czwartek, 17 stycznia 2013

9. Strzał z piekła rodem


Amber biegła ile sił w nogach, mijała ludzi, budynki, ulice. W końcu na horyzoncie ukazał się jej cel tego szalonego biegu. Dom Nuki. Szybko wbiegła na posesję, i zadzwoniła do drzwi. Nim sygnał dzwonku zdążył ucichnąć drzwi otworzyły się a Nuka dosłownie wciągnęła ją do środka.
-Nie uwierzysz! Nie uwierzysz!- wykrzyknęła w euforii skacząc na czubkach palców i uśmiechając się
-No nie...
-Dołączyłam do Raimona! Cudownie prawda? Jestem prze szczęśliwa! Musimy to uczcić! Koniecznie! Aaaaa- niebiesko- włosa przestała panować nad sobą i rzuciła się brunetce w ramiona. Ta nadal stała i gorączkowo mrugała oczami.
-Chwila, chwila, chwila. Więc ta nie cierpiąca zwłoki, super ważna rzecz, o której nie możesz mi powiedzieć przez telefon, przez którą musiałam biec do ciebie przez pół miasta to to, że dołączyłaś do Raimona?!
-Tak! Cudownie prawda!
-Zabiję cię.
-Och daj spokój! Ami, ciesz się razem ze mną! Upiekłam nawet ciasteczka!
-W kształcie piłki do nogi- dobiegł głos z kuchni matki dziewczyny.
-Mamoooo. A właśnie, mamo przyniesiesz nam je do salonu? Będziemy z Ami oglądać mecze Raimona bym mogła wpasować się w ich rytm gry.
-Że co będziemy robić?!- zapytała zrozpaczona Amber na granicy załamania nerwowego
Zanim dziewczyny zdążyły obejrzeć wszystkie z meczy drużyny Raimona ze strefy Futbolu była już pierwsza w nocy. Trwałoby to oczywiście krócej, ale Nuka przewijała i odtwarzała kilkakrotnie liczne akcje swojej nowej drużyny.
-Zasypiam- jęknęła po raz któryś-setny Amber leżąca na kanapie
-Zobacz! To Ręka MaJina!
-Wiem, widziałam ją już dwanaście razy, dlaczego nie możesz oglądać tego sama. Błagam!
-Potrzebuję cię być pomogła mi jak się dopasować do gry.
-Przecież już z nimi grałaś. Potrafisz się do nich dostosować, a poza tym co niby Ręka Mariana czy kogoś tam ma wspólnego z twoją grą w polu?! O ile się nie mylę jesteś pomocnikiem. Dodatkowo- wzięła oddech-  Nie chcę cię dołować czy coś, ale nie musisz od razu trafić do pierwszego składu...
-Wiem, ale nie mogę się oprzeć. To takie piękne.
-Ech


-WSTAWAJ!
Spokojny sen Nathana przerwał dobiegający zza drzwi głos Edgara. Chłopak otworzył zmęczone oczy i spojrzał na zegarek stojący przy łóżku. Była siódma rano.
-Jest sobota- jęknął chłopak- Daj spać!
-Nie! Pójdziemy pobiegać! Jak kiedyś- ostatnie słowo głośno i wyraźnie zaakcentował.
Nathan aby uniknąć kolejnej kłótni z bratem wstał i zaczął się ubierać. Chcąc czy nie chcąc musiał przyznać, że Edgar miał na niego ogromny wpływ.
Obaj przebiegli przez ponad całe miasto. Edgar zaskakująco wysoko rozwinął swoje umiejętności. Wyjazd za granicę dużo mu dał, prawie wcale się nie zmęczył, jego brat natomiast z trudem łapał oddech. Nathan musiał co chwilę przyśpieszać by nadążyć za Edgarem.
-Widzisz?- powiedział Edgar zatrzymując się przy jednym z licznych sklepów- Już nie biegasz tak jak kiedyś. Może i na krótkich dystansach jest lepiej, ale na długich...- pokręcił głową z rezygnacją- Daleko ci do ideału.
-Dla ciebie nigdy nie będzie idealnie. Cokolwiek bym nie zrobił i tak jest źle.
-Możesz przestać? Zachowujesz się jak rozpieszczony gówniarz, nic tylko ty, zawsze jesteś ofiarą. Dobra. Poczekaj, a ja pójdę do sklepu i kupię coś na śniadanie.
Nathan usiadł na ławce, spuścił głowę i pogrążył się w myślach.
Tymczasem w rezydencji Sharp'ów. Jude właśnie ubierał się by zejść na śniadanie. Chłopak założył bluzę i wyszedł z pokoju. Szedł długim, bogato zdobionym korytarzem, schodami na parter, a następnie w lewo by wejść do jadalni. Stół jak zawsze o tej godzinie był zastawiony. Po obu końcach leżały nakrycia. Chłopak usiadł przy jednym z nich. Po chwili naprzeciwko niego usiadł jego ojciec.
-I jak Jude? Twoja siostra zgodziła się przyjść do nas?
-Tak, bardzo się ucieszyła.
-Mam tu coś co powinno cię zainteresować- powiedział wskazując na gazetę leżącą po lewej stronie chłopaka. Jude wziął ją i przeczytał nagłówek. Szybko otworzył kilka stron dalej i zaczął czytać tekst.
-Królewscy mają nowego zawodnika?!- prawie krzyknął odrywając wzrok od tekstu i przenosząc go na ojczyma. Ten tylko skinął głową.
"Akademia Królewska po porażce w Strefie Futbolu wraca do formy. Po stracie kapitana Jude'a Sharpa, który przeniósł się do Liceum Raimona na jego miejsce w drużynie wchodzi Mia Use. Tym samym zostaje pierwszą dziewczyną w historii akademii, która została przyjęta do drużyny. Mia gra na pozycji pomocnika oraz napastnika. Przeprowadziła się do Tokio z Osaki pół roku temu. Miejmy nadzieję, że podobnie jak Jude Sharp, którego jak wspominaliśmy zastąpi, poprowadzi Królewskich na szczyt drabiny futbolu."
Pod artykułem widniała fotografia dziewczyny w stroju królewskich. Mia miała długie fioletowe włosy, duże, również fioletowe oczy, bladą cerę oraz niewinny uśmiech na twarzy. Pod zdjęciem widniał napis, że dziewczyna będzie grać z numerem 10.
Jude uśmiechnął się, musiał przyznać, że jego stara koszulka trafi w dobre ręce, a przynajmniej ładne.
Mia, czy jak jej tam była naprawdę bardzo ładna. W artykule pojawiła się również wzmianka o tym, że David został nowym kapitanem drużyny. Jude pokiwał głową z lekkim uśmiechem, od dawna się tego spodziewał. To była słuszna decyzja.
Z rozmyślań wyciągnął go telefon. Chłopak dostał sms'a od Marka. Kapitan pisał by wszyscy spotkali się w domku klubowym za godzinę.
Półgodziny później, byli tam już prawie wszyscy. Niektórzy jeszcze nieco zaspani, inni wręcz przeciwnie. Tryskali energią. Pod małym okienkiem wychodzącym na boisko, stał Axel, Nathan i Jude. Tematem ich gorączkowej rozmowy był oglądany wczoraj, mecz towarzyski. Wszyscy trzej, ledwo po przywitaniu zajęli się rozgryzaniem techniki, rozpracowaniem strategi i próbą ogarnięcia niesamowitych Hissatsu wykonywanych podczas tego spotkania. Co chwila padała nazwa nowego strzału, nazwisko lub nazwa, której inni zawodnicy Raimona nie byli w stanie zrozumieć, mimo iż chyba każdy oglądał wczorajsze spotkanie. Stojący z boku Max, Tod i Nuka z zdziwieniem patrzyli przez pierwsze 5 min na dyskutujących chłopaków. Po tym czasie dali se spokój i zajęli własnymi sprawami. Ogólnie w domku panował niewielki hałas, a do pełnego składu brakowało już tylko Marka i Jima.
-Jak myślicie, kiedy przyjdą? Nie chce mi się dłużej czekać- Pytanie Toda skierowane było oczywiście do Max'a i Nuki, stojących obok.
-Ja jestem-Zza jego pleców dotarł do wszystkich głos Jim'a. Chłopak odwrócił się napięcie z ciarkami na plecach, podobnie jak cała reszta znajdująca się obecnie w pomieszczeniu. Już otwierał usta by coś powiedzieć, gdy drzwi domku otworzyły się szybko, waląc jednocześnie w tylną ścianę, a na wejściu ukazał się zdyszany Mark.
-Wiedzieliście, że Królewscy mają nową zawodniczkę!?- wysapał wpadając do środka z gazetą w jednej ręce.
-CO!!??- Właściwie jedynymi osobami, które tego nie powiedziały była Nelly, Jude oraz Axel. Temu akurat nie dziwił się nikt. A właściwie, nie dziwił by się nikt, gdyby chociaż ktoś zwrócił na to teraz uwagę. Ta trójka zawsze w tych sprawach była najlepiej doinformowana.
-Co to za chłopak!?
-Kiedy się z nim zmierzymy!?
-Jest silny!?
-Na jakiej gra pozycji!?
Pytania padały przeróżne i z każdej możliwej strony.
-A-Ale to nie chłopak- Mark podniósł ręce w geście obronnym. Na twarzach graczy momentalnie pojawił się zawód.
-CO!? Ale jak!? Więc kto to!?
-"Po stracie kapitana Jude'a Sharpa, który przeniósł się do Liceum Raimona na jego miejsce w drużynie wchodzi Mia Use. Tym samym zostaje pierwszą dziewczyną w historii akademii, która została przyjęta do drużyny. Mia gra na pozycji pomocnika oraz napastnika." -Przeczytał na głos Axel, trzymając w ręku na wpół złożona gazetę.
Wszyscy w milczeniu przenieśli wzrok na na blondyn, później na gazetę.Większości uśmiech wpełzł na twarze gdy zobaczyli zdjęcie dołączone do artykułu. Spojrzeli na Juda i bez słowa usiedli na swoich miejscach, zastanawiając się kiedy będą mogli zobaczyć ją w akcji.
Tym czasem bramkarz wykorzystał chwilę ciszy, wyjął notes dziadka, dokładnie go przekartkował, a gdy zatrzymał się na wybranej stronie, w hukiem położył go na stoliku. Tak jak myślał mark, dźwięk skutecznie wyrwał kolegów z przemyśleń.
-Czy to ta ryba co je tosty łyżką?- Zapytała lekko od niechcenia Nuka, z ukosa spoglądając na dziennik.
Piłkarze popatrzyli po sobie. Mark skinął i spojrzał na nich z ognikami w oczach.
-Odkryłem o co tu chodzi- powiedział dumnie, wskazując jakiś szlaczek na dole jednej z kartek.
-Co to za strzał?!- zapytali chórem, spoglądając na Marka z zaciekawieniem i niedowierzaniem. W mgnieniu oka wokół niego zebrał się mały tłumek.
-To legendarna Kometa. Dzięki niej Jedenastka Inazumy dostała się 40 lat temu do finałów mistrzostw.
-Słyszałem o tym ruchu- powiedział Max- Podobno jest niesamowicie niebezpieczny, ale jednocześnie potwornie potężny.
-Podobno gdy się go wykonuje bramka odlatuje kilka metrów dalej niż stała- dodał Jude
Oczy Marka zaiskrzyły się gdy coraz bardziej nasłuchiwał się o strzale z notesu.
-Strzał z piekła rodem- krzyknął podnosząc pięść ku górze- Musimy go jak najszybciej opanować.
-Nie powiedziałeś nam na czym on polega- wtrącił się Axel
-A no tak! Słuchajcie. Prawie całą noc nad tym spędziłem. Dwójka zawodników, wyskakuje w tym samym momencie. Prawie jak w ognistym kogucie. Tylko, że tu trzeba wyskoczyć tyłem do bramki przeciwników. Piłka musi być dokładnie nad ich głowami, później muszą wykonać salto w tył i jednocześnie kopnąć piłkę, ale nie w stronę bramki tylko w górę. Po prostu trzeba podbić ją wyżej. Wtedy ta dwójka musi szybko odbić się od ziemi i ponownie wykonując salto, ją kopnąć, ale tym razem w stronę bramki.
-Wow!
-Niesamowite.
-W życiu nie słyszałem o bardziej zakręconej technice- powiedział Jude.
-Trzeba być bardzo szybkim, żeby zdarzyć strzelić w piłkę- wtrącił się Max spoglądając na bramkarza.
-Yhym- przytaknął mu Mark- Do tego strzału potrzebna jest umiejętność wysokiego skakania oraz lekkości i zwinności, to coś dla Nathana i Nuki- ci popatrzyli na siebie, Nuka pełna radości i podekscytowana, Nathan natomiast z powagą i przejęciem.
Wszyscy jednogłośnie uznali, że to właśnie ta dwójka powinna wykonać ten cios. Nawet Kevin, który zaakceptował fakt, że dziewczyna należy do drużyny. Wszyscy przebrali się i udali na boisko by potrenować.
Po krótkiej rozgrzewce nadszedł czas by zacząć trenować Kometę. Nuka i Nathan ustawili się parę metrów od bramki Marka, stojąc do niej oczywiście plecami. Axel zagrał wysoką piłkę w ich stronę. Gdy futbolówka znajdowała się dokładnie nad ich głowami szybko wyskoczyli i wykonali salto w tył. Udało się, piłka została podbita. Niebiesko-włosi błyskawicznie odbili się ponownie od ziemi i ponownie wykonując salto kopnęli piłkę.
Futbolówka leciała w stronę Marka, lecz ten złapał ją bez mniejszego trudu.
-Chyba nie o to nam chodziło- powiedział w ich stronę- Spróbujcie jeszcze raz!
Później było coraz gorzej. W porównaniu z tymi próbami pierwsza była bajeczna. Kolejno któryś z nich wyskakiwał za szybko lub za późno. A jeżeli udało im się wyskoczyć równocześnie, to piłka zmieniała kierunek.
Kometa była najtrudniejszym hissatsu jakim kiedykolwiek przyszło się mierzyć drużynie Raimona. Bezskuteczne próby trwały półtora godziny. Aż w bramie szkoły pojawił się trener.
-Oooo. Widzę, że Nuka do nas dołączyła- odrzekł do stojących wkoło siebie zawodników, po czym uśmiechnął się w stronę dziewczyny.
Pojawiły się głosy potwierdzenia.
-Trenerze- zaczął Mark- słyszał pan kiedyś o Komecie?
-O Komecie?! Porywacie się z motyką na słońce. Ten ruch jest tak samo trudny jak Ręka MaJina. Ale nie przyszedłem tutaj po to by was dołować czy też zniechęcać. Jestem tu po to by powiedzieć wam, że dostaliśmy zaproszenie na mecz z drużyną, której kapitanem jest mój stary znajomy ze szkoły. Niestety nic nie wiem o tej drużynie i nie wiem czy zechcecie podjąć ich wyzwanie.
-Trenerze, oczywiście, że tak!- wykrzyknął uradowany kapitan
-Doskonale! W takim razie zaczynajcie trening, musicie się porządnie przygotować- powiedział i udał się w stronę bramy, w połowie drogi zatrzymał się i odwrócił głowę- Prawdziwą  Kometę może wykonać jedynie główny napastnik oraz środkowy, cofnięty pomocnik- po czym odszedł.
Oczy Marka rozszerzyły się, otworzył usta w zaskoczeniu, by następnie uśmiechnąć się na całą szerokość twarzy. Zacisnął dłoń w pięść i wystrzelił nią w powietrze!
-Axel! Ty musisz wykonać Kometę razem z Nuką!
Zawodnicy popatrzyli po sobie lekko zdziwieni. Na policzki niebiesko-włosej momentalnie wpełzły zdradliwe, lekko czerwone rumieńce. Chłopak przytaknął. Z lekkim opóźnieniem zrobiła to również dziewczyna. Zaczęły się męczące próby. Jeden wyskok, następnie drugi, trzeci, czwarty. Raz jedno się spóźniało, innym razem drugie.Wyskok w tym samym czasie był rzeczą wyjątkową, tym samym rzadko się zdarzał. Kolejna próba, wyskok, tym razem najpierw wyskoczyła dziewczyna, a dopiero kilka sekund później chłopak. Nawet nie mieli okazji podbić piłki. Ponownie spadli na ziemię. Nuka podniosła się, zachwiała, a gdy złapała równowagę, z uśmiechem i zacięciem w oczach spojrzała na Juda.
-Kopnij piłkę wyżej- poprosiła.- i trochę bardziej na lewo.
Przytaknął. Axel i Nuka po raz kolejny ustawili się na przeciwko siebie (o to w tym chodzi?). Oboje mieli już mnóstwo zadrapań i pojedynczych skaleczeń, jednak to wcale nie ostudzało ich zapału. Dobrze wiedzieli, że ten strzał może bardzo pomóc ich drużynie. Do piłki, która spokojnie leżała na boisku, podbiegł Jude i zgodnie z prośbą dziewczyny wykopał piłkę wyżej i we wskazanym kierunku. Wybrana para po raz kolejny podbiegła i wyskoczyła, tym razem niemal równo. Piłka znalazła się nad ich głowami. Nuka spojrzała na Axela. Zdeterminowany leciał ku piłce, tak jak ona. Niecałe pięć sekund zajęło jej stwierdzenie faktu, że nie leci ku piłce, a dokładnie w przeciwny, kierunku. Zamachała rękami, bezskutecznie. Powoli zaczęła spadać, w dosłownie ostatnich chwili wykonała szybkie salto w tył i wylądowała na ziemi. Axel wylądował jakieś trzy metry od niej, piłka natomiast, spadła poza teren boiska. Sam, ruszył się by ją przynieść. Podał piłkę Judowi, jednak ten złapał ją w ręce i nie zamierzał wykonać strzału. Reszta drużyny spojrzała na niego. Również siedząca na ławce Amber. Nuka namówiła ją wcześniej by przyszła na trening, choćby tylko po to, by na nią popatrzeć. Tak więc teraz siedziała sobie, oglądając nieudane próby wykonania Komety, i rozmyślając o tajemniczej drużynie, która wyzwała zespół Raimona na mecz.
-Myślę, że czas na przerwę- oświadczył spoglądając na piłkarzy. Przytaknęli mu wszyscy, za wyjątkiem Marka.
-Ale musimy trenować! mamy ważny mecz!
-Potrenujemy po przerwie- wzruszył ramionami
Mark patrzył z szeroko otwartymi oczami jak jego przyjaciele rozsiadają się wygodnie wokół ławki. Nuka i Axel siedzieli już od pewnego czasu, to był w stanie zrozumieć. Tak samo Juda. Ale co z resztą!?
-Ami co masz?- zapytała Nuka siadając obok przyjaciółki. Brunetka trzymała w dłoniach coś różowego.
-Wypij to, woda z magnezem, szybciej odzyskasz siły i skurcz cię nie chwyci- powiedziała podając jej bidon. Dziewczyna wypiła jeden łyk.
-Fuj...- syknęła niebiesko-włosa wypluwając napój, gdy poczuła jego nieprzyjemny smak
-A czego się spodziewałaś? Smaku coli?
-Fuj. 
-Nathan wszystko gra?- Zapytał Axel siadając obok niego na ziemi
-Co? Yhymm. Taaa wszystko ok.
-Ale masz wory pod oczami- zauważyła Nuka, która nadal krzywiła się od smaku picia
-Nie wyspałem się. Edgar przyjechał i poszliśmy wcześnie pobiegać...
-Edgar?
-Edgar!
-Edgar?!
-Edgar?- powtórzył zdziwiony Axel- Kto to?
-Mój starszy brat, wczoraj wrócił z Hiszpanii i chciał zobaczyć co się zmieniło w kraju...
-To super, na pewno się za nim stęskniłeś, co?- wypaliła Nuka
Nathan nie zdążył odpowiedzieć. Już otwierał usta, ale Mark go uprzedził.
-Dobra czas na trening.
-Jest już późno...- jęknął Jack
-Dopiero dwunasta- powiedział kapitan spoglądając na zegarek
-Jesteśmy tu przed dziewiątą...
-Jest sobota, Mark.
-Kapitanie...
-No dobrze, w poniedziałek, w poniedziałek potrenujemy.

 ***

Niemal wszyscy rozeszli się w stronę domów. Axel udał się do szpitala, Amber z Nuką na zakupy. Mark pozostał z Kevinem i kontynuowali trening. Menadżerek w ogóle nie było. Willy udał się do sklepu z grami, a Nathan...
-Nathan! Nathan! Zaczekaj!- chłopak usłyszał za sobą znajomy głos, odwrócił się i zobaczył dziewczynę. Średniej długości blond włosy, zielone oczy, ciemna cera. Milles Ryan.
-Cześć.
-Cześć. To prawda?- zapytała podekscytowana
-Ale co?
-Że Edgar wrócił, oczywiście.
-Tak.
-To cudownie! Och jak bardzo się cieszę. Jak mu się tam podobało? Rozmawiałeś z nim o tym? Może mógłbyś poprosić go by przyszedł do nas na trening? Co? Trener na pewno się ucieszy, a może nawet pozwoli mu poprowadzić trening! Nathan proszę porozmawiaj z nim!
Chłopak spojrzał na nią. Był już zmęczony. Poranne biegi z Edgarem, później trening. Najchętniej położyłby się spać. A teraz jedyne co go dzieliło od tych wspaniałych planów była Miles.
-Zgoda- spławił ją, sprawnie wyminął i poszedł dalej, przed siebie, w kierunku domu.

Zapowiedzi Marka!
Nadszedł czas ma mecz z tajemniczą drużyną! Ich techniki Hissatsu są na wiele wyższym poziomie niż nasze!  To na pewno nie będzie łatwy rywal. Czy kometa będzie na tyle opanowana by spokojnie użyć jej w tym spotkaniu? A może przeciwnie? Jak to się skończy? I co do cholery dzieje się z drużyną? Koniecznie przeczytajcie kolejny rozdział pt "Potężny Rywal"! Ale będzie się działo!