poniedziałek, 30 września 2013

28. waleTYNKI cz1

-Co ty taka szczęśliwa?- zapytała Amber Nukę, która resztkami sił powstrzymywała się by nie krzyczeć z radości
-No bo dziś dostajemy walentynki!- powiedziała uradowana niebiesko-włosa
-Yuhu- odparła sarkastycznie brunetka
-Walentynki to najpiękniejsze święto w Japonii, oprócz święta Kwiatu Wiśni. Nie widziałaś tych wszystkich wystaw i dekoracji? Na to święto czeka się cały rok!
Faktycznie gdy dziewczyny weszły do budynku szkoły od razu dwie uczennice z samorządu uczniowskiego dały im po jednej przypince w kształcie serca i kazały przypiąć je do koszuli.
-I ani ważcie się ich zdejmować- pouczyła je jedna z nich
-Na jakiej lekcji mają nam rozdawać liściki?- zapytała Nuka
-Chyba od pierwszej- odparła pierwsza z nich- Jeśli chcesz wiedzieć dokładnie to musisz iść się spytać Natsumi-san
-Ok- powiedziała uradowana pomocniczka i popędziła w kierunku klasy ciągnąc Amber za sobą.-Zobaczysz Amber, jestem w stu procentach pewna, że dostaniesz przynajmniej trzy walentynki!
-Idziemy o zakład?
-Przegrasz. Ale zgoda. O co chcesz się założyć?
-Pomyślmy... Tylko nie o kasę!
-Okej, zresztą mam coś lepszego. Jeśli ja wygram, zaśpiewasz podczas konkursu piosenkę Bibera i bierzesz moją dzisiejszą zmianę w maid cafe. Jeśli ja przegram zrobię to samo. Co ty na to?
-Hmmm Zgoda! Przygotuj gitarę mała.

***

Lekcja japońskiego przebiegała dziś inaczej niż zwykle. Nauczyciel wszedł do klasy trzymając ogromny karton w rękach, który zasłaniał mu całkowicie widoczność. Gdy już w końcu uporał się z tym problemem ogłosił, że w środku znajdują się walentynki i ich klasa dostała ich najwięcej z całej szkoły.
-Silvio, proszę rozdawaj- powiedział nauczyciel opierając się o oparcie fotela i ścierając pot z czoła.
Dziewczyna zaczęła krążyć po sali. Po dziesięciu minutach skończyła i z ulgą wróciła na miejsce.
Nuka dostała cztery walentynki: Uroczego pluszowego misia w kształcie królika, który miał przyczepiony karteczkę z napisem: "Dla mojego króliczka". Czekoladki z małą karteczką oraz dwie kartki, żadna podobnie jak miś i czekoladki niepodpisana. Chwilę zachwytu zakłóciła tylko drobna myśl, by podpatrzyć ile walentynek dostała jej przyjaciółka, a co za tym idzie, która z nich będzie musiała zaśpiewać na konkursie piosenką Bibera. Wychyliła się więc ze swojej ławki i dyskretnie spojrzała na ławkę Amber, a szeroki uśmiech wpełzł na jej buzię.
Amber dostała również cztery walentynki, ale miała to "szczęście", że wszystkie były podpisane. Gdy zobaczyła wyznania i ich autorów nie oszczędziła sobie głośnego westchnienia i położenia się na ławce, tak przeleżała do końca zajęć.
Mark dostał chyba największą stertę ze wszystkich w szkole. Kartki, które dostał ledwo co mieściły się na ławce, a sam kapitan miał problem, by wszystkie je zebrać i bezpiecznie wyjść z sali.
Axel też nie miał na co narzekać. Jego wielbicielki postarały się tak samo jak te kapitana. Cała trójka, wliczając w to Nathana, wyszła z rękoma zajętymi utrzymywaniem góry kartek, drobnych pluszaków, czekoladek, a nawet różyczek. Szczerze mówiąc, żadna z tych walentynek nie miała prawa spaść, gdyż gdy tylko coś takiego się zdarzyło, natychmiast znajdowała się przy nich jedna z ich wielbicielek piszcząca z faktu możliwości noszenia własności jednego z trzech najpopularniejszych piłkarzy w szkole oraz tego, że mogą bez sprzeciwu iść za nimi, lub nazywając rzecz po imieniu - śledzić ich. Chcecie wiedzieć, jak było z resztą zawodników Raimona? Otóż zdecydowanie żaden z nich nie narzekał na brak kartek. Nawet nasz okularnik Willy dostał swoją porcję i zaszywając się gdzieś w koncie liczył po cichu, że któraś została przesłana przez Amber. Za dominującą trójką z największą ilością adoratorek ( i adoratorów [*]) stała Nelly, która była przecież oschła dla każdego ucznia w szkole, a też dostała sporo paczek, liścików, pluszaków, a nawet bukiet kwiatów. Erick, Bobby, Kevin czy też Jack, również bardzo cieszyli się ze swojego przydziału. Wychodziło więc na to, że tylko biedna brunetka była niezadowolona z tegorocznych walentynek i bynajmniej nie chodziło tu tylko o przegrany zakład.
-Ej, Ami co taka smutna?- zapytała Nuka gdy lekcja się skończyła, a obie dziewczyny stały na holu.
-To!- powiedziała jej pokazując jej przed nosem cztery kartki- To się, kurwa stało.
-Ale co?
-Przeczytam ci- odparła i wyciągnęła z koperty pierwszą z nich- "Na górze fiołki, na dole róże zatańczę dla ciebie (nago) na rurze. Twój kochający na zawsze Xawier xoxo". Kolejna, "Nawet kosmiczna Reina nie jest tak słodka i urocza jak ty, mój ty cukiereczku, schrupałbym Cię, Twój wierny i oddany rycerz na białym koniu William Glass". I na koniec- powiedziała dobitnym głosem- "Kiedyś zrzucę z ciebie ten fartuszek i falbanki, Logan", prawdziwy romantyk...
-.....
-Nie patrz na mnie tak, to moja wina, że każdy z nich jest....
-Idiotą?- dokończyła za nią
-No!
-Hmmm... A czwarta walentynka?
-Czwarta?
-No tak. Dostałaś przecież cztery prawda?
-Racja- przytaknęła brunetka, która dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że jedna z kopert, a ściślej mówiąc śliczna, jasno różowa koperta z pięknie napisanym jej imieniem i nazwiskiem, nadal nie została przez nią otworzona. Szybko to zmieniła, delikatnie odklejając papier i wyjmując z niej ślicznie przyozdobiony kawałek papieru z króciutkim wierszykiem. Obie szybko przeczytały go nawet kilka razy wyczuwając przy tym delikatny aromat ulubionych perfum Amber, a do tego zauważając pewną ciekawostkę, sprawiającą, że dziewczyna zapomniała na chwilę nawet o piosence Bibera, a mianowicie: list był NIEPODPISANY!
-Niesamowite! Patrz Amber, masz cichego wielbiciela!
-Mhm- Brunetka nadal była oszołomiona. Szkoda, że Nuka nieświadomie musiała zepsuć jej tę chwilę radości.
-To ci pewnie poprawiło humor po walentynkach tych zboczeńców, przynajmniej jedna jest normalna, a to już zawsze coś. Myśl o niej gdy będziesz śpiewać na scenie, na pewno doda ci to otuchy.
Amber spojrzała na nią morderczym wzrokiem i żądzą krwi.Westchnęła jednak widząc rozpromienioną twarz przyjaciółki.
-Pokaż lepiej twoje.
-Może lepiej nie....
-Dawaj!
Walentynki Nuki całkowicie dobiły brunetkę, wszystko łącznie z misiem było mega... normalne? Więc czemu tylko ona dostała jakieś dwuznaczne propozycje?
-Dlaczego?!- jęknęła Amber i zaczęła uderzać głową w swoją szafkę szkolną- Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
-Dlaczego jeszcze nie dałaś mi buziaka? Możemy to nadrobić- usłyszała za sobą głos
-Nie teraz Xawier....- powiedziała przez zaciśnięte zęby i bardzo powoli odwracając się w jego stronę, gdy w końcu to zrobiła stanęła z nim twarzą w twarz, tak ze ich nosy niemalże się stykały.
Chłopak uśmiechnął się uwodzicielsko i delikatnie zmrużył oczy. Chyba uznał, że walentynki to doskonały pretekst by zaliczyć pierwszą bazę. Bowiem, nie zamierzał tylko tak stać, a działać dalej.
-Ej co jest?- w jednym momencie ciemnowłosy przestał się zbliżać, a wręcz przeciwnie oddalać. Ktoś zaczął go od niej odciągać i nie była to Nuka... "Wybawcą" okazał sie być Logan...
-Z deszczu pod rynnę- mruknęła brunetka, ale nim któryś z nich zdążył cokolwiek zrobić zainterweniowała niebiesko-włosa. 
-Ma dziś kiepski dzień- powiedziała i prowadząc dziewczynę za ramiona poszła z nią do łazienki.
-Domyślasz się od kogo mogą być?- zapytała Amber gdy już znalazły się w środku i obie usiadły na umywalce
-Niee- powiedziała cicho- Ale to takie miłe!
-A... Axel?- zapytała brunetka uśmiechając się tajemniczo
-Co Axel?- Amber wskazała wzrokiem na misia- Nie w życiu! Axel? Nie no coś ty.
-Skoro tak twierdzisz- odrzekła uśmiechając się i kładąc ręce za głowę- Tak tylko głośno myślałam- dodała- A ty coś wysyłałaś? Widziałam, że coś tam dostał...
-Coś tam dostał od połowy dziewczyn w szkole- mruknęła
-Ale tylko jedna koperta była podpisana błękitnym atramentem- powiedziała brunetka, dobrze wiedziała, że Nuka używa takiego atramentu do wypisywania różnych wyjątkowych rzeczy
-No i co?- odparła wymijająco rumieniąc się przy tym
-Ok... Już o nic nie pytam...
Pewnie chcielibyście wiedzieć kto od kogo dostał swoje walentynki. Niestety nie wiemy od kogo był 4 liścik dla Amber i wszystkie prezenty dla Nuki. Na pewno znacie Chestera on z kolei wysłał po jednaj kartce każdej z menadżerek oraz naszej Lucy. Prawdziwą sensacją, zresztą jak co roku okazał się Xawier. Jego szafka ledwo zamykała się przytłoczona taką ilością kartek i czekoladek. Jak na ironię prze boski Hóuzi wysłał tylko jedną walentynkę. Również pierwszaki nie mieli na co ponarzekać. Todd, Timmy i Jack mogli pochwalić się całką pokaźną kolekcją czekoladek. A Celia natomiast dostała malutki bukiecik stokrotek i kilkanaście kartek. Nasza kochaniuteńka Miles oczywiście musiała wysłać kopertę naszemu Nathanowi.
Nim ktokolwiek by przepuszczał nadeszła przerwa śniadaniowa. Czyli czterdzieści minut czystego obijania się. Uczniowie porozrzucani po terenie całej szkoły jedli swoje drugie śniadania. Prawie wszyscy piłkarze znajdowali się w świetlicy klubowej bądź w okolicach boiska. Amber, Nuka i Silvia  siedziały pod drzewem na małej ławeczce. Niestety ławeczka była o tyle mała, że Nuka wylądowała na ziemi.
-Ej co to za zamieszanie tam przy bramie?- zapytała zaciekawiona Aki
Ale odpowiedź przyszła do niej sama, Lucy biegła w ich stronę.
-Silvio, chyba będą kłopoty. Przyszedł tu jakiś chłopak. Z Akademii Królewskiej...
-Kidou-kun?
-Nie to nie on, ale chyba ktoś z jego drużyny... Trochę znajomy się wydaje...
-Chodźmy zobaczyć- powiedziała Nuka i wszystkie cztery udały się w kierunku szkolnej bramy
Faktycznie. Opierając się o mur szkoły stał uczeń Akademii. Joe King we własnej osobie. Widząc przybyłą trójkę uśmiechnął się delikatnie, ale nadal wędrował wzrokiem po terenie szkoły.
-Eeee może spytajmy się czego chce?- powiedziała Nuka w kierunku Silvii
Nim menadżerka zdążyła jej odpowiedzieć Joe ruszył się z miejsca i podszedł bliżej nowo przybyłej grupki pierwszaków z Miles na czele. Chłopak wyciągnął rękę i zanurzył ją w tłumie, bo tak to należy nazwać. Po chwili wyciągnął ją, ale trzymał kogoś za nadgarstek. I pociągnął trzymaną osobę w swoim kierunku. To była Otonashi.
-Zostaniesz moją walentynką?- zapytał ją tym swoim boskim głosem, Celia nic nie powiedziała. Była w zbyt dużym szoku, a jedyne na co byłą ją "stać" to spuszczenie wzroku w ziemię i wymamrotanie czegoś niezrozumiałego pod nosem. Joe uśmiechnął się. Uwielbiał gdy była taką kruszynką. Nachylił się nad nią, bo był sporo wyższy i szepnął jej coś na ucho. Po wypowiedzianych przez niego słowach zarumieniła się jeszcze bardziej, o ile można było. Rekord w rumienieniu się pobiła jednak dopiero wtedy, gdy niespodziewanie chłopak wyjął zza siebie 11 pięknych, fioletowych różyczek, owiniętych dekoracyjnie błękitną wstążką i pozłocone brokatem. Chwycił je w obie ręce i przysunął w stronę dziewczyny z miłym uśmiechem. Celia jak sparaliżowana patrzyła się na podarunek, nie wiedząc jak teraz powinna postąpić. Ręce trzęsły się, a nogi załamywały pod nią, jakby były zrobione ze złamanych zapałek. Następnie brunet pocałował ją w policzek i opuścił teren Raimona.
-Awwwwww- mruknęły wszystkie dziewczyny, które zebrały się wkoło by zobaczyć źródło zamieszania.
-Podobno fioletowe róże daję się komuś jeżeli chce się powiedzieć "Od razu mnie zachwyciłaś" i "Zasługujesz na to co najwspanialsze"- powiedziała jedna z koleżanek Celii 
-Kawaii- odparła druga
-Ej chłopaki widzicie to co ja?- zapytał rozbawiony Kevin, który wraz z pozostałymi chłopakami z drużyny spędzał przerwę pod domkiem klubowym. Pogoda na dworze była tak świetna, że aż szkoda byłoby pozostać w środku świetlicy.
Co tak rozbawiło Kevina? Przy boisku nerwowo kręciła się jakaś dziewczyna. Od razu dało się zauważyć, że nie jest z tutejszej szkoły. Kogoś takiego na pewno by zapamiętali. Z daleka wyglądała jak guma orbit dla dzieci, czyli jedno wielkie różowe coś. W pewnym momencie dziewczyna spojrzała w ich kierunku i od razu rzuciła się w ich stronę.
-KAZEMARU-SAMA!- wrzasnęła na całe gardło, ale nawet to z jej ust brzmiało tak cukierkowo i uroczo- Kazemaru-sama! W końcu cię znalazłam!- powiedziała zdyszana gdy znalazła się przy oszołomionym chłopaku- Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek!- wydyszała jakże dziecinnym głosikiem i wpadła mu w ramiona przewracając go przy tym.
-S-Sophie?
-Oczywiście, że ja głuptasku- powiedziała powoli podnosząc się z niego i niby przypadkowo kładąc mu dłoń na klacie- Proszę to dla ciebie- dodała wyciągając drugą ręką pudełeczko czekoladek- Wszystkiego dobrego Kazemaru-sama!
Mina Nathana mówiła sama za siebie. Jedno wielkie WTF?! Oczywiście reszta drużyny nie podzielała jego zdania i w pełni rozbawieni, turlali się po trawniku przed świetlicą.
-Eeee Sophie- Zaczął zdezorientowany niebiesko-włosy. Nie dość, że nie podobała mu się ta sytuacja, to przecież w każdej chwili mógł ich ktoś razem zobaczyć, a co najgorsze - wyciągnąć złe wnioski. Wszyscy dobrze wiedzieli jak szybko plotki rozchodzą się wśród uczniów Raimona. A szkolna gazetka? Gorzej niż te kolorowe brukowce w które wczytuje się masa dziewczyn. tam napisane było WSZYSTKO! Zero prywatności... Zero.
-Sophie, mogłabyś ze mnie zejść... proszę?
-Och, och jasne Kazemaru-sama- Odparła przesłodzonym głosikiem, po czym powoli zaczęła się podnosić, nadal trzymając dłoń na jego torsie.- Przykro mi, jestem taka nieostrożna. hihi- Zachichotała zasłaniając usta jedną dłonią. I właśnie wtedy, niby 'przypadkiem' dłoń, na której się podpierała, delikatnie osunęła się do góry. Dziewczyna zachwiała się i z wdziękiem 'runęła' (czytaj - delikatnie opadła) na chłopaka, oczywiście z teatralnym wyczuciem, chcąc złączyć ich usta w "namiętnym pocałunku".
Niestety, zarówno cierpliwość jak i maniery Nathana w tym momencie zostały dosadnie wyczerpane, i w ostatniej chwili przesunął głowę na bok, chcąc uniknąć zderzenia (Choć 'spadała' tak wolno, że to 'zderzenie' to naprawdę wyolbrzymione słowo). Dziewczyna tego nie przewidziała i zamiast na usta Nathana, natrafiła na słodziutki piach na drodze.
-Ups- powiedział niebiesko-włosy ostatkami sił powstrzymując się by nie parsknąć śmiechem
Ale również z tej sytuacji lolitka wyszła z klasą. Błyskawicznie wytarła usta od piasku i zalotnie zarzuciła różowymi kłakami tak, że spalone od prostownicy końcówki przejechały po policzku chłopaka.
-Kazemaru-sama- zaczęła już rekordowo przesłodzonym głosem- Może zechciałbyś pójść jutro ze mną na randkę?- i tradycyjnie już zatrzepotała doklejonymi rzęsami
-Wybacz Sophie ale już mam plany, poza tym gramy mecz
-To cudownie Kazemaru-sama! Na pewno przyjdę ci kibicować!
Boże, nawet jak daję jej kosza to i tak się nie poddaje i strasznie przy tym podnieca, pomyślał chłopak...

Zapowiedzi Marka!
Walentynki wciąż trwają! Niestety poprzez niespodziewany zwrot akcji rozpadnie się coś co tak ciężko było stworzyć! Rozpadnie się nie tylko związek, ale i przyjaźń! Dodatkowo pojawi się dość ciężka i poważna kontuzja, która może zaważyć raz na zawsze o losach jednego zawodnika. Jak potoczą się dalsze losy święta zakochanych, czyja długoletnia przyjaźń rozpadnie się na kawałeczki? Aby dowiedzieć się tego koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt."waleTYNKI cz2". Ale będzie się działo!

_____________________________________________________________________

Halu! Zgadnijcie kto to? :P
No więc, łapcie kolejny rozdział. Myślę, że w miarę udany (co ja gadam, mnie tam się strasznie podoba *o* )
Walentynki, waletynki ach ach. Pokój i miłość wszystkim xD
Kolejny rozdział już niedługo! Szok co? Ale postaramy się szybko wstawić ;p
Co do dzisiaj to:
Drodzy panowie, chłopcy i chłopczęta. Skoro dziś jest poniedziałek, a co więcej 30 września i skoro moja pamięć jeszcze nie szwankuje, ten rozdział jest specjalnie dla was ;P I obyście w życiu nie trafili na takie landryny jak Sophie! ^^ (I wara upodabniać się do Logana czy Xawiera, bo już moja w tym głowa, byście tego pożałowali)
^^ <3
Dziękujemy za komentarze i czytanie :* Szacun dla was
A teraz czary mary Bayuuu wszystkim, wracam oglądać film :*


poniedziałek, 23 września 2013

27. Nowe wyzwania

Gdy Nuka i Amber weszły na teren szkoły od razu zauważyły tłum gapiów, którzy stali pod głównymi drzwiami torując tym samym przejście.
-Jak myślisz o co chodzi?- zapytała zaciekawiona Amber
-Nie wiem, ale zaraz się dowiem- powiedziała Nuka, odeszła od przyjaciółki i podeszła do gapiów- Hej, Duncan, o co chodzi?
-Został ogłoszony konkurs talentów. Chętni mają się zgłaszać do Nelly Raimon. Konkurs odbędzie się dwa tygodnie po walentynkach, a jurorami mają być podobno UxMishi..
Ale Nuka już go nie słuchała szybko przybiegła do Amber i wszystko jej powtórzyła. 
-Konkurs talentów? Nuki powinnaś się zgłosić! 
Przez cały dzień nie było mowy o niczym innym jak o tym właśnie wydarzeniu. Wszyscy uczniowie zastanawiali się kto się zgłosi oraz kto jest w stanie wygrać.
***

Amber i Nuka siedziały w salonie niebiesko włosej. 
-Ok. No to zaczynamy. 
Nuka siedziała na stoliku do kawy z czarną, elektryczną gitarą na klanach. Amber natomiast przy białym pianinie. Obie zaczęły grać melodię. Nuka natomiast zaczęła do niej śpiewać. 
-Sekai de ichiban ohime-sama. Kiga tsuite nee nee. Mataseru nante rongai yo. Nie to bez sensu...- przerwała
-Ale o co ci chodzi? Tekst jest świetny... Muzyka też. 
-Ale to bez sensu. Jeżeli nawet wystąpię to nie mam z kim zagrać. Ty i ja to ewentualnie gitara i klawisze. A basy? Perkusja? Nie znajdę w tak krótkim czasie zespołu....
-Ale przecież możesz nagrać muzykę w jakimś studiu nagraniowym i puścić muzykę z komputera... 
-No... a jeżeli źle zaśpiewam? Lub się nie spodoba? Ośmieszę się przed caaaaałą szkołą!
-Dobra, co zrobiłaś z prawdziwą Nuką? Ty się tak nie zachowujesz. Od kiedy obchodzi cię zdanie całej szkoły. Masz śliczny głos, dodatkowo ułożyłaś rewelacyjną piosenkę. Przestań się przejmować i z głoś się do jasnej cholery! 
-...
-No dawaj!- nalegała brunetka. Wyciągnęła z kieszeni spodni telefon komórkowy, wybrała numer z listy kontaktów i wręczyła go Nuce- Dzwonię do Nelly. Masz się zgłosić!
-Dobra, dobra...- powiedziała nadąsana dziewczyna i już po paru minutach znajdowała się na liście kandydatów, ale oczywiście wkręciła również brunetkę do konkursu- Ami też się zgłasza, zapisz ją! Pa!
-Zabiję Cię!
-Dżinka!-Nuka zerwawszy się z miejsca podbiegła w stronę drzwi. Zatrzymała się kilka kroków przed nimi i uklękła. Do pokoju powoli weszła szara kotka. Spojrzała na swoją właścicielkę i podeszła jeszcze dwa kroki po czym mruknęła cichutko. Niebiesko-włosa jak na zawołanie poderwała się na proste nogi i pochwyciła kotkę, na co ta odpowiedziała tylko cichym miauknięciem. Dziewczyna z kotem na rękach podeszła do pianina i usiadła na stołku sadzając sobie Dżinę na kolanach. Mimo założeń Amber, kot nie uciekł, gdy tylko dziewczyna go puściła, wręcz przeciwnie. Zwierzak usiadł  i zaczął się przymilać oraz mruczeć gdy tylko ręka właścicieli musneła jej śliczne futerko.
-Dżina to typowy kot- Nuka skierowała się w stronę brunetki nadal głaszcząc swojego pupila- Chodzi własnymi ścieżkami i uwielbia być głaskana. Masz!- dziewczyna sprawnym ruchem posadziła kota na kolanach Amber- Nie bój się, ona nie gryzie- Mówiła uśmiechnięta widząc niepewną twarz przyjaciółki- Ewentualnie może podrapać, ale to się rzadko zdarza. Mnie jeszcze nigdy nie drapnęła.
Zielonooka powoli podniosła rękę i niepewnie spojrzała na kota siedzącego teraz na jej kolanach i uważnie śledzącego każdy jej ruch. Oczy zwierzaka były skierowane prosto na nią, a wzrok jakim ją obdarzał nie należał do tych przyjaznych.
-Auć- szepnęła, gdy pazury kota zaczęły wbijać się jej w nogę.
Nuka nie chcąc czekać dłużej chwyciła za wierzch jej dłoni. Zanim zdążyła się zorientować, już głaskała Dżinę, podczas gdy ona mruczała i naprężała się ocierając głową o jej rękę.
-Widzisz, nie taki diabeł straszny- Uśmiechnęła się niebiesko-włosa i zabrała kotkę do siebie - Ona tylko wydaje się taka, ale to urooooczy kotecek!- Mówiąc to podniosła Dżinę do góry i przysunęła do swojej twarzy pocierając swoim nosem o jej.
-Wiesz, że Dżinę znaleźliśmy jeszcze w Polsce!?- Zwróciła się do koleżanki siedzącej obok i przypatrującej się jej wyczynom- Była wtedy taka malutka. Biedactwo. Znalazłam ją w tym parku obok twojego domu. W krzakach przy stawie. Gdy zaniosłam ją do domu rodzice byli przeciwni jej przygarnięciu... No wiesz co się wtedy działo. Ale mama stwierdziła że zwierzęta to najlepsze lekarstwa na ból i przekonała tatę.
Nastała chwila ciszy przerywana tylko co jakiś czas miauczeniem i mruczeniem kota leżącego na kolanach niebiesko-włosej.
-Mu hau hau miaaaahauu!
-Co to!?- Amber rozglądnęła się dookoła zaniepokojona dziwnym dźwiękiem.
-HuMiaaaaauuuuuu Wof Wof Muuuaaa Hau!
-Eee Nuka? -Amber spojrzała w kierunku drzwi. Słysząc dziwne odgłosy zmarszczyła brwi. Ktoś... lub coś nadciągało w ich stronę, a że drzwi niestety były przymknięte, nic nie było widać. Zbliżało się całkiem szybko, nadal wydając dziwne dźwięki. Nagle drzwi szerzej się rozchyliły. Tuż przed nią pojawił się... drugi kot! Na pierwszy rzut oka był tego samego wzrostu, jednak jego barwa zdecydowanie różniła się od pierwszego pupila. Dżina wyglądała na typowego dachowca, szarobura kotka bez żadnej cechy wyglądu wyróżniającej jej z pośród innych przybłęd. Ten, jak Amber przypuszczała kocur, wyglądał na rasowca lub przynajmniej kota hodowlaneg. Całe ciało było pokryte pasami, dookoła. Sam pyszczek miał biały, pas z oczami był w kolorze złocistego miodu, uszy- ciemnobrązowe, a szyja pomarańczowa. Dalej były kolory zbliżone do żółci, czerni, czerwieni i bieli. Jednym słowem można było bez przesady powiedzieć, że jest piękny. Zwierzę zbliżyło się do stołka i popatrzyło na dziewczyny. Było spokojne i zupełnie opanowanie, ale tylko Nuka wiedziała, że to cisza przed burzą. W jednej chwili kot zaczął skakać dookoła własnej osi wydając przy tym niestworzone dźwięk, coś jak mieszanka kociego miauczenia i psiego szczekania. Latał po całym pomieszczeniu odbijając się od ścian i wskakując na każdy dostępny mebel, aż wreszcie zatrzymał się przy ścianie, dokładnie na przeciwko przyjaciółek. Ustawił się do nich przodem i pochylił. Wyglądał teraz jak każdy pies, który w ten sposób próbuje zachęcić do zabawy swojego właściciela. Ogon latał mu na wszystkie możliwe strony, wyglądał jak mały helikopter, dziwne, że jeszcze nie odleciał. Nagle zaczął biec i to bardzo szybko jak na tak małego kota. Rozpędzał się coraz bardziej i bardziej...
-Uważaj- Ostrzegła Nuka śledząc go wzrokiem-On...
Kocur jadąc na tyłku i próbując przednimi łapami hamować usiłował się zatrzymać. Przeleciał pod nogami Amber i walnął w pianino.
-...Nie umie hamować- Dokończyła niebiesko-włosa i roześmiała się- Weź go!
Amber ostrożnie podeszła do zwierzęcia i podniosła. Kot spojrzał na nią z niesfornymi iskrami w oczach i zamachał przednimi łapami, które mineły twarz dziewczyny o zaledwie kilka milimetrów.
I tak dziewczyny miały już przyjemnie zajęty czas do wieczora.
-Uroczy... 
             
                                                                                ***

Tymczasem Sophie weszła po schodach, delikatnie stawiając stopy na stopniach i prostując się, niczym modelka na wybiegu. Stanęła przy drzwiach, jednak ich nie otworzyła, usłyszała bowiem, że za nimi, już ktoś zmaga się z zamkiem. Przybrała najmilszy wyraz twarzy na jaki było ją stać i uśmiechnęła się łagodnie. Każdemu, kto by ją teraz zobaczył, szczęka opadłaby do ziemi, a serce stanęło w oczekiwaniu na jej kolejne cudowne spojrzenie. Wszystkim, za wyjątkiem Edgara, który właśnie otworzył drzwi i gestem zaprosił do środka. Dziewczyna skierowała się do salonu, gdzie usiadła na kanapie, niby obojętnym wzrokiem lustrując wygląd wnętrza domu, podczas gdy Edgar podszedł do schodów i zawołał brata.
-O co chodzi?- chłopak zszedł przecierając oczy, widać było na pierwszy rzut oka, że przed chwilą drzemał.
-Jak ty wyglądasz! Ogarnij się trochę! Zrób coś z włosami!- Edgar w dwie sekundy znalazł się przed nim wymachując nerwowo rękami, poprawiając mu włosy, prostując koszulkę i wyrzucając z siebie setki innych poleceń.
W końcu, gdy uznał, że Nathan jest "mniej-więcej" ogarnięty, pozwolił mu wejść do salonu. Niebiesko-włosy nic nie powiedział. Jego kroki w tamtym kierunku były mniejsze niż zwykle a wyraz twarzy zdradzał raczej niepewność. Jedynie ponaglające ruchy ręki brata zmuszały go do dalszej drogi. Niepewnie wszedł do pokoju, zatrzymując się w drzwiach.
-Eeeeeeee- Nie odrywając wzroku od siedzącej na kanapie dziewczyny, przekręcił głowę do tyłu.- Edgar?
Ten jedynie spojrzał na dziewczynę i skinieniem głowy dał jej do zrozumienia, że ma zacząć show.
-Kazemaru-sama tak się cieszę, że w końcu mogę cię poznać!- powiedziała błyskawicznie znajdując się przy oszołomionym Nathanie. Jej twarz wyglądała jak najsłodszy cukierek. Jasno różowe długie, proste włosy opadały uwodzicielsko na jej ramiona, a duże fioletowo- bordowe oczy dopełniały efektu. Była przepełniona słodyczą i sprawiała wrażenie najsłodszej na świecie lolity.
-Mam na imię Sophie! Edgar tyle mi o tobie opowiadał! Nie mogłam doczekać się naszego spotkania!- wydusiła z siebie jednym tchem trzepocząc przy tym doklejonymi rzęsami.
-Edgar?- powtórzył aby się upewnić. Teraz Nathan był w stu procentach pewien, że to kolejny spisek jego starszego brata.
-Dokładnie tak głuptasku, opowiadał mi tyle wspaniałych rzeczy o tobie, że po prostu MUSIAŁAM cię poznać!- i zachichotała się w najbardziej uroczy i słodki sposób na jaki można było kogokolwiek stać.
Po niespełna godzinie dziewczyna opuściła dom Nathana. Przez ten czas zdążyła chyba wykorzystać wszystkie chwyty na podryw jakie znajdują się w magazynach dla nastolatek. Za każdym razem gdy pytała go o coś lub opowiadała jakąś "ciekawą" anegdotę do tego nie oszczędziła sobie trzepotu sztucznymi rzęsami... A Nathan, jak to on, był zbyt dużym dżentelmenem by wywalić ją za drzwi.. A powinien...

***
-Co to miało być?- zapytał Nathan stojąc w drzwiach do pokoju brat- Co to za szkopka?
-Mówiłem ci, że znajdę ci przyzwoitą dziewczynę. Sophie jest.. idealna dla ciebie. Jeszcze mi podziękujesz- powiedział wypychając Nathana na korytarz i zamknął mu drzwi przed nosem
-Już to widzę- mruknął i poszedł do swojego pokoju
Gdy tylko znalazł się w środku wyciągnął z kieszeni spodni telefon i wybrał numer. Już po kilku sygnałach usłyszał w słuchawce znajomy głos.
-Możemy się spotkać? Potrzebuję porady- dodał spoglądając z obawą na drzwi, że za chwile może w nich pojawić się Edgar
Usłyszał pozytywną odpowiedź.
Już po niespełna dziesięciu minutach niebiesko-włosy czekał w umówionym miejscu- na moście przy boisku KFC Inazumy.
-Przepraszam za spóźnienie- usłyszał za plecami, odwrócił się i stanął twarzą w twarz z poważną Nuką- co się stało? Nigdy nie dzwoniłeś w takim stanie....
-Edgar się stał- powiedział wzdychając
-Nie wierzę!- krzyknęła niebiesko-włosa gdy Nathan opowiedział jej o randce w ceimno z Sophie, którą zorganizował jego brat- Spodziewałam się po nim wielu rzeczy, ale nie tego. Jaka ona jest?
-Jaka? No nie wiem.. - odparł po chwili namysłu- Nuka zrozum ona jest za bardzo, zbyt no wiesz taka mega....- szukał odpowiedniego słowa
-Przesłodzona?
-Dokładnie!
-Cholera!- powiedziała dziewczyna patrząc na telefon i widniejący na nim napis Ami-chan
-Co się stało?
-Nic, nic- powiedziała naciskając czerwoną słuchawkę tym samym odrzucając przychodzące połączenie i ponownie schowała telefon do kieszeni

Zapowiedzi Marka AMBER!
Tego się nie spodziewaliście co? Dobra mniejsza z tym, wielkimi krokami zbliża się najbardziej różowo-czerwone święto na świecie, podczas którego sprzedaż prezerwatyw na całym świecie wzrasta parokrotnie. Tak to walentynki, wszystko dookoła przyozdobione jest jakimiś dzieciakami w pieluchach, które strzelają do ludzi serduszkowymi strzałami... Dodatkowo Nuka wrabia mnie w najbardziej upokarzający zakład na świecie... Ekhem. *głos a la recytator* Jeżeli chcecie zobaczyć co będzie się z nami działo koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt. "waleTYNKI cz.1" Wspominałam już że nie cierpię tego święta?!

______________________
Błahahhaha! W końcu zakończyłyśmy nasz już 27 rozdział! Brawo my!
Dzisiejsza data jest mega wyjątkowa, bo właśnie dziś mija dokładnie rok odkąd na naszym kochaniutkim blogu pojawił się pierwszy post! ;)) W związku z tym mamy dla was "nagrodę".
Co najbardziej chcielibyście zobaczyć na naszym blogu? Jeżeli w odpowiedni sposób uargumentowujecie swoje zachcianki będziemy jak dobry dżin i je spełnimy ;d

Starunna- musisz NATYCHMIAST wstawić nowy rozdział, bo inaczej Keisza cię rozszarpie ;d
Kryształowa- przepraszamy, że ostatnio nie komentujemy twojego blogaska, ale na bieżąco go czytamy i czekamy na kolejne rozdziały ;))
;**





poniedziałek, 16 września 2013

26. Obozowa impreza

Następnego dnia na zawodników Raimona czekała bardzo zaskakująca, ale zarazem dobra wiadomość. Po śniadaniu trener miał im coś do ogłoszenia.
-Dobra dzieciaki- zaczął gdy wszyscy zebrali się przed boiskiem i czekali na jego polecania- Wczoraj Amber i Nuka zjadły zapasy, które miały nam starczyć do końca naszego obozowiska- spojrzał wymowie na dwie piłkarki- Tak wiec jestem zmuszony wyjechać i zrobić zakupy byśmy nie padli tu z głodu. Nie będzie mnie, aż do wieczora, do tego czasu władzę na polanie sprawować będą Nelly i Mark, tylko wam mogę zaufać- powiedział w kierunku tej dwójki- Podczas mojej nieobecności przeprowadzicie normalny trening, nie będę was sprawdzał, jesteście już na tyle odpowiedzialni. Jeżeli zależy wam na drużynie zrobicie to o co was proszę.
Następnie trener odwrócił się, wszedł do karawanu i odjechał uśmiechnięty.
-No dobra chłopaki! Zaczynajmy!- krzyknął uradowany Mark- To może na początek pobiegamy, co? Pięć okrążeń wkoło boiska!
Już po chwili wszyscy zawodnicy biegli za swoim kapitanem, który wyznaczał prędkość z jaką mają się poruszać. Raz biegli sprintem, a raz truchtem. 
Później nadszedł czas na mini mecz. Zawodnicy zostali podzieleni na dwie drużyny, każda z nich miała za zadanie atakować bramkę strzeżoną przez Marka. Zasady były takie. Jako że ich kapitan, był zarazem jedynym bramkarzem w drużynie, zadanie było dość specyficzne. Chroniona została tylko jedna bramka, do której miał za zadanie strzelać każdy z swojej drużyny. Gracze musieli zdobyć piłkę, a następnie obiec przeciwległą bramkę i dopiero wtedy mieli pełne prawo strzelać Markowi. No więc zaczęli.
Amber, Bobby, Kevin, Steve, Todd, Jack, Timmy, Willy kontra Nathan, Erick, Axel, Nuka, Sam, Jim oraz Max.
Rozpoczęła drużyna Axela. Chłopak, wraz z Nuką i Erickiem ruszyli z piłką do przodu, podczas gdy Natkan, Sam i Max podążali z animi, osłaniając przed ścigającymi ich z pierwszej drużyny Amber, Kevina, Todd'a i Steva. Biegli zawzięcie, starając się zdobyć przewagę dla swojej drużyny i zdobyć pierwszą bramkę. Okazało się, że to nie jest takie łatwe, ponieważ wpojone przez marka zasady, skutecznie uniemożliwiały przeciwnikom, złamanie ducha walki rywalom. Właśnie przez to, nawet tuż przy bramce Marka, przeciwnej drużynie udawało się przechwycić piłkę i ruszyć z nią na przeciwną stronę. Tak się właśnie zdarzyło teraz, gdy Axel z Nuką po raz kolejny zbliżali się do pola karnego. Za nimi, wolnym krokiem biegł Nathan. Osoby, które go mijały, nawet nie zwracały na niego uwagi. Wyglądam na zamyślonego i raczej bardziej przeszkadzał niż pomagał. Warto tu wspomnieć, że pisząc "biegł za nimi" miałam raczej na myśli "biegł w przeciwną stronę" A to, że za nimi, to już inna historia. Wracając do tematu. Kevinowi i Amber właśnie udało się odebrać piłkę, teraz biegli najszybciej jak im pozwalały zmęczone nogi, by uciec przed rywalami. Ominęli dalej nieświadomie biegnącego Nathana, zawrócili za bramką i ruszyli z powrotem. A Nathan biegł, biegł i biegł, gdy nagle ŁUP.
Jego nos i słupek bramki, niespodziewanie postanowiły się bliżej poznać, w tym celu przyprawiając chłopaka o niesamowity ból i krwotok.
-Nathan!- Celia natychmiast zauważyła zranionego kolegę. podbiegła do niego i pomogła mu dojść do ławki. tam podała mu chusteczkę.
-Nic ci nie jest?- spytała.- Jesteś dziś wyjątkowo rozkojarzony. Co się stało.
nawet na nią nie spojrzał. przytaknął, po czym odłożył chusteczkę i wrócił na boisko machając ręką.
-Nie, nic mi nie jest.
Gra została wznowiona. Grali przez dobre trzy godziny, ponieważ nie licząc rozkojarzenia Nathana, wszyscy świetnie się bawili. Śmiali, grali, trenowali, nie obyło się bez wspólnych wybuchów śmiechem i niesamowitych bramek. Wynik końcowy to 13:12 dla drużyny Axela.
-Dobra! Wystarczy!- Wrzasnęła Nelly wychodząc na środek boiska.- Na dziś już wystarczy,m jak dalej tak pójdzie, będziemy musiały zeskrobywać was z ziemi, a nie za bardzo mi się to widzi... -Odwróciła się i wraz z resztą dziewcząt (bez Nuki i Ami) odeszła w stronę stołówki.
-Ma rację - Poparł ją Mark- Na razie koniec! Musimy chwilę odpocząć.
reszta zawodników przyjęła te opcję z ulgą, mimo to, uśmiechy nie schodziły z ich twarzy. To był udany trening. Ich relacje nareszcie całkowicie wróciły na stare tory.
Po skończonym treningu zawodnicy rozeszli się do swoich domków i kolejno zaczęli doprowadzać się do porządku. Nuka i Amber miały najlepiej. Miały prysznic w swoim domku praktycznie tylko dla siebie, podczas gdy chłopcy mieli jeden prysznic na pięciu. Pierwsza wykąpała się Nuka czysta i pachnąca przebrana w krótkie spodenki i t-shirt zaczęła krążyć po domku. Menadżerki nawet tu nie zajrzały, od razu po treningu udały się do świetlicy i zajęły się przygotowaniem czegoś na wzór obiadokolacji. Cóż w spiżarni został już tylko ryż wiec dziewczyny postanowiły ulepić kulki ryżowe. Oczywiście Nelly po swoich wcześniejszych przygodach z gotowaniem postanowiła jedynie przyglądać się jak to robią Celia i Silvia. Po pewnym czasie na tacach już leżały kulki gotowe do spożycia. Teraz już cała trójka postanowiła przygotować stół na przybycie piłkarzy. Przy każdym miejscu postawiły kubek z sokiem i serwetkę do wytarcia rąk. Już po chwili wszyscy siedzieli na miejscach i oczekiwali polecania pod tytułem możecie jeść. Ale nadal brakowało dwóch osób. Nuka i Amber ni raczyły się pokazać.
-Ile można czekać?- powiedziała rozgoryczona Nelly- Dzwonię do nich- po czym wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała numer niebiesko-włosej - Gdzie jesteście? Czekamy na was... Na pewno?... Dobrze. Jak chcecie- i się rozłączyła- Dziewczyny nie są głodne. Możecie jeść.
Ledwo wypowiedziała te słowa stado wygłodniałych chłopaków rzuciło się na jedzenie. Już po chwili tace były całkowicie czyste, nie zostało na nich nawet jednego ziarenka ryżu...
***
-No, Ami. Gadaj co się stało i czemu jesteś taka dziwna. Coś musiało się wczoraj stać, bo odkąd wyszliśmy z tego lasu się tak zachowujesz... 
-Masz rację, stało się coś... 
-CO? 
-No ten... Nieważne- powiedziała skrępowana spuszczając wzrok 
-Ważne, ważne. GADAJ! 
-No bo ja.. ja no ten..... no po-po...pocałowałam N-Nathana? 
Gdyby dziewczyna coś piła z pewnością wyplułaby wszystko. 
-Że co? 
-No co? 
-Haha, teraz wiem, czemu Nathan jest taki... rozkojarzony. Tak o dobre słowo...- dodała szczerząc zęby
-To nie jest śmieszne..
Wtem drzwi do doku otworzyły się z hukiem, a w progu stanął nie kto inny tylko Kevin, Steve i Max.
-Dzwonił trener- zaczął Kevin- Auto mu się rozwaliło, jakiś olej się rozlał czy coś, a wszystkie warsztaty są już zamknięte. Więc postanowił zaczekać z tym do następnego dnia. Tak więc, najprędzej wróci jutro około południa. 
-A to oznacza tylko jedno!- powiedział Max- Imprezkę! I nie zgadniecie kto to zaproponował! Nelly!
Obie dziewczyny popatrzyły po sobie i jednocześnie krzyknęły, czy jakkolwiek to nazwać:
-Eyye?!- oczywiście nie oszczędziły sobie zrobienia min typu małpa w zoo
-Za dziesięć minut w świetlicy- powiedział Steve- Ubierzcie się ślicznie i czekamy na was- dodał, po czym cała trójka zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
-Słyszałaś Ami? Imprezka! To idealny moment do... wiesz czego!- dodała puszczając w jej kierunku oczko- Powinnam mieć w torbie jeszcze jakieś chipsy i orzeszki!- powiedziała wyciągając spod swojego łóżka ogromny plecak, który wesoło zaszeleścił gdy go rozpinała. W środku, aż roiło się od niezdrowej żywności.
-Nie idę- powiedziała po chwili brunetka
-DLACZEGO? Przecież to IDEALNY moment by móc sobie wyznać co czujecie!- powiedziała Nuka nie mogąc powstrzymać się od wykonania licznych gestykulacji.
-Wyznać co czujemy?- powtórzyła dziewczyna unosząc jedną brew i przechylając głowę
-Ami...
-Nie patrz na mnie w ten sposób. Nigdzie nie idę. Powiedz, że jestem zmęczona. Albo wymyśl coś.
-Niech ci będzie. Jesteś uparta jak osioł- dodała stojąc w drzwiach z zawieszonym na ramieniu plecakiem z przekąskami- Jak zmienisz zdanie to wiesz gdzie nas szukać- i wyszła.

Spokój Amber nie trwał długo, bo już po paru minutach w drzwiach domku pojawił się Bobby.
Niewiele mówiąc podszedł do łóżka, na którym siedziała brunetka, przerzucił ją sobie przez ramię i wyniósł na zewnątrz.
-BOBBY! Ty idioto! Zabiję cię! Matka cię nie kocha! Bobby! BOBBY! Jakie to upokarzające- powiedziała gdy zrozumiała, że i tak nie da rady mu się wyrwać. Bez problemów zaniósł ją do świetlicy. Tam postawił ją na ziemię, wręczył koc i książkę, po czym wskazał kanapę i uśmiechnął się.
-Teraz możesz iść czytać.
-Baaardzo śmieszne- żachnęła się i obrażona udała się w stronę wskazanej przez chłopaka sofy.
Nuka natomiast roześmiała się głośno.
-Brawo Bobby! Dokonałeś niemożliwego!
Tańce, tańce i jeszcze raz tańce!! Muzyka sama zachęcała do ruchu, nie minęło więc dużo czasu, a sama Amber odłożyła lekturę i zaczęła nucić pod nosem.
Niebiesko-włosa stała oparta o ścianę, gdy podszedł do niej cudotwórca- Bobby.
-Coś nie tak?- Zapytał pokazując głową siedzącą na kanapie dziewczynie, uśmiechając się lekko, dając tym samym znak, że o wszystkim wie. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-Jak dzieci... Zamiast pogadać, wolą zamknąć się w sobie.
-Jak dzieci- Poparł ją kiwnięciem głowy, jednak nie na długo udało im się powstrzymać śmiech.
-Gdybym cię nie znał- Powiedział chłopak śmiejąc się głośno.- Pomyślałbym, że zostawisz to tak, jak jest.
-I kto to mówi- szturchnęła go w ramię szczerząc się od ucha do ucha. Niewiele mówią, a wymieniając porozumiewawcze spojrzenie, ruszyli w stronę drzwi wyjściowych, zawzięcie o czymś dyskutując. Wrócili po 20 min, od razu rzucając się w wir tańca.

                                                                                         ***

 -I... Jak się bawisz?- zagadała Nuka, z trudem docierając do pobliskiego stolika, jednak na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Stojąca obok Amber spojrzała na przyjaciółkę i roześmiała się.
-Jest wspaniale. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak świetnie bawiłam.
-Haha a widzisz. Mówiłam, że to świetny pomysł- powiedziała nalewając sobie soku pomarańczowego. Na przyjęciu nie było piwa ani żadnego innego alkoholu. Bądź co bądź są na obozie. Dziewczyna wypiła wszystko za pierwszym razem i szybko nalała sobie jeszcze dokładki. Amber również wzięła sok. Gdy niebiesko- włosa skończyła drugą szklankę, do stolika podszedł Bobby. 
-To jak? -to pytanie było skierowane do Nuki- Idziemy dalej tańczyć?
-Hej Bobby, a może dasz nam chwile odpocząć- wtrącił​a się roześmiana Amber.
-Się robi- powiedział i chwile potem zniknął w tłumie tancerzy. Brunetka zerknęła na koleżankę, wlewającą w siebie kolejną porcje soku. Widać, że była już nieco zmęczona po tylu godzinach ciągłego tańca. Na jej policzki wpełzły czerwone rumieńce, a ona sama dyszała szczęśliwa i uśmiechnięta od ucha do ucha.
-Przez ten caaaały czas tańczyłaś z Bobbym- szturchnęła ją w bok. Dziewczyna, która właśnie piła omal nie wypluła picia na podłogę. Spokojnie połknęła i chytrze uśmiechnęła się w jej stronę.
-Tak....
-Nie nic, nie mówiłam, tylko stwierdzam fakty....
-Ja ci dam fakty- powiedziała śmiejąc się szturchając ją w bok
-Co by powiedział na to Charlie... Byłby chyba zazdrosny, ale bardziej o Bobby'ego niż o ciebie...
-Tylko nie mów, że jest GEJEM! TO BYŁABY STRATA DLA LUDZKOŚCI!- wrzasnęła niebiesko- włosa na całe gardło na tyle głośno, że wszyscy spojrzeli się w ich stronę i przestali wykonywać to co robili w danej chwili. Chłopaki wyłączyli muzykę i spojrzeli z zaciekawieniem na dziewczyny.
-Kto jest gejem?- zapytał z ironicznym uśmiechem Steve
-Taki jeden z Elaqui- powiedziała Nuka- Taki jeden boski...
-On nie jest gejem- przerwała jej Amber- Cóż w sumie prawda, że zachowuje się czasami jak gej, ale jest w stu procentach hetero, wiec wiesz zawsze możesz się za niego zabrać- powiedziała puszczając oczko w kierunku niebieskiej- wiem, że chcesz- dodała czochrając ją po głowie- a on zawsze mówił, że lubi niskie dziewczyny, dlatego się mną nie zainteresował- powiedziała wystawiając język
-Chciałbym to zobaczyć- wtrącił Bobby
-Co zobaczyć?
-Jak się poznałyście
-Haha, pamiętasz Ami? Kiedy to było? W kozie co nie?
-Yhym, Nuka ty trafiłaś tam za rozwalenie pracowni chemicznej, co nie?
-Nikt mi nie powiedział, że jak się doda to zielone do czarnego to będzie bum- powiedziała dąsając się
-Ja trafiłam tam bo spałam na lekcji... I tak się zaczęło, co nie Nuki?
-Tak, tydzień później wylądowałaś przeze mnie na pogotowiu ze złamaną ręką- zaśmiała się
/RETROSPEKCJA/
//Szkolny korytarz, uczniowie w różnym wieku przechadzali się we wszystkich możliwych kierunkach. Gdzieś na wysokości pasa najstarszych z nich właśnie przebiegała ośmioletnia dziewczynka. Miała duże błękitne oczy i długie blond włosy zaczesane w dwa kucyki. Gdy przeciskała się między starszymi uczniami ci kolejno przystawali by zobaczyć kto może tak swobodnie poruszać się w takim tłumie.
-Ami zaczekaj!- krzyczała w kierunku brunetki, która stała przy szafce i z kimś rozmawiała- AMI!
-Nuka- powiedziała ośmioletnia Amber- Co się stało?
-Idzie w tym kierunku! Idzie tu!- powiedziała uradowana i chwytając przyjaciółkę za nadgarstek poprowadziła ją bliżej w kierunku z którego biegła- Zobacz!- dodała wskazując dyskretnie palcem.
-Widzę- szepnęła
Przez korytarz właśnie szedł chłopak, na punkcie którego szalały wszystkie uczennice. Nie ważne czy były w pierwszej klasie czy w ostatniej, serce każdej należało do niego - Jonathana Browna.
Kolejno z każdej strony pojawiały się przywitania rzucane przez wszystkie dziewczyny, które mijał.
-Cześć Jo!
-Hej Jo!
-Cześć dziewczyny!
-Idzie tu, przygotuj się Ami- powiedziała uradowana Nuka- Cześć Jo!- krzyknęła wymachując rękoma. W chwili gdy to zrobiła niechcący szturchnęła brunetkę, a ta straciła równowagę i spadła z najbardziej stromych schodów w szkole- Ami?- zdążyła tylko powiedzieć, ale było już za późno... //
-Tsaaa- zaczęła Nuka gdy przypomniała sobie jak to było z incydentem złamanej ręki przyjaciółki- Chyba już mi wybaczyłaś, co?
-Daj spokój dzięki temu spełniło się nasze marzenie i Jo w końcu nas zauważył- powiedziała puszczając w jej kierunku oczko- Okazało się nawet, że znał nasze imiona
-I podpisał ci się na gipsie, co nie? Chyba nawet zdjęcie zrobiłyśmy, haha!
-Nadal je mam!
-Opowiedzcie coś o tamtej szkole- nalegali piłkarze
-Do Elaqui chodzą najprzystojniejsi sportowcy jacy kiedykolwiek chodzili po tej ziemi! Od wyboru do koloru, np. taki Scott Bregstocke- powiedziała Nuka rozpływając się na myśl o przystojnym chłopaku
-Ale bez obaw chłopcy, na ładne dziewczyny też nie ma co narzekać.
-Yhym, chociażby taka Roxana Prix, ta to miała wzięcie
-Ale nie można narzekać na brak wrażeń
-Na przykład jak włamałyśmy się do szkolnego radiowęzła! Pamiętasz Ami? W środku lekcji puściłyśmy "Hard Rock Hallelujah" i jeszcze Behemota!


Zapowiedzi Marka! 
Czas do domów! Jednak gdy wrócimy do szkoły będzie czekać na nas niespodzianka. Nuka będzie miała w związku z tym mały dylemat, którym będzie musiała sobie poradzić. Pomimo tego, że Edgar wraca do Hiszpanii nie da nam o sobie zapomnieć bowiem pozostawi po sobie dość... hymmm charakterystyczną osobę... Aby dowiedzieć się więcej koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt. "Nowe wyzwania" To będzie niesamowite!


___________________________________________________________________

W końcu udało nam się dokończyć ten nieszczęsny 26 rozdział ^^ Alleluja! Przepraszamy waz, że tak długo czekaliście, ale obie przeżywałyśmy kryzys twórczy :( ale jakoś udało nam się go pokonać :) obiecujemy, że następny pojawi się szybciej niż ten ;P
P.s. ZDAŁAM PRAWKO! Like as boss :D