Nathan, gdy tylko wrócił do domu trzasnął drzwiami swojego pokoju i rzucił się na łóżko. To był dziwny dzień. Trening lekkoatletyczny był... Bardzo przyjemny. Jedyny problem to jak zachował się jego brat... I to na oczach całej drużyny. Zabrał go, a on nawet się nie sprzeciwił. Żałosne. Odetchnął. Nie chciał teraz o tym myśleć. W sumie, to był bardzo udany dzień. Piątka z matematyki od początku zwiastowała sukcesy. Pomimo wcześniejszego pesymizmu, trening lekkoatletyczny okazał się być w porządku. Dziwne. Tak dawno nie biegał. A teraz, pomimo początkowego przymusu, czuł się wolny. Mógł robić co chce, biec własnym tempem, zależny był tylko i wyłącznie od siebie. Wreszcie czuł, że cokolwiek zrobi, niezależnie od jego ruchu, nie ucierpi cały zespół. O tak, tego mu brakowało... Wolności. Może jednak Edgar miał racje? Piłka nożna nie jest dla niego. Skoro tak dobrze się czuł pozostawiając ją dzisiaj. A Edgar... W końcu to jego starszy brat. Kto może znać go lepiej? Ach... Przydało by się z kimś pogadać, może ktoś byłby wstanie podpowiedzieć mu co ma zrobić. Tylko kto? Nie może prosić żadnego z przyjaciół z klubu piłkarskiego, oni i tak powiedzą mu że ma zostać, tak samo jak ci z lekkoatletyki, że ma wrócić. Edgar też jest jednostronny. Więc kto mu zostaje? Nelly, Celia i Silvia pewnie też będą chciały by grał. Kto jeszcze... Kto.. Na pewno zna kogoś kto jest bezstronny. Ech... Zna wielu różnych ludzi, ale każdy z nich, nie wydaje się odpowiedni. W tej chwili do głowy przychodziła mu tylko jedna osoba. Tylko czy... Niee, nie da rady. Nie zapyta jej. Ledwo się znają. To bez sensu. Przewrócił się na prawy bok. A może... Nie! Koniec tych głupich rozmyślań! Sam muszę podjąć decyzję! Pomyślmy Wstał z łóżka i podszedł do okna. Tak dobrze było mi podczas dzisiejszego treningu. Miałem przy boku swoich dawnych przyjaciół. Biegliśmy jak równy z równym. Wszyscy, bez żadnego podziału. Spojrzał w okno i westchnął. Wyobraził sobie, że ma przed twarzą obraz całej drużyny lekkoatletycznej. Tęskniłem Wyszeptał.
***
W takim stanie tego meczu nie wygramy Pomyślał Axel stojąc na uboczu i przyglądając się uczniom na dziedzińcu. Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać, a najwyraźniej tylko on zdawał sobie sprawę z wiszącej nad nimi groźby rozpadu drużyny. Reszta drużyny może i widziała co się działo z Nathanem, ale nic nie mówiła. A to właśnie teraz był ich największy problem. Nikt nic nie mówił. Wszyscy milczeli. Zabójcza cisza Myślał czasami. Prowadzi nas do zguby. Jak tak dalej pójdzie, mecz z Shuriken, będzie naszym wielkim finałem...Końcem. Jude odchodzi, Nathan prędzej czy później też nas opuści. Zaraz po kolei zaczniemy kapitulować. Jeden po drugim. Może jest ratunek? Jakaś szansa? Myślał nad tym od dłuższego czasu. Coś w głębi duszy mówiło mu, że da się jeszcze uratować drużynę, ale nie wiedział jak. Czuł się wewnętrznie rozdarty z tego powodu. Nie mógł przyjąć do świadomości myśli o rozpadzie zespołu, ale nie wiedział jak go uratować choć był pewny, że się da. Skomplikowane. Nie miał nawet z kim o tym pogadać...W tym też jest problem. Wszyscy się go radzą, a on nie wie co ma im odpowiedzieć. Westchnął i oparł się o najbliższe drzewo. Co zrobić? Coś się da. Ta myśl nie dawała mu żyć. Wiedział, że nie zazna spokoju, do puki nie znajdzie na to odpowiedzi. Myślał. Myślał. Czuł że jest coraz bliżej rozwiązania.
***
-Mark!- Silvia dobiegła do przechadzającego się po szkolnym korytarzu chłopaka.
-O, Cześć- Przywitał się z nią, i razem ruszyli dalej przed siebie, po chwili bez słowa dołączył do nich Jude.
-Jest dzisiaj trening?- Zapytała nieśmiało menadżerka.
-Jasne! Przecież zawsze po szkole go mamy. To oczywiste.
-No tak- Przytaknęła mu cicho.- Wiesz, widziałam dziś Nathana... Z Miles.
-Miles?
-Tak- Skinęła głową, patrząc dość poważnie na beztroską twarz chłopaka.- To ta dziewczyna z lekkoatletyki.
-Aha.
-Mark... Myślisz, że on chce wrócić?
Chłopak spojrzał na nią z rozbawieniem.
-Nie! No coś ty, przecież on kocha futbol! Tak samo jak ty, ja i Jude. Żadne z nas nigdy nie odejdzie z drużyny! Mam rację Jude!?
Oboje spojrzeli na chłopaka.
-Yhm...Tak- skinął mu głową i znów spuścił wzrok.
-Widzisz Silvia. Raimon to wielka drużyna- Chłopak rozpromieniony zarzucił sobie ręce za głowę. Wydawał się w ogóle nie przejmować zdarzeniami ostatnich dni.- Razem wygraliśmy strefę futbolu, teraz nic nas już nie rozłączy! Zobaczysz, jesteśmy wielcy, jeszcze daleko zajdziemy. Razem.
-Mark, to piękne co mówisz- Silvia spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
W tym czasie zdążyli wyjść na zewnątrz. To był świetny pomysł. Jesienne powietrze natychmiast przeczesało im włosy, ale nie było wcale zimno. Właściwie było idealnie. Mimowolnie postanowili iść ścieżką przy murach szkoły.
-Czy to nie Celia?- Silvia wskazała chłopakom biegnącą ku nim dziewczynę w szkolnym mundurku z pomarańczową kokardką pod szyją.
-Cześć wszystkim-Przywitała się z nimi- Jude, chciałeś... Ou.- Chłopak chwycił ją za nadgarstek
-Porozmawiamy później- powiedział cicho, tak, żeby tylko ona mogła to usłyszeć. Skinęła mu głową i znów się rozpromieniła.
-Dostałam dwie szóstki z Japońskiego- pochwaliła się szczęśliwa pokazując im kartkówkę.
-Gratulacje- Równocześnie pochwalili ją Jude i Silvia. Dziewczyna schowała kartkę do plecaka i ruszyła razem z nimi.
-Wiecie co się z nim dzieje? -Spytała dziennikarka, gdy przechodzili obok wielkiego drzewa stojącego niedaleko dziedzińca.
-Ale z kim?- Mark wyrwany z rozmowy z Silvią, nawet nie spojrzał w kierunku, w którym patrzyła Celia.
-No z Axelem- teraz wszyscy spojrzeli się w tamtą stronę. Pod drzewem, tyłem do nich stał Axel. Oparty o pień drzewa wydawał się wyjątkowo mocno zamyślony. Nawet jak na niego.
-Jak myślicie, o czym on myśli?- Zapytała Silvia gdy przechodzili obok. Blondyn nawet ich nie zauważył.
-Nie mam pojęcia- Odparli zgodnie z prawdą zawodnicy patrząc na kolegę. Przeszli obok niego w milczeniu. Axel często był cichy i zamyślony, ale ostatnimi czasy wydawało się... Jeszcze bardziej niż normalnie. Jakby coś ukrywał Pomyślał Jude, ale szybko otrząsnął się z tej myśli. Był pewny, no może prawie. Prawie pewny, że gdyby coś dręczyło Axela, powiedział by mu. Tak, na pewno.
-Patrzcie! To Nathan!- Mark uśmiechnięty od ucha do ucha już szedł w stronę kolegi przerywając tym samym przemyślenia Judea- Chodźmy...Kto to?- Chłopak zatrzymał się patrząc na grupkę chłopaków otaczających jego przyjaciela.
-To są chłopaki z lekkoatletyki- powiedziała cicho Silvia stając obok.
-O Celia, gdzie mamy teraz lekcje?- zapytała Miles gdy tylko zobaczyła grupkę z klubu piłkarskiego. Oczywiście dobrze wiedziała jaką lekcję i gdzie teraz mają. Robiła to tylko im na złość. Z zemsty za odbicie Nathana w zeszłym roku. By jak najbardziej zwrócić na nich swoją uwagę. Bo to ona i inni lekkoatleci byli z Nathanem, a nie oni.
-W 15.
Zza dziedzińca szła w ich kierunku Amber. Była w o wiele lepszej formie niż wczoraj. Podeszła do Marka i stanęła przed nim.
-Cześć- przywitała się- Byłam wczoraj w szpitalu. Wyniki Nuki są o wiele lepsze niż na początku. Więc jej stan zaczyna się poprawiać. A właśnie Silvio, Nelly chciała cię widzieć.
-Nelly? Ale dlaczego?
-Nie wiem- Amber wzruszyła ramionami
-Dobrze. W takim razie za chwilę do niej pójdę.
-Przed dzwonkiem raczej nie zdążysz... Oo mówiłam- Celia uśmiechnęła się przelotnie, gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka.- W takim razie do zobaczenia podczas treningu- Pomachała im i już jej nie było.
Wszyscy udali się w stronę swoich sal lekcyjnych.
***
Po lekcjach w drużynie Raimona przyszedł czas na kolejny trening. Ostatnio znów zaczęło się im powodzić. No może nie do końca. Nathan coraz rzadziej przychodził na treningi, a gdy już się zjawiał, był jakiś nieobecny. Nie mógł się skupić, podawał niecelnie, a co najczęściej się zdarzało, zapominał ile mają biec kółek i biegł dwa razy więcej. Dziś też nie przyszedł. Zawodnicy postanowili się więc skupić na podstawowych ćwiczeniach jak kontrola nad piłką, podstawowe strzały czy dryblingi. W tym celu poszli do tajnego centrum treningowego.-Celia- do dziewczyny podszedł brat- Musimy porozmawiać.
-Yhym- przytaknęła
-Ale nie tu, chodź stąd
Jude wyprowadził siostrę z centrum treningowego i obaj udali się w stronę boiska do tenisa. Usiedli na jednej z ławek. Przez pewien czas nikt nic nie powiedział. Celia bała się cokolwiek wyjęknąć, miała złe przeczucia i bała się cokolwiek zrobić. Czekała na pierwszy ruch Jude'a. Po niecałych pięciu minutach, w końcu postanowił się odezwać.
-Już od dawna chciałem z tobą o tym porozmawiać. Pamiętasz jak w zeszłym roku do was dołączyłem?
Przytaknęła.
-Dołączyłem do was po tym jak Królewscy odpadli ze Strefy. To miała być moja zemsta na Liceum Zeusa.
-T-tak- potwierdziła. Nadal nie wiedziała o co chodzi jej bratu jednak przeczucia były coraz gorsze.
-Właśnie. O tym chciałem z tobą porozmawiać- Jego głos był coraz pewniejszy. Wiedział, że musi to zrobić. Teraz albo nigdy. Więc teraz.
-Onii-chan... Co się dzieje?
-Celio, ja chciałbym... Myślałem nad tym aby...Właściwie już to postanowiłem- Chciał jej to powiedzieć, jednak słowa, które wypowiadał nie współpracowały tak jakby tego pragnął.- Podjąłem decyzje odnośnie...
-JUDE!! Wszędzie cię szukaliśmy! Gdzie ty się podziewałeś... Celia?- Mark i Timmi, którzy wyruszyli na poszukiwania kolegi stanęli kilka kroków od ławki. Jude'owi opadły ramiona. Jedyna szansa na powiedzenie siostrze o jego planach, właśnie przeminęła. Zrezygnowany chłopak wstał i szybko ruszył w kierunku kolegów. Minął ich bez słowa. Menadżerka, Mark i Timmi patrzyli osłupiali na oddalającego się chłopaka, za którym ciągnęła się powiewająca na wietrze peleryna.
-Chyba w czymś przeszkodziliśmy- Timmi spojrzał się na kapitana. Ten pokiwał głową i przeniósł wzrok na nic nie rozumiejącą Celię.
***
Minęły dwa tygodnie. Równo dwa tygodnie po jej wypadku Axel Blaze kieruje się do punktu medycznego by odwiedzić dwie, ważne osoby. Wydaje się niesamowite iż dwie tak ważne osoby śpią dzień i noc, nie otwierając oczu, nie uśmiechając się do niego. Nie wypowiadając choćby najmniejszego słowa pocieszenia. Słowa, które pozwoliły by mu mieć nadzieję.Wchodząc do sali niebiesko-włosej poczuł nowy, nieznany zapach. Były to kwiaty, które Sam i Stev przynieśli wczoraj gdy byli u niej w odwiedzinach. Usiadł obok niej na krześle. Wpatrywał się w jej zamknięte powieki nie wypowiadając ani słowa. Siedział tak dłuższą chwilę. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział od czego zacząć. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Za 10 min rozpoczyna się trening. Wyjął komórkę i wybrał opcję "napisz wiadomość". Wystukał na klawiszach informację, że się spóżni i wysłał do Silvi.
-Już niedługo rozegramy mecz przeciwko liceum Shuriken- spojrzał na nią- pamiętasz? Naszą kartą do zwycięstwa miała być kometa. Ale teraz... Sam nie wiem. Ogniste tornado mi nie wychodzi, a co dopiero tak zaawansowany ruch- przeniósł wzrok na swoje dłonie i zacisnął je w pięści- podjęcie się tego było największym głupstwem jakie zrobiłem. To nie miało szansy się udać. Nie wiem co ja sobie myślałem- przerwał i znów spojrzał na śpiącą dziewczynę -Pamiętam jak ci się spodobał ten pomysł. Tak się cieszyłaś, że będziemy wykonywać to razem, że mimo niepowodzeń nie poddawałaś się i dalej trenowałaś by osiągnąć cel. Teraz ja zniszczyłem ci marzenie nie tylko grania w piłkę, ale także wystąpienia w mistrzostwach. Teraz to tylko mecze towarzyskie, ale już niedługo rozpoczną się mistrzostwa Azji. Chciałbym, żebyś w nich zagrała. Te rozrywki to już nie będzie łatwe wyzwanie. Spotkamy się z zespołami równie silnymi co ci z Zeusa. Rozegramy mecze z drużynami, które wygrały w swoich państwach tak jak my. Nie wiem czy damy radę. Na złość idzie nam coraz gorzej. Gramy sztywno... jak roboty, nie potrafimy się zgrać. Podania są za wysokie lub w ogóle nie wycelowane. Dryblingi to masakra, a obrona nie potrafi zatrzymać turlającej się piłki. Nawet Mark ma problemy z bronieniem strzałów... które wychodzą raz na kilka prób... Jeszcze Nathan. Nie wiem co się z nim dzieje. Od kilku dni nie pojawił się na treningu. A gdy już go widzę wygląda na przybitego, jakby miał jakiś poważny problem, o którym nie chce nikomu powiedzieć- Spojrzał na zegar- Muszę już iść. Nie chcę dodatkowo denerwować Marka - wstał i pochylił się nad dziewczyną -mam nadzieję że szybko do się obudzisz. Brakuje nam ciebie. Bardzo - wyszeptał i pocałował ją w policzek po czym odwrócił się i ruszył do drzwi. Jednak nim zdążył chwycić klamkę, coś go zatrzymało. Głos. I to nie byle kogo.
-Czy pocałunek księcia z bajki nie powinien być w usta?
Odwrócił się powoli i z niedowierzaniem spojrzał na dziewczynę. Leżała w łóżku z otwartymi oczami i lekko się uśmiechała. Nie mogąc uwierzyć własnym oczom zaczął się do niej zbliżać.
-N-Nuka? Obudziłaś się!?
-Co się stało? -spytała rozglądając się- i czemu ja jestem... w szpitalu?
-Tak -odpowiedział siadając na krześle- Miałaś wypadek...
-Wypadek?
-Yhm - pokiwał głową potakująco- Graliśmy mecz.
-Mecz?
-Towarzyski. Spadłaś z dużej wysokości i miałaś wstrząs mózgu.
-Wstrząs!?- dziewczyna wyglądała jakby się własnie dowiadywała ze za 5 min jest koniec świata.
-Nuka... Pamiętasz kim jestem? - chłopak przekrzywił głowę i zmrużył oczy.
-Ohh Axel. Ciebie nie da się zapomnieć- znów się do niego uśmiechnęła- Ale co się stało później?
-Zapadłaś w śpiączkę.
-Śpiączkę? Serio? Na jak długo?
-Dwa tygodnie.
-Dwa tygodnie - powtórzyła jak echo- nic dziwnego, że jestem taka wyspana.
-Może i zapomniałaś to co się stało przed wypadkiem, ale humor nadal pozostał- Również się do niej uśmiechnął.
-Axel..- powiedziała cicho -co się dzieje z drużyną? Nie pamiętam wszystkiego, ale kojarzę niektóre fragmenty gdy przychodziliście do mnie i opowiadaliście co się dzieje.
-P-pamiętasz?
-Nie wszystko- dziewczyna nadal mówiła cicho wpatrując się w kołdrę- pamiętam jak Max opowiadał, że wróciłeś do gry i Jack'e mówiącego o przyszłym meczu. pamiętam też jak mówiłeś, że smocze tornado wam nie wyszło, to prawda -skierowała swój pytający wzrok na chłopaka.
-Niestety tak- tym razem on opuścił głowę -nic nam nie wychodzi. Wszystko się sypie, a drużyna powoli rozpada.
-O czym ty mówisz?!
-Nathan od kilku dni nie przychodzi na treningi. Mam co do tego podejrzenia, ale teraz to nieistotne.
-A Mark? Co z nim? Odkąd pamiętam był koniem napędowym całego zespołu. Chyba się nie poddał... ?
-Nie. Nadal walczy ale z marnym efektem. Sam tez nie ma już siły. Wszyscy jesteśmy zmęczeni niepowodzeniami. Dlatego tak strasznie nam ciebie brakuje -spojrzał na nią z poważnym wyrazem twarzy.
Dziewczyna z lekko otwartą buzią i wymalowanym na twarzy zdziwieniem, patrzyła się na niego w osłupieniu.
-T-to... na co jeszcze czekamy - coś jakby w niej pękło. Już chciała wyskoczyć z łóżka i pewnie zrobiła by to gdyby nie Axel, który w ostatniej chwili ją powstrzymał.
-Nie możesz opuszczać szpitala- powiedział- nie odzyskałaś jeszcze sił.
-Ale ja się świetnie czuję -powiedziała spokojnie patrząc na niego.
-Zawołam lekarza, a ty zostań w łóżku... Zgoda?
-Obiecuję- uśmiechnęła się i opadła na poduszki. Gdy Axel wyszedł kątem oka dostrzegła pilota lezącego na drugim końcu szafki. Wyciągnęła po niego rękę jednak był za daleko. Przysunęła się bliżej jednak i to nie pomogło Usiadła wiec na łóżku i wychyliła się najmocniej jak mogła. Już prawie dotknęła pilota gdy nagle poczuła, że się ześlizguje. Ups pomyślała i chwilę potem leżała już twarzą na ziemi jednak jej tył nadal pozostał na łóżku. Trochę dziwna ta pozycja myślała otwierając jedno oko. Już chciała się podnieść gdy na głowę spadł jej pilot. Dotknęła miejsce w które uderzył i pomyślała sarkastycznie Mam go. Nagle usłyszała kroki. Myśląc, ze to może wracać Axel z lekarzem, czym prędzej podniosła się i z trudem udało jej się wejść na łóżko. Włączyła telewizor i opadła na poduszki. Dokładnie w tym momencie do jej sali wszedł lekarz, a tuż za nim Axel.
-No proszę, proszę - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha patrząc radośnie na dziewczynę -nasza śpiąca królewna się obudziła. Nuki, jak miło z powrotem cię widzieć na tym świecie - podszedł do dziewczyny i rozczochrał jej włosy.
-Pan Stourt!! - Uśmiechnęła się najszerzej jak umiała.
-Nuko.. jak się czujesz?
-Rewelacyjnie- wykrzyknęła podnosząc ręce do góry- jeszcze nigdy nie byłam tak wyspana.
-Hahaha.
- Kiedy będę mogła stąd wyjść?
-No cóż. Obudziłaś się... myślę, że gdy zrobimy wszystkie badania i upewnimy się, że wszystko jest w porządku będziesz mogła powrócić do gry. Oczywiście na początku będziesz musiała być ostrożna, a pan- odwrócił się w stronę chłopaka - panie Blaze ją przypilnuje.
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Axel podszedł do dziewczyny.
-Ja tez już muszę iść, drużyna będzie się niecierpliwić.
-Rozumiem.
-Przyjdę wieczorem.
-Dobrze.
Chłopak wyszedł. Nuka tylko na to czekała, wydała z siebie serię pisków i krzyków przepełnionych zadowoleniem, machając przy tym rękami i oczywiście nogami. Uspokoiła się dopiero gdy ktoś zastukał do jej sali i zapytał czy wszystko w porządku.
-Oczywiście- Wysapała prostując się i nieruchomiejąc w jednej chwili. Próbowała wymacać dłońmi kołdrę, jednak bez podnoszenia głowy było to niemożliwe. Leżała ona zwinięta w kłębek prawie na środku sali.
-Skąd ona się tam wzięła?- Spytał wysoki, kobiecy głos. W drzwiach stała nie za wysoka pielęgniarka w średnim wieku. Miała dość sporo zmarszczek i patrząc na nią śmiało można powiedzieć że przekroczyła 50 (Choć nie mówione że tak właśnie jest xd). Miała łagodny wyraz twarzy i przyjazne spojrzenie. Lekko chwiejnym krokiem, podeszła do kołdry, podniosła ją i strzepała. Później zarzuciła ją na leżącą dziewczynę.
-Nie wierć się tak! Nie jestem sprzątaczką tylko pielęgniarką- Powiedziała o dziwo dość surowo, po czym odwróciła się i udała na korytarz. Trochę oniemiała Nuka z oczami jak spodki, powoli przeniosła wzrok na ekran wielkiego telewizora. Leciały wiadomości. Jeszcze nigdy tak się nie cieszyła na widok tego programu. Z ciekawością wsłuchiwała się w słowa redaktora, ciekawa co ja ominęło.
Zapowiedzi Marka!
Axel pojawia się na treningu z rewelacyjną nowiną! Ta wiadomość sprawiła, że musieliśmy przerwać praktykę i natychmiast udać się do szpitala! Tam spotykamy... sami musicie się przekonać! Koniecznie przeczytajcie następny odcinek pt. "Odwiedziny", ale będzie się działo!
_______________________
Haha! I jak? Nuka w końcu się obudziła ^^
Musicie być w euforii co? Jak wasze refleksje? Jakieś domysły? Przemyślenia?
^^ Komentujcie ! <3