niedziela, 30 czerwca 2013

19. Czas się podnieść


Nathan wręcz wybiegł z sali, gdy tylko rozbrzmiał dzwonek kończący lekcje. Zaraz po nich, Edgar rozkazał stawić się zawodnikom na bieżni. Niebiesko-włosy pognał slalomem przez korytarz na zmiane przepraszając potrąconych uczniów i poganiając innych. W końcu znalazł się na dziedzińcu trzymając w zaciśniętej ręce strój. Pewnym spojrzeniem obiegł cały teren i dopiero upewniwszy się, że nikt z starej drużyny go nie widzi, udał się, by przebrać struj. Czuł się dziwnie, naciskając zniszczoną klamkę, a jeszcze bardziej nieswojo poczuł się wchodząc do środka. Było pusto, ale i tak kolejny raz rozglądnął się dookoła czujnym wzrokiem. Dziś czuł się zupełnie inaczej nakładając na siebie strój treningowy. Nie wiedział czym to jest sprawione. Jedno tylko było pewne. Po wczorajszej rozmowie z Nuką zrozumiał, że podjął właściwą decyzje. Skończyły się wyrzuty sumienia i oszukiwanie samego siebie. Teraz był pewny, gdzie jest jego miejsce. Stanął na środku pomieszczenia. Zaczął się już uspokajać, do czasu, gdy klamka delikatnie opadła w dół. Niecierpliwie patrzył na jej ruchy, podczas gdy każda sekunda wydawała się wiecznością. Wreszcie do pomieszczenia wpadła garstka zawodników.
-N-Nathan?!- zdezorientowany Mark zatrzymał się w drzwiach i nie był w stanie się ruszyć. Za nim reszta drużyny próbowała zajrzeć do środka by dowiedzieć się co spowodowało, że ich kapitan nagle się zatrzymał.
-Co ty tutaj robisz?-zapytał zdziwiony bramkarz.
Niebiesko-włosy trzymał w ręku marynarkę od szkolnego mundurku i uśmiechał się łagodnie w stronę zebranych. Sam miał na sobie swój strój piłkarski.
-Chcę znów grać- oznajmił.
-Tooo cudownieeeee!- powiedział Todd ze łzami w oczach, Sam natomiast już wycierał łzy szczęścia z twarzy.
-Miałam nadzieję, że ten dzień kiedyś nadejdzie- powiedziała Celia- Kamień spadł mi z serca
-Szkoda, że Jude tego nie doczekał- dodał Erick.
Nathan pokiwał głową w jego stronę na znak, że już o tym wie.
-Przyszedłem, by znów robić to co kocham- powiedział stanowczo w stronę zawodników, swoje słowa kierował jednak głównie do Marka.- Popełniłem błąd robiąc to co kazał mi Edgar. Wiem, że nie zasługuję na to, żebyście mi przebaczyli... To co zrobiłem było bardzo wredne...
-CO TY GADASZ!?- Mark wszedł mu w słowo, zanim tamten zdążył dokończyć swój monolog. Bramkarz podszedł do niego i chwycił za prawą rękę mocno nią potrząsając.- Nathan, cieszymy się że wróciłeś. Wiedziałem, że piłka nożna jest w twoim sercu i nigdy nie straciłem nadziei, że wrócisz.
-Tak- poparli go inni energicznie kiwając głowami. Nathan powiódł po nich wzrokiem z szeroko otwartymi oczami.
-Dziękuję- wyszeptał na wpół przytomnie.
-Ale... co sprawiło, że zmieniłeś zdanie?- spytała nieśmiało Silvia, wychylając się zza pleców kapitana.
Nathan spojrzał ukradkiem na Nukę i uśmiechnął się.
-Po prostu... Teraz wiem, gdzie jest moje miejsce.
Więcej nie dał mu powiedzieć krzyk i wiwaty drużyny.
Amber spojrzała na Nukę i uśmiechnęła się, ta odwzajemniła się tym samym.
-To dobry znak- powiedziała brunetka. Nuka przytaknęła.
-Dobrze- Nelly przerwała wiwaty wysuwając się do przodu. Władczym gestem uciszyła hałas i poważnym tonem z miną odpowiednią do jej charakteru oznajmiła.- Skoro nacieszyliście się już z faktu powrotu Nathana- tu posłała mu ciepły uśmiech.- Czas zająć się nieco ważniejszymi sprawami.
-Ale co może być ważniejsze od jego powrotu?- zdziwił się Tod. Timmi, Bobby i Erick mu przytaknęli. Nelly skierowała się w ich stronę.
-Na przykład to- zaczęła, akcentując mocno każde słowo.- By dowiedzieć się więcej o naszych rywalach i poznać sposoby jak ich pokonać.
Reszta spojrzała na siebie zdezorientowana. Córka dyrektora szkoły westchnęła zrezygnowana.

-Zeus są silniejsi od momentu Strefy Futbolu, mają jeszcze bardziej agresywny styl gry i wygrywają z coraz większą ilością goli- mówiła Nelly puszczając na rzutniku slajdy z fragmentami meczu ich rywali. Zawodnicy, którzy rozsiadli się na krzesłach, oponach, stoliku, parapetach i podłodze - wsłuchiwali się jak zahipnotyzowani w jej słowa. Władze Strefy dokładnie im się przyglądają, w obawie, że znów mogą pić Boską Wodę. Jednak nie znaleźli niczego co mogłoby być niezgodne z regulaminem Turnieju.
-Więc są całkowicie czyści?- zapytał Max
-Tak, na to wygląda.
-Co z innymi drużynami?-zapytał Axel
-Magiczni zyskali nowego bramkarza. Nie wiemy o nim zbyt wiele, mówią na niego Ghost, jest podobno bardzo silny. Pojawia się znikąd na środku boiska i pomaga reszcie drużyny w ataku na przeciwników i potrafi w kilka sekund znaleźć się z powrotem pod bramką.
-Jest, aż tak szybki?- zapytał Timmy
-Nie, nikt nie widział by biegł. Po prostu potrafi się jakby teleportować.
Todd wraz z Samem głośno przełknęli ślinę.
-Liceum Mechatroniczne. Mają nowy system szkoleniowy. Ich symulacje obejmują już teraz WSZYSTKIE możliwe improwizacyjne zachowania przeciwników- mówiąc to miała na myśli oczywiście zeszłoroczne zachowanie Marka gdy opuścił swoją pozycję bramkarza i ruszył do ataku.
-Podobno też mają nowego trenera- dodała Celia
-Tak, jest to podobno genialnym informatykiem, który całkowicie sam zbudował symulator- powiedziała Nelly
-Chyba o nim słyszałem- powiedział Max- Dostał chyba jakieś ważne wyróżnienie za ten projekt...
-Z kolei liceum Otaku...- zaczęła menadżerka- O nich nie mam żadnych informacji...
-To może sami ich poszukamy? Przecież doskonale wiemy gdzie spędzają czas- zaproponował Willy stając z krzesła i poprawiając przy tym okulary
-To zły pomysł- zaczął Mark, dobrze pamiętał ostatnią wizytę w Maid Cafe. Obiecał sobie wtedy, że już nigdy tam nie wróci.
-Willy, bardziej zależy ci na informacjach o Otaku czy na ich menadżerkach (wszystkie kelnerki z Maid Cefe są jednocześnie menadżerkami drużyny)- zapytał Jack
-Poza tym zawodnicy Otaku wiedzą jak wyglądamy i jeśli nas rozpoznają to nic nie uda nam się dowiedzieć- dodał Nathan
-Chyba mam pomysł- zaczął Willy
-No to gadaj- powiedziała zaciekawiona Nuka
Chłopak popatrzył na nią przez dłuższą chwilę i uśmiechnął się szeroko.
-To doprawdy doskonały plan! Nie możemy wejść do Maid Cafe jako klienci, ale moglibyśmy wejść jako obsługa....
-Obsługa?- zapytało jednocześnie kilka głosów
-Obsługa? O co ci chodzi Willy?- zapytał Mark
-Na pewno z chęcią przyjęliby dwie dodatkowe kelnerki...- mówiąc ostatnie słowa obszedł dookoła Amber i Nukę i wskazał na nie rękoma- Są w drużynie od niedawna, więc na pewno nie wiedzą jak wyglądają, dodatkowo....
-Wchodzę!- przerwał mu krzyk niebiesko-włosej- Zawsze chciałam ubrać te ich kostiumy
-Chyba nie mówisz na poważnie...- zaczęła brunetka
-Ami będzie fajnie! Nigdy nie chciałaś ubrać tych ich ubrań? Koronki, wstążeczki i falbanki! 
-I obsługiwać jakiś idiotów, którzy świata nie widzą poza anime, których głównymi bohaterkami są jakieś cycate dziewczyny w za krótkich spódniczkach?! Nie dzięki!
-Ale Ami....- jęknęła pomocniczka
-W Maid Cafe można bardzo sporo zarobić, dlatego wiele dziewczyn podejmuje tam pracę, nawet jeśli nie bardzo idzie im to na rękę...- wtrącił Willy
-Ile?- zapytała Amber udając, że jej to nie obchodzi
-25 zł za godzinę...
-Eghrrr, niech wam będzie- powiedziała załamana spuszczając głowę
-Yuuuupi!- zapiszczała Nuka i rzuciła się przyjaciółce na szyję
-Na pewno tego pożałuję...Co ja gadam, już tego żałuję.
-Mam tu dla was formularze- powiedział Willy dając im po dwa wielkie pliki kartek
-Co to ma być?- zapytała Nuka
-To są zgłoszenia o pracę
-Ulubiony kolor? Gdybyś mogła być zwierzątkiem to jakim? One Direction VS Justin Bieber? Preferujesz falbanki czy koronki? CO TO KURWA ZA PYTANIA?- krzyknęła Amber- I tak przez kolejne pięć stron!
Po wypełnieniu dość nietypowych formularzy zgłoszeniowych Willy zaoferował się, że wyśle je listem poleconym, po czym wyszedł z domku klubowego. Reszta, która została, nie za bardzo wiedziała jak zareagować na plan chłopaka. Wydawał się dość sprytny, ale czy na pewno będzie skuteczny.
-No to możeee- zaczął zakłopotany kapitan- Zaczniemy trening?
Wszyscy pozostali zawodnicy już mieli wykrzyczeć pozytywną odpowiedź, ale ubiegła ich główna menadżerka.
-Do omówienia mamy jeszcze inne szkoły. Dzikie Liceum z kolei...- kontynuowała

***
Kilka dni później

-Niech ktoś mnie zabije. Wyglądam w tym jak, jak. Dobra nie wiem jak. Ta sukienka nie mogłaby być dłuższa? Bardziej bufiastych rękawów nie było? O matko, dlaczego pończochy? Nie mieli rajstop?- Amber stała w szatni i krytykowała strój który miała za chwilę ubrać.
Nuka z kolei już przypasowywała do siebie ubranie na wieszaku. Niebiesko-włosa już nie mogła doczekać się by wejść do przebieralni.
Gdy w końcu obie się przebrały wyglądały niesamowicie.
Nuka miała szarą sukienkę, z długimi prostymi rękawami, która kończyła się w połowie ud. Oczywiście obowiązkowo na końcach widniały białe falbanki. Na wierzch, niebiesko-włosa miała ubrany prosty fartuszek, on również z falbankami. Na nogi dziewczyna miała ubrane jasno różowe rajstopy, a na prawą nogę niebieską, oczywiście falbankowaną podwiązkę. Na stopach miała czarne buciki na delikatnym obcasie z kokardkami po bokach. Na szyi miała założony kołnierzyk z niebieskim krawatem. Oczywiście, kołnierzyk również miał falbanki...
Amber też miała szarą sukienkę i tu podobieństwo się kończyło. Jej strój miał krótkie, bufiaste rękawy, tak zakończone falbankami. Dół sukienki był jednakowo krótki tak jak w przypadku Nuki. Amber miała o tyle gorzej, że zamiast rajstop miała pończochy, zakończone, tak, koronkami. Brunetka dostała identyczny fartuszek jak przyjaciółka. Na nadgarstki i na szyję dostałą z kolei materiałowe, koronkowe coś co trudno jest do nazwania. Jej buty były podobne do tych co dostała Nuka, tylko jej miały kokardki z przodu.
-Wiesz co Nuki? Wpisałam w google strój pokojówki, wyskoczyły stroje erotyczne, plus jakieś pornosy.
-Robisz to dla drużyny...
-Nie, robię to dla pieniędzy. Cholera, słyszysz jak już gadam? DOBIJ MNIE NUKA!
-Dziewczęta- do pomieszczenia weszła główna kelnerka oraz jednocześnie ich bezpośrednia przełożona Frankie, bronzowooka blada dziewczyna z krótkimi, do ramion brązowymi włosami zaczesanymi w dwa kucyki- O widzę, że już jesteście gotowe. To doskonale.
Po pewnym czasie Frankie pokazała dziewczyną całe zaplecze (oprócz piwnicy, gdzie drużyna Otaku spędzała czas). Po chwili zawodniczki stały już za barem i czekały na swoich pierwszych klientów.
Wbrew ich wszystkim obawom goście maid cafe zachowywali się spokojnie i nie wulgarnie. Sam fakt, że tu przebywali sprawiał, że się wyciszali i relaksowali.
-Na tym właśnie polega maid cefe- powiedziała Frankie gdy miały przerwę- Na wyciszeniu i spędzeniu czasu gdzieś, gdzie panuje taka etykieta.
Chwilę później pojawił się kolejny klient.
-Amber- powiedziała przełożona w jej kierunku- obsłuż pana
-Dzień dobry, co pan sobie życzy- brunetce trudno było się przyzwyczaić do faktu, że cały czas musi się szczerzyć i być chodzącą perfekcją
-To co zawsze, czyli zestaw gorącego romantyka- powiedział chłopak
Gdy Amber podniosła wzrok znad notesu dosłownie ją zamurowało
-LOGAN?- zapytała w szoku widząc nowego kolegę z klasy- Chadzasz do Maid Cefe?!- dodała na krawędzi śmiechu i kpiny
Momentalnie twarz chłopaka przybrała czerwony kolor, niczym dojrzały pomidor. Logan nie wiedząc co powiedzieć zaczął się jąkać i rozglądać na wszelkie możliwe kierunki.
-No j-ja, ten no... Pracujesz w maid cefe?- powiedział chytrze odbijając piłeczkę do Amber
-Y-yyy no wiesz...
Spojrzeli po sobie i w tym samym momencie wpadli na to samo.
-Ja nie powiem nikomu i ty też nie- zaproponował chłopak
-Zgoda- po chwili ciszy- To jak ma być ten zestaw?


Zapowiedzi Marka!
Cuda się zdarzają, Nathan powraca! Ale nie wszyscy są z tego powodu szczęśliwi. Edgar będzie miał coś w tej sprawie do powiedzenia. Ale... ale to niemożliwe. Aby odbić brata będzie w stanie nawet użyć... nie to niemożliwe. Aby dowiedzieć się co szykuje dla nas Edgar koniecznie przeczytajcie następny odcinek "Nieunikniony koniec", ale będzie się działo!


_____________________
Jak ja nie potrafię pisać "od autorek", nie no ;/ ale zostałam zmuszona, zaszantarzowana (Keisza zagroziła, że obetnie Jude'owi dredy, wiec uległam).
Co mogę napisać. Rozdział dość krótki, ale przerywa długie milczenie z naszej strony. No i co jeszcze mam napisać? Ja się do tego nie nadaję ;/ to rola Keiszy.
Dobra czytajcie, komentujcie i bombardujcie swoimi pomysłami, bo w sumie to głównie dla was piszemy ;d 

czwartek, 6 czerwca 2013

18. Nieoczekiwane zmiany



Nathan powoli otworzył ciężkie powieki. Był strasznie śpiący jednak sen jak na złość nie chciał do niego przyjść. Leżał w łóżku, wpatrywał się w sufit i rozmyślał. Światło było zgaszone, a okna zasłonięte. W pokoju panowała ogólna ciemność. Sennym wzrokiem, spojrzał na budzik. Widniała na nim godzina 1:24. Podłożył ręce pod głowę, późna godzina, ciemność i absolutna cisza były idealnymi warunkami do rozmyśleń. Pomyślał o dzisiejszym meczu. Raimon grał bez niego, na jego miejsce wzięli Amber, wysoką brunetkę o zielonych oczach, niezwykle szybką i wysportowaną. Zajęła jego miejsce i okazała się świetnym nabytkiem dla zespołu. Trzeba było jej to przyznać, była świetna. Jednak nie tylko on tak uważał. Sail Bluesea. Kapitan drużyny Shuriken, ten sam, z którym ścigał się prawie na początku kariery, ten sam, człowiek, który był jego wrogiem teraz już nie tylko w piłce. Pamiętał pierwszy mecz przeciwko nim, wtedy również borykał się z ogromnym problemem dokładnie takim samym jak teraz. Zrezygnować z piłki? Wtedy tego nie zrobił. Zagrał przeciwko Shuriken, by udowodnić nie tylko Miles, ale także i sobie jakie to dla niego ważne. Jednak teraz jego wybór był inny. Zdecydował się na lekkoatletykę, ponieważ tu mógł udowodnić ile naprawdę jest wart. Biegał sam więc sukcesy jak i porażki były wyłącznie jego zasługą. Z jednej strony, drużyna zrobiła właśnie to, czego zawsze się obawiał- zastąpiła go. Jednak z drugiej strony ma tą świadomość, że zrobiła to tylko i wyłącznie dlatego, że on sam postanowił odejść.

***

Lekcja japońskiego. Jak zwykle temat był tak samo ciekawy jak flaki z olejem i każdy pragnął by w końcu rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Nuka spojrzała na Sam'a, z którym siedziała, w tym samym momencie on spojrzał na nią. Nie potrzebowali słów by się dogadać oboje wiedzieli, ze myślą o tym samym. BY w końcu ta lekcja się skończyła! Mark, który siedział w ostatniej ławce już od dawna przestał interesować się nauczycielem i czytał notes dziadka. Axel również nie słuchał wykładu i cały czas wzrok miał utkwiony w oknie. Kevin spał na ławce i jakoś nie przejmował się tym. Amber poszła w jego ślady i leżała z policzkiem na parapecie. Jedynie Willy nie odczuwał jak nudna była ta lekcja. Cały czas zadawał jakieś pytania nauczycielowi jednocześnie notując dokładnie w zeszycie uzyskaną odpowiedź.
W pewnym momencie do drzwi do sali się otworzyły i stanął w nich dyrektor szkoły. Profesor przerwał swój monolog. Wszyscy gwałtownie wyprostowali się, Kevin został obudzony przez Steve'a mocnym szturchnięciem w ramię, czemu towarzyszył głośny okrzyk tego pierwszego. Mark błyskawicznie schował notes, nie odbyło się to oczywiście bez zrzucenia przy tym pozostałych książek z ławki. Nathan niezauważalnie obudził Amber. Dziewczyna miała na policzku odcisk od krawędzi parapetu i intensywnie przecierała oczy.
-Mam do ogłoszenia ważny komunikat. Od dziś dołączy do was nowy kolega.
Próg przekroczył istny bóg. Miał bladą cerę ze śladem delikatnej opalenizny, postrzępione kruczoczarne włosy i hipnotyzujące niebieskie oczy. Na ustach miał wyraźny grymas, a w oczach pogardę. Widać było, że zmiana szkoły nie odpowiadała mu...
-Poznajcie to jest Logan - przedstawił go dyrektor
-Dość znajome nazwisko, co nie? Zapytała Nuka w kierunku Sama
Dyrektor po kilkunastu minutach wyszedł z klasy, a nauczyciel wrócił do tematu. Prędzej osadzając Logana w ławce z Willy'm.
-To chyba jakiś chrzest, każdy nowy ląduje w ławce z Willy'm- Szepnął Bobby do Amber, za którą siedział razem z Erickiem. Cała trójka zachichotała.
Po lekcji wszyscy uczniowie wybiegli z sali niczym błyskawice by jak najszybciej znaleźć się na korytarzu. Ostatni wyszedł nowy.
-Cześć. Jestem Mark Evans, kapitan szkolnej drużyny piłkarskiej- powiedział bramkarz pojawiając się przed chłopakiem i wyciągając w jego kierunku dłoń.
-Piłka nożna...
-Tak, lubisz piłkę?
-Chyba cię pogięło, w życiu nie słyszałem o większym badziewiu.
-Coś ty powiedział?- wrzasnął Kevin, pozostali piłkarze mu przytaknęli
-Sport dla frajerów, mięczaków i dzieci. Mam mówić dalej?
-Wygląda na to, że ojciec w rządzie dodaje odwagi... Ciekawe czy gadałbyś to damo gdybyś nie był synalkiem polityka- powiedziała Nelly- <....> To jego ojciec.
-Nigdy go nie lubiłam- wtrąciła Nuka
Nowy chłopak zmierzył ją złowrogim spojrzeniem. Spojrzał na zebranych piłkarzy, Silvie i Nelly i udał się korytarzem w kierunku wyjścia.


Po lekcjach, tradycyjnie już- przyszedł czas na trening. Członkowie drużyny po przebraniu się w stroje udali się na boisko. Nim jednak zaczęli rozgrzewkę, Mark zebrał ich wokół siebie. Przeleciał wzrokiem po ich twarzach i upewniwszy się, że wszyscy są głęboko zaczerpnął powietrza. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Słuchajcie!- zaczął.- Mecz z Shuriken był... Był.. Wyśmienity! Pokazaliśmy wszystkim na co stać klub Raimona! Teraz czeka nas jeszcze więcej pracy, kolejny turniej strefy futbolu zbliża się cały czas. Mam zamiar wziąć w nim udział... i Wygrać!!
Zawodnicy zgodnie przytaknęli.
-Ten mecz naprawdę był świetny- poparł go Tod.
-Wszyscy byli zachwyceni- przytaknął Bobby krzyżując ręce.
-Nawet Nathan nam pogratulował...- rozległ się głos Marka, który zamilkł speszony, gdy wszyscy w jednej chwili zamilkli i wbili w niego spojrzenia. Patrzył się w nich chwilę nie wiedząc o co im chodzi. Wreszcie walnął się otwartą dłonią w czoło wybuchając śmiechem.
-Zapomniałem wam powiedzieć- zaczął uśmiechając się na powrót.- Zanim do was doszedłem spotkałem Nathana.Kazał wam przekazać gratulacje i...-zaciął się na chwilę próbując przypomnieć sobie, co wtedy mówił jego przyjaciel.- Aa! Mówił że zagraliście rewelacyjnie!
Piłkarze uśmiechnęli się zgodnie. Axel pokiwał głową z uznaniem. Nim jednak zdążył się odezwać uprzedził go Jude. Chłopak wystąpił na przód i odwrócił się do reszty. Stanął obok Marka i powiedział szybko.
-Ja też mam dla was wieści- odezwał się po czym wyrzucił z siebie jednym tchem.- Odchodzę z drużyny.
Cisza. Za wyjątkiem Axela- wszystkim opadły szczęki do ziemi i to zupełnie dosłownie. Mark stojący obok pomocnika upadł starając się zrobić krok do tyłu i teraz na kolanach przypatrywał się przyjacielowi. Żaden gracz się nie odezwał, wpatrywali się tylko w niego z oczami jak spodki i szczękami opuszczonymi do granic możliwości. W końcu przed resztę wysunął się Axel z wyciągniętą ręką. Jude popatrzył na nią nieco zdziwiony, szybko się jednak zreflektował i ją uścisnął.
-Miło było cię mieć w drużynie- powiedział napastnik kiwając głową w wyrazie wdzięczności. Jude odwdzięczył się tym samym.
-Onii-chan- szepnęła Celia tak ze tylko stający obok niej Max mógł to dosłyszeć. Nim ktokolwiek zdążył w jakiś sposób zareagować na wiadomość Jude'a menadżerka zrobiła gwałtowny obrót wkoło własnej osi i czym prędzej wybiegła z terenu szkoły.
-Haruna!- wrzasnął za nią starszy brat
Jude spojrzał kolejno na twarze wszystkich zebranych. W końcu jego spojrzenie spoczęło na Nelly.
-Ale mi natychmiast marsz- powiedziała stanowczo wskazując bramę szkoły- znajdź ja.
-Pójdziemy z tobą- zaoferował się Mark
-Nie, Endou, lepiej będzie jak zrobi to sam- zaczął Axel
-Gouenji...
-On ma racje, pyzatym macie trening o ile się nie mylę- dodała Nelly
-W takiej sytuacji chcesz prowadzić trening? Nie bądź niepoważna
Wszyscy w zdumieniu wlepili wzrok w kapitana. Czy on właśnie zrezygnował z treningu? Sam chciał go odwołać?
***
-Celia...- zaczął Jude gdy już się do niej zbliżał. Doskonale wiedział gdzie jej szukać! Zawsze lubiła przychodzić na boiska nad rzeka. Tak jak przypuszczał była właśnie tu. Siedziała na zielonej skarpie i pogrążona była w myślach. Twarz miała oparta o kolana.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała gwałtownie ocierając resztki łez z policzków- nie powinieneś się pakować? Przecież już niedługo wracasz do królewskich- dodała z wyrzutem
-Cel...
-Idź stąd!- wrzasnęła na niego, tym razem nie była w stanie powstrzymać emocji i łzy poleciały jej ciurkiem.
Jude nie posłuchał siostry, zamiast tego podszedł i usiadł obok. Nie odepchnęła go, lecz spojrzała  z wyrzutem, co uznał nawet za gorsze.
-Celia... Tyle razy próbowałem ci to powiedzieć- zaczął.- Ale zawsze coś nam przerywało. Przykro mi że tak to wyszło. Kiedyś musiałem to powiedzieć. Mimo tego...- I tu posłał jej ciężkie spojrzenie.- Nie zmienię decyzji. Czuję wyrzuty sumienia, że zostawiłem królewskich...- Odwrócił od niej wzrok. Ona natomiast przestała płakać i zaczęła rozumieć uczucia które kierowały jej bratem.- Moje przejście do Raimona miało ograniczać się do strefy futbolu. Wypełniłem zadanie, zemściłem się na Zeusie, teraz muszę wracać do mojej drużyny.
-Twojej drużyny...- powtórzyła cicho. Westchnął, jednak nie oderwał wzroku od rzeki.
-Tam się wychowałem Cel...
Nie zdążył nic powiedzieć, bo menadżerka w jednej sekundzie wtuliła się w niego tak niespodziewanie, że odebrało mu na chwilę głos.
-Będę za tobą teskniła Nii-san- wyszeptała.
Położył rękę na jej włosach muskając je delikatnie. Więcej już nie powiedział.
Dziesięć minut później zjawiły się obie drużyny. Rodzeństwo wstało i stanęło im na przeciw. Z potężnej grupy, na przód wyszedł David i Joe, którzy podeszli do Judea. W zaciśniętej dłoni Davida spoczywała opaska kapitana. Bez słowa wysunął ją w stronę chłopaka.
-Bądź naszym kapitanem Jude- Powiedział, a Joe go poparł.
-Królewscy cię potrzebują.
Wszyscy wyczekująco patrzyli na zaistniałą sytuację. Raimon po cichu, choć bez większego przekonania, jeszcze liczyli, że odmówi. Królewscy byli pewni, że tego nie zrobi. Nikt się jednak nie odezwał. Jude chwycił opaskę i kiwnął głową, na co rozległ się rozentuzjazmowany okrzyk jego starej/nowej drużyny.


                                                                  ***


Nathan szedł spokojnie ciemną, poboczną uliczką, oświetlaną przez tylko jedną, ledwo mrugającą latarnie. Zapiął dokładnie bluzę, wepchnął ręce do kieszeni i ruszył dalej, patrząc na chodnik przed sobą. Przeszedł skrzyżowanie, przez które o tej porze przejeżdżały pojedyncze samochody. Gdy minęła go biała ciężarówka, skręcił w kolejną małą uliczkę prowadzącą do pobliskiego parku. Szedł już dobre 15 min. Skręcił za wielkim kontenerem i stanął, przed rozpościerającym się przed nim, ogromnym polem gęsto porośniętym trawą i licznymi drzewami. Gdzieniegdzie w panującym już półmroku, można było dostrzec alejki, biegnące w stronę środka parku. Ruszył w dalszą drogę. Wcale nie starał się chodzić oświeconymi drogami, wręcz przeciwnie. W im ciemniejszym miejscu się znajdował tym czuł się bezpieczniej. Cały czas myślał o meczu Raimona z Shuriken. Nie powinien tego oglądać, może wtedy nie miał by tego... dziwnego uczucia. Wyrzutów sumienia? Że ich zostawił? Jego rozmyślenia przerwało pojawienie się na horyzoncie dziewczęcej sylwetki z dwoma kucykami, które delikatnie powiewały na wietrze. 
-Nuka- powiedział gdy dziewczyna się z nim zrównała.
-Cześć, po co dzwoniłeś? Stało się coś? 
-Muszę z Tobą porozmawiać. Od zawsze mieliśmy dobre kontakty, pomagałaś mi i doradzałaś. Pokazałaś mi tą uliczkę, dzięki której mogłem bez niepotrzebnych zaczepek dojść do szkoły. Doradziłaś mi w zeszłym roku bym pomógł Markowi ze składem podczas meczu z Królewskimi. 
-Do czegoś zmierzasz...- domyśliła się niebieskooka
-Potrzebuję twojej pomocy. Nie jako zawodniczki Raimona, ale jako przyjaciółki. 
-Słucham. 
-Echhh, chodzi o to, że mam potworne poczucie winy, że was zostawiłem. Jest mi tak głupio, że odszedłem. Wczoraj, nawet nie mogłem spojrzeć Markowi w twarz. Czułem się jak zdrajca. Najchętniej wróciłbym do klubu, ale... A-ale, Edgar. On nie pozwoli mi na to bym zrezygnował z lekkoatletyki. Nie pozwoli na to bym znów grał w piłkę. 
-Bardziej obchodzi cię reakcja Edgara czy to tylko zasłona dymna? 
-Ależ oczywiście, że nie! 
-Więc nie widzę powodu dla którego się wahasz. To twoje życie, to ty decydujesz gdzie jest twoje miejsce. Nie Edgar, nie Mark, ani nikt inny bądź w tym klubie, który SAM wybierzesz. A nawet, przecież można by było to pogodzić.... 
-Właśnie nie, Edgar namówił trenera, żeby robił treningi codziennie i to w tych godzinach w których są treningi piłkarskie.
-Wiec musisz wybrać, ale ja ci w tym nie pomogę. Chociaż teraz twój powrót byłby zbawieniem dla drużyny, tym bardziej, że Jude odchodzi.
-CO?!
-A no tak, nic nie wiesz. Jude wraca do Królewskich..
-Nie wierzę. Nigdy by, się tego po nim nie spodziewał...
-Po tobie też- zgrabnie zauważyła Nuka
Nathan uśmiechnął się, trafnie podsumowała to co od dawna chodziło mu po głowie. Był ostatnią osobą, po której mógłby się spodziewać porzucenia piłki. 
-Masz rację... 
-Zamierzasz coś z tym zrobić? 
-Będę musiał jeszcze nad tym pomyśleć. Ale nie zostawię tego tak... 
-No ja myślę- Rozpromieniła się dziewczyna. Żywiła szczere nadzieję, że chłopak postanowi jednak wrócić do zespołu. Brakowało jej gry u boku przyjaciela. Prócz Amber, Nathan jako jedyny członek (w tej chwili były członek) drużyny, jest jej bliskim przyjacielem prawie od początku jej przyjazdu do Japonii.

Zapowiedzi Marka! 
Nelly zorganizowała dla nas specjalne spotkanie. Będziemy oglądać ostatnie mecze naszych rywali by moc lepiej ich rozgryźć. Teraz gdy zabrakło Jude'a będziemy potrzebować wszystkich sposobów by mierzyć się z innymi zespołami! Niesamowita niespodzianka będzie nas czekać gdy wejdziemy do domku klubowego! Co to będzie? Dowiecie się czytając następny rozdział pt "Czas się podnieść". Nie przegapcie!


_______________________________________________________________________
Tam, Tam, Tam...
Nie uwierzycie :D Oto kolejny rozdział... nareszcie!
PRZEPRASZAMY -.-" Cały miesiąc bez rozdziałów... Ale postaramy się nadrobić. Poprawa ocen, prawko Liny i takie sprawy nie zostawiały nam czasu na bloga. Obiecujemy poprawę ;p 
Miłego czytania, mam nadzieję, że jeszcze nie wszyscy stąd odeszli =)


PS: Zaległe blogi nadrobię, obiecuję ;*