drogi powrotnej.

***

-Ej to chyba tam!- krzyknęła Nuka wskazując pomiędzy drzewa
-Jak dla mnie ta droga wygląda tak samo jak reszta- powiedział zmęczony Nathan
-Jestem głodna- jęknęła Amber
-Nuka ma rację, to tam- powiedział Axel z uśmiechem na ustach, odetchnął głęboko tak samo jak reszta był zmęczony, ale szczęśliwy w związku z faktem, że w końcu odnaleźli drogę do obozu
Niebiesko-włosa dziewczyna momentalnie odzyskała wszystkie siły i sprintem ruszyła w kierunku wcześniej przez siebie wskazanym. Gdy biegła jej włosy falowały niczym wstążki na wietrze. W ślad za nią ruszył Axel, tylko, że on biegł delikatnym truchtem.
-Wreszcie, wreszcie,wreszcie!- dało się słyszeć okrzyki dziewczyny
-Dziękuję- powiedziała Amber w kierunku Nathana, gdy zostali całkiem sami.
-Za co?- zapytał zdziwiony- Niczego przecież nie zrobiłem
-Wytrzymałeś ze mną bite parę godzin... I przeżyłeś atak mojej histerii, a to nie udaje się każdemu- odparła z uśmiechem
Momentalnie jej wyraz twarzy się zmienił. Z uśmiechu błyskawicznie spoważniała i wpatrywała się w chłopaka nic nie mówiąc. Nathan również utkwił w niej swój wzrok.
Amber zrobiła krok w jego stronę. Nim ten zdążył się zorientować brunetka chwyciła jego koszulkę na torsie i pociągnęła w swoją stronę. Tym samym zmuszając go do pocałunku. Niebiesko-włosy z szeroko otwartymi oczami obserwował jej zamknięte powieki, widział jej długie rzęsy jak układają się w wachlarz tuż na lekko zaróżowiałych policzkach. Delikatnie sparaliżowało go kiedy dotknęła końcem języka jego górnej wargi, ale mimo to jego język wyszedł jej na spotkanie. Zamknął oczy zatracając się w pocałunku. Jedna jej ręka wślizgnęła się pod jego szyję, a drugą wciąż trzymała na jego koszulce. Otworzyła usta szerzej, wepchnęła język w sekretne zakamarki jego ust, a później wolno wycofała go. Na sam koniec dziewczyna zalotnie ugryzła go w dolną wargę tym samym przyprawiając go o ogromną rozkosz. Gdy otworzył oczy zobaczył twarz brunetki, która powoli oddaliła się od niego. Nim dotarło do niego co robi chwycił ją w pasie i przycisnął do siebie. Tym razem to on ją zaczął całować. Teraz odbyło się bez zbędnych zahamowań. Chciał poczuć jej  bliskość, delikatny zapach jej perfum, zimne policzki i dłonie, które wędrowały po jego torsie. Po dość długim czasie oddalili się od siebie. Chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna odwróciła się napięcie i ruszyła w kierunku obozu. Na jej twarz wstąpił gigantyczny rumieniec, którego nijak można było ukryć. Nathan nadal stał na krawędzi lasu i wpatrywał się w idącą dziewczynę.
-Co tak długo? Znów zabłądziliście?- zapytała Nuka, która czekała na przyjaciółkę na tyłach jednego z domków.
-Chciałabyś, głodna jestem.
-Chłopaki już robią nam kolację- oprała dziewczyna z uśmiechem na ustach- Ale może najpierw weźmiemy prysznic, co? Nie chcę nic mówić, ale całe jesteśmy w błocie....
-Masz rację...- ale nie dokończyła, ponieważ kątem oka dostrzegła Nathana kierującego się z zamyśloną miną w kierunku swojego domku.

Zapowiedzi Marka!
Po dość nieprzyjemnych przeżyciach związanych z zagięciem naszych w lesie, czas na bardziej przyjemne rzeczy. Trener Hillman musiał pilnie wyjechać, pozostawiając polanę pod naszą opieką... Wszyscy zgodnie myślą co teraz nastąpi - IMPREZKA! Nie wiedząc czemu Amber nie będzie chciała brać w niej udziału... Ale dzięki bogu Bobby ma doskonały dar "przekonywania" i nasza zawodniczka pojawi się na zabawie. Podczas imprezy ona i Nuka zaczną przypominać sobie stare czasy.. Koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt. "Obozowa Impreza" Ale będzie się działo!

____________________________________
 Jak to się mówi? Czekanie wzmaga apetyt ;d
Info dla Kryształowej: Nie mdlej nam tu ;ppp
Karetka już jedzie, oddychaj głęboko ;*
Ogólnie to nie wiem jak wam, ale mi to się strasznie podoba i z moja mega sis cięgle idąc przez las sobie to wspominamy i wybuchamy śmiechem płosząc biedne zwierzaki xD
No mam nadzieję że wam też przypadło to do gusty, tylko proszę- nie piszcie że umarliście ze śmiechu bo mnie na trumny już nie stać nooo o.o
Ahom i takie tu chyba pierwszy raz na blogu, ale TenTen teges muszę bo zasłużyła, no więc podziękowania takie WIELKIE dla Maine Sis name X za pomoc w pisaniu najlepszych fragmentów tego rozdziału i za poczucie humoru i marudzenie "kiedy wstawicie wreszcie ten rozdział!? " i za to że mi pomogła kiedy Lina zmuszała do pisania, a ja nie miałam weny i wgl wielkie dzięki ;*
No i takie wielkie podziękowania dla was no nie ;* Za to że czytacie i komentujecie i dla tych co czytają i nie komentują i matko boska znów się rozpisałam ;_____;
Nieważne i tak połowa z was tego nie czyta heh xd
Do kolejnego rozdziału! ;)

piątek, 16 sierpnia 2013

24. Obóz


Aby naprawić dość zagęszczała atmosferę w drużynie trener, wraz z panem Raimon'em postanowili wysłać całą drużynę na obóz. Dzięki temu skupią się na grze, ale również stosunki między nimi będą mogły wrócić do normy. Tak więc cały zespól czy chciał czy nie musiał wyjechać na parę dni w dziką busz. Jazda autobusem trwała dobrze ponad dwie godziny. Jednakże zawodnikom nic to nie zrobiło, w dobrych humorach żartowali i wspominali poprzedni mecz z szkołą Shuriken oraz z trochę mniejszym entuzjazmem ten z zespołem Edgara.
Gdy w końcu dotarli, zabrało im dech. Znaleźli się w środku lasu, z dala od jakiejkolwiek ulicy czy autostrady. Na zielonej polanie stało sześć drewnianych domków. Po drugiej stronie polany było boisko piłkarskie, bardzo zadbane, trawa rosła na nim gęsto, była równo skoszona, a linie wyglądały jakby przed chwilą ktoś skończył je malować. Wydeptaną ścieżką schodziło się parę metrów niżej do dużego jeziora. Woda w nim była tak czysta, ze widać było dno na jego środku. Przy pomoście stało parę łódek i rowerki wodne. Niedaleko od pomostu stała mała szopka, w której znajdowały się jeszcze kajaki oraz obowiązkowo kamizelki ratunkowe.
Wszyscy popadli w zachwyt i zachwycali sie tym miejscem. Wyglądało jak spełnienie marzeń każdego piłkarza.
Zawodnicy i menadżerki ustawili sie trzymając swoje walizki i torby.
-OK, dzieciaki, witam was na obozie treningowym. Miejsce w którym sie znajdujemy to polana Inazumy. Tak, tu kiedyś legendarna Jedenastka ćwiczyła. Na tym boisku powstał Zrzut Inazumy czy też Boska Ręka. To miejsce zostało przygotowane i odnowione specjalnie dla was, dzieciaki- mówił trener- Jest tu sześć domków noclegowych. Ja będę przez najbliższy czas mieszkał z tym z numerem 1. W razie jakiejkolwiek potrzeby czy kłopotu udajecie się tam. Domek numer dwa zajmą Mark, Nathan, Axel, Bobby i Erick- poszczególni zawodnicy kiwnęli głowami na znak, ze rozumieją- W numerze trzy zamieszkają Jack, Todd, Sam, Timmy i Willy. W czwartym domku Kevin, Max, Steve i Jim. A w szóstym dziewczyny. W domku z numerem pięć będziemy przygotowywać posiłki. To będzie taka nasza jadalnia połączona ze świetlicą. Znajdziecie tam telewizor i liczne gry. Ale zanim to, udajcie się do siebie i rozpakujcie.
-O matko, po co ja brałam tyle rzeczy- powiedziała Nuka próbująca dźwignąć swoją walizkę.
-Zostaw to mnie- odrzekła Amber i puściła jej oczko- Bobby!- krzyknęła, gdy do niej podszedł kontynuowała- Bobby, jesteś taaaaaki silny i umięśniony, zanieś to do 6- powiedziała wręczając mu swoją i Nuki torbę.
-A-ale...
-Chyba jesteś dżentelmenem, co?
Chłopak skrzywił się nieznacznie, jednak bez gadania, zrobił to o co poprosiły go dziewczyny.

Gdy już wszyscy zadomowili się i wypakowali trener zwołał wszystkich do domku nr 5, czyli tam gdzie znajdowała się kuchnia i świetlica. Po lewej stronie domu znajdowała się wspaniała, nowoczesna kuchnia, natomiast po lewej stronie były kanapy i fotele, było ich wystarczająco wiele, by wszyscy mieli wygodne miejsca i trochę przestrzeni.

-Muszę omówić z wami parę spraw technicznych dotyczących tego obozu i innych takich- odrzekła trener.- A więc, Nathan oficjalnie do nas powrócił i mam nadzieję, że już tak pozostanie- powiedział z uśmiechem na twarzy- Niestety, Jude postanowił wrócić do Królewskich, co podkreślał już od początku. Nie możemy mieć mu niczego za złe, nie owijał w bawełnę, że z nami pozostanie. Czyli nasz skład także odnieście parę zmian. Amber- zwrócił się w jej stronę- zagra na pozycji Nathan'a, czyli na obronie, a sam Nathan zajmie pozycję Jude'a czyli pomoc. Ustawienie. Bramka, naturalnie Mark. Obrona: Amber, Jack, Bobby i Todd. Pomoc: Erick, Nuka, Nathan, Max. A atak Axel i Kevin. Wszystko wszystkim pasuje? Tak, to świetnie. Kolejny punkt to żywienie. śniadanie o 8, obiad 13:30 a kolacja o 18. Zrozumiano?
-Tak jest - odparli wszyscy chórem.
-Pięknie. Lecimy dalej... Nie wprowadzam ciszy nocnej! To może być dla was szok jednak liczę na waszą odpowiedzialność. Jesteście dużymi dziećmi i sami dobrze wiecie jak ważne jest by się wyspać. Na tym obozie podniesiemy waszą formę i zdolności. Staniecie się mocniejsi, szybsi i sprawniejsi. Jednak to wszystko zależy od was. Jeśli będziecie się starać i na treningach dacie z siebie ponad 100% możecie być pewni, że efekt będzie widoczny i bardzo zaskakujący. Jednak w piłce nie liczą się tylko indywidualne zdolności, ale również umiejętność synchronizacji z drużyną. Ostatnio sporo się zmieniło. Najpierw wypadek Nuki, kontuzja Axela, później odejście Nathana i dojście Amber. Jude również opuścił nasze szeregi- spojrzał po twarzach dzieciaków, które wpatrywały się w niego w osłupieniu - To wszystko podziurawiło więź jaka was łączy. Popsuło wasze relacje. Treningi stały się jedną wielką klapą. Nic wam nie wychodziło, bo nie potrafiliście się zgrać. Świat zewnętrzny tak was rozpraszał, że nie potrafiliście skupić się na grze. Straciliście z oczu to, co tak kochaliście. Radość z gry w piłkę - przerwał, by podbudować napięcie- na szczęście dla nas, Nuka i Axel powrócili do formy i są w pełnej dyspozycji. Nathan...- spojrzał na chłopaka- to była naprawdę trudna decyzja i cieszymy się, że postanowiłeś wrócić do nas. Ten obóz odbuduje to co zostało zniszczone. Z daleka od cywilizacji, nie będziecie przejmować się drobnostkami. Tu liczycie się tylko wy i piłka. Już niedługo rozpoczynają się mistrzostwa Azji. Niewielu z was zostanie wybranych do reprezentowania naszego kraju... Taka jest niestety prawda. Jesteście silni, jednak tam zostaną wybrani tylko najlepsi z was. Właśnie dlatego teraz będziecie ciężko trenować, by jak największa ilość graczy Raimona, wstąpiła do reprezentacji. Wierzę że się wam to uda. 

Zawodnicy pokiwali głowami, podczas gdy Mark podniósł się z miejsca. Odwrócił się twarzą do przyjaciół i uśmiechnął szeroko.
-Dobra kochani! Nie ma co tracić czasu na gadanie! Musimy ostro trenować, by dostać się do reprezentacji i wygrać mistrzostwa Azji, a później Całego Świata!!!! Na pewno nam się to uda! Jestem tego pewien! Pamiętajcie, my się nigdy nie poddajmy! Nie jesteśmy tylko drużyną, jesteśmy przyjaciółmi, którzy kochają piłkę i właśnie dlatego jesteśmy najlepsi!! Pokarzemy światu grę Raimona!
-Taaaaaaaak!
Odkrzyknęli wszyscy chórem wstając z swoich miejsc, po czym wybiegli z domku kierując się na boisko.
-Bardzo dobrze Mark- szepnął Hilman, nadal siedząc na swoim miejscu. Podczas gdy podbudowani mentalnie gracze rozpoczynali rozgrzewkę, menadżerki zabrały się za szykowanie bidonów, ręczników i pysznych kulek ryżowych.
Trening minął im nadzwyczaj szybko, choć trwał dobrze ponad trzy godziny. Nik się nie oszczędzał, dzięki wcześniejszej przemowie kapitana. Każdy z zawodników był wykończony i gdy tylko rozległ się gwizdek kończący dzisiejszy trening, bez wyjątku padli płasko na ziemię dysząc ciężko. Silvia, Celia i Nelly szybko zaczęły krążyć pomiędzy nimi rozdając bidony i ręczniki, oczywiście jeśli rzucanie ręczników na twarz i kładzenie obok bidonu można tak nazwać. Szczerze mówiąc gracze byli tak zmęczeni, że nie mieli siły nawet się napić. Po pewnej chwili, Jake już chyba zdążył zapomnieć do czego służy bidon i wylał całą jego zawartość na twarz. W bramce, z rozpostartymi ramionami i ręcznikami zasłaniającymi twarze, nadal leżeli Mark i Nuka, którzy przez ten czas nawet nie spojrzeli na leżącą obok wodę. Kilka metrów dalej, przed bramką leżeli Nathan, Max i Amber. Dziewczyna już zaczynała się podnosić na łokciach, pijąc zachłannie podczas gdy chłopacy, od czasu upadku jedynie przekręcili się na brzuchy zamieniając rolę ręczników na poduszki. Axel opierał się o słupek drugiej bramki również popijając wodę, Kevin leżał około dwóch metrów przed nim zasłaniając sobie ręcznikiem oczy przed słońcem. Erick i Bobby, którzy padli centralnie na środku boiska dzielili się zawartością jednego bidonu podczas gdy zawartość drugiego znalazła się na ich koszulkach i twarzach. Koniec końców, leżeli tam jeszcze dziesięć minut, nie przekonani do wstania, nawet monologiem Nelly o leżeniu na słońcu.
Godzinę później, wszyscy zawodnicy siedzieli, wykąpani i przebrani w czyste stroje, przy dużych stołach domku numer 5. Na całe szczęście, trener nie oszczędzał w środkach i na kolacje dostali dużą porcję kanapek, kiełbasek, twarożków i czego jeszcze potrzebowały ich żołądki do nasycenia głodu. Gdy tylko talerze zostały przed nimi postawione... Rzucili się na nie jak wygłodniałe psy. Menadżerki, a nawet sam trener, patrzyli na to nieco przerażeni, w obawie że oprócz jedzenia, mogą zniknąć także talerze i sztućce.
-Aż strach patrzeć- mruknęła cicho Celia.- Wyglądają, jakby przez miesiąc nie mieli co jeść.
-Ja tego nie będę sprzątała!-odparła kategorycznie Nelly, po czym wstała, wygładziła sukienkę i najzwyczajniej w świecie wyszła, rozwiązując tym samym sprawę. Biedne Sylvia i Celia spojrzały po sobie i głęboko westchnęły.
-A to nowość- skwitowała pierwsza z nich.
Na nieszczęście, żaden z zawodników nie kwapił się do pomocy, gdy tylko zjedli wyszli udając się do swoich domków, lub jak się później okazało, konkretniej do jednego domku. Co ich podkusiło? A Bóg jeden wie. Automatycznie skierowali swe kroki za Markiem i po chwili cały jego domek wypełniony był po brzegi. Zupełnie dosłownie, biorąc pod uwagę wielkość domków. Jak usiedli, tak już siedzieli do wieczora. Gadali w sumie tylko o meczach, treningu, boisku, bramce, planach na wygraną, mistrzostwach Azji, a później świata. No wiecie, to co zawsze.

***
Tymczasem, w jednej z konkurencyjnych szkół. Młody chłopak ubrany w biały mundurek z błękitnymi elementami wpatrywał się w twarze zawodników klubu piłkarskiego. Niczym gąbka chłonął wypowiedziane przez nich słowa. Chłopak jako jedyny stał. Reszta osób znajdująca się w sali siedziała przy okrągłym stole, tak, że każdy z nich twarzą był ku niemu zwrócony.
-Dowiedz się o nich jak najwięcej
-Sprawdź czy mają jakieś nowe hissatsu
-Pilnuj i zrób wszystko by nie nauczyli się niczego nowego
-Jeżeli będzie potrzeba zaatakuj ich
Otrzymał rozkazy. Jak coś mu kazali tak też musiał zrobić. Chłopak wpatrywał się w lidera. Był wyraźnie znudzony. Siedział dokładnie na środku, opierał twarz na jednej dłoni i powstrzymał się by nie ziewać.
-Przynieść dokumenty- powiedział obojętnym tonem
Jego polecenie zostało natychmiast spełnione. Menadżerka, przyniosła dwa ogromne pliki dokumentów. Jeden z nich położyła przed liderem, a drugi dała obojętnie chłopakowi.
-Tam masz wszystko co powinieneś o nich wiedzieć by móc się przygotować. Zrób wszystko by cię nie zauważyli, jeżeli jednak to zrobią przerwij misję i jak najszybciej wracaj. Nie obchodzi mnie czy coś ci się stanie, oni mają mieć świadomość, że są bezpieczni. Jeżeli zaczną coś podejrzewać to cały plan legnie w gruzach, zrozumiałeś?
-Tak Afuro-san- powiedział wystraszony chłopak
-I tak powinno być- powiedział rozbawiony Byron

Zapowiedzi Marka! 
Ten obóz to czysta rewelacja! Nigdy nie grało nam się tak fajnie, w końcu zaczynamy się zgrywać. Ale coś jest nie tak. Przez nieuwagę zapuszczamy się głęboko w las, a kilkoro z nas się w nim gubi! Co teraz będzie? Będziemy musieli ich jak najszybciej znaleźć zanim całkowicie zapadnie zmrok! 
Koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt."Panika". Ale będzie się działo!


______________________________________________________________________

No to kolejny rozdział wstawiony :) Nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem tego mega zabawnego zdjęcia <3 hahaha genialne *o*
Tutaj jest piosenka, którą śpiewał Alan na sylwestrze, dla ciekawskich : http://www.youtube.com/watch?v=Jx7x7KIPK48
+Zdj Xawiera zostało dodane, a niedługo mam nadzieję że wstawimy także Mię, czy jak to się tam odmienia... ;D
Czekajcie na kolejny rozdział, niedługo powinien się zjawić xD
Bye ;*

Aaaaa znalazłam dla was bonusik *o*

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

23. Kac gigant


Promienie słońca padały kolejno w okna wszystkich pomieszczeń w domu. Kąt ich padania i siła wskazywał, że zbliżało się południe. Większość, zdecydowana większość trafiła bezpiecznie do pokoi i tam spędziła resztę nocy. Nieliczni mieli z tym małe problemy.
W jednym z pokoi spały Nelly i Silvia. Jakże ogromne było zdziwienie brunetki gdy obudziła się w towarzystwie dziewczyny. Jeszcze większe gdy zorientowała się, że jedną dłonią trzyma jej pierś...
-Nikomu ani słowa- powiedziała rumieniąc się i natychmiast zabierając rękę
Aki przytaknęła, mimo, że obiecała sobie, że będzie pić tego samego drinka przez całą imprezę zmieniła zdanie. Po północy dała się ponieść i tak właśnie się skończyło. Obie nie miały pojęcia jak się tu znalazły, dlaczego akurat razem i czy ktoś je widział w tak niezręcznej sytuacji...
Herman, ten sam, który chciał zrobić dla wszystkich spaghetti obudził się w wannie. Wszystko byłoby w "normie" gdyby nie fakt, że wanna ta była do połowy pełna... Wkoło niego unosiła się ogromna piana, a cała łazienka pogrążona była w przeróżnych aromatach typu: zielone świerki czy morska bryza.
Todd, Jack oraz Timmy spali w resztkach fortecy, którą wczoraj zbudowali z książek. Ostatecznie smok został pokonany, a księżniczka gdzieś się ulotniła...
Xavier, tak, nadal nikt nie wie jak się tam znalazł spał w jednym pokoju z Axelem. Ich pozycja była baaaardzo podobna do tej Nelly i Aki. Jedyną różnicą było to, że obie dziewczyny miały na sobie piżamy, a chłopcy mieli spodnie. Tylko spodnie...
Nuka, zajmowała pokój na ostatnim piętrze. Wolno otworzyła oczy, ale natychmiast je zamknęła gdy została oślepiona przez słońce.
Spróbuję jeszcze raz, pomyślała. Najpierw powolutku jedno. Udało się... czas na drugie. Alleluja.
Teraz gdy w końcu otworzyła oboje oczu mogła rozejrzeć się gdzie wylądowała. Plecami wyczuła materac. Jak dobrze. Otulona była ciepłą kołdrą. Na sobie miała zaś piżamę. Jakim cudem się przebrałam? Niebiesko-włosa powoli odwróciła głowę w lewą stronę.
-Cholera jasna!- krzyknęła i odruchowo odsunęła się w stronę przeciwną. Obok niej leżał Bobby. Ten podniósł się jak na alarm i wyprostował w obawie, że co najmniej gdzieś coś się pali.
Tego jeszcze było mało. W momencie gdy dziewczyna odsunęła się od Bobby'ego wpadła na coś innego. Konkretniej na Ericka. Teraz z kolei on się podniósł jedną ręką trąc zaspane oko.
-Co tak krzyczysz?- zapytał na wpół śpiący brunet, rozejrzał się wkoło i od razu zrozumiał tak wybuchową reakcję dziewczyny. Po kilku sekundach odkrył, że nie ma na sobie koszulki, na co się zarumienił. Ale dzięki bogu, albo nie dzięki, Bobby też nie miał swojej, a raczej miał tylko strzępy...
Co się tu wczoraj działo, pomyśleli wszyscy
***
Drzwi do pokoju otwierają się na oścież. Willy, chyba jako jedyny ze wszystkich gości wyspany i ubrany w czyste ubrania. Wchodzi do pierwszego wolnego pokoju.
-Ej- zaczął na tyle głośno by obudzić śpiące postacie- szukam yehhhheah- przerwał i teraz z miną debila wskazywał palcem na łóżko, na którym spali Nathan z Amber.
Obaj podnieśli się do pozycji siedzącej. Włosy dziewczyny już przestały przypominać koka, którego miała wczoraj.
Jakby tego było mało Kazemaru, podobnie jak inni chłopacy nie miał na sobie koszulki, a Amber, której sukienka nie miała ramiączek wyglądała pod pierzyną jak gdyby również niczego na sobie nie miała.
-Yyhhhheeeee?
Nathan był o dziwo spokojny, no tak nie ma co mu się dziwić, doskonale pamiętał, że nie był w stanie wyjść z pokoju, bo zbytnio kręciło mu się w głownie. Amber, której urwał się film była w podobnym szoku co Willy.
-Przeszkadzasz...- zaczął niebiesko-włosy
Z prędkością światła brunet odwrócił się na pięcie i wybiegł z pokoju.
Na schodach umiejscowił się Kevin i tak pozostał do czasu, gdy wybiegający z pokoju Willy się o niego nie potknął. David oraz Mark spali razem w jednym pokoju. Na szczęście nie zbliżyli się zbyt tej nocy.... ;d
Celia, chyba jako jedyna spała sama, grzecznie w pokoju, który wcześniej przygotował jej brat. To trzeba mu przyznać, dbał o swoją małą siostrzyczkę.
Joe obudził się na kanapie w salonie. Wiemy, że spodziewaliście się, że będzie z Celią, ale wiecie... boi się jej brata. W sumie chłopak trafił na dobrą miejscówkę. Czego nie możemy powiedzieć o Alanie, który wylądował w szafie... Oczywiście towarzyszył mu jego drugi nowy, najlepszy przyjaciel, a raczej przyjaciółka - butelka whisky.
Niektórzy po przebudzeniu nawet nie wiedzieli w jakiej części domu się znajdują. Jedni spali w kuchni, inni jeszcze w korytarzu, ale zdecydowana większość trafiła do łóżek.
Jude, zabunkrował się w swoim pokoju, razem z Mią.... Gdy się obudzili... No cóż. Mia w samym staniku i majteczkach, leżała głową oparta na klatce Jude'a, który podobnie jak reszta nie miał koszulki. Gdy dziewczyna się obudziła, w przeciwieństwie do reszty nie przestraszyła się zaistniałą sytuacją. Zamiast tego podniosła głowę i spojrzała w oczy swojego chłopaka, uśmiechając się przy tym. On pochylił się nad nią i delikatnie pocałował w usta. Również nie był zaskoczony zaistniałą sytuacją.
Ogólna reakcja wszystkich była jednakowa: szukanie w szafce kartonów soku, o którym wspominał Kidou. 
***
Około południa zawodnicy zaczęli powoli schodzić na parter. W ogromnej jadalni, gdzie jakimś cudem nikt wczoraj nie doszedł znajdowała się już odpowiednia ilość nakryć. Po paru minutach przyjechał także catering, który został zamówiony przez ojczyma Jude'a. Pomyślał o wszystkim. 
-ITADAKIMASU!
Śniadanie jeszcze nigdy nie było tak spokojne. Ciszę przerywały pojedyncze prośby typu podasz mi sok. 
Po skończonym posiłku wszyscy udali się do salonu, który był tak zabałaganiony, że naprawdę, daleko mu było do pierwotnego stanu.
W pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Nikt nie miał odwagi odezwać się choćby słowem w obawie, czego może się dowiedzieć o wczorajszej nocy. Większość nie pamiętała spędzonego wczoraj wieczora. Bała się tego, co inni mogą pamiętać... Może lepiej nawet że tego nie wiedziała. Wszyscy zebrali się razem i teraz z wielkim kacem siedzieli porozrzucani po całym pokoju tam, gdzie tylko znalazło się dla nich miejsce. Nikt nic nie mówił, starając się poukładać sobie w głowie wydarzenia minionej imprezy. Skupienie przerwała nagły wybuch śmiechu jednego z zawodników. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w stronę niespodziewanego dźwięku, który zadudnił im w uszach niczym echo wystrzału. Źródłem poruszenia okazała się być Nuka. Siedziała ona na podłodze obok wielkiego fotela zajmowanego prze Joe'a i trzymając się za brzuch śmiała najgłośniej jak pozwalało jej zdarte gardło od wydzierania się w nocy. Amber popatrzyła teraz z politowaniem na turlającą się po ziemi przyjaciółkę i westchnęła ciężko. Powoli wstała z miejsca podtrzymując się ściany i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę dziewczyny.
-Nuka- odezwała się łagodnie starając, aby głos jej nie drżał. Niebiesko-włosa jednak nie zareagowała i dalej turlając się po podłodze wybuchła śmiechem jeszcze głośniej. Brunetka pochyliła się nad nią i delikatnie chwytając za ramiona potrząsnęła dziewczyną.
-Nuka przestań-poprosiła, znów starając się panować nad drżeniem głosu.-Chodźmy stąd...-Zaczerpnęła oddechu doprowadzając zataczającą się Nuke do pozycji siedzącej.- Położysz się...
Nuka po raz kolejny wybuchła śmiechem i z powrotem opadła na podłogę zwijając się w kłębek. Amber powiodła wzrokiem po  zawodnikach. W jej stronę szedł już Mark. Kiwnęła głową na znak podziękowania i obaj równo chwycili Nukę za ramiona i posadzili opierając o fotel.
-Nie mogę w to uwierzyć- wyrzuciła z siebie niebiesko-włosa na chwilę przerywając śmiech. Spojrzała rozbawiona na dwójkę pochylających się nad nią postaci i pokręciła głową.-Czego wy się wstydzicie!? Wszyscy byliśmy na tej imprezie i wszyscy się upiliśmy. Przestańcie tak na mnie patrzeć...
-Może- zaczął Willy- może spróbujemy razem jakoś wszystko złożyć w całość?
Kilka osób mu przytaknęło. Oczywiście tymi osobami, były te, które wiedziały, że nie robiły niczego co mogłoby na nich rzucić jakieś negatywne światło.
-Może lepiej nie? Połowa z nas była delikatnie mówiąc pijana...- zaczął David
-Daj spokój, nie mówię, że byłem trzeźwy, ale nie byłem AŻ tak- powiedział Alan (xd)
-Stary, schowałeś się w szafie, mówiąc, że idziesz do Narni- powiedział Joe, po jego słowach wszyscy wybuchli śmiechem.
-Odezwał się ten co przez bitą godzinę klaskał w dłonie czekając, aż spadnie mu lodówka z Kinder Mleczną Kanapką...
Po chwili już każdy opowiadał sobie wzajemnie co wczoraj kto robił.
-Wie ktoś dlaczego mam to?- zapytał Max pokazując gigantycznego guza na środku czoła.
-Nie pamiętasz? Wbiegłeś w ścianę bo chciałeś przejść na peron 9 i 3/4
-Haha to i tak nic, Kevin dzwonił do babci i pytał się czy czerwony kapturek dotarł cało!- Wrzasnął Stev wskazując na czerwonego przyjaciela.
-Jak tego słucham to chyba nie chcę wiedzieć co wczoraj robiłam- zaczęła Amber, na tyle cicho, że Nuka i Mark mogli ją dosłyszeć.
-A ja? A ja co robiłem?- dopytywał się Willy
-Przez godzinę gadałeś do wieszaka, że lubisz ciche kobiety...
-Nuka weszła na balkon, chwyciła się barierki i krzyczała "Jack come back"- powiedział Todd.
Dziewczyna spojrzała na niego z chytrym uśmieszkiem. Chłopak przełknął ślinę.
-Ja nie byłem aż tak pijany!
-Chłopie, zapytałam się ciebie o godzinę, a ty wyciągnąłeś termometr, mówiąc, że czwartek.
-A Daniel położył się na dywanie i mówił "to dobry czas by umrzeć, mój synu"
-Dobra, dobra, dobra. Mógłby mi ktoś uświadomić co ON tu robi?- zapytał Nathan pokazując na Xaviera- Jak on się tu znalazł?
-Już nie pamiętasz? Zadzwoniłeś do mnie i gadałeś, że mam wpaść- odpowiedział ciemnowłosy
-Mnie nie nabierzesz, doskonale wiem co robiłem i doskonale wiem, że cię nie zapraszałem! Bo nie zapraszałem, co nie?- ostatnie zadanie wypowiedział pod adresem Axela, który siedział obok niego
-Ale za to ty, kochanie chyba niczego nie pamiętasz, co?- Xavier zwrócił się do Amber
Brunetka zmarszczyła brwi.
-Pewnie nie pamiętasz co wczoraj razem robiliśmy, co nie? Jak wylądowaliśmy razem w jednej z sypialni, co? Mówiłaś i ROBIŁAŚ wtedy takie rzeczy... Nie znałem cię od tej strony...
Dziewczyna otworzyła usta w zdumieniu. To prawda nie pamiętała prawie niczego, jedynie przebłyski, reszta to mgła.
-Kogo chcesz oszukać Xawier, przecież CAŁĄ imprezę Ami spędziła z Nathanem. I jeżeli z kimś wylądowała z sypialni to tylko z nim- powiedziała Silvia
-To prawda! Jestem tego świadkiem, nawet dziś rano widziałem...- zaczął Willy, ale przerwał gdy dostał poduszką w gębę. 
-Nie gadasz czasami za dużo Megane?- wtrąciła się Nelly, to ona rzuciła w niego poduszką
Więcej nie piję, więcej nie piję, więcej nie piję! Co ja myślę, przecież i tak na następnej imprezie się najebię, cholera, pomyślała
-Eeee, Erick, a pamiętasz jak razem z Markiem śledziliście Bobby'ego bo myśleliście, że doprowadzi was do wioski Smerfów?- zapytała Silvia by przerwać niezręczną ciszę, która powstała po jej wcześniejszej wypowiedzi. Menadżerka otrzymała satysfakcjonujący efekt. wszyscy, łącznie z Markiem i Erickiem zaczęli się śmiać. Aki spojrzała w stronę Amber, ta uśmiechnęła się do niej i bezdźwięcznie powiedziała Arigatou pod jej adresem.
Około czternastej większość zaczęła zbierać się do domów. Wszyscy zaczęli ponownie krążyć po domu w poszukiwaniu swoich rzeczy oraz by pomóc Jude'owi posprzątać bałagan.
Amber wbiegła po schodach.
-Zaczekaj, Nathan
-Coś się stało?
-Może lepiej nie tutaj- powiedziała spuszczając wzrok, a na jej policzki wpełzły rumieńce
Chłopak otworzył drzwi do pokoju, w którym dziś spali. Obije weszli do środka.
-Słucham- odparł siadając na łóżku
Brunetka zrobiła tak samo jak on.
-No więc... ten. Chciałam się zapytać czy wczoraj, no wiesz. Czy w-wczoraj...
-Nie martw się, nic nie zaszło.
-Kamień z serca- odetchnęła z ulgą
-Co nie znaczy, że nie dawałaś mi takich propozycji..
Amber głośno jęknęła i opadła na łóżko oraz zasłoniła twarz poduszką.
-Chce znać szczegóły?- zapytała na chwilę odsłaniając twarz
-Nie, raczej nie.
-Yghhhhh.Więc było ze mną, źle. Oj źle...
-Haha
-A Xavier. Czy, to co mówił, to...
-Kłamał, cały czas byłem z tobą. 

Zapowiedzi Marka!
Trener Hibiki przygotował dla nas niespodziankę. Coś co ma na powrót zrobić z nas prawdziwą drużynę. Ostatnio mieliśmy sporo różnych przeżyć, więc obóz treningowy będzie jak znalazł! Czy w konkretnej dziczy uda nam się na nowo ze sobą zgrać i stworzyć dream team? Aby się tego przekonać koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt. "Obóz". Ale będzie się działo!

____________________
Ok, ludzie oto kolejny rozdział za nami. Jak wrażenia? Wiemy oczekiwaliście sodomy i gomory, ale efekt mniej więcej podobny ;d Powiedzcie, czyja pobudka najbardziej wam się spodobała? 
;> 
Wiemy, że większość z was, chciała by opisać zachowanie Celii i Joe'go... ale nie miałyśmy pomysłu....  wybaczcie. Nadrobimy w kolejnych. ^^ Będzie love story, że hoho ;d (niekoniecznie pomiędzy tą parą ;p )
P.S DLA WSZYSTKICH ZBOCZEŃCÓW, KTÓRZY SĄDZĄ, ŻE MIA I JUDE RAZEM TEN TEGES - NIC NIE ZASZŁO!! przykro nam...

czwartek, 1 sierpnia 2013

22. Sylwester

Rezydencja Sharpów jeszcze nigdy nie była oblężona przez taką ilość osób. A to jeszcze nie wszyscy. W domu znajdowała się jedynie połowa z zaproszonych osób. Jude ustalił z ojcem, że nie ma limitu zaproszonych gości pod warunkiem, że policja nie będzie musiała interweniować. Sam pan Sharp udał się na jakiś ważny bankiet i dom był do dyspozycji chłopaka.
Pierwsza pojawiła się Celia. Przyszła dwie godziny przed rozpoczęciem imprezy. Pomogła mu przygotować wszystko do jedzenia oraz ogarnąć w domu. Kidou wpadł na pomysł by w każdym pokoju wstawić w szafkę karton soku, tak by rano skacowani goście mogli zaspokoić swoje pragnienia. Dom chłopaka liczył trzy piętra, włączając parter. Jago druga pojawiła się Mia.
Gdy obie dziewczyny stanęły naprzeciwko siebie nawet największy twardziel poczułby ciarki na plecach. Mia niepewnie spoglądała to na Jude'a, to na jego siostrę. Celia natomiast
piorunowała wzrokiem fioletowo-włosą. W końcu Kidou przemógł się i przedstawił je sobie. Mię przedstawił jako swoją przyjaciółkę. O ile domyślacie się o co chodzi...
W końcu wybiła godzina 19. Wszyscy byli już w salonie i sączyli pierwsze drinki. Wbrew wszelkim obawom organizatora nie dało się wyczuć jakiegokolwiek napięcia pomiędzy obiema drużynami.
-Jak zwykle spóźnione- powiedział Erick z uśmiechem na twarzy gdy Nuka i Amber przekroczyły próg pokoju
Nuka, ubrana była w piękną białą sukienkę na ramiączkach z czarnymi kwiatkami, sięgającą do połowy ud. Ładny, falowany dół lekko unosił się gdy dziewczyna chodziła.Włosy pofalowane, upięte miała wysoko na głowie w artystyczny nieład. Kolczyki były piękne. Nie za długie, nie za krótkie. Na nogach miała kilku centymetrowe, czarne obcasy, które kupiła zaledwie dwa dni temu, podczas zakupów z Amber. Na tych samych zakupach, kupiły przepiękną szmaragdową sukienkę dla brunetki, którą teraz miała na sobie. Kończyła się kilka centymetrów przed kolanami, falbankami z ilku warstw, które nieznacznie unosiły sukienkę. Włosy miała poskręcane lokówką i upiętę w fikuśnego koka, którego właściwie nie było widać. Na nadgarstku wisiały dwie ciemno zielonkawe i błyszczące bransoletki, za to na nogach miała prześliczne obcasy, koloru nieco ciemniejszego od sukienki, z malusimi kokardkami po bokach. Obie wyglądały jak księżniczki.
-To wszystko jej wina- ubrała takie same kolczyki jak ja i musiała cała się przebrać- powiedziała niebiesko- włosa pokazując na brunetkę
-Mówiłam ci wczoraj, że je ubiorę, a ty jak na złość też musiałaś je ubrać.
-Myślałam, że chodzi ci o te inne, te z różowymi cekinami.
-Nie żartuj, tych w życiu bym nie założyła.
-Mogłaś je założyć, w tedybyś nie musiała zmieniać sukienki...
-Hej, dziewczyny, nie lepiej byłoby gdyby Amber po prostu zmieniła kolczyki, a nie musiała cała się przebierać?- zapytał Erick
-NIE!- krzyknęły obie odwracając głowy w jego stronę
-Dobra może- zaczął Joe King stając pomiędzy dziewczynami- zakończymy tą wojnę o kolczyki- na ostatnie słowo dał dość znaczące spojrzenie- i zaczniemy imprezę co? Która ze mną pierwsza zatańczy?- dodał zarzucając jedno ramię na szyję Amber, a drugie na Nuki.
Dziewczyny spojrzały po sobie, uśmiechnęły się szeroko i jednocześnie krzyknęły:
-CELIA!
W tym momencie próg przekroczyła Natsumi, Aki oraz Steve.
-Wow, Nelly wyglądasz, wyglądasz... wow, wyglądasz- zaczął olśniony Mark spoglądając na dziewczynę- Wyglądasz...
-Olśniewająco, Mark- szepnęła mu Silvia, która zauważyła, że braknie mu słów
-Wyglądasz błyszcząco...
-Dziękuję, Mark- powiedziała wyraźnie rozbawiona dziewczyna
W przeciągu paręnastu minut zeszli się kolejno wszyscy goście, a zawodnicy nie czekając na jakiekolwiek sygnał zaczęli imprezę. W salonie pod ścianą na której wisiały bardzo staro i cennie wyglądające obrazy został postawiony stół, na którym nie było dosłownie miejsca. Każdą wolną przestrzeń zajmowały przeróżne pyszności. Od czekoladek, poprzez chipsy na ciastach kończąc. Na drugim stole z kolei znajdowały się napoje. Nie tylko soki, woda czy też poncz, ale również wszelakie alkohole. W wśród nich wódka, piwa przeróżnych marek, wina, wódki smakowe oraz szampany. Obok napoi stały liczne szklanki oraz kieliszki odpowiednio do rodzai napoi Jude nie próżnował. Wyglądało to po prostu bajecznie. Pod stołem dało się zauważyć jeszcze kilka kartonów i kast wyżej wymienionych trunków.
Minęła pierwsza godzina imprezy. Zegar wskazywał dwudziestą.
-Ohoho kolego chyba masz już dosyć- powiedziała Amber siadając obok Alana Mastera i wyjęła z jego dłoni trzymaną pustą butelkę po wódce- O matko, sam to wszystko opróżniłeś?
Chłopak wybełkotał coś na podobieństwo "yeeae-he-taaaa"
-Ładnie go pilnujecie, chłopaki- zwróciła się do siedzących obok nich obrońców Królewskich- Dobra Alan, Alan tak?- kiwnął głową jak figurka pieska, którą się ma w samochodzie- Idziemy. Wy pomóżcie mi.
-Gdzie idziemy?- zapytał gdy koledzy przetrzymywali go by nie upadł
-Na wycieczkę. Dobra, weźcie go do jakiegoś wolnego pokoju, niech się wyśpi i wytrzeźwieje. Zanim zrobi jakąś głupotę. Gdzie tu jest kuchnia? Zrobię mu kawę z cytryną. Gdzie jest Jude? Widzieliście go?- ci tylko pokiwali przecząco głowami- A wy?- zapytała ponownie wchodząc tym razem do innego pokoju- Widzieliście Jude'a?- jednak i oni nie widzieli gospodarza- Cholera!
Tymczasem, w sypialni chłopaka.....
-Hahah, no chodź. Dalej- dziewczyna zatrzymała się przed zamkniętymi drzwiami i oparła o nie plecami, tym samym znajdując się twarzą w twarz z chłopakiem, którego ciągle trzymała za rękę. Oboje byli uśmiechnięci i zaczerwienieni. Trudno było stwierdzić, czy to z zmęczenia, czy rumieńce wpełzły i nie schodziły z ich twarzy. Dziewczyna przeleciała wzrokiem całą jego twarz, zatrzymując się na pięknych oczach schowanych za goglami. Dłoń chłopaka, powoli musnęła jej policzek co wywołało u niej jeszcze większy uśmiech. Nie wiedząc dlaczego, zsunęła jego gogle na czubek głowy. Patrzyli sobie chwilę w oczy nie wypowiadając ani słowa, w totalnej ciszy. Usta chłopaka zbliżyły się do jej ust i nie minęła sekunda jak złączyły się w gorącym pocałunku. Jego druga ręka prawie natychmiast wylądowała na jej zgrabnej tali, ona natomiast, swoje dłonie zarzuciła mu na szyję. Trwali tak, przylepieni do siebie, całując się nie tyle czule co po prostu szczerze.
-Powinniśmy już wracać- Wysapała pomiędzy kolejnymi pocałunkami- Zaraz zauważą, że zniknęliśmy.
Dopiero po pięciu minutach, słowa dziewczyny trafiły do chłopaka. Spojrzał na nią czule i skinął głową, jeszcze raz czule całując jej usta. Gdy palce dziewczyny po raz  kolejny zmierzwiły mu włosy, zjechał trochę niżej. Zaczął całować jej powieki, policzki, oraz szyję.
-Więc chodźmy- powiedział chwytając czule jej dłoń i całując jej wierzch. Dziewczyna utkwiła w nim piękne fiołkowe oczy i wolnym krokiem, nie spuszczając z niego wzroku, zaczęła go mijać. Gdy w końcu znalazła się za nim, wolno pociągnęła go ku przymkniętym drzwiom do tętniącego życiem parteru.
Zmęczona niańczeniem Alana Amber weszła do salonu i usiadła obok Bobby'ego. Ten od razu poczęstował ją piciem. Dziewczyna wzięła łyk i skrzywiła się.
-Fuj. Drink? Żartujesz sobie?
-Yyyy. Wolisz piwo?- zapytał zdziwony wskazując stół z alkoholem, który był pusty o co najmniej jedną czwartą, dziewczyna popatrzyła na niego jakby zapytał ją czy chce zjeść buraka- Wino?
-Yyy, nie? Przynieś kieliszki. Setki. Ciocia Amber nauczy cię pić czystą.
Chwilę później przyłączył się do nich David, Jim oraz Kevin.
Joe King zaczął natomiast otwarcie flirtować z Celią. Dziewczyna siedziała na kanapie, a Joe natomiast usiadł na podłokietniku i objął ją ramieniem. Tylko z tym szczegółem, że Celia była delikatnie podpita, a Joe był najebany w trzy dupy. W tym czasie para z piętra zdążyła już zejść na dół i ocenić co się działo podczas ich nieobecności.
-Dobra Joe, idziemy pogadać- syknął Jude, chwytając przyjaciela za kaptur jego bluzy i odciągając od siostry- Czas na poważną męską rozmowę- to powiedział już bardziej do siebie.
-Jestem zmęczona- jęknęła Nuka i położyła się obok zaszokowanej menadżerki, głowę położyła na jej kolanach- Ale jest fajnie, co nie Cel? Haha, nigdy nie widziałam by Jude był tak zły. Nie no on chyba nigdy nie jest zły. Haha.
Nuka była nie tyle napita, tyle co przytłoczona nadmiarem wódki. Dziewczyna nigdy nie piła dużo więc teraz teraz doznała niemałej zamuły. I najzwyczajniej nie ogarniała.
-Nuka!- przed dziewczyną wyrosła postać Amber- Ze mną się nie napijesz?
Brunetka już dawno powinna pozbyć się swoich obcasów bo chodzenie przestawało jej wychodzić. Jednakże dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru tego robić. Nuka nie była tak uparta jak ona i jej buty od dłuższego czasu leżały w kącie salonu.
-Dobra Amber idziemy, jesteś napierdolona- do brunetki podszedł Nathan i chwycił ją za ramię
-Nie!- zrobiła zamach ręką- Jestem trzeźwa!
-Właśnie widzę- mruknął
-Aaaa!- wrzasnęła Nuka- Kankan!
Dziewczyna szybko podniosła się z kanapy i dołączyła do tańczących na środku salonu Mii, Marka, Ericka, Steve'a chwytając w drodze bluze Davida i go również wkręcając do tańca.
-Tata-tatatata-tatatat-tatatattatata
-To będzie nagranie roku- odrzekł Willy, który nagrywał ich wygibasy- Na miarę Oskara!
-Na miarę kogo?- zapytała kompletnie nietrzeźwa Amber
-Dobra, już nie kontaktujesz- Nathan zarzucił sobie jej rękę przez szyję i prowadził w stronę pokoi
-Tylko mnie czasem nie zgwałć- mruknęła na tyle cicho, że tylko on mógł to usłyszeć. Po tych słowach lekko się zarumienił, ale nikt tego nie dostrzegł. Wszyscy byli zbyt zajęci oglądaniem wyczynów tańczących.
Gdy jakimś cudem (Amber przestała robić jakiekolwiek kroki) znaleźli się na piętrze, niebiesko-włosy otworzył pierwsze lepsze drzwi do sypialni i wniósł tam dziewczynę. Ułożył ją na łóżku i już chciał wychodzić.
-Zostań!- po czym wskazała wolne miejsce obok siebie.
Chłopak miał mieszane uczucia. Z jednej strony spodobało mu się, że jest sam na sam z nią, ale z drugiej, była tak napita, że zapewne nic nie będzie pamiętać.
Amber jakby nie zaważając na jego rumieńce przysunęła się do niego i zaczęła bawić się jego włosami.
Nathan nieco speszony odsunął ją lekko od siebie, jednak ona nie pozwoliła mu wstać. Ponownie przysunęła się do niego i położyła mu głowę na klatce piersiowej. Chwyciła zamek jego bluzy, który już do połowy był rozpięty i powoli zaczęła go odpinać do końca.
-C-co ty robisz?- Nathan niepewnie usiadł na łóżku, podczas gdy Amber na klęczkach obeszła go dookoła i chwyciwszy za rękawy bluzy, zdjęła mu ją.
-A Amber. Już wystarczy. Nie! Dość,za dużo wypiłaś!
Chłopak chwycił dziewczynę za ramiona i zmusił by się położyła. Nie przewidział jednak tego, że dziewczyna to wykorzysta. Zaczęła jeździć zgrabnymi palcami pod jego bluzką muskając delikatnie jego tors i mrucząc coś przy tym. Chłopak był jednak zbyt zajęty czerwienieniem się, by tego wysłuchiwać. Dziewczyna szybkim ruchem podcięła stopą kolano, na którym się podpierał, tak, że w jednej chwili położył się na nią całym ciałem, a jego usta znalazły się może kilka milimetrów od jej. Speszony chłopak ledwie oderwał wzrok od jej ust i przeniósł na śliczne zielone oczy. Tyle brakowało, wystarczyło tylko troszkę opuścić głowę by dopuścić do pocałunku. Niby tak blisko, jednak upitej Amber to nie wystarczało. Chwyciła dół jego koszulki i zaczęła ją ściągać. Tego było jednak za wiele. Może.. Nie, nie w obecnej sytuacji i zdecydowanie nie, gdy Amber jest... taka jak teraz. Poderwał się na równe nogi.
-Ale Nathan. Jest tak pięknie. Czemu nie chcesz? Połóż się obok, będzie fajnie. Zobaczysz.- Dziewczyna po raz kolejny chwyciła Nathana za rękaw posyłając mu uwodzicielski uśmiech, jednak ten się wyrwał.
Amber skrzyżowała ręce i zrobiła minę obrażonego szczeniaka.
-Wybacz Amber, nie możesz w takim stanie wyjść z tego pokoju.
-Pffff - Amber wyskoczyła z łóżka. Natychmiast się zachwiała, i żeby się nie przewrócić podparła się małego stolika obok łóżka.- Widzisz- mówiąc to zrobiła kolejny chwiejny krok- Sama dam sobie radę.
Nagle jej mina spoważniała, chwyciła się jedną ręką za brzuch, a drugą przyłożyła do ust.
-Chyba zwymiotuję. Przepuść mnie!- szybko nim chłopak zdążył zareagować odsunęła go od drzwi i wybiegła z pomieszczenia. Na korytarzu dało się słyszeć jej głośny, niepohamowany śmiech. Kłamała. Biegła korytarzem w kierunku schodów. Zbiegając na dół, w połowie drogi wpadła na przechodzącego Davida i spadła z nim na dół. Obaj mieli szczęście, że nie rozbili się, ani nie uderzyli. Amber miała o tyle miększe lądowanie bo spadła prosto na chłopaka.
-Auuuuła- syknął chłopak- ale na mnie lecisz.
-Jak dzieci- Bobby idealnie skomentował zaistniałą sytuację
-To co Mark? Po jednym?- zapytał Erick odkręcając butelkę wódki i nalewając zawartość w kieliszki. Następnie wlał w szklanki coca colę
-Ale ja, no, no ten... Jaaaa
-Pij, a nie gadaj. Nad czym się zastanawiasz? Tu nie trzeba myśleć!
Mark spojrzał na Ericka, który trzymał swój kieliszek i czekał na niego, a następnie przeniósł wzrok na swoje naczynie z tym alkoholem. Wzruszył ramionami i wlał przezroczysty trunek do gardła. Gorące, ostre, przyjemne uczucie przeszło przez jego przełyk. Natychmiast zabił je zapijając colą.
-Chłopaki!- Chodźcie, czas potańczyć!- Lekko chwiejnym krokiem podszedł do nich Bobby i oparł się o kanapę.- Co wy na to?
Nie trzeba im było dwa razy powtarzać, poderwali się z kanapy i podeszli do wybranych dziewczyn. Mia zniknęła gdzieś, prawdopodobnie z Judem. Koło schodów, Amber wraz z Davidem podpierając się o siebie próbowali wstać. Właśnie do niej podszedł Erick, dziewczyna natychmiast się zgodziła, jednak dojście do parkietu nie obyło się bez drobnych wpadek. Gdy już doszli, zaczęli tańczyć obok Bobbiego i Marka, kłócących się o to, który ma zatańczyć z Nuką, jako że była to jedyna dziewczyna w okolicy. Sama Nuka postanowiła zostawić ich w spokoju i zaczęła tańczyć z członkiem królewskich, którego imię teraz wyleciało jej z głowy. Zabawa trwała w najlepsze. Na parkiecie było jeszcze kilka par, między innymi Celia z Joe. Przeleciały trzy piosenki. Gdy czwarta się zaczynała, Nuka i Amber chwyciły się za ręce i po kolei zaczęły chwytać innych, tworząc tym samym małego wężyka. Przybywało coraz więcej i więcej osób, dziewczyny przebiegały przez różne pokoje nie pozwalając nikomu się ukryć. Po paru chwilach w wężu znaleźli się również min. Axel, Nelly, Nathan i David. Gdy kolejka zbliżała się do małego przedpokoju, Jude i Mia, którzy tam właśnie przebywali, spojrzeli na siebie. Byli cali czerwoni. Chłopak rozglądnął się dookoła z lekkim uśmieszkiem. W rogu stała mała szafa. Chwycił dziewczynę za rękę i wspólnie weszli do niej. Zrobili to w idealnym momencie. Gdy drzwi szafy się zamknęły, do pomieszczenia wpadł jasny snob światła i głośna muzyka rozbrzmiała dookoła. Wąż składający się teraz już z chyba wszystkich członków imprezy, przebiegł przez mały przedpokój z niemałym problemem przy zawracaniu. Gdy zostały już 4 końcowe osoby, Mia z głośnym śmiechem wybiegła z szafy ściskając dłoń Judea i dołączyła się do zabawy. Chłopak poszedł w jej ślady.Przebiegli/ przeszli caluteńki dom, nie pomijając żadnego pokoju, zbierając przy tym ostatnich leniwców, którzy jeszcze nie dołączyli do zabawy. Wąż był naprawdę długi, w końcu osób było niemało. Gdy dziewczyny doprowadziły bawiących się do salonu, zaczęły tworzyć spiralę do środka. Wyglądało to przezabawnie. Nuka i Amber nie miały już gdzie dalej iść, ludzie byli nieźle przepici, a piosenka właśnie dobiegała końca. W jednej chwili, Daniel, idący na końcu  stracił równowagę i przewrócił się do środka, na Tod'a, pociągając tym samym idącego przed nim Xaviera (Jak on się znalazł na tej imprezie, do tej pory nie wie nikt xD). Ten pociągnął kolejnego, podobnie jak Tod, stojących tych przed sobą i za sobą. Nie minęło pięć sekund, a wszyscy leżeli na ziemi głośno się śmiejąc. Niektórzy już tak się wciągnęli w zabawę, że po wywrotce poturlali się pod różne kąty pomieszczenia. Jeszcze więcej czasu minęło im, zanim wstali, a właściwie utrzymali się w pozycji stojącej. Rozeszli się w różne strony, jednak połowa nadal została na parkiecie, robiąc coś, co trudno już było nawet nazwać tańcem. Jasnowłosy napastnik Raimona udał się na pobliską kanapę, usiadł na nią opierając ramię o podłokietnik. Powędrował wzrokiem na tańczących. Nadal byli tam Mark, Erick czy Nuka. Te 'tańce' świetnie ukazywały w jak dobrej byli kondycji.. Połowa osób, która wcześniej zajmowała parkiet, odpuściła sobie po kilku piosenkach, podczas gdy ta trójka, niemal nieprzerwanie tańczyła już przez kilka godzin. Oczywiście z przerwami, by się czegoś napić.
-AXEL!- do chłopaka powoli podeszła Silvia- Jesteś chyba najbardziej trzeźwy z nich wszystkich- wskazała na pozostałych, którzy znajdowali się w najróżniejszych i najdziwniejszych pozycjach.
-Ty też chyba jesteś trzeźwa. Jeszcze.
-Mam silniejszą głowę niż niektórzy...
-Widzę, widziałaś Jude'a i Mię?
-Niestety. Wiesz jaki jest sekret mojej trzeźwości? Pije tego samego drinka od początku imprezy- wskazała trzymana szklankę i zaśmiała się.
-Hahaha.
-A ty? Jak robisz ze wciąż się trzymasz na nogach?
-Ne wiem, możesz mi wierzyć albo nie, ale wypiłem więcej niż Alan i Amber razem.
-Ile wypiłeś?- Silvia wytrzeszczała oczy
-No tak, piłem z Alanem, ale gdy Amber pojawiła się wściekła na horyzoncie i zabrała go położyć spać ulotniłem się, później z Kevinem i Maxem, później jeszcze z Judem i Mią, a wtedy z Celią i Nelly i jeszcze z Danielem, Johnem, Davidem, Hermanem. No i dwa kieliszki z Amber i Nuką.
Posłał jej lekki uśmiech, podczas, gdy Silvia otworzyła jeszcze szerzej usta. Podziwiała chłopaka, że pomimo tego, był w stanie spamiętać imiona. Znała ludzi (byli na tej imprezie) którzy po dwóch piwach nie pamiętali własnego imienia.
-Axel!- Zawołał Steve z sąsiedniego pokoju- chodź polaliśmy!
-Wybacz obowiązki wzywają.
Dopiero teraz można było zauważyć, że Axel jest pod wpływem alkoholu. Po drodze potknął się o Timmyego, nie opadł, ale musiał trzymać się ściany by się nie wywalić. Ledwo Axel zniknął, obok dziewczyny pojawił się Jack
-Musisz to zobaczyć.
Chłopak poprowadził ją na piętro, prosto do biblioteki Sharp'ów Todd, Timmy, Sam i ten mały z królewskich zbudowali fortece z książek. Załamana Silvia uderzyła się płaską dłonią w twarz.
-Facepalm, tylko tak to mogę określić. Ile macie lat?
-Daj spokój Silvia, mamy nawet fosę! I smoka- wskazał Jacka
-Brakuje nam tylko księżniczki- dodał Sam dając jasno do zrozumienia po co ja tu sprowadzili.
-Jeeestem pojebany!- przechodzący korytarzem Alan śpiewał na cały głos, własnie upił się po raz drugi z rzędu.- Jeestem pojebany...Chłopak nie wiedząc co robi udał się na parter i wszedł do pokoju w którym pił min. Axel i Steve.
-Jestem pojebany! Pozdrowienie dla pań z całego świata z miasta łodzi, bo stąd fala się rozchodzi.
-Alan to Tokio, nie Łódź- zaczął Steve
-Jeden chuj, a mi ne polałeś! Co z ciebie za przyjaciel? Mi, swojemu nowemu najlepszemu przyjacielowi Alanowi! Axel, chcesz mnie rozgniewać?
-Jak to nie polałem, jak polałem. Nie widzisz?
-Ahle są tylko dwa kieliszki...
-Jak to?-chłopak postawił kolejny obok- ja widzę trzy, a ty Steve?
-No ja tez
Alan przyjrzał się jeszcze raz.
-A no tera to tak, tszy!
Do pokoju weszła Nelly, była delikatnie podpita, ale nadal kontaktowała, za nią szedł Willy i Max
-Jak ja cie kocham!-zaczął ten pierwszy
-Po nocy szlocham!-Wciąż o tobie śnie!
-Nawet kiedy nie śpię!
Normalne wydawałoby się gdyby chłopcy śpiewali to do Nelly, ale śpiewali to sobie wzajemnie.
-O Nelly- powiedział Steve podchodząc do niej i zarzucając jej rękę na szyję- Wolisz drinka czy piwo? A może wino? Droga dziewczyno. Kobiecino. I skończyły mi się rymy- dodał w kierunku chłopaków.
-Pomocy- powiedziała spoglądając na chłopaka i przenosząc wzrok na Axela. Niestety blondyn nie był zainteresowany pomocą, a wręcz rozbawiony zaistniałą sytuacją.
Menadżerka westchnęła głośno i wyszła z pokoju. Szybko, niemal niezauważalnie przeszła do salonu, gdzie przebywało większość osób. Wśród tańczących próbowała dostrzec Celię oraz Silvie jednak nie było tam żadnej z nich. Silvia została porwana przez smoka - Jacka i czekała na wybawienie przez swoich rycerzy w lśniących zbrojach. Celia natomiast... Celia zniknęła gdzieś z kimś... Ale bez obaw są grzeczni. Jude zagroził mu, więc tylko gadają. Gdy Mark dostrzegł stojącą dziewczynę od razu porwał ją do tańca. Musiał przyznać, Nelly wyglądała olśniewająco. Brakło mu słów by ją opisać. Włosy miała podpięte klamrą do góry, tak ze tylko dwa kosmyki zwisały ku dole. Sukienka była jasno-różowa, niemal biała, bez ramiączek, za to z gorsetem powyszywanym cekinami w delikatne wzorki. Kończyła się lekko za kolanami, a falbanki które opanowały cały dół, dodawały jej uroku. Bury natomiast miała białe, na delikatnym obcasiku. Na szyi błyszczał medalik z jej imieniem, który dostała od ojca, a we włosach, miała wpięty piękny, ale malutki diadem. Obok nich Nuka szalała na parkiecie razem z Bobby'm i Kevinem. Kevin wyglądał dosłownie zabójczo. Na dzisiejszą imprezę założył biały garnitur oraz czarną koszulę, wyglądał dosłownie jak jakiś mafioza bądź jak alfons. Wszyscy zgodnie przyznali mu w duchu tytuł najlepiej ubranego.
Nim, ktokolwiek zdążył zauważyć dosłownie minuty dzieliły ich od północy. W pewnym momencie Jude wyłączył muzykę i kazał wszystkim wyjść na zewnątrz tak by mogli podziwiać fajerwerki. Każdy zabrał to co miał pod ręką. Jedni mieli drinki, drudzy piwo, nieliczni tacy jak Axel czy też Bobby wzięli ze sobą butelki szampana, które stały przedtem w salonie i nadal były nierozpakowane. Mia jako jedyna trzymała butelkę wina.
Gdy w końcu zaczęło się odliczanie każdy zaczął otwierać to co miał, o ile było to zakorkowane. Tak więc, gdy w końcu doliczyli do zera, i jednocześnie wywrzeszczeli "Szczęśliwego Nowego Roku" na tle ciemnego nieba zaczęły pojawiać się sztuczne ognie. Następnie zaczęły się życzenia noworoczne.
Nie ma sensu opisywać kto sobie czego życzył, bo były to typowe schematy: szczęścia, miłości, bla, bla, bla.
Musimy tu wspomnieć, że jeżeli ktoś wyszedł z pełną butelką alkoholu to wrócił z pustą... A nawet ktoś... podpowiemy, że obiekt westchnień Nuki, musiał dwa razy zaopatrywać się w nowe...
Gdy zawodnicy wpatrywali się w niebo ozdobione licznymi fajerwerkami, Sam dostrzegł kontem oka, że Celia i Joe trzymają się za ręce! Trzymają się za ręce! Celia ich menadżerka! Celia Hills i Joe King! To co zobaczył Sam przeszło jego oczekiwania, by upewnić się, że dobrze widzi szturchnął stojącego obok siebie Todda i gestem pokazał mu to co widział. Opadła szczęka przyjaciela dała mu do zrozumienia, że jednak mimo wypitego alkoholu nadal dobrze widział i nie była to żadna halucynacja...
Po dwudziestu minutach wszyscy wrócili do środka. Gdy wszyscy ponownie znaleźli się w salonie imprezka została wznowiona.
-Herman nie!- dało się słyszeć głos Mii z kuchni- Jesteś pijany, wysadzisz nas w powietrze!
-Daj spokój, Mia. Je chcę tylko ugotować spaghetti.
-Dla trzydziestu osób?! Powaliło cię? I pomyśleć, że nawet drugiej nie ma, a każdy już schlany- dodała w stronę swojego chłopaka
Nuka opadła zmęczona na najbliższą kanapę. Już kładła się na całej jej długości gdy skapnęła się, że gdyby to zrobiła położyłaby się dokładnie na kolana Axela...
-Yyyyyy- zaczęła zmieszana- Hej?
-Nie krępuj się- powiedział mrużąc przy tym oczy
A co tam, pomyślała i zrobiła to co zamierzała
Blondyn uśmiechnął się niezauważalnie i nim dotarło do niego co robi zaczął głaskać dziewczynę po głownie.
-Ha! Mam cię!- krzyknął Nathan łapiąc uciekającą Amber i wyciągając ją z kuchni- Idziemy.
-Nie chcę iść, chcę zostać- powiedziała niczym małe dziecko, któremu zabroniono zabrać misia do przedszkola
Wyglądało na to, że po tym jak Amber uciekła Nathan zdążył już coś wybić. Nie szedł prosto, delikatnie się zataczał, ale nadal pozostawał w pełni świadomy, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszce.
Jakimś cudem, bo tak, był to cud, obaj znaleźli się na górze, co graniczyło ze zdobyciem Mount Everest. W końcu Nathan na siłę zaprowadził dziewczynę do pokoju i pilnował by nie wyszła.
-Dlaczego?- zapytała z wyrzutem
-Dlaczego, co?
-Dlaczego mnie pilnujesz?
-N-nie wiem- odparł rumieniąc się, jednak dziewczyna tego nie zauważyła, twarz miała opartą na poduszce i już praktycznie zasypiała.
-J-jesteś cudo..- ale nie dokończył, zobaczył, że w końcu udało mu się osiągnąć to co chciał kilka godzin temu, Amber zasnęła, akurat w tym momencie gdy zabrało mu się na szczerości!- Naprawdę jesteś wyjątkowa...

Zapowiedzi Marka! 
Ściszcie to! Na pewno wiecie, że są takie dni gdy nawet słońce za głośno świeci! Taki dzień nastał dla nas. Wrażenia wczorajszej nocy, plus poranny kac to mieszanka nie do przebicia. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak wygląda nasz poranek i cały dzień po imprezce to koniecznie przeczytajcie kolejny rozdział pt."Kac gigant". Ale będzie się działo! Ał, moja głowa...

____________________ 
Hejoooo!
Tak więc jak wrażenia? Mamy nadzieję, że mimo wszystko nie zraziliśmy was do naszych kochanych postaci. Wbrew pozorom to ci sami zawodnicy Raimona (i Królewskich) tylko, że "troszkę" nie trzeźwi... ^^  
Z niecierpliwością czekamy na wasze wrażenia.
Przepraszamy, że nie wstawiliśmy tego rozdziału wczoraj, ale nie miałam dostępu do neta, czebabyło jeszcze coś dopisać. Nie miejcie nam tego za złe... 
KOCHAMY WAS :***
Buziaczki ^^ <333333333