środa, 27 lutego 2013

12 Szczera Prawda



Nathan, gdy tylko wrócił do domu trzasnął drzwiami swojego pokoju i rzucił się na łóżko. To był dziwny dzień. Trening lekkoatletyczny był... Bardzo przyjemny. Jedyny problem to jak zachował się jego brat... I to na oczach całej drużyny. Zabrał go, a on nawet się nie sprzeciwił. Żałosne. Odetchnął. Nie chciał teraz o tym myśleć. W sumie, to był bardzo udany dzień. Piątka z matematyki od początku zwiastowała sukcesy. Pomimo wcześniejszego pesymizmu, trening lekkoatletyczny okazał się być w porządku. Dziwne. Tak dawno nie biegał. A teraz, pomimo początkowego przymusu, czuł się wolny. Mógł robić co chce, biec własnym tempem, zależny był tylko i wyłącznie od siebie. Wreszcie czuł, że cokolwiek zrobi, niezależnie od jego ruchu, nie ucierpi cały zespół. O tak, tego mu brakowało... Wolności. Może jednak Edgar miał racje? Piłka nożna nie jest dla niego. Skoro tak dobrze się czuł pozostawiając ją dzisiaj. A Edgar... W końcu to jego starszy brat. Kto może znać go lepiej? Ach... Przydało by się z kimś pogadać, może ktoś byłby wstanie podpowiedzieć mu co ma zrobić. Tylko kto? Nie może prosić żadnego z przyjaciół z klubu piłkarskiego, oni i tak powiedzą mu że ma zostać, tak samo jak ci z lekkoatletyki, że ma wrócić. Edgar też jest jednostronny. Więc kto mu zostaje? Nelly, Celia i Silvia pewnie też będą chciały by grał. Kto jeszcze... Kto.. Na pewno zna kogoś kto jest bezstronny. Ech... Zna wielu różnych ludzi, ale każdy z nich, nie wydaje się odpowiedni. W tej chwili do głowy przychodziła mu tylko jedna osoba. Tylko czy... Niee, nie da rady. Nie zapyta jej. Ledwo się znają. To bez sensu. Przewrócił się na prawy bok. A może... Nie! Koniec tych głupich rozmyślań! Sam muszę podjąć decyzję! Pomyślmy Wstał z łóżka i podszedł do okna. Tak dobrze było mi podczas dzisiejszego treningu. Miałem przy boku swoich dawnych przyjaciół. Biegliśmy jak równy z równym. Wszyscy, bez żadnego podziału. Spojrzał w okno i westchnął. Wyobraził sobie, że ma przed twarzą obraz całej drużyny lekkoatletycznej. Tęskniłem Wyszeptał.

 ***
W takim stanie tego meczu nie wygramy Pomyślał Axel stojąc na uboczu i przyglądając się uczniom na dziedzińcu. Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać, a najwyraźniej tylko on zdawał sobie sprawę z wiszącej nad nimi groźby rozpadu drużyny. Reszta drużyny może i widziała co się działo z Nathanem, ale nic nie mówiła. A to właśnie teraz był ich największy problem. Nikt nic nie mówił. Wszyscy milczeli. Zabójcza cisza Myślał czasami. Prowadzi nas do zguby. Jak tak dalej pójdzie, mecz z Shuriken, będzie naszym wielkim finałem...Końcem. Jude odchodzi, Nathan prędzej czy później też nas opuści. Zaraz po kolei zaczniemy kapitulować. Jeden po drugim. Może jest ratunek? Jakaś szansa? Myślał nad tym od dłuższego czasu. Coś w głębi duszy mówiło mu, że da się jeszcze uratować drużynę, ale nie wiedział jak. Czuł się wewnętrznie rozdarty z tego powodu. Nie mógł przyjąć do świadomości myśli o rozpadzie zespołu, ale nie wiedział jak go uratować choć był pewny, że się da. Skomplikowane. Nie miał nawet z kim o tym pogadać...W tym też jest problem. Wszyscy się go radzą, a on nie wie co ma im odpowiedzieć. Westchnął i oparł się o najbliższe drzewo. Co zrobić? Coś się da. Ta myśl nie dawała mu żyć. Wiedział, że nie zazna spokoju, do puki nie znajdzie na to odpowiedzi. Myślał. Myślał. Czuł że jest coraz bliżej rozwiązania.
                                                 
 ***

-Mark!- Silvia dobiegła do przechadzającego się po szkolnym korytarzu chłopaka.
-O, Cześć- Przywitał się z nią, i razem ruszyli dalej przed siebie, po chwili bez słowa dołączył do nich Jude.
-Jest dzisiaj trening?- Zapytała nieśmiało menadżerka.
-Jasne! Przecież zawsze po szkole go mamy. To oczywiste.
-No tak- Przytaknęła mu cicho.- Wiesz, widziałam dziś Nathana... Z Miles.
-Miles?
-Tak- Skinęła głową, patrząc dość poważnie na beztroską twarz chłopaka.- To ta dziewczyna z lekkoatletyki.
-Aha.
-Mark... Myślisz, że on chce wrócić?
Chłopak spojrzał na nią z rozbawieniem.
-Nie! No coś ty, przecież on kocha futbol! Tak samo jak ty, ja i Jude. Żadne z nas nigdy nie odejdzie z drużyny! Mam rację Jude!?
Oboje spojrzeli na chłopaka.
-Yhm...Tak- skinął mu głową i znów spuścił wzrok.
-Widzisz Silvia. Raimon to wielka drużyna- Chłopak rozpromieniony zarzucił sobie ręce za głowę. Wydawał się w ogóle nie przejmować zdarzeniami ostatnich dni.- Razem wygraliśmy strefę futbolu, teraz nic nas już nie rozłączy! Zobaczysz, jesteśmy wielcy, jeszcze daleko zajdziemy. Razem.
-Mark, to piękne co mówisz- Silvia spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
W tym czasie zdążyli wyjść na zewnątrz. To był świetny pomysł. Jesienne powietrze natychmiast przeczesało im włosy, ale nie było wcale zimno. Właściwie było idealnie. Mimowolnie postanowili iść ścieżką przy murach szkoły.
-Czy to nie Celia?- Silvia wskazała chłopakom biegnącą ku nim dziewczynę w szkolnym mundurku z pomarańczową kokardką pod szyją.
-Cześć wszystkim-Przywitała się z nimi- Jude, chciałeś... Ou.- Chłopak chwycił ją za nadgarstek
-Porozmawiamy później- powiedział cicho, tak, żeby tylko ona mogła to usłyszeć. Skinęła mu głową i znów się rozpromieniła.
-Dostałam dwie szóstki z Japońskiego- pochwaliła się szczęśliwa pokazując im kartkówkę.
-Gratulacje- Równocześnie pochwalili ją Jude i Silvia. Dziewczyna schowała kartkę do plecaka i ruszyła razem z nimi.
-Wiecie co się z nim dzieje? -Spytała dziennikarka, gdy przechodzili obok wielkiego drzewa stojącego niedaleko dziedzińca.
-Ale z kim?- Mark wyrwany z rozmowy z Silvią, nawet nie spojrzał w kierunku, w którym patrzyła Celia.
-No z Axelem- teraz wszyscy spojrzeli się w tamtą stronę. Pod drzewem, tyłem do nich stał Axel. Oparty o pień drzewa wydawał się wyjątkowo mocno zamyślony. Nawet jak na niego.
-Jak myślicie, o czym on myśli?- Zapytała Silvia gdy przechodzili obok. Blondyn nawet ich nie zauważył.
-Nie mam pojęcia- Odparli zgodnie z prawdą zawodnicy patrząc na kolegę. Przeszli obok niego w milczeniu. Axel często był cichy i zamyślony, ale ostatnimi czasy wydawało się... Jeszcze bardziej niż normalnie. Jakby coś ukrywał Pomyślał Jude, ale szybko otrząsnął się z tej myśli. Był pewny, no może prawie. Prawie pewny, że gdyby coś dręczyło Axela, powiedział by mu. Tak, na pewno.
-Patrzcie! To Nathan!- Mark uśmiechnięty od ucha do ucha już szedł w stronę kolegi przerywając tym samym przemyślenia Judea- Chodźmy...Kto to?- Chłopak zatrzymał się patrząc na grupkę chłopaków otaczających jego przyjaciela.
-To są chłopaki z lekkoatletyki- powiedziała cicho Silvia stając obok.
-O Celia, gdzie mamy teraz lekcje?- zapytała Miles gdy tylko zobaczyła grupkę z klubu piłkarskiego. Oczywiście dobrze wiedziała jaką lekcję i gdzie teraz mają. Robiła to tylko im na złość. Z zemsty za odbicie Nathana w zeszłym roku. By jak najbardziej zwrócić na nich swoją uwagę. Bo to ona i inni lekkoatleci byli z Nathanem, a nie oni.
-W 15.
Zza dziedzińca szła w ich kierunku Amber. Była w o wiele lepszej formie niż wczoraj. Podeszła do Marka i stanęła przed nim.
-Cześć- przywitała się- Byłam wczoraj w szpitalu. Wyniki Nuki są o wiele lepsze niż na początku. Więc jej stan zaczyna się poprawiać. A właśnie Silvio, Nelly chciała cię widzieć.
-Nelly? Ale dlaczego?
-Nie wiem- Amber wzruszyła ramionami
-Dobrze. W takim razie za chwilę do niej pójdę.
-Przed dzwonkiem raczej nie zdążysz... Oo mówiłam- Celia uśmiechnęła się przelotnie, gdy rozbrzmiał dźwięk dzwonka.- W takim razie do zobaczenia podczas treningu- Pomachała im i już jej nie było.
Wszyscy udali się w stronę swoich sal lekcyjnych.

***
Po lekcjach w drużynie Raimona przyszedł czas na kolejny trening. Ostatnio znów zaczęło się im powodzić. No może nie do końca. Nathan coraz rzadziej przychodził na treningi, a gdy już się zjawiał, był jakiś nieobecny. Nie mógł się skupić, podawał niecelnie, a co najczęściej się zdarzało, zapominał ile mają biec kółek i biegł dwa razy więcej. Dziś też nie przyszedł. Zawodnicy postanowili się więc skupić na podstawowych ćwiczeniach jak kontrola nad piłką, podstawowe strzały czy dryblingi. W tym celu poszli do tajnego centrum treningowego.
-Celia- do dziewczyny podszedł brat- Musimy porozmawiać.
-Yhym- przytaknęła
-Ale nie tu, chodź stąd
Jude wyprowadził siostrę z centrum treningowego i obaj udali się w stronę boiska do tenisa. Usiedli na jednej z ławek. Przez pewien czas nikt nic nie powiedział. Celia bała się cokolwiek wyjęknąć, miała złe przeczucia i bała się cokolwiek zrobić. Czekała na pierwszy ruch Jude'a. Po niecałych pięciu minutach, w końcu postanowił się odezwać. 
-Już od dawna chciałem z tobą o tym porozmawiać. Pamiętasz jak w zeszłym roku do was dołączyłem?
Przytaknęła. 
-Dołączyłem do was po tym jak Królewscy odpadli ze Strefy. To miała być moja zemsta na Liceum Zeusa.
-T-tak- potwierdziła. Nadal nie wiedziała o co chodzi jej bratu jednak przeczucia były coraz gorsze.
-Właśnie. O tym chciałem z tobą porozmawiać- Jego głos był coraz pewniejszy. Wiedział, że musi to zrobić. Teraz albo nigdy. Więc teraz.
-Onii-chan... Co się dzieje?
-Celio, ja chciałbym... Myślałem nad tym aby...Właściwie już to postanowiłem- Chciał jej to powiedzieć, jednak słowa, które wypowiadał nie współpracowały tak jakby tego pragnął.- Podjąłem decyzje odnośnie...
-JUDE!! Wszędzie cię szukaliśmy! Gdzie ty się podziewałeś... Celia?- Mark i Timmi, którzy wyruszyli na poszukiwania kolegi stanęli kilka kroków od ławki. Jude'owi opadły ramiona. Jedyna szansa na powiedzenie  siostrze o jego planach, właśnie przeminęła. Zrezygnowany chłopak wstał i szybko ruszył w kierunku kolegów. Minął ich bez słowa. Menadżerka, Mark i Timmi patrzyli osłupiali na oddalającego się chłopaka, za którym ciągnęła się powiewająca na wietrze peleryna.
-Chyba w czymś przeszkodziliśmy- Timmi spojrzał się na kapitana. Ten pokiwał głową i przeniósł wzrok na nic nie rozumiejącą Celię.

***
Minęły dwa tygodnie. Równo dwa tygodnie po jej wypadku Axel Blaze kieruje się do punktu medycznego by odwiedzić dwie, ważne osoby. Wydaje się niesamowite iż dwie tak ważne osoby śpią dzień i noc, nie otwierając oczu, nie uśmiechając się do niego. Nie wypowiadając choćby najmniejszego słowa pocieszenia. Słowa, które pozwoliły by mu mieć nadzieję.
Wchodząc do sali niebiesko-włosej poczuł nowy, nieznany zapach. Były to kwiaty, które Sam i Stev przynieśli wczoraj gdy byli u niej w odwiedzinach. Usiadł obok niej na krześle. Wpatrywał się w jej zamknięte powieki nie wypowiadając ani słowa. Siedział tak dłuższą chwilę. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział od czego zacząć. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Za 10 min rozpoczyna się trening. Wyjął komórkę i wybrał opcję "napisz wiadomość". Wystukał na klawiszach informację, że się spóżni i wysłał do Silvi.
-Już niedługo rozegramy mecz przeciwko liceum Shuriken- spojrzał na nią- pamiętasz? Naszą kartą do zwycięstwa miała być kometa. Ale teraz... Sam nie wiem. Ogniste tornado mi nie wychodzi, a co dopiero tak zaawansowany ruch- przeniósł wzrok na swoje dłonie i zacisnął je w pięści- podjęcie się tego było największym głupstwem jakie zrobiłem. To nie miało szansy się udać. Nie wiem co ja sobie myślałem- przerwał i znów spojrzał na śpiącą dziewczynę -Pamiętam jak ci się spodobał ten pomysł. Tak się cieszyłaś, że będziemy wykonywać to razem, że mimo niepowodzeń nie poddawałaś się i dalej trenowałaś by osiągnąć cel. Teraz ja zniszczyłem ci marzenie nie tylko grania w piłkę, ale także wystąpienia w mistrzostwach. Teraz to tylko mecze towarzyskie, ale już niedługo rozpoczną się mistrzostwa Azji. Chciałbym, żebyś w nich zagrała. Te rozrywki to już nie będzie łatwe wyzwanie. Spotkamy się z zespołami równie silnymi co ci z Zeusa. Rozegramy mecze z drużynami, które wygrały w swoich państwach tak jak my. Nie wiem czy damy radę. Na złość idzie nam coraz gorzej. Gramy sztywno... jak roboty, nie potrafimy się zgrać. Podania są za wysokie lub w ogóle nie wycelowane. Dryblingi to masakra, a obrona nie potrafi zatrzymać turlającej się piłki. Nawet Mark ma problemy z bronieniem strzałów... które wychodzą raz na kilka prób... Jeszcze Nathan. Nie wiem co się z nim dzieje. Od kilku dni nie pojawił się na treningu. A gdy już go widzę wygląda na przybitego, jakby miał jakiś poważny problem, o którym nie chce nikomu powiedzieć- Spojrzał na zegar- Muszę już iść. Nie chcę dodatkowo denerwować Marka - wstał i pochylił się nad dziewczyną -mam nadzieję że szybko do się obudzisz. Brakuje nam ciebie. Bardzo - wyszeptał i pocałował ją w policzek po czym odwrócił się i ruszył do drzwi. Jednak nim zdążył chwycić klamkę, coś go zatrzymało. Głos. I to nie byle kogo.
-Czy pocałunek księcia z bajki nie powinien być w usta?
 Odwrócił się powoli i z niedowierzaniem spojrzał na dziewczynę. Leżała w łóżku z otwartymi oczami i lekko się uśmiechała. Nie mogąc uwierzyć własnym oczom zaczął się do niej zbliżać.
-N-Nuka? Obudziłaś się!?
-Co się stało? -spytała rozglądając się- i czemu ja jestem... w szpitalu?
-Tak -odpowiedział siadając na krześle- Miałaś wypadek...
-Wypadek?
-Yhm - pokiwał głową potakująco- Graliśmy mecz.
-Mecz?
-Towarzyski. Spadłaś z dużej wysokości i miałaś wstrząs mózgu.
-Wstrząs!?- dziewczyna wyglądała jakby się własnie dowiadywała ze za 5 min jest koniec świata.
-Nuka... Pamiętasz kim jestem? - chłopak przekrzywił głowę i zmrużył oczy.
-Ohh Axel. Ciebie nie da się zapomnieć- znów się do niego uśmiechnęła- Ale co się stało później?
-Zapadłaś w śpiączkę.
-Śpiączkę? Serio? Na jak długo?
-Dwa tygodnie.
-Dwa tygodnie - powtórzyła jak echo- nic dziwnego, że jestem taka wyspana.
-Może i zapomniałaś to co się stało przed wypadkiem, ale humor nadal pozostał- Również się do niej uśmiechnął.
-Axel..- powiedziała cicho -co się dzieje z drużyną? Nie pamiętam wszystkiego, ale kojarzę niektóre fragmenty gdy przychodziliście do mnie i opowiadaliście co się dzieje.
-P-pamiętasz?
-Nie wszystko- dziewczyna nadal mówiła cicho wpatrując się w kołdrę- pamiętam jak Max opowiadał, że wróciłeś do gry i Jack'e mówiącego o przyszłym meczu. pamiętam też jak mówiłeś,  że smocze tornado wam nie wyszło, to prawda -skierowała swój pytający wzrok na chłopaka.
-Niestety tak- tym razem on opuścił głowę -nic nam nie wychodzi. Wszystko się sypie, a drużyna powoli rozpada.
-O czym ty mówisz?!
-Nathan od kilku dni nie przychodzi na treningi. Mam co do tego podejrzenia, ale teraz to nieistotne.
-A Mark? Co z nim? Odkąd pamiętam był koniem napędowym całego zespołu. Chyba się nie poddał... ?
-Nie. Nadal walczy ale z marnym efektem. Sam tez nie ma już siły. Wszyscy jesteśmy zmęczeni niepowodzeniami. Dlatego tak strasznie nam ciebie brakuje -spojrzał na nią z poważnym wyrazem twarzy.
Dziewczyna z lekko otwartą buzią i wymalowanym na twarzy zdziwieniem, patrzyła się na niego w osłupieniu.
-T-to... na co jeszcze czekamy - coś jakby w niej pękło. Już chciała wyskoczyć z łóżka i pewnie zrobiła by to gdyby nie Axel, który w ostatniej chwili ją powstrzymał.
-Nie możesz opuszczać szpitala- powiedział- nie odzyskałaś jeszcze sił.
-Ale ja się świetnie czuję -powiedziała spokojnie patrząc na niego.
-Zawołam lekarza, a ty zostań w łóżku... Zgoda?
-Obiecuję- uśmiechnęła się i opadła na poduszki. Gdy Axel wyszedł kątem oka dostrzegła pilota lezącego na drugim końcu szafki. Wyciągnęła po niego rękę jednak był za daleko. Przysunęła się bliżej jednak i to nie pomogło  Usiadła wiec na łóżku i wychyliła się najmocniej jak mogła. Już prawie dotknęła pilota gdy nagle poczuła, że się ześlizguje. Ups pomyślała i chwilę potem leżała już twarzą na ziemi jednak jej tył nadal pozostał na łóżku. Trochę dziwna ta pozycja myślała otwierając jedno oko. Już chciała się podnieść gdy na głowę spadł jej pilot. Dotknęła miejsce w które uderzył i pomyślała sarkastycznie Mam go. Nagle usłyszała kroki. Myśląc, ze to może wracać Axel z lekarzem, czym prędzej podniosła się i z trudem udało jej się wejść na łóżko. Włączyła telewizor i opadła na poduszki. Dokładnie w tym momencie do jej sali wszedł lekarz, a tuż za nim Axel.
-No proszę, proszę - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha patrząc radośnie na dziewczynę -nasza śpiąca królewna się obudziła. Nuki, jak miło z powrotem cię widzieć na tym świecie - podszedł do dziewczyny i rozczochrał jej włosy.
-Pan Stourt!! - Uśmiechnęła się najszerzej jak umiała.
-Nuko.. jak się czujesz?
-Rewelacyjnie- wykrzyknęła podnosząc ręce do góry- jeszcze nigdy nie byłam tak wyspana.
-Hahaha.
- Kiedy będę mogła stąd wyjść?
-No cóż. Obudziłaś się... myślę, że gdy zrobimy wszystkie badania i upewnimy się, że wszystko jest w porządku będziesz mogła powrócić do gry. Oczywiście na początku będziesz musiała być ostrożna, a pan- odwrócił się w stronę chłopaka - panie Blaze ją przypilnuje.
Po tych słowach wyszedł z pokoju. Axel podszedł do dziewczyny.
-Ja tez już muszę iść, drużyna będzie się niecierpliwić.
-Rozumiem.
-Przyjdę wieczorem.
-Dobrze.
Chłopak wyszedł. Nuka tylko na to czekała, wydała z siebie serię pisków i krzyków przepełnionych zadowoleniem, machając przy tym rękami i oczywiście nogami. Uspokoiła się dopiero gdy ktoś zastukał do jej sali i zapytał czy wszystko w porządku.
-Oczywiście- Wysapała prostując się i nieruchomiejąc w jednej chwili. Próbowała wymacać dłońmi kołdrę, jednak bez podnoszenia głowy było to niemożliwe. Leżała ona zwinięta w kłębek prawie na środku sali.
-Skąd ona się tam wzięła?- Spytał wysoki, kobiecy głos. W drzwiach stała nie za wysoka pielęgniarka w średnim wieku. Miała dość sporo zmarszczek i patrząc na nią śmiało można powiedzieć że przekroczyła 50 (Choć nie mówione że tak właśnie jest xd). Miała łagodny wyraz twarzy i przyjazne spojrzenie. Lekko chwiejnym krokiem, podeszła do kołdry, podniosła ją i strzepała. Później zarzuciła ją na leżącą dziewczynę.
-Nie wierć się tak! Nie jestem sprzątaczką tylko pielęgniarką- Powiedziała o dziwo dość surowo, po czym odwróciła się i udała na korytarz. Trochę oniemiała Nuka z oczami jak spodki, powoli przeniosła wzrok na ekran wielkiego telewizora. Leciały wiadomości. Jeszcze nigdy tak się nie cieszyła na widok tego programu. Z ciekawością wsłuchiwała się w słowa redaktora, ciekawa co ja ominęło.


Zapowiedzi Marka!
Axel pojawia się na treningu z rewelacyjną nowiną! Ta wiadomość sprawiła, że musieliśmy przerwać praktykę i natychmiast udać się do szpitala! Tam spotykamy... sami musicie się przekonać! Koniecznie przeczytajcie następny odcinek pt. "Odwiedziny", ale będzie się działo! 



_______________________
Haha! I jak? Nuka w końcu się obudziła ^^
Musicie być w euforii co? Jak wasze refleksje? Jakieś domysły? Przemyślenia? 
^^ Komentujcie ! <3 

poniedziałek, 18 lutego 2013

11. Sen



Nadszedł czas na kolejny trening. Czy to miało sens? Dopóki mamy mamy motywację, musimy trenować, myślał Mark. Zawodnicy Raimona znajdowali się na boisku i rozgrzewali się. Wszyscy byli milczący, nie widzieli sensu w treningu, ale bali się cokolwiek powiedzieć kapitanowi.
-Słuchajcie-zaczął- Zbliża się spotkanie z Shuriken. Ten mecz sam się nie wygra. Wygraliśmy z nimi rok temu, teraz też się uda. W końcu jesteśmy najlepsi w kraju!- chłopak dalej by kontynuował swój monolog, gdyby nie zauważył znajomej sylwetki- Poczekajcie.
Odbiegł od przyjaciół i szybko pobiegł na drugą stronę boiska. Stanął przed dziewczyną.
-Amber, może zechcesz pooglądać nasz dzisiejszy trening?
Brunetka spojrzała na niego szklanym, pustym wzrokiem.
-Nie mam zbytnio ochoty...
-Może zechcesz z nami potrenować? Wiem, że kiedyś grałaś, może...
Przez ciało Amber przeszedł prąd. Sparaliżowało ją. Skąd? Mógł mieć dostęp do jej papierów?!
-Słuchaj, Mark, nie wiem skąd to wiesz i nie obchodzi mnie to zbytnio. Zapamiętaj, nigdy w życiu już nie zagram w piłkę. Nigdy. Wiec nigdy więcej nie składaj mi takich propozycji. Idę odwiedzić Nukę. Na razie- nim brunet zdążył cokolwiek odpowiedzieć, Amber odwróciła się na piecie i udała w kierunku szkolnej bramy. Szła szybkim zdecydowanym krokiem, chciała jak najszybciej oddalić się od szkoły. Mijała ludzi na chodniku. Cały czas wzrok miała utkwiony w ziemię
-Cześć- usłyszała przyjazny głos
-Hej- nie podnosząc głowy odpowiedziała i minęła przychodnia. Gdy zorientowała się, że nie zna głosu tej osoby błyskawicznie odwróciła głowę w jej stronę. Zobaczyła jedynie profil. Chłopak, prawdopodobnie w jej wieku, krwistoczerwone oczy, długie blond włosy, blada cera, ubrany w biały mundurek szkolny z błękitnymi elementami. Nie znała go. Wzruszyła ramionami i szła dalej, w kierunku szpitala.
Droga zaczęła się jej dłużyć przez natłok myśli. Idąc kopała niewielki kamyk.

-I jak Mark? Coś się stało?- zapytał Kevin gdy bramkarz powrócił
-Chyba niepotrzebnie ją zdenerwowałem- powiedział patrząc w stronę bramy- Dobra- krzyknął klaszcząc w dłonie- Czas zacząć trening! Podzielimy się na kilka grup. Niech jedna część ćwiczy podania, druga kiwanie, a trzecia strzały na bramkę. No to do roboty!
Chłopaki w skupieniu zajęli się treningiem. Kevin, Axel i Jude trenowali strzały na bramkę Marka. Erick, Bobby, Todd oraz Steve biegali wkoło słupków próbując prowadzić piłkę przy nodze. Cała reszta trenowała podania. Normalny trening. Normalność to coś czego teraz potrzebowali. Od czasu feralnego wypadku Nuki był to ich najlepszy trening.
-Dziś idzie im doskonale- powiedziała Silvia w kierunku Celii
-Dokładnie, wygląda na to, że wstąpiły w nich nowe siły. Nelly-senpai, coś się stało?- zapytała Celia spoglądając na dziewczynę
-Mam złe przeczucia- odparła i wskazała oczyma w kierunku dziedzińca szkoły
-Kto to?- zapytała Silvia wytężając wzrok
-Nie wiem- rzekła Celia zakładając okulary by lepiej widzieć przybysza
-To Edgar Swift, brat Nathana- powiedziała Nelly ciężko wzdychając
Edgar szedł dziedzińcem prosto w ich stronę. Zatrzymał się dwa metry przed dziewczynami, uśmiechnął się w ich stronę, aby następnie spojrzeć w kierunku brata.
-Nie sądziłam, że jest tak przystojny- szepnęła czerwona na policzkach Silvia- Ostatni raz widziałam go rok temu, ale byłam wtedy w pierwszej klasie i nie pamiętam go zbytnio...
Wkrótce wszyscy zauważyli pojawienie się niebiesko-włosego. Wszyscy przerwali wykonywane do tej pory czynności. Pierwszy z wrażenia nie otrząsnął się Nathan, tylko Mark. Truchtem wybiegł z bramki i stanął przed Edgarem.
-Cześć, pewnie mnie nie pamiętasz, jestem Mark Evans, mieszkam niedaleko was, przyszedłeś obejrzeć trening Nathana, tak?- zapytał uśmiechając się przyjaźnie i wyciągając w jego stronę rękę.
Edgar posłał mu pogardliwe spojrzenie, uśmiechnął się pod nosem i traktując chłopaka jak powietrze minął go i ruszył w stronę młodszego brata.
-Zbieraj się idziemy- powiedział krzyżując ręce
Nathan wpatrywał się w niego tępym wzrokiem nie wiedząc co powiedzieć i jak zareagować. Dobrze wiedział, że jeśli pokarze chodź odrobinę nieposłuszeństwa brat zrobi mu istną awanturę w domu. To było właśnie to czego się obawiał. Kolejna awantura, którą zapewne wygra, zresztą jak zawsze Edgar. Zawsze znajduje jego słaby punkt i wykorzystuje to przeciwko niemu. Zawsze.
Nathan spojrzał na brata, udał się do ławek gdzie siedziały dziewczyny i zaczął pakować swoje rzeczy w torbę.
Mark zaszokowany całą sytuacją dał się ponieść emocją. Szybko staną przy przyjacielu i zaczął trząść jego ramionami.
-Nathan, co ty robisz?
-Pakuję się. Przepraszam, Mark.
-Nie przepraszaj go- syknął Edgar- Idziemy.
Chwycił brata za ramię i pchnął go w kierunku... bieżni. Edgar prowadził Nathana na trening lekkoatletów.
-Ale co on robi?- Celia chciała podejść, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.
Nathan szedł popychany przez brata w kierunku grupy lekkoatletów, na których czele stała Miles.
-No, tera możemy zaczynać- Spojrzał na brata.- Idź się przebrać... Wyglądasz jak... Idź- Zrezygnowany pokręcił głową i skinął na wysokiego bruneta- Idź z nim.
Oboje posłusznie udali się w kierunku szatni.
-Słyszałem że do nas wracasz...- zaczął brunet- To dobrze, niedługo zaczynają się mistrzostwa.
-Nikt nie powiedział, że wracam- Warknął Nathan. Zawiązał sznurówki i wyszedł z pomieszczenia. Brunet go dogonił.
-Nie unoś się. Tak tylko powiedziałem.
-Spoko.
Wyszli na zewnątrz. Mała grupka już biegała.
-Dołączyć!- Rozkazał Edgar nawet na nich nie patrząc.
To ma być trener lekkoatletów? Nie za młody przypadkiem? I co to miało znaczyć? Zabrał Nathana i pchał jakby był workiem treningowym. A Nelly wcale nie zareagowała. Przecież ma tak wysoką władzę, że mogłaby go wyrzucić. Co się dzieje z tą szkołą? Raimon schodzi na psy, Amber stała w oknie biblioteki. Znajdowała się na pierwszym piętrze więc miała doskonały widok na boisko. Po wizycie w szpitalu coś kazało jej wrócić do szkoły. A szkolna czytelnia była odpowiednim miejscem do obserwacji. Trening z pozoru nudny dostarczył jej sporych informacji o drużynie. Z pozoru byli nierozłączni, ale dzisiejsza sytuacja oświeciła, że to jedynie złudzenia, I pomyśleć, że chciałam do nich dołączyć, pfff z takim trenerem? 
***
-Wreszcie, Jude- powitał go David, gdy tylko wkroczył na murawę boiska- Już sądziliśmy, że jednak nie przyjdziesz...
-Nie, skądże. Obiecałem, więc jestem.
-Co tam u ciebie słychać?
-Czytałem, że zostałeś kapitanem, gratuluję, zasłużyłeś sobie.
-Tak- odparł Dawid lekko się rumieniąc- Więc musiałeś także przeczytać, że Mia dołączyła do drużyny
-Tak
Zza placów zawodników Królewskich wyskoczyła dziewczyna. Mia Use. Nowa piłkarka drużyny. Była jeszcze ładniejsza niż na zdjęciu umieszczonym w gazecie. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i podeszła do chłopka. Joe i David wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Bardzo miło mi cię poznać, jestem Mia. Nie mogę uwierzyć, że cię poznałam. To dla mnie zaszczyt. Oglądałam wszystkie mecze ze Strefy Futbolu z twoim udziałem, zarówno zeszłoroczne jak i te wcześniejsze. Muszę przyznać jesteś niesamowitym strategiem. To zaszczyt nosić koszulkę z twoim numerem. No ale chyba... już nie będę jej nosić, co nie?!
-Yyyyyy
***
Muzyka leciała spokojnie, a równe, rytmiczne uderzenia długopisu wtórowały słowa nieznanego wokalisty. Chłopak siedział za biurkiem, nad zamkniętym zeszytem, w którym właśnie skończył pisać zadanie domowe. Na uszach miał nowe słuchawki, a muzyka z nich płynąca dokładnie zagłuszała dźwięki dookoła. Po niecałych 10 min. Wstał i podszedł do łóżka. Nadal z nałożonymi słuchawkami, rzucił się na nie i rozprostował. Wreszcie mógł odpocząć. Wiedział, że angażując się w to wszystko będzie miał mało czasu dla siebie, a podczas trwania strefy będzie jeszcze gorzej, ale dlaczego teraz? Westchnął. Wygrali turniej, a czas wolny zamiast się powiększyć, skurczył się do minimalnych rozmiarów. Nanananaanna. Właśnie leciał jego ulubiony kawałek. Wsłuchał się w niego, zupełnie ignorując małe wibracje, które swoje źródło miały pod jego poduszką. Gdy piosenka skończyła się, zsunął słuchawki i usiadł. Dostał sms'a. Pewnie od Marka... Znowu. Kolejny trening? Westchnął i sięgnął pod poduszkę. Od Judea. Dziwne. "Za 10 min". I wszystko jasne. Tylko on mógł wymyślić coś,  co zrozumieć jest w stanie tylko Axel. Blondyn spojrzał na godzinę przyjścia wiadomości: 21:15. A teraz jest... 21:20. Idealnie. W pięć minut akurat zdąży dobiec. Wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając po drodze swoje słuchawki. Jedyne co zabrał to telefon. Wszedł do przedpokoju, założył buty, chwycił kurtkę i wyszedł z mieszkania rzucając tylko: Wychodzę. Dobiegł na miejsce, nad rzeką siedział już Jude i patrzył na wodę.
Widocznie go nie zauważył. Podszedł do niego już spokojnie.
***
Jude usłyszał za plecami ciche, spokojne kroki. Wstał i odwrócił się. Tak jak się spodziewał, Axel szedł w jego kierunku, z tradycyjnie dłońmi upchanymi w kieszenie ulubionej kurtki. Uśmiechnął się. W sumie nie do końca wie, po co prosił przyjaciela by tu przyszedł. Potrzebował z kimś pogadać, nie do końca wiedział też o czym, ale wiedział, że Axel z pewnością jest tym, z kim chce porozmawiać. Blondyn podszedł do niego i uścisnęli sobie dłonie. Nie zamieniając ani słowa usiedli obok siebie wpatrując się w odbicie księżyca w rzece. Tak, przed nim najtrudniejsze zadanie. Rozpoczęcie rozmowy, później pójdzie z górki.
-Rozmawiałaś z Celią?- Niespodziewanie to Axel zadał pierwsze pytanie.
-Nie. Nie potrafię jej tego powiedzieć.
Axel pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Wiesz, że i tak cię to czeka. Musisz powiedzieć jej to teraz. Podjąłeś już decyzje. Ona powinna dowiedzieć się pierwsza.
Chłopak nie zaprzeczył. Podjął decyzje? Na to wygląda. Ale może ona jest błędna? Może powinien tu zostać...?
- Sam musisz podjąć decyzje. Jeśli wezwałeś mnie tu żebym ci pomógł, to muszę cie rozczarować. Nie mogę tego zrobić za ciebie.
-Yhm- przytaknął mu.- masz racje. Musze powiedzieć to Celii. Tylko jak?
-Masz jakiś pomysł?
-Prosto z mostu?
-Załamie się.
-Racja, jest zbyt delikatna..
-To po prostu nie w twoim stylu.
-Mhm
- Myślę, że musisz z nią szczerze porozmawiać- Axel poważnie spojrzał na przyjaciela
-Taak
-Tylko delikatnie- Blondyn wstał - Jest bardzo wrażliwa-Jude też wstał-Ale- Ręka blondyna powędrowała na jego ramię, a przyjacielski uśmiech zastąpił poważne spojrzenie-Wiem, że zaakceptuje twój wybór. Jakikolwiek będzie.
Ostatnie zdanie wypowiedział zupełnie bez sensu. Oboje dobrze wiedzieli, jaka jest jego decyzja.
Uścisnęli sobie ręce. Oboje udali się w drogę powrotną. Razem.
-Całkiem ładna jest ta Mia- rzucił od niechcenia Axel patrząc z ukosa na przyjaciela.
-Mhmm... No tak.
Ten nie odwzajemnił spojrzenia, czasem Axel go po prostu przerażał swoją wiedzą.

Zapowiedzi Marka!
Czekają nas coraz większe niespodzianki! Niektóre wspaniałe inne przeciwnie. Ale wszystkie będą miały ogromne znaczenie dla drużyny. Jude w końcu postanowi powiedzieć Celii o swojej decyzji. Czy menadżerka ją zaakceptuje? Mecz z Shuriken coraz bliżej! by dowiedzieć się co stanie się dalej koniecznie przeczytajcie następny rozdział "Szczera prawda"! Ale będzie się działo!


_________________________
Tak, oto kolejny 11 rozdział. Jak się wam podoba?
Długo spierałyśmy się z Keiszą, która napisze notkę "od autorek" ;p
Przegrałam. ;/
Pragnę również dodać, że pojawiły się zdjęcia poszczególnych postaci w zakładce "postacie" oraz nowa zakładka o zacnej nazwie "zwroty japońskie", dziękuję za uwagę ^^
Jakieś refleksje po przeczytaniu naszych wypocin? ;>
P.S przepraszamy za długość. Jakoś wena nam się nie kleiła...
P.S2 ( A jednak coś dopiszę, skoro już dobrałam się do kompa  ;P ) Taka drobna informacja, może za uwarzyliście- po raz kolejny zmieniłyśmy muzykę na blogu. Jednak tym razem to coś wyjątkowego. Od teraz chronologicznie lecą piosenki początkowe i końcowe z wszystkich 6 sezonów Inazumy Eleven. ;) Jak wam się chce to możecie posłuchać :D

środa, 6 lutego 2013

10. Potężny Rywal


-Dalekooo jeszczeeee?- zapytał po raz setny Mark. Wszyscy zawodnicy Raimona jechali właśnie na mecz     towarzyski z drużyną Dangerous. Mark wpatrywał się w okno i próbował się nie nudzić, co oczywiście nie wychodziło mu najlepiej.
-Jeszcze pół godziny- powiedział trener uśmiechając się pod wąsem.
-Pół godziny było godzinę temu, trenerzeee
-Policz chmury skoro się nudzisz- powiedziała Nelly- Nuka, dziś twój debiut. Boisz się?
Wszyscy spojrzeli się w stronę dziewczyny. Na jej policzki wpełzły różowe rumieńce.
-T-troszeczke...- spojrzała na Amber, która siedziała obok niej. Udało jej się namówić trenera by i ona mogła z nimi pojechać. Z przyjaciółką było jej raźniej i nie czuła się aż tak zestresowana.
-Nie martw się, wszystko będzie dobrze- Mark spojrzał przyjacielsko w stronę dziewczyny i lekko się uśmiechnął.
Po pewnym czasie na horyzoncie ukazał się zarys szkoły Dangerous. Chwilę później autokar znajdował się pod murami budynku. Wszyscy zawodnicy udali się w stronę szatni. Celia, Nelly, Silvia i Amber zajęły się wypakowywaniem wszystkich potrzebnych rzeczy, apteczek, piłek itd. Stwierdzenie, że Nelly również zajęła się noszeniem było oczywiście błędne. Dziewczyna jedynie stała i dyktowała dziewczyną co gdzie zanieść. Gdy dziewczyny weszły na murawę od razu przytłoczył ich rozmiar tego miejsca. Boisko było przepiękne. Idealnie ścięta trawa. Świeżo namalowane białe linie. Trybuny, które byłyby w stanie pomieścić ponad tysiąc osób, a może i o wiele więcej. Silvia błyskawicznie odłożyła trzymane przez siebie piłki i zaczęła się rozglądać po murawie. Przykucnęła przy krawędzi boiska i dotknęła dłonią miękkiej trawy.
-To najpilniejsze boisko jakie kiedykolwiek widziałam- powiedziała rozmarzona.

                                                                              ***
Zaraz się zacznie Myślała wiążąc buty, na jej twarzy malowało się skupienie i jednocześnie radość. Mój pierwszy mecz i to jeszcze na pozycji pomocnika... tuż za Axelem.<Yay!> Tyle treningów, prób... nie możemy tego przegrać. Wiem, że to tylko mecz towarzyski, ale musimy zwyciężyć. Bądź co bądź jestem w zespole mistrzów. Wygrali strefę futbolu, grają tu tylko najlepsi. Taki meczyk to pestka. Wyprostowała się i spojrzała na kolegów. Wszyscy byli już gotowi. Przeleciała po nich wzrokiem, który zatrzymał się na Axelu. Podeszła do niego spokojnie. Stał on bardziej z boku i widać, że skupiał się przed meczem.
Postanowiła zagadać, więc podchodząc, niby przypadkiem i zupełnie bez powodu, w jego kierunku, stanęła obok.
-W porządku- spojrzał na nią- stresujesz się przed pierwszym meczem w barwach Raimona?- zapytał z uśmiechem.
Skinęła głową i poczuła jak na jej policzki wypływają rumieńce. Axel był JEDYNĄ osobą, przy której potrafiła zaniemówić.
-Poradzisz sobie.
Dziewczyna już otwierała usta, by coś odpowiedzieć gdy trener rozkazał wszystkim opuścić szatnię.
Gdy wyszli dziewczynę zaskoczył widok trybun zapełnionych fanami. To tylko mecz towarzyski, a na widowni nie widać wolnych miejsc. Skierowała się do ławki rezerwowych podobnie jak reszta drużyny, ciągle patrząc na widzów zebranych dookoła.
-Skupcie się! - zaczął swoją przemowę trener, zwracając ich uwagę na siebie - To nasz pierwszy mecz w nowym składzie, a mianowicie Nuka zastąpi Timmiego na boisku. Mark tradycyjnie stanie na bramce. Na obronie postawimy Jake, Jima oraz Nathana. W pomocy Bobby, Max i Erick, a trochę przed nimi wysuniemy Nukę i Jude'a. Napastnicy to oczywiście Kevin i Axel. Mam nadzieję, że wszystko jasne- Wyrzucił to z siebie tak szybko, że ledwo dało się rozpoznać co mówi. Z drugiej strony skład był doskonale wszystkim znany i nikt nie potrzebował powtórzenia.- To z pozoru słaby klub, jednak trzeba pamiętać, że są nowi i nie wiemy o nich zbyt wiele- W brew tego co mówił, on sam wydawał się najbardziej zestresowany tym meczem. Tylko dla tego, że znał tamtego trenera z swoich czasów młodości?
-Według moich źródeł, najlepszym piłkarzem ich drużyny jest Jah grający z numerem 8- Wtrąciła się Celia, przeglądając swoje notatki - Warto też kryć tych z numerami 11 i 12. Potrafią być groźni.
Trener pokiwał głową
-No dobrze dzieciaki- kontynuował- wyjdźcie boisko i pokażcie kto jest lepszy, ale pamiętajcie. Znam Q.... od wielu lat. Jest zawzięty i nigdy się nie poddaje. Nie zna słowa porażka. To tylko mecz towarzyski, ale jestem pewien, że nie cofnie się przed niczym, byle tylko wygrać!
Wszyscy w osłupieniu wysłuchali trenera, pokiwali głowami, po czym zupełnie rozluźnieni skierowali się w stronę boiska.
-Dobra chłopacy... I Nuka- wrzasnął Mark gromadząc wokół siebie zawodników - Wygrajmy ten mecz!
-Taaak- odkrzyknęli wszyscy gracze i udali się na murawę, by zająć odpowiednie miejsca. Dopiero wtedy dopadła ich lekka trema, związana z wlepionymi w nich setkami oczu. Znów pojawiło się pytanie "Skąd tu ci wszyscy ludzie? I komu kibicują?". Rezerwowi zasiedli na ławce. Obok Silvi usiadła Amber. A obok niej? Willy! Dziewczyna maksymalnie przysunęła się do koleżanki. Najchętniej wstała by i zmieniła miejsce, ale jak by to wyglądał? Postanowiła zostać tam gdzie jest, Oby tylko chłopak bardziej interesował się meczem a nie wymyślaniem "dziwnych" komplementów.
Mecz się rozpoczął. Spotkanie mieli prawo rozpocząć goście, tak więc Raimon. Tradycyjnie Axel i Kevin stanęli przy piłce i gdy tylko rozbrzmiał gwizdek, podali sobie piłkę i ruszyli do przodu. Przeciwnicy ruszyli za nimi. Nie doganiali ich, nie prześcigali, stosowali wślizgi. Zawodnicy obu drużyn podawali między sobą piłkę, przekazywali kolejnym graczom, odbierali ją, wyrzucali na aut lub po prostu próbowali strzelać. Mecz był całkowicie normalny. Z jedną różnicą. Do tej pory, ani razu nikt nie użył hissatsu. Ani Axel, próbując strzelić, ani Mark łapiąc piłkę czy nawet Jake usiłując ją odebrać. Mogło by się to wydawać dziwne, ale jakoś nikt jeszcze nie zwrócił na to uwagi. Może po prostu myśleli, że jako nowa drużyna nie znają jeszcze żadnych. Tak samo żaden z graczy nie widział powodów, by wziąć sobie do serca uwagi trenera na temat "Trzeba na nich uważać". W tej chwili wydawał się po prostu panikować. Drużyna tak samo wydawała się być w porządku. Zawodnicy grali według zasad Fair play. Nie faulowali, co nie zmienia faktu, że udawało im się, w sposób dość skuteczny odbierać piłkę. Mimo to, nikt jeszcze  nie strzelił gola.
-Jah trzymaj!- krzyknął jakiś zawodnik, podając piłkę koledze tuż za plecami Nathana, którego właśnie minął.
Wymieniony zawodnik przechwycił piłkę i wraz z innym graczem ruszył w stronę bramki przeciwnika. Łatwo minęli obronę, lecz gdy zbliżyli się do bramki, znów nie użyli żadnego specjalnego strzału. Mark bez problemu złapał piłkę w locie, jedynie lekko wyskakując.
-Dalej!- krzyknął wyrzucając piłkę w stronę Bobbiego.
Chłopak odebrał ją, wymienił dwa podania z Nathanem, po czym ten drugi ruszył do przodu. Gdy minął zawodnika z numerem 8, przekazał piłkę Nuce. Ta natomiast sprawnym wyskokiem utrzymała piłkę podczas  wślizgu obrońcy, i kilka kroków dalej wymieniła serię podań z Judem i Erickiem. Gdy minęli linię obrony przeciwnika, piłkę przejął Axel i Kevin. Dwójka pomocników została w pobliżu, w razie potrzeby.
-Axel- Kevin podbiegł do niego z piłką- Strzelmy im w końcu jakiegoś gola.
Blondyn przytaknął, zwolnił trochę by przyjaciel mógł go wyprzedzić, a następnie, gdy ten już to zrobił- wyskoczył wysoko w górę wykonując ogniste tornado. Smoczy cios wyszedł Kevinowi idealni. Piłka poszybowała ku górze, jednak tam, Axel miał już problemy z zachowaniem "równowagi". Wszystko przed oczami zaczęło mu się rozdwajać. Kopnął piłkę, jednak dużo lżej niż by mógł. Planował strzelić prosto w środek, jednak futbolówka popędziła w prawe okienko, a tam przechwycił ją bramkarz przeciwników. Nikt nie zauważył tej pomyłki napastnika, wyglądało to bowiem tak, jakby celowo strzelał w okienko. Axel wylądował lekko się przy tym chwiejąc. Jedyne zdziwienie wywołał fakt, że bramkarz rywali to złapał. Ale tylko Jude spostrzegł, że Axel na chwilę złapał się za głowę. Dosłownie na chwilę. Zaraz potem wrócił do normalnej gry, choć pierwsze kroki wydawały się chwiejne. Jedyne co przyszło pomocnikowi do głowy, to to, że prawdopodobnie jego przyjaciel się rozchorował. Zdarza się. Tylko czy w takim stanie powinien grać? Nie było czasu nad tym myśleć. Piłka trafiła prosto pod jego stopy, a on nagle znalazł się w otoczeniu trzech graczy. trochę czasu zajęło mu, nim podał piłkę do Ericka. Ten natychmiast przekazał ją, stojącej dalej Nuce. Prawdopodobnie dla tego, że była nowa, teraz nikt jej nie krył. Ruszyła z piłkę do przodu. Po chwili była już bez niej. Gracz z numerem 11 natomiast, biegł w stronę gotowego do obrony Marka. Dziewczyna zmrużyła oczy. Kiedy on to zrobił? Jak to możliwe że nawet się nie zorientowała?
-Haha- zaśmiał się pod nosem Q, właściwie to Quantino, ale wszyscy nazywali go Q, dlatego, że to oddawało jego tajemniczy charakter- Nasze hissatsu jest powalające i to dosłownie- zwracał się w kierunku zawodników rezerwowych- Na dodatek te dzieciaki oraz Hillman nie mają o niczym pojęcia. Czarna Dziura jest na tyle potężna ale i dyskretna, że wygramy ten mecz z palcem w nosie. Nie zdają sobie sprawy, że od samego początku używamy na nich naszych hissatsu, podczas gdy oni atakują naszą bramkę...
Po tak spokojnym początku, gra stawała się coraz bardziej agresywna. Przeciwnicy atakowali z coraz większym zacięciem i uporem. Przestało być tak łatwo. Atakowali raz po raz, zaczęły też pojawiać się techniki hissatsu. Przeróżne. Ten mecz, nie był już tym samym, co rozgrywający się tu zaledwie 10 min temu.

                                                                         ***

-I tak o to proszę państwa zbliżamy się do końca pierwszej połowy. Żadna z drużyn nie strzeliła jeszcze bramki, ale to się może szybko zmienić. Blaze i Lonbery wyraźnie coś kombinują. Biegną w stronę bramki... Czy mnie oczy nie mylą! O tak, wykonują sławną kometę, nie widzianą na boisku od ponad 30 lat. Wyskakują i szykują się do strzału.. O nie! Co się z nimi dzieje? Blaze i Lonbery szybują w stronę ziemi z niezwykła szybkością.
-Nuka- szepnęła Amber i podbiegła do dziewczyny leżącej już na ziemi i obróciła ja na plecy. Na nieszczęście niebieskowłosa spadła na głowę i straciła przytomność. Obok niej leżał Axel, który z trudem podnosił się przy pomocy Juda.
-Nuka, proszę obudź się- brunetka klepała przyjaciółkę po policzku jednak nie dało to żadnego efektu - wezwijcie karetkę - krzyknęła gdy nadal nie było żadnej reakcji. Pochyliła się nad nieprzytomną dziewczyną i uchyliła jej powiekę.
-Co z nią- usłyszała głos za sobą. Gdy się obróciła zobaczyła Axela podpierającego się o Nathana i Juda.
-Na pewno wstrząs mózgu.... nieszczęśliwie upadła na głowę, dobrze że kark w jednym kawałku, bo mogło skończyć się gorzej. Mam tylko nadzieję, że z tego wyjdzie i nie będzie trwałych obrażeń- dodała znów patrząc na Nukę.
-Skąd ty to wszystko wiesz?- zapytał zdumiony Nathan, który w osłupieniu wpatrywał się w Amber.
-Mój tata jest lekarzem- odparła.
Zjawiła się karetka. Ułożyła dziewczynę na noszach i wsadziła ją do wozu. Wraz z nią do szpitala jechał Axel i Amber. Lekarze opatrywali rany chłopaka i upewniali się czy niczego sobie nie złamał. Na szczęści nie odniósł poważnych obrażeń. Co prawda kulał na jedną nogę, a jego ciało pokryte było różnego rodzaju ranami i sińcami ale przynajmniej był przytomny, a jego stan stabilny. Gdy pojazd dojechał do szpitala lekarze pośpiesznie zabrali niebiesko-włosą do budynku. Axel i Amber zostali natomiast zaprowadzeni do starego lekarza. Ten zrobił chłopakowi badania i zalecił odpoczynek oraz odpuszczenie sobie piłki na najbliższe dni.
-Twoja noga nie jest złamana jednak jeżeli nie chcemy pogorszyć jej stanu nie możesz jej nadwerężać rozumiesz?
-Tak.
-Przykro mi chłopcze- podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu - ale jeśli nie chcesz bym włożył ją w gips muszę mieć pewność, że nie zagrasz w piłkę przez przynajmniej następne dwa tygodnie. Wiem, że dłużej nie wytrzymasz dlatego proszę przynajmniej o to.
-Rozumiem doktorze.
-Mądry z ciebie chłopak-  odszedł w stronę biurka i usiadł -zgłoś się do mnie za 6 dni. Sprawdzimy twój stan i uzgodnimy co dalej.
-Oczywiście- chłopak ruszył w stronę wyjścia jednak już po zrobieniu jednego kroku o mało nie upadł.
-Zaczekaj no- stary lekarz wyciągnął  zza szafy kule i podał chłopakowi - trzymaj- wręczył mu je i uśmiechnął się przyjaźnie.
-Dziękuję- Axel ruszył do wyjścia. Gdy wyszedł na korytarzu powitała go Amber.
-I co... -spojrzała na nogę chłopaka i zatkało ją- m-możesz grać?
-Przez następny tydzień nie - stęknął wykonując następny ruch- albo i dłużej. Gdzie Nuka? Wiesz co z nią?
-Niestety nie. Ale wiem na jakim oddziale jest tylko..- znów spojrzała na nogę chłopaka.
-Chodźmy tam.
Ruszyli w kierunku odziału.
Gdy już znaleźli recepcję i podpytali się o Nukę, ruszyli w kierunku sali 256. Wyszedł z nich lekarz i skierował się do dzieci.
-Jakie są rokowania?- bezpośrednio zwróciła się do niego Amber
-Na chwilę obecną jej życiu nie zagraża żadne poważne niebezpieczeństwo, jej stan jest stabilny...- odparł lekarz i chciał już odejść gdy Amber znowu go zatrzymała
-A zrobiliście tomografię? Rezonans? Prześwietlenie? Czy podłączono jej kroplówkę? Ma jakieś złamania kończyn? Czy czaszka została uszkodzona? Jak długo zostanie w szpitalu? Odzyskała przytomność?
-Przykro mi dziewczynko, ale twoja koleżanka się nie obudziła- spojrzał na chłopaka - i raczej dziś już tego nie zrobi.
Zrobił krok do przodu gdy znów usłyszał głos dziewczyny.
-A.. ale jak to? Proszę pana niech pan powie od razu co jej jest. A nie owija pan w bawełnę.
-Kochana posłuchaj - lekarz zwrócił się do niej z wyraźnym zniecierpliwieniem- Wasza koleżaneczka leży teraz sobie w sali, jest podłączona do aparatury i nic jej nie grozi. Zapadła w śpiączkę i obawiam się, że twoje zbędne gadanie na nic się nie zda, dla tego - swoją wielka dłonią wskazał windę- proszę stąd wyjść.
-Jak pan...- nie skończyła bo Axel chwycił ją za ramię.
-Już idziemy proszę pana- odpowiedział chłopak i powoli ruszył w stronę windy.
Dziewczyna z złością na twarzy poszła za nim. Nie patrząc na siebie dotarli do windy i wsiedli do niej.
-Kłócenie się z nim nie miało by sensu. Tylko pogorszylibyśmy sprawę.- odezwał się chłopak patrząc w przed siebie.
-Tak nie można- ciągle wściekła dziewczyna powoli zaczynała się uspokajać- Jeśli Nuka naprawdę zapadła w śpiączkę tutejsi lekarze nic jej nie pomogą. 
Wyszli z windy.
-Zamówię taksówkę- brunetka spojrzała na nogę chłopaka i westchnęła.
Gdy wezwany pojazd przyjechał, Amber pomogła wsiąść chłopakowi i sama usiadła. Przez całą drogę nikt się nie odezwał. Siedzieli i myśleli o tym co się stało. Ćwiczyli kometę wiele razy, co prawda nigdy do końca im nie wyszła, ale też nigdy nie spadli nie mogąc wylądować. Ten potężny strzał opanowany do perfekcji byłby w stanie zapewnić im wygraną w nadchodzącym meczu. Ale teraz... Axel nie może trenować, a Nuka zapadła w śpiączkę. Nikt inny nie jest w stanie wykonać komety więc wynik meczu z góry wydaję się być przesądzony. Gdy znaleźli się pod domem obydwoje wysiedli zważywszy na to, iż mieszkali w tym samym apartamentowcu. Wsiedli do windy i wysiedli na 6 piętrze. Każde skierowało się do swojego mieszkania.
Przez następne dni członkowie drużyny przychodzili do szpitala i odwiedzali ich śpiącą koleżankę. Na szczęście Amber udało się namówić rodziców dziewczyny na przeniesienie jej do szpitala w którym pracuje zarówno jej ojciec jak i ojciec Axela. Niestety zespołowi szło coraz gorzej. Ich treningi to był jeden wielki niewypał. Bez Axela który nie mógł trenować i Nuki, leżącej w szpitalu, drużyna czuła się bezużyteczna. Na szczęście po tygodniu chłopak mógł wrócić do gry. Co prawda jeszcze ostrożnie, ale jednak brał udział w treningach. Po kolejnym nieudanym treningu Mark, Sam, Jake, Tod i Timmi skierowali się do szpitala. Weszli do sali i usiedli dookoła jej łóżka.
-Wiesz Nuki- zaczął Mark - dzisiejszy trening znów się nie udał. Nie wiem co się dzieje. Axel wrócił już do gry jednak ani smocze tornado ani nawet zrzut inazumy nie wyszedł. Próbowaliśmy zrobić trój pegaza jednak każda nasz próba kończyła się fiaskiem. Co się z nami dzieje?- mówiąc chodził po całej sali wymachując przy tym rękoma.
-Wracaj Nuko- poprosił Timmi patrząc na zamknięte oczy dziewczyny.
-Właśnie- To prawda- poparł go Jake.
-Nie możemy się zgrać, wszystko się sypie, a kolejny mecz już niedługo.
Wszystkich zamurowało, a po plecach przeszły im dreszcze. powoli obejrzeli się z trudem powstrzymując krzyk gdy okazało się że za ich plecami stoi Jim.
-Jim.. nie przypominam sobie żebyś szedł z nami- powiedział Mark patrząc na chłopaka.
-Tez chciałem ją odwiedzić, więc ruszyłem za wami.
Chwile milczenia, która przerwał Sam.
-Wiesz, że Axel znów może grac? Czasem jeszcze kuleje ale trenuje razem z nami. Oby wszystko wróciło do normy przed meczem.
-Właśnie. Nuka, proszę obudź się i pomóż nam wygrać- powiedział Tod.
Znów niezręczna cisza. Wszyscy powoli zacieli się rozchodzić, aż w sali został tylko Mark i Nuka. 
-Niestety to prawda- spojrzał na dziewczynę- Bez ciebie nic nam nie wychodzi. nie możemy skoncentrować się na grze. Przez ten wypadek, przestali traktować ją jak zabawę i radość z robienia czegoś czego się kocha. A ja nie potrafię temu zaradzić. Brakuje nam twoich żartów i ciągłego gadania.Proszę wracaj do nas. Wszystkim ciebie brakuje. Szczególnie Amber.
Siedział u dziewczyny jeszcze chwilę po czym wstał i wyszedł kierując się do domu.
Następnego dnia, po lekcjach, cała drużyna z wyjątkiem Nathana i oczywiście Nuki, udała się na boisko. Chcieli potrenować przed meczem. Powoli wlekli się, noga za nogą w stronę Silvi i Celi czekających już na nich. Wykonali porządną rozgrzewkę i zaczęli ćwiczyć strzały. Mark ustawił się na bramce, a do strzału podszedł Kevin.
Lekko poddenerwowany chłopak zamachnął się i wykonał smoczy cios. Strzał był na prawdę potężny. Piłka leciała z nadzwyczajną prędkością...
-... Szkoda tylko, że niecelnie- powiedział z ironią w głosie Erick.
-Grrr- zacisnął pięści i ugryzł się w język. Odszedł szybko na bok dając mu miejsce. Brunet ustawił się na przeciwko Marka i strzelił. Jego uśmiech szybko zniknął gdy piłka wpadła w ręce Marka. Bramkarz nawet się nie wysilił.
-Cholera – kopnął najbliższy kamień – to nie ma sensu! Nic nam nie wychodzi!
-Nie załamuj się- odparł Mark – Uda się tylko trzeba trenować – mówił jednak sam w to nie wierzył. Opuścił głowę i spojrzał w ziemię. Jaki to ma sens? Po co trenujemy? Czy nie lepiej było by dać sobie z tym spokój… przynajmniej na najbliższe dni. Może gdy ochłoniemy i uspokoimy się zacznie iść nam lepiej.
-Teraz moja kolej – Axel podszedł do bramki wyrywając Marka z przemyśleń i wziął piłkę. Ustawił ją sobie i odszedł kilka kroków.
Dalej, strzelisz. Skup się Myślał patrząc na chłopaka szykującego się do obrony. Szybko podbiegł do futbolówki i strzelił. Mark rzucił się na lecącą piłkę jednak ona trafiła mu w twarz i wpadła do siatki.
 Chłopak potarł obolałe miejsce i spojrzał na Axela. Co prawda nie był to zamierzony ruch jednak....
-Wszystko gra?- chłopacy podbiegli do niego i stanęli dookoła.
-Wybacz Mark, nie chciałem cię trafić.
-Co ty pleciesz sam się podsunąłem. Przynajmniej strzeliłeś gola.
-Tak, w obecnej sytuacji to nie lada sztuka- poparł go Max poklepując Axela po ramieniu.
Bramkarz wstał o własnych siłach gotowy na kolejny strzał.
-To kto następny?- Walnął pięścią w otwartą dłoń.
-Ja- Jude wyłonił się z tłumu z kamienną twarzą i wyrazem skupienia jakby rozważał nad czymś bardzo ważnym. Podszedł do piłki i ustawił się za nią. Wszyscy odsunęli się robiąc mu miejsce. Wzięli głęboki wdech, czekając na ruch chłopaka jednak on stał w bezruchu dłuższą chwilę, wciąż patrząc na futbolówkę. Miał do podjęcia trudną decyzje, a te treningi wcale mu w tym nie pomagały. Zacisnął pięści i spojrzał na Marka. Później jego wzrok przykuł Axel stojący nieopodal przy drzewie. Przyglądał mu się podejrzliwie jakby wiedział, że chłopak zmaga się z trudnym problemem. Zbyt dobrze go znał. Jude uśmiechnął się lekko. Mógł ukrywać coś przed światem, przed ka każdym... Tylko nie Axelem. Chłopak zna się na rzeczy. Potrafi wyłapać dziwne zachowanie, potrafi dostrzec, że coś się dzieje nawet jeśli ktoś świetnie to ukrywa, a sam jest mistrzem w maskowaniu osobistych problemów. Muszę z nim pogadać Pomyślał. Zrobię to po dzisiejszym treningu.
Zwrócił się z powrotem w stronę bramki. Mark oczekiwał strzału i to nie byle jakiego. Bez cofania się ani zbędnych wygibasów strzelił. Futbolówka szybko pędziła prosto w środek bramki.
-Mi nie strzelisz -powiedział Mark - boska ręka!
Obrona zadziałała. Mark trzymał piłkę w rękach i patrzył na nią uśmiechnięty.
-To jest to! W końcu się udało! Nareszcie zatrzymałem strzał! - krzyczał uradowany. Wszyscy klaskali i cieszyli się razem z nim.
-Dawajcie Dalej. Trenujmy! Bobby - wskazał palcem na chłopaka- Teraz twoja kolej.
-Moja?-spytał zdziwiony. Mark tylko przytaknął dlatego powoli ustawił się za piłką.
Skoro oni strzelili Pomyślał To ja też. Zrobił kilka kroków w tył i z sprytnym uśmieszkiem spojrzał na bramkarza.
-Zobaczymy jak sobie poradzisz z tym strzałem- powiedział z chytrym uśmieszkiem i podbiegł do piłki. Strzelił, a piłka leciała prosto w prawe okienko. Mark rzucił się by ją złapać i znów się udało.
-Niesamowite!- krzyczał szczęśliwy -Udało mi się! Znów mi się udało!!
-Brawo Mark!
-Tak trzymać!
-jesteś najlepszy!
Rozległy się okrzyki szczęścia. Piłkarze wzięli go na ręce i podrzucali wysoko w górę. Uradowany chłopak cały czas trzymał piłkę nad głową i cieszył się razem z wszystkimi.
Po skończonym treningu wszyscy  udali się do domu. Tylko Jude został na boisku. Stał na środku murawy, a przed nim leżała piłka. Robiło się już ciemno więc dookoła paliły się latarnie. Stał tak od dłuższej chwili i rozmyślał wpatrując się w futbolówkę. Po kilku minutach usłyszał za sobą kroki. Obejrzał się. Za nim stał Axel. Ręce upchnięte w kieszenie i głowa spuszczona
-Co się dzieje?- spytał bez żadnych wstępów.
-Mam problem.
-To wiem.
Jude uśmiechnął się.
-Przyszedłem do Raimona by pomścić Królewskich. Dołączyłem do was, a teraz gdy wygraliśmy z szkołą Zeusa...
-Chcesz do nich wrócić.
-Tego nie wiem. Rozmawiałem ostatnio z Davidem, chcą bym z powrotem do nich dołączył. 
-mhm
-Teraz naszym trenerem nie jest już Darth, nie wiem co robić- powiedział odchodząc parę kroków, ale natychmiast wrócił i spojrzał na przyjaciela.- Z jednej strony chcę zostać z wami, a z drugiej... Brakuje mi gry z nimi. 
-Naszym trenerem nie jest już Darth- powtórzył blondyn- Naszym? Chyba już podjąłeś decyzję, tylko boisz się do niej przyznać. To przez Celię? Boisz się, że ją stracisz? 


Zapowiedzi Marka!
W drużynie zaczyna panować coraz większy mętlik. Wszyscy chodzą rozkojarzeni. Nuka nadal leży w szpitalu. Edgar, starszy brat Nathana pojawia się na naszym treningu i strasznie w nim miesza. Jude spotyka się z Królewskimi. Oczywiście w tajemnicy przed nami. Axel wygląda jakby wiedział o co w tym wszystkim chodzi, ale nie chce nic powiedzieć. Co jeszcze może się pomieszać!? Koniecznie przeczytajcie kolejny rozdział pt '' Sen''. Ale będzie się działo!



_______________________________________________________________

No, oto kolejny rozdział ;p
trochę tu namieszałyśmy.... troszeczkę xd A to dopiero początek :D
Możecie być pewni, że niedługo zdarzy się jeszcze więcej :3
Miłego czytania ;p liczę, że zostawicie po sobie jakiś komentarz :D