piątek, 12 października 2012

3. Niesamowite zdarzenia




-Cześć piękna, wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Jeśli nie, mogę przyjść jeszcze raz -zagadał nieznajomy zachodząc jej drogę od przodu. Uśmiechnął się do niej uwodzicielsko i podparł ręką o ścianę.
-Dzwonili do mnie z nieba, mówili, że anioł im uciekł. Nie martw się, nie powiem gdzie jesteś.
Amber uniosła jedną brew
- Jestem Xawier- przedstawił się- Niesamowicie fajny, zabawny i nieziemsko przystojny koleś chodzący do tej szkoły, a ty...
-Sorki, za chwilę mój samolot do nieba odlatuje, spieszę się.
Chłopak widać miał wprawę, bo nie dał się tak łatwo spławić.
-Pośpiech nie służy urodzie. Pozwól piękności moja, że osobiście odprowadzę cię tam gdzie zmierzasz.
Amber już otwierała usta by coś odpowiedzieć, gdy nagle za nią rozległ się głos Nathana.
-Xawier- powiedział podchodząc do niego i stając między nimi, twarzą do chłopaka. Spojrzał na niego złowrogo.
-Dobra, spoko- uniósł dłonie w geście obronnym jednocześnie lekko się uśmiechając- nie wiedziałem, że to twoja panna.
Oboje popatrzyli po sobie nieco zmieszani i natychmiast zaczęli zaprzeczać.
-Więc to nie twoja anielica?- upewnił się Xawier znów uwodzicielsko patrząc na dziewczynę. Mimo wszystko trzeba było mu przyznać, jest ładny... nawet bardzo. Kruczo-czarne włosy, niesfornie wyginają się w każdą możliwą stronę, a przenikliwe spojrzenie jego ciemnych oczu ma w sobie coś, co powoduję, że po plecach przechodzą ciarki. Pewnie gdyby nie jego porywczy charakter byłby rozchwytywany jak ciepłe bułeczki.  Dzwonek ostatecznie zakończył całą tę pogadankę.
-Do zobaczenia- mrugnął do Amber i udał się na lekcje. Para popatrzyła po sobie.
-Nie przejmuj się nim- powiedział Nathan, kierując się w stronę reszty klasy, kłębiącej się przed salą.
                                                          ***
Wszyscy uczniowie z klasy 2a siedzieli w swoich ławkach oczekując nauczyciela . Pomiędzy uczniami można było usłyszeć ciche śmiechy i chichry. Amber Stourt siedziała dziś jak na szpilkach. Wszyscy wyglądali na podekscytowanych, tylko ona nie wiedziała co się dzieje. Rozejrzała się po klasie. Za nią siedziała Nuka z Maxem. Oboje coś do siebie szeptali, co chwila wybuchając śmiechem. Niedaleko, nieco z tyłu, pod oknem siedział Nathan z Axelem. Chłopaki również wydawali się nie wiedzieć o co chodzi. Przynajmniej nie jestem sama odetchnęła, jednak wcale nie poczuła się lepiej. Pod ścianą siedział Mark z jakimś kolegą, oni za to wyglądali jakby spotkało ich największe szczęście na świecie. Patrząc po klasie dziewczyna zorientowała się, że wszyscy czegoś mocno wyczekują. Tylko czego? Nie miała czasu dłużej się zastanawiać, bo do klasy wszedł pan Xìngzh (czyt. Ksińczi)-nauczyciel Biologii.
Klasa jakby nagle zamilkła, jednak na ich ustach nadal widniały uśmieszki. Niektórzy jak np. Sam nadal chichrali nie mogąc się powstrzymać. Nauczyciel spojrzał na niego krzywo. Był bardzo poważnym człowiekiem, na lekcji pilnował porządku i dyscypliny. Karał uczniów za najmniejszą oznakę nieposłuszeństwa. Chłopak natychmiast zamilkł chcąc uchronić się od jednej z nich, jednak uśmiech pozostał na jego twarzy. Wszyscy wstali.
-Dzień dobry klaso.
-Dzień dobry panie Xingzh- odpowiedzieli i usiedli.
-Wszyscy są przygotowani na lekcję? Czy ktoś chce zgłosić nieprzygotowanie?
Nikt się nie zgłosił.
-Więc dobrze, zacznijmy naszą lekcję- nauczyciel podszedł do tablicy i spojrzał na kredy. W szkole używane były tylko te, koloru białego i on nie wyobrażał sobie pisać inną, tymczasem przed nim leżały trzy o zupełnie innych barwach. Nauczyciel wahał się przez chwilę, jego ręka zawisła nad kredami, a po klasie przeszedł cichy pomruk zadowolenia. Profesor znany był z tego, że nigdy nie wypuszczał uczniów z sali. Choćby nie wiadomo jak bardzo chciało by się komuś do toalety, on prędzej każe mu się zesrać w gacie niż go puści. Uczniowie już nawet bali się go prosić, woleli usiedzieć w miejscu niż narazić się nauczycielowi. Tym czasem on miał do podjęcia bardzo trudną decyzję, nie wypuści żadnego ucznia, bo to niezgodne z jego zasadami, ale on też nie wyjdzie, bo nie może zostawić klasę samą. Więc co teraz? Nie pozostało mu nic innego jak po prostu wziąć jedną z kolorowych kred i nią pisać. Zdecydował się na kolor czerwony. Zaczął coś pisać po tablicy. Gdy skończył, jedna ręka poszybowała w górę. Według ucznia, który siedział w pierwszej ławce, napis był nieczytelny i niezrozumiały. Była to oczywiście nieprawda, gdyż wszystko było bardzo dobrze widać, a każdy miał już to przepisane. Zdesperowany nauczyciel z dziwnym wyrazem twarzy z powrotem podszedł do tablicy, wziął do ręki niebieską kredę i zaczął poprawiać to, co wcześniej napisał. Wyglądało to komicznie, napis miał czerwony cień i teraz naprawdę nic nie można było zobaczyć. Do góry poszybował las rąk. Pedagog zniecierpliwiony podszedł do biurka w poszukiwaniu gąbki, jednak ku jego zdumieniu jej tam nie było. Rozejrzał się po uśmiechniętej klasie. Gąbka zawsze miała swoje stałe miejsce, niedopuszczalne było położyć ją gdzieś indziej. Tym czasem ona znajdowała się na podłodze, praktycznie tuż pod jego nogami. Nauczyciel jednocześnie zniecierpliwiony i szczęśliwy, że nie musiał długo szukać pochylił się by sięgnąć po przyrząd, jednak ku jego zdumieniu, gąbka zmieniła miejsce. Wszyscy zachichotali, łącznie z Nathanem, Axel tylko lekko się uśmiechnął. On również nie przepadał za tym nauczycielem. Wychowawca podszedł kilka kroków, jednak gdy znów się pochylił by wziąć ją do ręki, gąbka przesunęła się uciekając mu sprzed nosa. W klasie wybuchł głośny śmiech. Nikt nie ukrywał, że ta sytuacja jest bardzo zabawna i choć mogło się to skończyć uwagą, nikt się tym nie przyjmował. Amber dostrzegła, małą cieniutką linkę przyczepioną do gąbki. To wywołało u niej jeszcze większy śmiech, to o to chodziło, widocznie dziś uczniowie postanowili się nieco zabawić. Tym czasem nauczyciel latał po całej sali łapiąc uciekającą gąbką. Chyba zapomniał, że jest w klasie, bo całkowicie oddał się gonitwie. Uczniowie tym czasem śmiali się jak najęci, niektórzy pospadali z krzeseł i teraz turlali się po podłodze. Zmęczony pedagog uspokoił się i zbliżył do krzesła. Nastała cisza, wszyscy wpatrywali się w krzesło, jakby czegoś oczekując. Nauczyciel niczego się nie spodziewając, powoli opadł na krzesło. Gdy tylko to zrobił, po całej klasie rozległ się dźwięk, kompromitujący i przyprawiający nauczyciela o rumieńce. Skrępowany wstał i popatrzył na swoje krzesło. Leżała na nim poduszka pierdziuszka. Nauczyciel westchnął głęboko.Jeszcze tylko trochę. Byle do końca lekcji, byle do końca... Powtarzał w myślach gdy cała klasa śmiała się w najlepsze. Dźwięk dzwonka dla pedagoga był jak zbawienie.

Po dość ciekawej lekcji biologii nastał czas na WF. Klasa udała się pod sale gimnastyczną, by przebrać się w stroje sportowe. W szatni dziewcząt jak zwykle panował hałas. Prawie wszystkie stały przed lustrem i nakładały sobie różne kosmetyki na twarze. Chciały wygalać idealnie, gdyż będą blisko sowich sympatii.
-O matko, o matko!- piszczała jedna- Myślicie, ze Mark zauważy, że obcięłam włosy?! A ten błyszczyk pasuje mi do ust?
Nuka właśnie wiązała tenisówki. Miała na sobie zielony podkoszulek, jasno-niebieskie, prawie białe szorty i dopasowane podkolanówki. Ten struj bardzo podkreślał jej szczupłą sylwetkę.
Amber natomiast miała zupełnie inny strój. Miała na sobie morskie rybaczki, biały podkoszulek oraz morską bluzę z kapturem zapinaną na zamek błyskawiczny.
-Czy to nie jest dres Elqui?- zapytała niebiesko-włosa pokazując palcem na logo widniejące na prawej piersi bluzy
-Yhym. Dostałam go na pamiątkę. Zresztą dyrekcja obiecała, że będzie mi przysyłać nowe.
-Serio? Ty to masz względy- zaśmiała się Nuka.
Dziewczyny udały się na boisko szkolne, gdzie czekali już chłopacy i nauczyciel.
-Dobra siadajcie- powiedział mężczyzna wskazując na trawę- Dziś będzie trochę luźniejsza lekcja. Amber Stourt?
-Tutaj- powiedziała dziewczyna podnosząc rękę
-Dobra, wstań. Muszę ci zrobić parę testów.

-Testów?
-Tak, muszę sprawdzić twoją rozciągliwość, szybkość, wytrzymałość i tak dalej. Na początek rozciągliwość. Na zaliczenie obejmij dłońmi kostki na prostych nogach, na trójkę dotknij palcami palce u stóp. Na czwórkę połóż palce dłoni pod palce stóp. Na piątkę połóż obie dłonie płasko przed stopami, a na szóstkę dotknij głową kolan i wytrzymaj tak 10 sekund. To jak na jaką ocenę sie czujesz?
-To jakiś żart?- zapytała wyraźnie zdziwiona, po czym schyliła się, wykonała każdą czynność na każdą ocenę, aż w końcu dotknęła głową kolan. Trwała w tej pozycji trzy razy dłużej niż powinna. Wyraźnie zdziwiony nauczyciel wpisał dziewczynie w odpowiedniej rubryce ocenę 6.
-Dobrze teraz przygotuj się, bo pobiegniesz w sprincie na 100 metrów.
-Nie no, pan sobie ze mnie żartuje?
-O co ci chodzi?
-Nie dostał pan z mojej starej szkoły moich wyników końcowych?
-Nie, a powinienem?
-Myślałam, że wszystkie papiery są już dostarczone. Ale mam kopie mojego świadectwa z WFu.
-Świadectw z Wfu?- powtórzył zdziwiony nauczyciel- Dobra idź po nie.
Gdy dziewczyna wróciła i podała mu papier mina zrzedła. Był wyraźnie zdziwiony. Myślał, że dziewczyna wymyśliła to świadectwo by uniknąć testów. Jednak przyniesiony przez nią papier był prawdziwy. Na jego szczycie widniało logo Elaqu'i.
-Zespół Szkół Sportowych Elaqu'a. Wyniki końcowe z Wfu Amber Stourt- czytał na głos. Biegł wzrokiem po wszystkich ocenach dziewczyny, aż w końcu się zatrzymał- Basen, nieklasyfikowana?
-Uczulenie na chlor i zapalenia ucha wewnętrznego.
-Co oznaczają te gwiazdki?
-Wyróżniania.
-Sześć?! Sześć wyróżnień? Chyba będę musiał powołać cię do naszych klubów sportowych.... 


                                                         ***
Gdy rozbrzmiał dzwonek kończący lekcje dla klasy 2c Nuka i Amber udały się do damskiej toalety. Wyszły chwilę później, niebiesko-włosa już przebrana w strój treningowy Raimona. Udały się na tył szkoły. Po pięciu minutach gadaniny wszyscy wbiegli na boisko. Radosnej atmosferze dał się ponieść nawet Kevin, który teraz z wielkim uśmiechem na ustach biegł z resztą w stronę murawy. Piłka poszybowała wysoko i opadła na boisko. Za nią ruszyli wszyscy piłkarze. Pierwszy dopadł jej Axel, który już na początku wysunął się na prowadzenie. Wokół słychać było śmiech i tupot wielu stup. Wszyscy byli szczęśliwi, podawali piłkę między sobą, odbierali ją i choć wcale nie podzielili się na drużyny nie mieli problemu z wyborem, do kogo podać.
-Ruchy...ach- Piłkę wykopał Stev, a za nią pędem pognali Jake i Sam. Byli już przy niej, gdy nagle szybkim wślizgiem przejął ją Timmi. Pięknym podaniem, maluch przekazał piłkę Nathanowi. On i Tod natychmiast ruszyli na bramkę.
-Zwolnij Nathan...- sapał ten drugi- Nie mogę za tobą nadążyć!
Jednak on ani myślał zwolnić. Dalej biegł tym samym tempem.
-Dalej!! Zatrzymajcie go! Nie dopuśćmy do zdobycia gola!- Wrzasnął Stev.
-Się robi- szepnął Bobby. Sprawnym wślizgiem odebrał mu piłkę. Nathan nie miał nic do gadania, upadł na ziemie jednak mina mu nie zrzedła. Po to są treningi, by stawać się coraz lepszym. Podniósł się i popędził za chłopakiem. Widocznie cel odebrania mu piłki wyznaczyli sobie także Max i Tod, bo okrążyli chłopaka nie dając mu drogi ucieczki.
-Ach tak....-rozglądnął się dookoła z cwaną miną- Nuka, trzymaj- wykopał piłkę na tyle wysoko, by  nie mogli do niej dosięgnąć. Dziewczyna wyskoczyła i przejęła futbolówkę. Wylądowała na ziemi, tuż przed Jimem i Samem. Chciała się odwrócić i odbiec, jednak za nią już ustawili się Timmi i Jake. No pięknie okrążona była z wszystkich stron...
-Nuka... Tu!- wrzasnął Jude biegnąc obok. Takiej okazji nie można było zmarnować, był niekryty więc małe były szanse, że ktoś to przechwyci. Niebiesko-włosa podskoczyła z piłką i z pół-obrotu posłała ją w stronę chłopaka. Futbolówka wylądowała tuż pod jego stopami, jednak Max nie dał mu się nią długo nacieszyć. Zagrodził mu drogę, a gdy Jude chciał go wyminąć, szybkim ruchem odebrał mu piłkę. Biegł z nią, a tuż za nim Tod i Timmi. Podobnie jak na poprzednim treningu, wymieniali ze sobą bardzo szybkie podania. W pewnym momencie, między ich stopami pojawił się trójkąt żółtego światła. Piłka krążyła po jego obwodzie jednak pędziła tak szybko, że nie dało rady jej dostrzec. Chłopaką zawzięcie malowało się na twarzach. W pewnej chwili zatrzymali się uśmiechnięci. Wszyscy spojrzeli na nich zdziwieni. Tod trzymał nogi tak jakby przed chwilą wykonał strzał, ale kiedy?
-Co!? Jak to możliwe!? - zdziwiony Mark, gdy tylko się obrócił zobaczył piłkę w siatce-.... Jak... Wy... to...!?- Mówił spoglądając raz na chłopaków, raz na piłkę.
Rozległy się gromkie brawa, wszyscy gratulowali piłkarzą nowej techniki.
-Nazwijmy ją...- zastanowił się przez chwilę Willy- Co powiecie na trójkąt Raimona!?
-Genialne!- wykrzyknęli, uradowani chłopacy.
Byron Love wolnym krokiem szedł w stronę piłkarzy Raimona. Na jego twarzy malował się chytry uśmieszek, a krwisto czerwone oczy pałały nienawiścią. W końcu zatrzymał się stojąc dokładnie na przeciwko grupki zawodników.
-Trójkąt Raimona? Naprawdę myślicie, ze to żałosne coś, co przed chwilą zrobiliście jest w stanie zapewnić wam jakiekolwiek gole? Prawdziwą potęga strzelecką jest Boska Wiedza- odrzekł dumnie mrużąc oczy- Czy ja dobrze widzę- dodał z perfidnym śmiechem spoglądając na Nukę odzianą w strój- Przyjęliście do zespołu DZIEWCZYNĘ?! Haha! Myślałem, że już sięgnęliście dna, a tu proszę, jednak da się upaść niżej.
Kapitan Zeusa podszedł do piłki, która leżała niedaleko niego, obszedł ją i z całej siły w nią kopnął. Futbolówka trafiła Nukę prosto w brzuch, strzał był tak silny, że upadła na piach i zwinęła się z bólu. Mark oraz Nathan błyskawicznie zjawili się przy niej.
Wszyscy wpatrywali się w szoku to na obolałą Nukę, to na Byron'a. Ten jednak nadal uśmiechał się, szczerząc przy tym zęby.
-Axel, Jude propozycja Zeusa nadal jest aktualna. Mam nadzieję, że o niej pamiętacie.
Chłopaki zastygli i spojrzeli po sobie. Obaj wyszeptali niemalże równocześnie „ty też?”.
Każdy, kto ma chodź odrobinę oleju w głowie domyślił się o co chodzi napastnikowi Zeusa. Jude i Axel dostali propozycję by do nich dołączyć. Teraz miarka się przebrała. Tego było za wiele. Wściekły Kevin dosłownie rzucił się z pięściami na blondyna. Jednak ten zgrabnie pochwycił dłonią wymierzoną w siebie pięść. Tuż za nim pojawili się dwaj potężni goryle.
-Zazdrość cie zżera co? Znowu Axel jest od ciebie lepszy. I ty się jeszcze tym dziwisz? Gdybym był na twoim miejscu już dawno bym pogodził sie z faktem, że zawsze Axel będzie górą.
-Daruj sobie, te swoje mądrości- syknął Nathan- Myślisz, że jesteś taki dobry? To drużyna Raimona wygrała Strefę Futbolu, nie wy.
-Hymm- Byron spojrzał na niebiesko-włosego, który ciągle kucał przy Nuce- Nie dokonaliby tego bez ciebie. Gdyby nie ty odpadliby w pierwszym meczu turnieju. Ty też powinieneś do nas dołączyć Nathan.
-Oni nie chcę grać w twojej drużynie!- Mark podniósł się i stanął twarzą w twarz z blondynem- Nie możesz ich do niczego zmusić, ani przekupić. Należą do Raimona!
-Kogo ty chcesz oszukać Evans? Wasza drużyna wygrała turniej przez przypadek. Szansa, że wygracie go po raz kolejny jest mniejsza niż zero. Naprawdę wierzysz, ze coś potraficie? Jesteś żałosny.
 Mark nie wytrzymał. Tym razem to on rzucił się na kapitana Zeusa, Kevin zrobił to samo. Jednak goryle osłonili blondyna i zaczęli się bić z chłopakami.
-Kapitanie- zawołał Todd i wskoczył za nim w sferę walki. Nathan wyskoczył za nim.
Byron widząc, że jego dwaj „ochroniarze” przejęli inicjatywę w bójce, pstryknął palcami prawej dłoni.
-Boski czas!- Wszyscy zamarli w bezruchu. Blondyn uśmiechnął się pod nosem i zszedł z boiska. Wolnym krokiem udał się w stronę szkolnej bramy. W pewnym momencie zatrzymał się i spojrzał na „zamarzniętą” postać dziewczyny. Amber. Już gdzieś widział tą twarz. Jednak nie był w stanie przypomnieć sobie skąd. Gdy chłopak opuścił teren szkoły ponownie pstrykał palcami, a czas znów biegł.
Mark, który przymierzał się by uderzyć Byrona natrafił jedynie na powietrze. Zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Tą przewagę wykorzystał jeden z goryli Zeusa. Zamachnął się i uderzył kapitana Raimona prosto w szczękę. Siła z jaką dostał była tak potężna, ze wyleciał ze strefy walki, tuż pod stopy... Nelly.
Dziewczyna trzymała w dłoni gwizdek, który przed dosłownie chwilką zabrała z ławki zawodników. Z całej siły dmuchnęła w niego powietrzem, który miała w płucach. Nathan, Kevin, Todd i dwaj goryle przerwali bitwę. Dwaj mięśniaki uśmiechnęli się chytrze i po prostu poszli sobie.
-CO TO MA ZNACZYĆ?!- wrzasnęła wściekła Nelly. Gdyby wzrok mógł zabijać, z pewnością już byliby martwi.....




                                                              Zapowiedzi Marka

Och.... teraz mamy przechlapane! Nelly jest wściekła! I nie tylko ona. Kevin jest wściekły na Axel'a, Jude'A i Nathan'a. Kłótnia jest nieunikniona. Dodatkowo musimy zadecydować co dalej z Nuką. Nigdy w życiu nie podejmowaliśmy tak ważnej decyzji. Kolejny rozdział Konsekwencje pojawi się już niedługo. Ale będzie się działo!



______________________________________________________________________

No proszę ^^
Oto kolejny rozdział xd Przepraszamy, że dopiero teraz ;D
Mówiąc szczerze był gotowy już jakiś tydzień temu, ale nie za bardzo chciało nam się sprawdzać :D
Teraz jest gotowy... więc co?mam nadzieję że się wam podobał :)
Jest nieco krótszy niż poprzednie, nie wiem czy to lepiej czy może gorzej ;D
Ocenę treści i fabuły pozostawiam wam ;]
Dziękujemy za wszystkie komentarze zarówno te tu jak i na GFC ^^

Do zobaczenia przy kolejnym rozdziale :*

PS: W dziale postacie pojawił się Xawier, Nuka i Amber :D