czwartek, 3 lipca 2014

36. Boski mecz

Nigdy w życiu, aż do tej pory Nathan nie pragnął stać się niewidzialnym. Gdy tylko pojawiał się na horyzoncie ucichały wszystkie rozmowy, które i tak były prowadzone szeptem i liczne pary oczu wlepiały w niego wzrok. Chłopak cicho westchnął. Przecież mógł się tego spodziewać, w końcu stał się głównym tematem plotki numer jeden krążącej po całej szkole jak i okolicach. Jedynym marzeniem niebiesko-włosego było jak najszybsze znalezienie się przy swojej szafce i zabranie książek na następną lekcję. Jednak nie mogło mu to pójść zbyt gładko. Drogę zastąpiła mu pewna dziewczyna. Miała długie filetowe loki i szare oczy, po niebieskiej kokardzie zawiązanej na szyi chłopak wywnioskował, że jest z trzeciej, ostatniej klasy.
-Cześć Nathan!- powiedziała uradowana- Nazywam się Lavender Sumrie, bardzo miło mi cię poznać! Jestem naczelną szkolnej gazetki Raimona i mam do ciebie parę pytań- mówiąc to wyjęła z torby dyktafon, po czym go włączyła- Powiedz Nathan przez jeden malusieńki artykuł stałeś się głównym tematem w całej szkole jakie to uczucie?- zapytała z uśmiechem
Nathan spojrzał na nią nie wiedząc co jej odpowiedzieć
-No dalej- ponaglała go życzliwym tonem- spokojnie Nath, cała szkła czeka na twój komentarz...
-Eeee- zaczął rozglądając się na boki za ewentualną drogą ucieczki
-Sumire-senpai! Tego już za dużo, obiecałaś, że nie napiszesz na ten temat ani linijki!- krzyknęła Celia stając pomiędzy dwójką
-O-Otonashi- zaczęła naczelna cofając się o krok- ja tylko chciałam... Błagam! Pozwól mi napisać sprawozdanie z plotkary!- wybuchnęła klękając przed menadżerką i chwytając ją za nogi- Celia to moja jedyna szansa na napisanie artykułu rooooku! Wyobraź sobie- w jednej chwili znalazła się powrotem na nogach i przybrała pozę marzycielki- Ja Lavender Sumire na zawsze zapiszę się w kartach historii szkoły jako legendarna redaktor naczelna gazetki, która nie boi się żadnego tematu! Zawsze gotowa poświęcić swój czas i energię by tylko przekazać swoją wiedzę innym! Ten artykuł otworzy mi drzwi do dziennikarskiej kariery!
-S-Sumire-senpai...- wykrztusiła zbita z tropu menadżerka
-Postaw się na moim miejscu- krzyknęła i chwyciła Celię za ramiona- Muszę napisać ten artykuł!
-Nie- odparła stanowczo. Trzecioroczna przybrała minę bezdomnego szczeniaczka: duże błyszczące szklane oczy, a w ich kącikach duże łzy plus usta wygięte w odwróconą podkówkę
-A-ale, ale..- widząc nieugiętą postawę dziewczyny Lavender zrobiła naburmuszoną minę i niczym obrażone dziecko odeszła głośno stąpając butami.
-Sumire-senpai ma wiele wad jest dziecinna, uparta i nie widzi wielu oczywistych rzeczy, ale zawsze dotrzymuje słowa. Jeżeli powiedziała, że nie skomentuje tej sytuacji to tak też zrobi, nie musisz się obawiać- uśmiechnęła się życzliwie i odeszła w przeciwnym kierunku.

***

-Szybko, szybko!- ponaglał wszystkich Mark, którzy wchodzili do autokaru- Szybciej! Już nie mogę się doczekać by skopać drużynę Zeusa!- krzyknął uradowany
-Obudź mnie gdy będziemy na miejscu- powiedziała Amber do Nuki siadając w połowie autobusu. Zdjęła bluzę od dresu i uformowała z niej prowizoryczną poduszkę, po czym ułożyła ją pomiędzy oknem, a swoją głową.
-Hej, Domon-kun- zaczęła niebiesko-włosa do siedzącego po przeciwnej stronie Bobby'ego- oglądałeś wczoraj Tokyo shore. Ekipa z Tokio? Zapomniałam, że leciało w tv i nie wiem kto odpadł...
-Moe Momo- odparł obrońca,widząc pytający wzrok dziewczyny zaczął wyjaśniać- no wiesz jaka ta co ma takie pomarańczowe włosy i kazała na siebie mówić Nekko-chan
-Już wiem jaka to- powiedziała Nuka klepiąc się w czoło
-Trochę przeraża mnie myśl o dzisiejszym meczu- mruknął Max
-Daj spokój stary, pokonamy ich z palcem nosie!- doparł hardo Kevin- Tym razem pokażemy im gdzie raki zimują!- dodał wstając i zaciskając pięść, reszta towarzyszy mu przytaknęła
Nuka nerwowym wzrokiem rozejrzała się po przyjaciołach. Z twarzy wszystkich emanowała pozytywna energia połączona z zapałem do walki. Miał być to jej pierwszy mecz przeciwko drużynie Zeusa.. Pamiętała jak starała się o przyjęcie do drużyny. Wtedy następnego dnia pojawił się on, Byron Love, Nuka spojrzała ponuro na Amber, doskonale pamiętała jak wtedy kapitan Zeusa kopnął w nią piłką i jak długo zwijała się po tym z bólu. Wtedy wystraszyła się nie na żarty. Jak ktoś mógł tak mocno kopnąć i to bez użycia hissatsu? Ale teraz przyrzekła  sobie, że ten mecz będzie jej rewanżem, że pokaże, że ona też potrafi grać w piłkę. Myśląc o tym wszystkim zaciskała dłonie w pieści.

***

-Witam, Liceum Raimona!- powiedziała dumnym głosem podchodząca do nich dziewczyna. Wysoka, nawet bardzo. Zgrabne długie nogi i włosy do pasa przyciągały spojrzenia zawodników. Szczególną uwagę zwracał ich kolor. Jasny blond z wyróżniającymi się, krwistoczerwonymi pasemkami. Wizerunek diablicy dopełniały czerwone oczy, niemal takie same jak u Byrona.- Jestem Rav, menadżerka drużyny Zeusa- rzeczywiście teraz zauważyli, że ma na sobie tak znany im, znienawidzony mundurek szkolny. Plisowana biała spódniczka z błękitnym paskiem na dole, do tego biała marynarka z niebieskimi mankietami oraz szarfa w tym samym kolorze biegnąca od lewego ramienia do prawego biodra. Jej marynarka była rozpięta do połowy piersi ukazując przy tym koronkowy czarny stanik i co za tym idzie połowę biustu. Na nogach miała czarne pończochy. Jej spódniczka, która normalnie powinna się kończyć kilka centymetrów przed kolanami, kończyła się kilkanaście milimetrów przed pośladkami. Ten szczegół nie umknął płci męskiej Raimona, z otwartymi buziami i śliną cieknącą z nich wpatrywali się w nogi dziewczyny do czasu gdy nie pojawiła się druga dziewczyna. Ta była kompletnym przeciwieństwem Rav. Jasne brązowe włosy miała związane w kucyk, jej makijaż był bardziej naturalny. W rękach miała kilka notatników. Jej spódniczka była odpowiedniej długości, a zamiast pończoch założyła podkolanówki.
-Wasza szatnia już czeka- powiedziała cichym głosem
-Dobra, Noriko nie zawracaj sobie nimi głowy, ja ich odprowadzę- powiedziała gestem dłoni odprawiając dziewczynę, ta przestraszona przytaknęła i szybko odeszła.
Gdy brunetka zniknęła z zasięgu wzroku Rav spojrzała na nich i przygryzła dolną wargę jednocześnie kręcąc na palcu kosmyk włosów.
-To co? Idziemy?- powoli wyciągnęła z kieszeni saszetkę z gumą do żucia i wyciągnęła jeden listek. Żując zrobiła obrót na pięcie tak, że jej spódniczka ukazała połowę jej tyłka i zadowolona z siebie ruszyła prowadząc za sobą piłkarzy Raimona.

***

-Proszę oto wasza szatnia- powiedziała blondynka wchodząc do środka- Jeżelibyście czegoś potrzebowali...
-Nie dzięki Sireno, możesz już sobie iść- powiedziała Amber chwytając ją za nadgarstek i dosłownie wywalając z pomieszczenia.
Gdy menadżerka drużyny Zeusa opuściła szatnię w środku nastała niezręczna cisza. Dziewczyny udały się do swojej części przebieralni. Podczas zmiany strojów nikt nie wypowiedział ani jednego słowa. Od razu wróciły wspomnienia sprzed ostatniego roku, gdzie właśnie na tym stadionie rozegrała się walka o wszystko. Już od ponad roku Kageyama Reji był zatrzymany w więzieniu i odbywał swoją karę, za spowodowanie wielu wypadków. Zamach na stadionie Królewskich na piłkarzy Raimona, wypadek Yuuki, wypadek samochodowy Raimona 40 lat temu i śmierć dziadka Marka oraz podawanie nielegalnych substancji zawodnikom Zeusa...
Tym razem, przysiągł sobie Mark, będzie inaczej. Pokażemy im, że miłość do futbolu jest silniejsza niż siła, którą taks obie ceni Byron. 
-Ludzie- zaczął gdy wszyscy byli przebrani, a dziewczyny pojawiły się w drzwiach- Po dzisiejszym meczu zostanie wyłoniona reprezentacja kraju. Zagrajmy jak najlepiej, pokażmy się z jak najlepszej strony i pokonajmy drużynę Zeusa! Już raz nam się to udało, więc zróbmy to kolejny raz!
-TAK!- krzyknęli wszyscy popierając kapitana, wszyscy tylko nie Amber, która stała ostatnia, pod ścianą i nikt dzięki temu nie zauważył jej braku entuzjazmu.
W bojowych nastrojach piłkarze udali się na murawę boiska by przeprowadzić rozgrzewkę i zapoznać się z polem bitwy. Menadżerki przyniosły piłki, bidony, ręczniki, apteczkę i wszelkie inne gadżety potrzebne zawodnikom.
-WOW- zaczęła Nuka rozglądając się dookoła z wpółotwartą buzią- Z tej perspektywy robi o wiele większe wrażenie, niż z trybun! Prawda Ami?- zwróciła się do przyjaciółki, nie tylko ona zauważyła, że brunetka jest dziwnie milcząca.
-Można się przyzwyczaić- powiedziała z nieobecnym spojrzeniem. Nuka prześwietliła ją oskarżającym wzrokiem. Obie wpatrywały się w siebie nawzajem krótszą chwilę- Pójdę się rozgrzać- powiedziała cicho brunetka i zaczęła wolno biec wkoło boiska.
-Dziwnie się zachowuje- powiedziała Celia wyciągając z przenośnej lodówki bidon z wodą i podając go Bobby'emu
-Masz rację- przytaknął jej- oby podczas meczy wróciła do siebie, bo będzie ciężko...
W tym momencie również drużyna Zeusa zaczęła pojawiać się na boisku. Pierwszy pojawił się Hera, brązowowłosy napastnik w towarzystwie Ateny blondyna z blizną po lewej stronie twarzy. Obaj weszli wolnym dostojnym krokiem posyłając w stronę przeciwników pogardliwe spojrzenia. Tuż za nimi szła brązowowłosa menadżerka. W przeciwieństwie do Raimona, nie zabrała ze sobą tego całego ekwipunku, jedyne co miała ze sobą to notes oraz.. przenośna lodówka w barwach drużyny. O to czy w środku znajdowała się boska woda nie należało się martwić. Tuż za nimi szli obrońcy i bramkarz. Byron szedł tuż za nimi z tym swoim pewnym siebie chytrym uśmieszkiem. W chwili gdy przekraczał linię boiska akurat przebiegała jego dziewczyna z piłką. Amber przecięła mu drogę i zatrzymała się gdy do minęła. Postawiła nogę na piłce by nie poturlała się nigdzie. Blondyn powiedział coś do niej, a ta kiwnęła delikatnie głową, nie odwracając się do niego twarzą.
-Nie wierzę- syknął Nath rzucając o ziemię bidonem z wodą- widziałeś to?- zwrócił się wściekły w kierunku Axela, blondyn kiwnął głową w odpowiedzi- Nie wierzę, wiesz jak to wygląda? Tak nie powinno...- ruszył w kierunku pary, ale zatrzymała go Silvia
-Nieważne jak to wygląda to nie mamy prawa się wtrącać- powiedziała- Chcesz tam do nich podejść i zrobić awanturę? Tylko odpowiedz, o co?
Właśnie o co?, pomyślał, Aki miała rację, powinien zostać na miejscu i udawać, że niczego nie widział. 
Po chwili drużyna gospodarzy była już w komplecie. Druga menadżerka Zeusa, Rav szła jako ostatnia. Wolno idąc poprawiała włosy i ubranie, które były w nieładzie.
-Dzieciaki- zawołał trener Hibiki, gdy wszyscy znaleźli się przy nim przemówił- Podaję dzisiejszy skład: na bramce Endou. Obrona: Bobby, Jack, Amber, Nathan. Pomoc: Erick, Nuka, Max i Steve. Atak: Axel i Kevin.
-Tak jest!- zawołali wszyscy wybrani do pierwszego składu.
-ZAAAAACZYNAMY!- krzyknął głośno w mikrofon Cheaster Horse Senior- Dziś ma miejsce ostatni mecz towarzyski przed wyłonieniem reprezentacji Inazumy Japan. Gospodarze spotkania Liceum Zeusa podejmie zwycięzców Strefy Futbolu Liceum Raimona! Zapowiada się emocjonujące spotkanie i to możemy wam zagwarantować. Żadna drużyna nie odda łatwo wygranej!
Piłkarze obu zespołów ustawili się na swoich pozycjach. Na stadionie, również wśród publiczności można było wyczuć nerwową atmosferę...
-Sędzia główny otwiera spotkanie!! Raimon rozpoczyna.
Axel podał krótką piłkę w kierunku Kevina. Napastnicy rozpoczęli bieg ku przeciwnikom. W głowach nadal mieli wizję poprzedniego zwycięstwa z rywalami i nawet pomimo ostrzeżeń, ich chwilowa pewność siebie wzięła górę nad strachem. Posuwali się do przodu wymieniając piłkę z Erickiem, Max'em i Nuką. Zespół Zeusa gonił za nimi, jednak puki co utrzymywał dystans.
-Pobawmy się z nimi- mruknął Byron do stojącego obok Hery.- Niech myślą, że są silniejsi....
Posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia, po czym Hera ruszył do przodu. Kapitan natomiast stał i z tego miejsca obserwował całą sytuację przywołując na usta chytry uśmieszek. Plan zemsty na drużynie Raimona własnie się rozpoczął. Zabawa z piłką na boisku trwała. Raz trafiała pod nogi zawodników Zeusa, a już po chwili biegł z nią członek Raimona. Nikt nie przejmował kontroli, nikt nie dominował. Wyglądało to jak całkiem przyjemna gra. A przynajmniej tak wydawało się widzą na trybunach, gdyż nie mogli oni dostrzec tego, co naprawdę się działo na murawie. Choć póki co obyło się bez fauli czy jakiś brutalniejszych akcentów, dzięki rozkazowi Byrona, gracze Zeusa nie mogli się powstrzymać od drobnych przepychanek, 'małego' trącenia ramieniem, niewidocznego kopania po kostkach czy podkasywania nóg. Axel i Kevin wysunęli się do przodu walcząc z obrońcami Zeusa. Pomocnicy starali się kryć ich od tyłu blokując pozostałych, jak na razie skutecznie. Blondyn stojący kilka metrów dalej zacisnął pięści, znów nie przewidział siły Raimona.... zaraz strzelą bramkę... nie. Nie dopuści do tego. Podniósł rękę wysoko do góry dając tym samym znak swoim kolegom z drużyny. Opuścił ją wskazując na własną bramkę. Dla Raimona mogło wydawać się to bez sensu, ale przecież wszyscy wiedzą, że każdy ruch jaki wykona kapitan Zeusa niesie za sobą jakieś konsekwencje. Dla rywali był to znak. Sygnał, że koniec zabawy, czas na poważną grę. Axel podał piłkę. Drugi napastnik odwrócił się i przekazał futbolówkę do tyłu tuż pod nogi Ericka. Zawodnik z Ameryki od razu posłał ją dalej do czekającej już Nuki. Niebiesko-włosa niestety nie miała tego szczęścia co chłopcy. Drogę zastąpił jej Byron. Uśmiechnął się wrednie mrużąc przy tym swoje oczy. Dziewczyna próbowała odgadnąć co on sobie myśli, ale zanim się spostrzegła straciła grunt pod nogami i znalazła się w centrum małego tornada, które szarpało jej ciałem na wszystkie strony. Z wysokości czterech metrów runęła na ziemię, upadając na plecy. Cała wgnieciona w murawę nie mogła złapać oddechu przez parę długich sekund. Kątem oka spostrzegła kapitana Zeusa, który kierował się na ich bramkę. W tym samym momencie podbiegł do niej Erick by pomóc jej podnieść się z boiska.
-Wszystko dobrze?- zapytał z troską w głosie.
-T-tak- odparła podnosząc się ostrożnie i otrzepując spodnie.
Napastnicy gospodarzy dalej biegli w kierunku Marka i innych. Minęli Maxa i Bobbyego jakby ci byli powietrzem. Amber nawet nie ruszyła się z miejsca nie zauważając szarżujących napastników, zbyt zajęta oglądanie swoich paznokci. Obejrzała się za siebie dopiero gdy Ci oddali pierwszy strzał na bramkę Marka.
-Och...- mruknęła przekrzywiając głowę.
W przeciwieństwie do nikłego zainteresowania Amber, Mark był idealnie skupiony. Przeciwnicy oddawali systematyczne strzały na jego bramkę, a on musiał wyczyniać przeróżne akrobacje, aby nie dopuścić piłki do siatki. Już nie raz i nie dwa serce mu na moment stawało, gdy stał po przeciwnej stronie niż ta, do której leciała piłka. Na szczęście mógł polegać na pozostałych obrońcach, którzy przybyli mu z pomocą widząc kiepską sytuację, w którą wpadli. Pomocnicy i napastnicy również zaczęli interweniować, szczególnie, gdy pod bramkę Raimona zawitali obrońcy Zeusa. Mimo takiego natłoku po stronie gości, bramka nie padała. Raimon z całych sił starał się dorównać drużynie bogów i póki co udawało im się to. Gdy po kilku minutach jako taką kontrolę nad piłką w końcu przejął Erick, ruszył on na stronę przeciwnika. Niestety drogę zagrodził mu Byron, odebrał futbolówkę i używając Boskiej Wiedzy strzelił wprost w Marka. Siła była duużo większa niż bramkarz mógł się spodziewać. Siłował się z strzałem przez chwilę, jednak tym razem przegrał pojedynek lądując w bramce z piłką wiercącą mu dziurę w brzuchu. Dla Raimona czas na chwilę stanął w miejscu ( i nie, tym razem nie była to sprawka Byrona ) gdy widzieli upadającego Marka, a zaraz potem po całym stadionie rozszedł się donośny krzyk komentatora oznajmujący zdobycie gola przez zespół blondyna. Zawodnicy powoli zaczęli wracać na swoje pozycje. Nie dość, że byli wyczerpani po walce o piłkę to jeszcze przegrali z kretesem szybko tracąc swoją pierwszą bramkę.
-Mogłabyś nam pomóc- mruknął Erik przechodząc koło niewzruszonej niczym brunetki.
-Mhm- mruknęła w odpowiedzi i tyle jej było. Poszła dalej smętnie kopiąc stopami murawę. Brązowo-włosy chłopak westchnął tylko odprowadzając ja wzrokiem. Mógłby jej coś powiedzieć, dać reprymendę lub cokolwiek, wiedział jednak, ze nie ma na to czasu. Mecz zaraz zostanie wznowiony, a on musi do tego czasu znaleźć się na swojej pozycji, by nie dopuścić do dalszych strat. Teraz przyszła ich kolej na zdobycie bramki. Muszą to zrobić! Muszą wygrać.Gdy już ustawił się na miejscu rozejrzał dookoła. Niedaleko niego stało dwóch pomocników Zeusa. Wyglądało na to, że byli w bardzo dobrych humorach i już nie mogli doczekać się dalszego niszczenia przeciwnika. Tego właśnie Erick obawiał się najbardziej. Chyba nadszedł koniec spokojnej gry. W najlepszym wypadku mogą spodziewać się podobnej pierwszej połowy co ostatnim razem. Przed wznowieniem meczu udało mu się jeszcze na kilka chwil wymienić spojrzenia z Markiem. Pomocnik zdziwił się bardzo, gdy zamiast bólu, na twarzy przyjaciela dostrzegł szeroki uśmiech, a zaraz potem gest zachęcający do dalszej walki. 'Cały Mark' przeszło mu przez myśl zanim odpowiedział w stronę bramkarza tym samym. Gwizdek. Piłka znów ruszyła. Na nieszczęście Raimona do piłki jako pierwsi dotarli zawodnicy Zeusa. Sprawnie wyminęli pomocników i obrońców znów znajdując się pod bramką, która strzegł Mark. I już gdy zmierzali do oddania strzału, plany zburzył im niebiesko-włosy obrońca raimona, pięknym wślizgiem zabierając piłkę i natychmiast przekazując ją w stronę pomocników zespołu. Nathan wstał, otrzepał spodnie i jeszcze ostatni raz zerkając na zaskoczone twarze napastników, odbiegł uśmiechając się lekko.Po akcji pomocników, którzy w świetnym stylu wykiwali resztę zespołu Zeusa, nadeszła kolej Axela i Kevina.
-To jedyna taka okazja- mruknął ten drugi, gdy biegł do przodu nadal wzrokiem śledząc lecącą ku niemu piłkę. Futbolówka opadła na ziemię, a zaraz przy niej był już Kevin.
Szybka wymiana podań i napastnicy już stali przed zaskoczonym bramkarzem Zeusa. Jako, że Kevin wysunął się z piłką do przodu, strzelił jako pierwszy używając swojego hissatsu, jednak siła była zbyt mała i chwilę później wybita piłka szybowała w powietrzu tuż pod nogi kapitana Zeusa. Jednakże! Zanim tam dotarła, w powietrzu została przejęta przez innego blondyna. Pierwszy napastnik Raimona tylko czekał na sprzyjającą okazję i gdy piłka znalazła się na odpowiedniej wysokości, wkładając w to całą siłę i determinacje jaka się w nim zrodziła z chęci zdobycia wyrównawczego gola, strzelił przy pomocy Ognistego Tornada, wypalając w powietrzu ognistą ścieżkę, kierującą się wprost do bramki rwali.
-GOOOOOOOOOL!!- zawył do mikrofonu komentator, wstając jednocześnie tak energicznie, że przewrócił krzesło.
-Taaak! Brawo Axel! Tak trzymać, dokopiemy im!!
Jednak w pierwszej połowie nie padł już żaden gol. Gra znów była wyrównana, zawodnicy obu drużyn męczyli się biegając to w jedną, to w drugą. Za piłką i z powrotem. Główna akcja toczyła się na samym środku boiska, gdzie było najwięcej zawodników. Co jakiś czas przenosiło się pod jedną z bramek, by zaraz wrócić znów na centralną część murawy.
Gdy rozległ się gwizdek oznajmiający przerwę, wyczerpani zawodnicy włócząc nogami udali się do szatni. Jedynie Amber, w przeciwieństwie do reszty, nadal miała na tyle dużo sił, by szybciej niż inni pobiec do przejścia mającego zaprowadzić ich do szatni. Oczywiście powodem tej energii, którą nadal w sobie miała było nie co innego, jak brak jakiegokolwiek zaangażowania w grę. Nie raz piłka, która do niej trafiała, została później niecelnie oddana, przejęta przez Zeusa, lub totalnie przepuszczona, gdyż brunetka nie zdążyła do niej dopiec. Koniec końców reszta przestała do niej podawać w efekcie czego obrończyni stała jak kołek na boisku przyglądając się tylko grze pozostałych.
-Ja nie rozumiem- obolały Max szedł między resztą zawodników, pocierając czerwone od upadku łokcie.- Dlaczego trener nie zdjął jej z boiska... Gdyby wszedł ktoś inny...
-Tak- poparł go niechętnie Erick, którego postawa dziewczyny bardzo zdenerwowała.- przynajmniej gralibyśmy w jedenastu....
-Gdzie ona właściwie poszła?- Nuka, która szła obok bruneta zaczęła rozglądać się za towarzyszką, jednak nigdzie jej nie było.- Ktoś coś widział?
-Wyrwała się do przodu... pewnie już jest w szatni- odparł Kevin przyśpieszając kroku.
-Nie w szatni....-Max stanął powodując, ze reszta wpadła na niego robiąc przy tym sporo hałasu. Chłopak jednak uciszył ich szybko wskazując na odległy zakręt korytarza po lewej stronie.
-Amber i.... Byron?- Nathan stał w szoku dopóki reszta drużyny nie pociągnęła go za sobą, aby się schował. Scena przed nimi wyglądała następująco: Stojąca na przeciw para. Chłopak przekazujący dziewczynie białe pudełko po tabletkach... a raczej z tabletkami.
Skojarzenia przyszły same.Tym bardziej gdy doszła do nich rozmowa toczona między parą.
-Przyniosłeś?- zapytała zdenerwowana brunetka, Aphrodi kiwnął głową potwierdzająco- Daj to szybko, póki nikt nie idzie- powiedziała półszeptem
Blondyn jedną ręką chwycił jej koszulkę na brzuchu i delikatnie pociągnął w swoją stronę, tak, że dziewczyna musiała zrobić dwa małe kroczki w przód. Drugą wolną ręką dał jej pudełko z tabletkami, tak by wykonać jak najmniej niepotrzebnych gestów.
-Dobra, dzięki- rzuciła szybko i odwracała się by odejść. W tej samej chwili Byron objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Aphrodi i takie zachowania? pomyślała, jednak szybko zrozumiała reakcję chłopaka
-Widzieli nas?- zapytała szeptem.
-Yhym, pomyślałem, że możemy zapewnić im odrobinę rozrywki- mruknął cicho
-Szybko zmywajmy się zanim nas zauważą- Axel poprowadził resztę do szatni gdzie rozwiązała się dyskusja na temat widzianego przed chwilą zdarzenia.
Amber wróciła do szatni i powoli zamknęła za sobą drzwi. Gdy się odwróciła stanęła twarzą w twarz z rozwścieczonymi spojrzeniami kolegów z drużyny. Na szczęście dla niej trener udał się parę chwil wcześniej do karawanu po jakieś dokumenty. Irytacja wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem i dobrymi manierami.
-Czego?- zapytała z wyrzutem mierząc wściekłym spojrzeniem każdego z nich
-Co on ci dał!- prawie krzyknął wściekły Nathan- Pokaż to natychmiast
-Nie bądź żałosny- usłyszał w odpowiedzi
-Ty...- krzyknął na nią, w jednej chwili brunetka podskoczyła do niego i zacisnęła dłoń na jego koszulce i pociągnęła w swoim kierunku, tak, że jej twarz była przy jego
-Zapamiętaj sobie raz na zawsze, ze mną się nie zaczyna- syknęła, chłopak był na tyle blisko, że mógł dokładnie zauważyć, że Amber ma sporo powiększone źrenice
-H-hej uspokójcie się oboje- sytuację próbował załagodzić Mark
-Skoro tak bardzo wam zależy- dziewczyna puściła ... i wyciągnęła z torby pudełko z tabletkami- O to wam chodzi, czyż nie?- rzuciła je w kierunku chłopaków- Przeczytajcie sobie. Powinno was to zainteresować- dodała z sarkazmem
-Co to?- pytali między sobą
-Tabletki antykoncepcyjne, sieroty- powiedziała z wyższością w głosie
-Co? Po co?
-Nie mówcie, że nadal wierzycie, że dzieci biorą się z kapusty. Takie tabletki się bierze, by nie zajść w nieplanowaną ciążę, głąby. Tłumaczyć dalej?!
-A-ale...
-Tak, są moje. Jeśli was to interesuje to nie trzymamy się tylko za rączki i nie patrzymy w oczka z uśmiechem na ustach- zaśmiała się
-I on ci takie coś załatwia?- zapytała z podejrzeniem i rumieńcem na twarzy Nuka
-Zostawiłam u niego... po ostatnim razie
-Takie tabletki powinno się brać o jednakowej porze, a ty brałaś je w różnych godzinach- zauważyła Nelly
-Widzę, że jesteś obeznana w tym temacie. Te są nowością na rynku, można je brać w różnym czasie, ważne by codziennie- podeszła do Marka, trzymającego opakowanie i zabrała je. Zadowolona z siebie przeszła do części szatni należącej do dziewczyn i tam schowała pudełko ponowie do torby. Tam w środku było inne, identyczne. To powinno ich uspokoić i odrobinę ujarzmić, pomyślała zapinając plecak

***

-Rozpoczynamy drugą połowę! Zawodnicy ustawiają się już na pozycjach! Dwie minuty pozostały do pierwszego gwizdka w drugiej połowie tego spotkania!!
Dwaj napastnicy Zeusa ustawili się za piłką z tajemniczymi uśmieszkami nie opuszczającymi ich ust.
Sędzie podszedł do nich i chwilę później zaczęła się gra. Byron śmignął między Raimonem niepostrzeżenie, pozostawiając po sobie ślady w postaci małych huraganów porywających przeciwników i zrzucających ich na ziemię z zdecydowanie zbyt dużej wysokości. Po drobnej zabawie z obrońcami stał już z tryumfującym uśmiechem na ustach, przed gotowym do obrony Markiem. Bramkarz spodziewał się ataku, wiedział, że tym razem zanosi się na coś większego. Byron stał w dość sporej odległości od niego, normalnie żaden napastnik nie decydowałby się na atak z takiej odległości... chyba, że posiadałby jakieś wystarczająco potężne hissatsu.
-Jesteś gotowy Mark?- uśmiech nie schodził z ślicznej buźki Byrona. Pomimo tego, że chłopak to mówił, bramkarz nie miał problemu z usłyszeniem tych słów. Czas jakby się zatrzymał. Czas i miejsce przestały mieć znaczenia, na boisku stała ta dwójka tocząc między sobą niewidzialną bitwę, w której o zwycięstwie decydować miała wewnętrzna wola walki.
-Nie boję się Ciebie i twoich strzałów- odparł w końcu kapitan Raimona.
-Dobrze Mark. Bardzo dobrze.
Po tych słowach blondyn ruszył do przodu. Najpierw powoli, po czasie przechodząc w trucht, aż do zawrotnego pędu. W jego dłoni pojawiła się błyskawica. Tłum wstrzymał oddech widząc co dzieje się przed bramką gości. Walka pomiędzy kapitanami drużyn. Niekończąca się wojna między przeciwnymi zespołami. Kolejna bitwa między tą dwójką. Jak skończy się tym razem...
Grom został wystrzelony w stronę bruneta, który teraz całą swoją uwagę skupił właśnie na nim. Ni stąd ni zowąt pojawił się Byron z piłką przed nogami. Kopnął futbolówkę prosto w błyskawicę. Po połączeniu razem popędziły z ogromną mocą w stronę siatki, wypalając trawę na murawie. Obrona Marka, choć stawiała silny opór i długo powstrzymywała strzał, nie mogła uniknąć tego co hissastu niosło za sobą. Blask gromu oślepił wszystkich.
-Błyskawica Zeusa- powiedział Byron z wyższością w głosie nazwę swojego hissatsu.
Gdy gwizdek sędziego oznajmił zdobycie kolejnego gola dla Zeusa, na trybunach, murawie i pomieszczeniu dla komentatora panowała głucha cisza. Zwęglona bramka i dym unoszący się w tym miejscu mówiły same za siebie. Siła rażenia była na tyle ogromna, że nawet stojący najbliżej obrońcy czuli na sobie jej efekty. Aż trudno sobie wyobrazić co w takim razie musiał czuć Mark, który znajdował się bezpośrednio w centrum 'wybuchu', a teraz nadal nie podnosił się z ziemi. Nie, nie przez moc strzału, która go powaliła, a jedynie przez przytłaczającą go własną bezradność, która nie pozwalała mu wstać. Zaciskał pięści coraz mocniej leząc na murawie i myśląc gorączkowo o sytuacji w której się przed chwilą znalazł. Znów nie dałem rady obronić bramki. Jestem za słaby. Dziadku czemu to nie działa. Co robię źle.... Muszę stać się silniejszy. Dużo silniejszy! Muszę zatrzymać ten strzał. Dziś... musimy wygrać!! 
Przeciwnicy powoli wrócili na swoje pozycje nie oszczędzając sobie głośnych komentarzy odnośnie gry Raimona.
-To będzie prostsze niż myślałem- powiedział poprzez śmiech Demeter, a Hera mu przytaknął
-Spodziewałem się chociaż odrobimy wyzwania, a tu.. gorzej niż w zeszłym roku...- tym razem obaj się zaśmiali
Axel ze skoncentrowaną miną analizował sytuację w jakiej się znaleźli. Zeus wygrywali 2:1, ale to była różnica tylko jednego gola, więc wciąż była nadzieja. Wystarczyło się jej tylko mocno chwycić, by wyjść z tarczą z tego meczu...
-Erick!- krzyknął blondyn podając do amerykańskiego czarodzieja piłki, brunet rozejrzał się i podał w kierunku Nuki, która nie była jeszcze przez nikogo kryta. Niebiesko-włosa posłała piłkę dalej tym razem do Kevina. Wymiana podań trwała jeszcze z parę minut oczywiście omijając Amber, która nawet nie zareagowała na to. W końcu futbolówka trafiła pod nogi Bobby'ego.
-Zabawmy się trochę- powiedział Byron mijając w biegu Herę i Demeter. Obaj uśmiechnęli się chytrze na słowa swojego kapitana. Napastnicy Zeusa szykowali się do użycia nowego, zabójczego hissatsu. Zatrzymali się gdy odległość między nimi, a niebiesko-włosym wyniosła pięć metrów. Ustawili się w sporej przerwie od siebie, tak, że nawet ich bramkarz i Jack mogliby walczyć sumo pomiędzy nimi. W jednym momencie obaj wyrzucili w górę po jednej złotej monecie, które nie wiadomo skąd znalazły się w ich rękach. Zanim monety upadły na ziemię, pomiędzy trzema chłopakami pojawiła się czarna rzeka. Bobby spojrzał na swoje nogi, które były po kolana zamoczone w gęstej niczym smoła wodzie, i tym samym odkrył, że piłka zniknęła mu z pola widzenia. Zdezorientowany zawodnik próbował się wyswobodzić z objęć rzeki jednak im bardziej się siłował tym Styks bardziej nie ustępował. Jednak to nie był koniec. Za plecami Hery i Demeter pojawiły się ogromne ciemne drzwi, które otworzyły się. Rzeka zmierzała właśnie w otwarte wrota. Najpierw powoli, później coraz bardziej bezlitośnie zaczęła wciągać obrońcę. Bobby stracił równowagę i się przewrócił. Rzeka zaczęła mu wpływać do ust i nosa, tak, że nie mógł złapać oddechu. Chłopak poczuł przerażające płomienie na swoim ciele. Miał wrażenie, że pali się żywym ogniem, jednak nadal znajdował się w rzece.
-Skończcie z tym- rozkazał rozbawiony Byron
Dwaj napastnicy kiwnęli głowami i krzyknęli jednocześnie nazwę zabójczego hissatsu.
-Brama Hadesu!- w tym momencie Bobby poczuł jak coś rozrywa go od środka. To ta rzeka, pomyślał. Słowo ból to było zdecydowanie zbyt łagodne określenie dla zawodnika Raimona. Dotąd miał wrażenie, że palił się ogniem, jeżeli jest coś gorętszego to z pewnością teraz w tym się znajdował. W nodze czuł jakby kości pokruszyły się na miliony kawałeczków.
Nagle wszystko ustało. Mimo, że nie minęło nawet pięciu minut chłopak nie wytrzymał z cierpienia i zemdlał.
-Bobby!- pierwsza z szoku otrząsnęła się Nuka- Bobby!- w jednej chwili znalazła się przy nim i próbowała ocucić. W ślad za nią podbiegli wszyscy pozostali zawodnicy Raimona, nawet Amber z tym, że ona szła na samym końcu.
-Bobby- jęknęła Silvia zasłaniając usta dłońmi z przerażenia
-Spokojnie- powiedziała Nelly, kładąc jej dłoń na ramieniu- Są tu lekarze- wskazała jej na dwóch ratowników, którzy już biegli z apteczkami w kierunku boiska.
-To mogło skończyć się o wiele gorzej- zauważyła Celia- Takie hissatsu powinny być nielegalne
-Bobby, stary- obok nieprzytomnego chłopaka klęknął jego najlepszy przyjaciel- Nie rób nam tego.
-Odsuńcie się dzieciaki- powiedział ratownik, gdy znalazł się przy nich
-Co robimy? Nie wygląda to za ciekawie- powiedział drugi, dokładnie obejrzał nogę chłopaka oceniając jej stan, już na pierwszy rzut oka było widać, że niewiele brakowało do tego aby kość wydostała się na zewnątrz.
-Musimy zabrać go do szpitala. Złamanie wygląda zbyt poważnie. 
-Dobra, niech chłopaki przyniosą nosze- dał znak w kierunku ambulansu, po chwili podjechało auto, a kontuzjowanego Bobby'ego wniesiono do środka. Silvia uparła się, że pojedzie z przyjacielem i będzie na bieżąco informować resztę o jego stanie zdrowia. Trener na to przystał.
-Willy- zaczął Hibiki- wchodzisz na obronę 
Wszyscy nadal mieli w pamięci obraz okrutnego hissastu, które doprowadziło chłopaka do takiego stanu.
-Prawie otwarte złamanie nogi, mnóstwo siniaków, poturbowane żebra, stłuczone kolana i łokcie, podbite oko i dwa guzy- wyliczyła Amber- Tym razem przesadziliście- odwróciła się w stronę Byrona, który stał za nią, ten tylko wzruszył ramionami i spokojnym krokiem odszedł w kierunku swojej pozycji
Wznowiono mecz, jednak zawodnicy Raimona byli wstrząśnięci tym, co się przed chwilą stało. Jak do tego doszło? Stali bezradnie na boisku, rozglądając się nerwowo dookoła. Między nimi panował strach. Co jeśli się zbliżą do przeciwnika i skończą tak samo jak ich przyjaciel? Mark na ten widok zacisnął jeszcze mocniej pięści. Widział jak Jack i Willy spanikowani trzęśli się ze strachu, nerwowo patrząc to w jedną, to w drugą stronę, byle w razie potrzeby znaleźć się jak najdalej od szarżujących przeciwników. Amber stała tylko z boku, spokojnie analizując wygląd swoich paznokci, niezbyt zainteresowana tym, co aktualnie działo się w połowie boiska. Jedynie tam, Nuka i Erick, wykazywali skrajne zaangażowanie w rozgrywkę, desperacko usiłując zablokować zawodników Zeusa, co chwila lądując twarzą do ziemi. W pewnym momencie, nawet Max, który do tej pory wahał się, czy lepszym rozwiązaniem będzie dołączyć do tej nieszczęsnej wymiany podań, czy bezpiecznie usunąć się z drogi. Koniec końców zdecydował się na pierwsze rozwiązanie, mrucząc pod nosem, że za chwilę z pewnością tego pożałuje. Wspomniał na te słowa zaledwie dwie minuty później, wąchając świeżo skoszoną, wydeptaną trawę.
Zeus ponownie ruszył do ataku, tym razem Aphrodi postanowił nie fatygować się i pozostawił zdobycie bramki w rękach, a może raczej nogach Hery. Brunet wyskoczył wysoko w powietrze i parokrotnie uderzył piłkę pod różnymi kątami, krzycząc przy tym:
-Boska strzała!
-Nie tym razem! Mur!- Jack ustawił się na linii strzału, a zanim pojawił się wspomniany wcześniej mur. Piłka nacierała na niego jednakże boskość przez nią niesiona musiała ustąpić przed obrońcom Raimona.
-Świetna robota Jack- usłyszał zza pleców głos kapitana. Zielono-włosy rozejrzał się, Nathan był z pomocnikami w połowie boiska, Amber z kolei nie wykazywała zainteresowania co do piłki i pewnie nie zauważyłaby jej nawet gdyby dostała nią w twarz, najbliżej niego znajdował się Willy i również do niego skierował swoje podanie. W chwili gdy dotknął jej znikąd pojawili się Hera i Demeter. Okularnik zdążył jedynie obdarzyć ich przerażonym panicznym spojrzeniem, ponieważ w następnej chwili ci wyrzucili po złotej monecie w powietrze, a przestrzeń między nimi wypełniła się rzeką.
-Cholera Willy!- krzyknęła Amber- Uciekaj stamtąd!
Chłopak spojrzał na swoje nogi, które do połowy były zanurzone w smolistej wodzie, drugi raz nie trzeba było mu powtarzać tego polecenia. Z całych sił próbował wyszamotać się z objęć Stuksu, ale woda nie ustępowała coraz mocniej obejmując jego nogi.
Amber niewiele myśląc pobiegła w jego kierunku by mu pomóc. Jednak zdążyła zrobić tylko kilka małych kroczków gdy ktoś ją złapał.
-Nie ruszaj się!- syknął jej do ucha Byron- Chcesz skończyć jak ten cały Bobby?!- wrzasnął
-Nie, i on też tak nie skończy!- krzyknęła szamocząc się- Puszczaj mnie!- jakimś cudem wyrwała się z objęć blondyna i podbiegła do pozostałych. Na całe szczęście chłopaki nie zdążyli jeszcze przywołać Bram Hadesu. Nie zastanawiając się dziewczyna wbiegła prosto w rzekę i stanęła przed wystraszonym na śmierć Williamem, który trząsł się ze strachu i kulił oczekując najgorszego. Amber rozłożyła ręce w obronnym geście i czekała. Doskonale wiedziała, że Byron zakazał swoim kolegom atakowania jej. Sam jej przecież to powiedział w chwili gdy wchodził na boisko. Więc oczywiste było, że jeżeli teraz stanie im na drodze to będą musieli przerwać tę rzeź.
Kamień spadł jej z serca w chwili gdy Hera i Demeter wyciągnęli ręce, a w ich dłonie wpadły złote monety, które wcześniej wyrzucili. W momencie gdy to się stało, również woda zniknęła uwalniając ją i Willy'ego. Ten drugi padł na kolana cały czas się trzęsąc.
-Hej, spokojnie, już wszystko dobrze- mówiła pomagając mu wstać i prowadząc w kierunku ławek. Tam zajęła się nim Celia, okrywając go ciepłym kocem i mówiąc pocieszające słowa. Na jego miejsce wszedł Tod. Gdy pierwszoroczny wszedł na boisko rozległ się gwizdek sędziego.
-A niech to sędzia główny odgwizduje faul!- powiedział przez mikrofon Horse Senior
-Co?
-Gdzie?
-Kiedy?
-Kto?- pojawiały się pytania z różnych stron, ale odpowiedź pojawiła się sama.
Na ogromnym telebimie, który pokazywał wynik meczu pojawił się moment, w którym Byron trzymał swoją dziewczynę i szamotał się z nią. Co oznaczało... piłkę na rzecz Raimona! To była ich szansa na wyrównanie!
-Wygląda na to, że rzut karny wykona sama poszkodowana- powiedział komentator widząc idącą wolnym krokiem Amber w kierunku połowy Zeusa. Dziewczyna spojrzała na ławkę, spojrzała w twarze wszystkich, zatrzymując wzrok na trenerze. Ten również spojrzał na nią i kiwnął lekko głową.
Posejdon, bóg mórz i oceanów, jak cię pokonać, myślała stawiając piłkę, jako swojej obrony używasz wody i powietrza. Zasłaniasz się wodnym murem lub wbijasz piłkę w ziemię... Które z moich technik jest w stanie cię pokonać? Ha, przecież doskonale wiem, tylko czy jestem w stanie... 
Z rozmyślań wyrwał ją gwizdek sędziego nakazujący strzał. Brunetka podbiegła go piłki i piętą podzieliła ją na dwie nowe, jedną otoczoną niebieską, a długą czerwoną aurą, które wzniosły się w powietrze. Wyskoczyła za nimi i kopnęła je obiema nogami, w trakcie lotu na bramkę Posejdona złączyły się w jedną i z podwójną siłą wpadły w bramkę przyciskając boga mórz do siatki.
-Shoot Command 07 jak zwykle niezastąpiony- powiedziała do siebie i odeszła wolnym krokiem w kierunku swojej pozycji, nie czekając na okrzyki radości kolegów z drużyny.
-Do końca drugiej połowy zostało tylko piętnaście minut. Czy Raimon zdąży przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę?- komentował Horse Senior- Czy Zeus tak łatwo odda wygraną?!
-Żarty się skończyły- syknął Aphrodi do pozostałych
-Chyba coś ten mecz nie układa się po waszej myśli, co?- zapytała z przekąsem Nuka powstrzymując się jednocześnie od wybuchnięcia śmiechem
-Nie prowokuj ich- powiedział Nath, który przeszedł do pomocy, teraz gdy Amber wykazała się wolą walki nie musiał martwić się o defensywę.
-Gomen, gomen..
W tym samym czasie Byron spojrzał na ławkę rezerwowych swojej drużyny. Oczywiście nie było tam nikogo oprócz dwóch menadżerek. Jego wzrok padł na blondynkę, która mogłaby być jego siostrą. Dał jej sygnał, a dziewczyna odrzuciła bajecznie długie włosy do tyłu i wypięła piersi do przodu.
-Słuchajcie- Amber zwróciła się po raz pierwszy do pozostałych podczas meczu- Pod żadnym pozorem nie wolno wam patrzeć w stronę Sireny. Ona również posiada własne hissastu, które omamia mężczyzn. Jeżeli dopuścicie do uszu jej głos lub co gorsza spojrzycie na nią mamy przechlapane..
-Sirena?- zapytał Tod nie wiedząc o co chodzi, pozostali szczerze mówiąc również
-Chodzi o kurwiastą Rav, ich menadżerkę. To Syrena, omamia wszystkich mężczyzn, by ich wykorzystać. Jak myślicie, że jest tam tylko ze względu na duże cycki i krótką spódniczkę?! Oczarowuje wszystkich swoim wpływem. Dlatego czekała na nas jak przyjechaliśmy.
-Więc co mamy robić?- zapytał Max
-Sirena omamia facetów swoim urokiem osobistym- zastanowiła się- myślcie o czymś innym, nie wiem o jakiś innych dziewczynach, które wam się podobają, albo nie wiem.. samochodach? Czy co tam lubicie. Marka raczej nie trafi jej urok, bo nie myśli za dużo o... tych sprawach. Ja i Nuka jesteśmy bezpieczne, dopóki nie zaczniemy preferować dziewczyn. To nam daje trzy osoby na jedenastu..
-Więc cała nadzieja opiera się na tym, że chłopcy pokonają swój testosteron, albo któraś z nas strzeli trzeciego gola- podsumowała niebiesko-włosa pomocniczka
-Dokładnie
-Więc wiemy wszystko. Ami- zrobiła krótką przerwę- dobrze, że znów jesteś sobą..
-Ja też się cieszę.
Wznowiono mecz. Przy piłce znajdowali się gospodarze meczu. W chwili gdy Hera podał piłkę w stronę Atheny, dziwna, czerwono-niebieska ledwo widoczna mgła wstąpiła na boisko. Wszyscy zawodnicy Raimona płci męskiej usłyszeli w swoich głowach bajeczny śpiew i głos tak piękny, że wszyscy bez wyjątku stanęli jak wryci.
-Oho, wygląda na to, że się zaczyna- mruknęła Nuka
Myśl o czymś innym, upominał się w myślach Axel, nie daj się pokonać. Myśl o meczu, o przeciwniku. O piłce nożnej!, w tym momencie poczuł na skórze pod koszulką mały wisiorek w kształcie korka zawieszony na szyi. Yuuka, pomyślał, a przed oczami objawiła mu się postać siostry.W jednej chwili mgła wkoło niego upadła, a blondyn znów był gotowy do walki. Jednak inni nie potrafili sobie poradzić z tym czarem tak szybko i łatwo jak on. Nie było czasu na na czekanie, musieli działać. Teraz, choćby w trójkę.. Pozostawiając Makra bez obrony. Napastnik wślizgiem odebrał przeciwnikowi piłkę i rękom dał znać dziewczyną by te biegły wraz z nim.
Jakoś wspólnymi siłami przedarli się przez połowę boiska należącą do Zeusa. Jednak ci wyczuli zagrożenie z ich strony i zacieśnili szeregi. Axel znajdował się w posiadaniu piłki, ale niestety był zbyt dobrze kryty by mógł użyć Ognistego Tornada by strzelić. Amber również, otoczona była jeszcze bardziej niż on, zauważył nawet, że Byron przyłączył się do obrony uniemożliwiając brunetce najmniejszy ruch. Nuka, ona również była kryta, ale nie tak bardzo jak oni.. Dodatkowo widać było, że znalazła już ewentualną drogę ucieczki, ale. Ale była za daleko by podanie do niej dotarło..
-Podaj tutaj!- usłyszał głos i szybki bieg. Nath! Więc i jemu udało wyswobodzić się z hissastu Rav! Blondyn podał piłkę w kierunku niebiesko-włosego, a ten przedłużył podanie, które padło do Nuki. Dziewczyna wyskoczyła wysoko w powietrze, a wkoło niej pojawiły się ciemnoczerwone linie wiatru, które zamieniły się w ogromną czerwoną różę, zamykając ją w środku. Następnie kwiat otworzył się, a Nuka wyskoczyła z niego wysoko w górę i kopnęła piłkę z podwójnej przewrotki.
-Floral Despair!
-GOOOOOOOL! Drużyna Raimona zdobywa trzeciego gola! Pięć minut przed końcem meczu!!
Gdy uradowana dziewczyna odwróciła się, zauważyła, że nie tylko Nath wyswobodził się z hissastu menadżerki. Wszyscy pozostali osłaniali napastników Zeusa, a inni byli nawet na ich połowie.
-Niesamowite- powiedziała bardziej sama do siebie niż kogokolwiek innego.
Przez następne pięć minut gospodarze meczu nieustannie atakowali swoich rywali, jednak bezskutecznie. Za każdym razem na ich drodze stawała cała jedenastka krzyżując tym samym ich plany. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:3 dla Raimona. Kto by pomyślał, po tak nieciekawym początku! 

Zapowiedzi Marka! 
Udało się! Pokonaliśmy Zeusa! Teraz czeka nas coś jeszcze bardziej niesamowitego! A konkretnie wyłonienie reprezentacji Japonii! Wszyscy będą nieźle zdenerwowani oczekując wyników! Wśród reprezentantów nie zabraknie naszych wrogów, ale i także przyjaciół. Kim okaże się być selekcjoner? Czy jego decyzje przypadną wszystkim do gustu? Czy reprezentanci będą w stanie odłożyć własne spory na bok i połączyć swoje siły by stworzyć drużynę z prawdziwego zdarzenia? Aby się tego dowiedzieć koniecznie przeczytajcie następny rozdział pt: "Inazuma Japan"! Ale będzie się działo!


_____________________________________________________________

Ohayo!! :D
Oczywiście przepraszamy za tak długą nieobecność, ale przecież najważniejsze, że wróciłyśmy prawda...? ^^"
Dziękujemy, ze tak długo czekaliście, liczymy że jeszcze wszyscy nie odeszli i zostawicie po sobie jakiś komentarz ;*

Oto wyniki konkursu!
Kryształowa
Will
Starunna
Anonim ( ^^")

Zamiast 3 osób, wybrałyśmy 4, gratuluję!
Na nasz ask wyślijcie proszę opisy waszych postaci, jakieś przykładowe zdjęcie, określcie ich wiek, szkołę, która klasa (Przykładowo Mark ma 17 lat ;) ), kim są dla drużyny Raimona (lub poszczególnych zawodników) itp.