czwartek, 27 września 2012

2. Ciekawy Dokument




Następnego dnia, o godzinie 8:20 na ulicy Kètáng były sporo tłumy dzieci i młodzieży. Spieszyli się do szkoły, na lekcje lub po prostu by wcześniej spotkać się z przyjaciółmi i pogadać. Wśród nich szedł Nathan, z torbą sportową przerzuconą przez ramię, przeciskał się przez tłumy chcąc jak najszybciej dotrzeć do budynku. Lekcje zaczynał od sprawdzianu i chciał sobie jeszcze wszystko powtórzyć. Jego myśli krążyły wokół książek i zeszytów do czasu zobaczenia niebiesko-włosej dziewczyny. Nie raz i  nie dwa spotykał Nukę w drodze do szkoły, bywało i tak, że szli razem, mieli wtedy trochę czasu by pogadać. Dziewczyna pokazała mu skrót przez ciemne uliczki, dzięki czemu nie musiał unikać tłumu fanek, które wcześniej zawsze mu towarzyszyły. Sława ma swoje minusy i chłopak dobrze o tym wiedział. Na szczęście nie wszyscy są tacy... Na przykład ta nowa... Siedziała obok niego na Japońskim nawet nie wiedząc o strefie futbolu. Nathan podszedł do dziewczyny, a ta uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Sorki, że nie szłam dziś z tobą, ale nie wiem o której Amber chodzi do szkoły, a chciałabym się z nią spotkać wcześniej.
-Spoko, rozumiem.
-Uczyłeś się na sprawdzian? Ja siedziałam pół nocy, ale nie wiem czy coś z tego wyszło.
-Do której dokładnie- zapytał z podejrzliwością i cwanym uśmiechem na twarzy.
-Nooo tak dokładnie to nie pamiętam. Ale kładłam się około drugiej... dwadzieścia... trzydzieści... może pięćdziesiąt. nie pamiętam dokładnie, coś około tego, no wiesz....
-Hey, czy przypadkiem wtedy nie kończył się "Nalot pozaziemskich istot"??
-Yyh no tak, właśnie... znaczy nie, no co ty... Jaki nalot? O czym mówisz, nigdy o tym nie słyszałam. A fajne, dużo tam kosmitów? Bo jak tak to chętnie oglądnę. No wiesz lubię takie filmy, pełno w nich przygód, emocji i tyle tam... yyy znaczy no wiesz na pewno... jest ciekawy prawda?- mówiła rumieniąc się.
-Nuka, znów oglądałaś do późna filmy zamiast się uczyć.
-Nie prawda. Uczyłam się... trochę. No, ale co ja poradzę. Ten film był fenomenalny. Nie miałam zamiaru oglądać całego, ale wciągnął mnie jak tornado. Nie mogłam się oprzeć. Też powinieneś go zobaczyć. Tyle akcji, niespodzianek, niesamowitych wydarzeń, cudownych zjawisk, fantastycznych eksperymentów, strzelania, nieziemskich istot, pełno w tym miłości i uczucia, a jednocześnie nienawiści, bólu i cierpienia.
Dziewczyna rozmarzyła się i widocznie myślami była już w innym świecie, bo stała uśmiechając się do nieba z lekko przymrożonymi oczami.
-No jasne, na pewno kiedyś zobaczę. O patrz! Czy to nie...
-...Amber!!- Dziewczyna wykrzyknęła wracając na ziemię i podbiegła do brunetki idącej z nosem w książce.
-O Nuka! Hey- dziewczyna oderwała wzrok od książki. Za Nuką podszedł Nathan.
-Cześć Amber!
-O cześć...Nathan.
Zapadła niezręczna cisza, którą szybko przerwał chłopak.
-Dobra chodźmy już do szkoły, bo jeszcze spóźnimy się na lekcje.
-I na sprawdzian. Uczyliście się?
-Noo taaaaak. Jaaasne- Uśmiechnęła się Nuka- Ale znając Nathana, uczył się całą noc.
-Hahaha
Szybko doszli do szkoły i tam się rozstali. Amber poszła z Nuką, Nathan natomiast dołączył się do grupki chłopaków.
Gdy rozbrzmiał dzwonek wszyscy natychmiast udali się do sali. No pięknie, mój drugi dzień w tej szkole i już sprawdzian Myślała Amber siadając obok Nuki. Była fizyka i tak się fajnie złożyło, że dziewczynie, z którą do tej pory siedziała niebiesko-włosa bardzo podobał się pewien chłopak. Nuka szybko omówiła z nim parę spraw i zgodził się usiąść z szatynką, dzięki czemu Amber mogła siedzieć razem z koleżanką. Wszyscy zajęli swoje miejsca i profesor wszedł do klasy z plikiem kartek. Obszedł ławki i każdemu położył przed nosem jedną z nich nie wypowiadając słowa. Gdy już skończył podszedł do biurka i odwrócił się tyłem do klasy.
-Macie całą lekcję. Życzę powodzenia.
Wszyscy jak na rozkaz opuścili głowy i zajęli się uzupełnianiem zadań. Nuka osłupiała wpatrywała się w kartkę. Szybko przeleciała wzrokiem po zadaniach i zrobiła to co umiała. Wyszło na to że na 24 zadania zrobiła 6. Ugh będzie pała pomyślała i ukradkiem spojrzała na kartkę Amber. Brunetka najwidoczniej przygotowała się na test, bo robiła już 10 zadanie, a każde poprzednie było wykonane. Niebieskooka szybko odwróciła wzrok, spojrzała na profesora. Był zajęty chyba wypełnianiem dziennika. W każdym razie nie patrzył na klasę. To moja jedyna szansa, pomyślała i szybko spojrzała na kartkę koleżanki, w mgnieniu oka zaznaczyła przy pierwszym zadaniu odpowiedź B, w drugim C, w trzecim B, a w piątym D.
Haha pomyślała dziewczyna, jednak gdy powrotnie spojrzała na koleżankę, jej reka zasłaniała odpowiedzi.
-psssyt- żadnej reakcji- Ami- szeptała dziewczyna najciszej jak umiała, ale i to nie przyniosło żadnego efektu.
Niebiesko-włosa delikatnie kopnęła ją w kostkę.
-Ajć- brunetka spojrzała na Nukę- Co jest!?
-Możesz odsłonić kartkę? Nic nie widzę.
-Nuka, nie możesz tak ode mnie ściągać.
-Proszę Ami- szeptała patrząc na swoją kartkę- nie mogę dostać jedynki. Proooooszę. Jeśli zawalę na pewno dostanę szlaban i nigdzie cię nie zaprowadzę.
-Trzeba było się nauczyć, wtedy nie miałabyś takich problemów.
-Uczyłam się.... No proooszę.
-Uhh no zgoda.
-Ehem- obie dziewczyny zamurowało. Serce podskoczyło im do gardeł, a ich twarze momentalnie zalały się potem. Każdy dobrze wiedział, że profesor nie toleruje ściągania. Świadoma tego była nawet Amber. No pięknie myślały obie opuszczając głowy. Niebiesko-włosa zacisnęła powieki.  Spodziewając się najgorszego, Amber powoli podniosła wzrok. Ku swojemu zaskoczeniu stwierdziła, że nauczyciel wcale nie przyłapał ich na rozmowie, tylko odkaszlnął, przy okazji popijając ciepłą herbatę.
-Uff. spoko Nuka,  nie skapnął się.
-Och.. ten to potrafi nastraszyć, dobra, pokaż 4- powiedziała nieco pochylając się w stronę kartki Amber. Szybko przeczytała co znajduje się na stronie i przepisała. Brunetka w tym czasie zaczęła robić kolejne zadanie, pilnując się by nie zasłaniać kartki ściągającej koleżance. Gdy rozbrzmiał dzwonek, profesor wstał i zaczął zbierać kartki. Dziewczyny oddały mu swoje i zaczęły się pakować. Gdy tylko wyszły z sali, Nuka rzuciła się koleżance na szyję.
-Dzięki, dzięki, dzięki! Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
-No już dobra- powiedziała próbując się wyswobodzić z uścisku Nuki- nie ma sprawy.
Po kilku kolejnych lekcjach dziewczyny wspólnie siedziały na korytarzu jedząc śniadanie
-Dowiedziałam się od Sam'a, że piłkarze mają dziś trening po ósmej lekcji- zaczęła Nuka, patrząc w stronę koleżanki  Musze koniecznie do nich zajrzeć...
-A to z jakiego powodu?- zapytała zdziwiona Amber
-Chce do nich dołączyć. Pamiętam jak grałyśmy w Elaqu'i. Teraz gdy przyjechałaś, przypomniałam sobie jak to fajnie było grać w piłkę. Ty też powinnaś sie zgłosić. No bo pewnie grałaś po tym jak sie wyprowadziłam, co nie? Poza tym byłaś naprawdę dobra, pamiętam jak inne szkoły miały problemy by strzelić nam gola- zaśmiała sie niebiesko- włosa. 

-Tak, a ja myślę, że robisz to po to by być bliżej tego, jak mu było Arona? Aly'ego?
-Axel'a, ale nie tylko dlatego. Naprawdę brakowało mi tego wszystkiego. Tych treningów, tych meczy, tej atmosfery gdy wbiegasz na boisko, a tłum kibiców cię wita. To było niesamowite! No błagam cię, ty też sie do nich zgłoś!
-Nie uważasz, że to trochę za szybko? Ledwo co wypakowałam wszystkie swoje rzeczy z kartonów, a już mam sie zaciągnąć do drużyny? Co to, to nie. Poza tym w piłkę nie grałam od kilku miesięcy. 
-Jak to? 
-Rozwiązali klub. Brakowało zawodników odkąd Naomi, Samanta i Amyly skończyły szkołę. A jakoś żadna dziewczyna nie nadawała sie do drużyny.
-Widzisz! Teraz masz szanse grać! I to w najlepszej drużynie w Japonii! 
-Wiesz, jakoś sie nie czuję by teraz dołączyć do drużyny....
-Daj spokój Ami! To niepowtarzalna szansa byśmy mogły razem zagrać! 
-Nuka, na razie nie chcę. Nie znam nikogo oprócz ciebie, tego całego Willyego i... Nathana, tak? Teraz chce sie skupić na nauce. I może ewentualnie na ludziach. Poza tym musze bardziej przykładać się do lekcji, w końcu, japoński to nie taki prosty język...
-Ja jakoś nie miałam problemów by się przestawić z polskiego na japoński...
-No bo jesteś dwujęzyczna. Jesteś pól na pół. A ja? Uczyłam sie japońskiego zaledwie trzy lata. 
-No dobra, jak nie chcesz to nie, ale i tak cię kiedyś namówię. Za to ja pójdę na pewno. Musze wykorzystać taką szanse. Ale Ami... poszłabyś ze mną? No wiesz byłoby mi raźniej gdybyś tam była.
-Jasne. To co, za dwie godziny widzimy się tu przed szkołą, tak?

                                                       ***

-No dobra, możemy w końcu zacząć trening!? - wrzasnął Mark przekrzykując hałas narobiony przez pozostałych zawodników, którzy jakby nic sobie nie robili z tego, że są właśnie na treningu. Niektórzy grali w jakieś gry, inni rozmawiali, śmiali się i żartowali, jeszcze inni odrabiali lekcje lub po prostu zjadali śniadanie. Krzyki bramkarza nie zrobiły na nikim wrażenia, nie pierwszy raz darł się na nich i stało się to już naturalną częścią ich treningu. Natomiast nagłego dźwięku, przeszywającego ich na wylot, jakim był gwizdek, nie spodziewał się nikt. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, wszyscy, łącznie z Markiem stanęli w równym szeregu przed... Silvią.
-No nareszcie! Ogarnijcie się wreszcie!
-Silvia ma rację, przestańmy zachowywać się jak dzieci, niedługo czeka nas ważne spotkanie.
-To tylko mecz towarzyski-odparł cicho i jakby od niechcenia Timmy.
-Tylko mecz!!??- Przed nim wyrosła postać zdenerwowanego Marka, biorąc pod uwagę wzrost Timmiego, śmiało można było powiedzieć, że bramkarz patrzy na niego z góry- To nie jest zwyczajny mecz! Każde spotkanie jest wyjątkowe bez względu na rywala i boisko. Mecz jest ważny i musimy trenować bo inaczej przegramy! Nie doceniacie naszego rywala, pamiętajcie, że nie tylko my się poprawiliśmy. Nie jest trudno znaleźć sie na szczycie, sztuką jest na nim pozostać!
-Jasne- odparli wszyscy chórem i wybiegli na boisko gotowi do ostrego treningu... Tylko Axel, Jude i Bobby spokojnie, wolnym krokiem jak zwykle, podążyli za resztą. Gdy wreszcie wszyscy znaleźli się na boisku zaczęli rozgrzewkę. Biegli już czwarte kółko, Nathan na czele, za nim Mark, Axel, Erick i Jude, później Bobby, Stev, Max, Kevin, nieco za nimi Timmi, Tod, Jim i Sam Na samym końcu włóczył się Jake i...
-Willy!!- Wrzasnął Mark dobiegając do kolegi- co jest!? Jeszcze nigdy nie wydublowałem cie podczas rozgrzewki.
-Achm no tak.. coś tam coś tam coś, cos coś. bla bla blaaa la la
Mark nie zrozumiał nic z tego co mówił kolega, wiec nie tracąc czasu pobiegł dalej, a za nim łańcuszek następnych.
Gdy skończyli biegi i rozciąganie, ustawili się na pozycjach gotowi do strzelania. Zadanie było proste, wyprowadzić skuteczną akcję i strzelić bramkę... proste z pozoru, bo żeby dostać się do bramki trzeba było nie tylko minąć Jake i Bobbiego, ale również strzelić Markowi co wcale nie było takie łatwe. Jego boska ręka jak również ręka Majina wydawały się murem nie do przebicia.
-Zaczynajmy- pełen energii Mark klasnął w dłonie i ustawił się gotowy do obrony. Na pierwszy ogień poszli Axel, Jude i Erick. Ruch do przewidzenia. Królewski pingwin #2. Rzeczywiście. Wokół piłki, leżącej przed Judem pojawiły się pingwiny, gdy tylko chłopak zagwizdał. Piłka wraz z kręcącymi się dookoła zwierzakami poszybowała w górę. Na dole czekali na nią Axel i Erick, którzy dodali futbolówce prędkości dzięki czemu wydawała się być nie do zatrzymania.
-Ręka.... MaJina!
Po paru sekundach Mark stał trzymając piłkę.
-No- krzyknął rzucając piłkę pod stopy Bobbiemu- kto następny!?
-Przygotuj się na wyjmowanie piłki z siatki- dobiegły go krzyki Kevina, który już biegł z piłką na bramkę, szybko wykiwał obrońców-Smoczy...Cios!
-Brawo Kevin, ten strzał był naprawdę mocny- pochwalił go bramkarz trzymając w ręku futbolówkę.
-A niech to- warknął wściekły wracając do grupy podczas gdy Max, Tod i Timmi już biegli z piłką. Bez problemu minęli Jake i Bobbiego. Biegli tworząc trójkąt, na przedzie Max, po prawej Tod, a po lewej Timmi. Wymieniali podania tak szybko, że nikt nie był w stanie za uwarzyć piłki, również Mark, który nawet się nie spostrzegł gdy Tod posłał futbolówkę w jego stronę. Pewnie gdyby nie to, że piłka trafiła kapitana w brzuch, wpadła by do siatki.
-Ojej, Mark wszystko gra!?
-Jasne, nic mi nie jest. To był naprawdę świetny pomysł, o mało bym nie obronił.
-Ale jednak nie daliśmy rady strzelić- dołączył się Max, stając obok.
-Nie martwcie się, jedno niepowodzenie nie przekreśla szansy na zwycięstwo.
-Ale tobie, kapitanie nie da się strzelić- do chłopaków podeszła reszta drużyny. Postanowili kontynuować trening. Jednak ani Sam, ani Jim czy też Stev nie był w stanie zdobyć gola.
-D-dobra - powiedział Kevin siadając na ziemi po kolejnym nieudanym strzale- czas na przerwę- wysapał.
-Zgadzam się- do grupy podeszły Silvia i Celia niosąc ręczniki, rozdały każdemu po jednym i wszyscy razem udali się do domku klubowego. Gdy już wygodnie się rozsiedli zapanowała cisza. Nikt nic nie mówił, słychać było tylko ciężki oddech zawodników. Siedzieli tak dobre pięć minut i pewnie trwali by tak nadal, gdyby nie gwałtowne otworzenie drzwi, które wyrwało wszystkich z zadumy.
-Cześć wszystkim! Spóźniłam się?
Na dźwięk tego głosu, Axel zastygł w bezruchu, powoli obrócił się, a ujrzawszy dziewczynę, szerzej otworzył oczy.
-Przepraszam was bardzo, ale musiałam zostać jeszcze na chwilę po lekcji.
-Yy No spoko, ale... co ty właściwie tu robisz?- zapytał niepewnie Mark podchodząc do dziewczyny, obok niego stanęła Silvia.
-Bo widzisz, chłopaki maja teraz trening przed ważnym meczem i muszą się skupić...
-No, tak, tak jasne, ale ja właśnie w tej sprawie!
-O serio... a więc.. co się stało?
-Chyba raczej co się stanie- powiedziała podekscytowana niebiesko-włosa- chcę dołączyć do waszej drużyny!- oznajmiła z szerokim uśmiechem. 
Jednak miny chłopaków wyrażały coś zupełnie innego. Wszyscy w jednym momencie, jak na zawołanie, z niedowierzaniem otworzyli oczy i usta..
-COOO!!??- wykrzyknęli chórem.
-To co słyszeliście. Chcę być w waszym zespole i grać z wami w piłkę!
-Przykro mi mała, ale to niemożliwe- do dziewczyny podszedł Kevin i spojrzał na nią z niechęcią- W drużynie są tylko chłopacy i tak zostanie!
-A-ale.. Hey, to, że do tej pory grali tu sami faceci, nie znaczy że nie możecie tego zmienić prawda?- mówiła nadal uśmiechnięta od ucha do ucha.
-A ty co o tym myślisz Willy? - Mark spojrzał na kolegę wpatrującego się w okno.
-Uhum num num Bursztyny są takie ładne num blum pum.
Bramkarz, znów praktycznie nic nie zrozumiał z tego co chłopak do niego powiedział, wiec tylko wzruszył ramionami i z powrotem skupił się na obecnej sprawie. A było na co patrzeć, Kevin nadal nie był chętny ani przyjąć dziewczynę, ani choćby dać jej spróbować się wykazać.
-Niestety, dojść mogą tylko najlepsi. A jak sama dobrze wiesz, od czasu kiedy wygraliśmy strefę futbolu, kandydatów mamy pełno. Nie możemy przyjmować każdego lepszego, bo nie bylibyśmy już tą sama drużyną.
-Aha, a więc myślisz, że jestem na was za słaba? Nie wierzysz, że pokona cie dziewczyna? Zdziwił byś się.
-Niebieska, dobrze gada!- Za plecami dziewczyny pojawiła się Nelly. Miała poważny wyraz twarz, a chłopaków bardzo zdziwiło, że popiera dziewczynę. Nelly od zawsze bardzo zależało na zwycięstwach drużyny, więc na pewno ma jakieś powody by tak mówić.
-Wiesz jeżeli tak bardzo ci na tym zależy- do Nuki podeszła Celia- możesz zostać menadżerką tak jak my- wskazała siebie, Silvie i Nelly.
-No co ty!? Ja nie chcę tylko stać i patrzyć, ja chcę biegać po boisku, zabierać piłki i strzelać gole!
-Kevin już ci powiedział- poparł go Stev- przykro nam...
-Dla czego nie chcecie jej przetestować? Boicie się, że was rozgromi?- Spytała z nutka zaciekawienia Nelly. Nuka dobrze wyczuła.. dziewczyna ich podpuszcza. Spojrzała na nią podejrzliwie, a jednak z wdzięcznością.
-To nie tak...- zaczął Mark jednak Kevin wszedł mu w słowo.
-My się niczego nie boimy!
-Więc czemu nie chcesz z nią zagrać.
-B-boo to-o-o...
-Widzisz, mówiłam- powiedziała odwracając się i zarzucając włosy do tyłu- boicie się, że pokona was dziewczyna.
-Grrrr to nie prawda! Jeśli jesteś taka cwana- wskazał palcem na Nukę- pokaż na co cie stać.
-Nie ma sprawy!!
-Dobra, idź się przebrać i spotkamy się na boisku za dziesięć minut- powiedział rozwścieczony chłopak i udał się na murawę, miał zamiar pokazać dziewczynie kto jest lepszym piłkarzem. Nie wierzył, by jakaś panna była wstanie go pokonać.
Nuka posłuchała jego zaleceń, przebrała się w mgnieniu oka i szybko popędziła za chłopakiem. Tam czekali na nią już wszyscy, łącznie z Amber.
-Skoro uważasz się za taką dobrą- mówił chłopak podchodząc do niej. Wcisnął jej piłkę w ręce i uśmiechnął się z sadyswakcją- strzel Markowi bramkę.
Wśród dzieciaków nastało poruszenie. Zawodnicy dosłownie przed chwilą przekonali się na własnej skórze, jak ciężkie jest to zadanie. według większości było to nie fair. Oni trenują dłużej, maja większe doświadczenie i znają swoje wady i zalety. A ona? Nic z tych rzeczy. Pomimo faktu, że była dziewczyną i prawdopodobnie nie miała żadnych szans strzelenia, większość zebranych zacisnęła kciuki licząc, że pokaże ile jest warta. Dziewczyna popatrzyła po zebranych, a później przeniosła wzrok z powrotem na Kevina. 
-Czy jeśli to zrobię... będę mogła dołączyć do waszego zespołu.
-Zgo...
-Wtedy to przemyślimy- wszedł mu w słowo Mark.
-Zgoda-dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i udała z piłka na drugi koniec boiska, a Mark pobiegł pod bramkę. Na boisko, również wszedł Bobbi i Jake, ustawili się na swoich pozycjach i popatrzyli po sobie. Niebiesko-włosa ustawiła piłkę na ziemi i spojrzała do przodu. Była pewna siebie, czuła, że jej się uda, mimo iż dawno nie miała do czynienia z piłką. 
Willy, który trzymał gwizdek w ręku, znów mruczał coś pod nosem.
-A budabu gu bla bla bla la la bursztynek mundu pundu...
Wszyscy z wielką niecierpliwością czekali na jego dźwięk, po nim miało się wszystko okazać, kto miał rację a kto się mylił.
-Snimfi dimti kimbi rimbi
-GWIŻDŻ!!- krzyknęli wszyscy na raz, zniecierpliwieni koniecznością długiego czekania. Przestraszony chłopak gwizdnął i zachłysnął się.
Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi, zważywszy na to, że Nuka właśnie ruszyła. Biegła naprawdę szybko, gdy zbliżyła się do Bobbiego po prostu, bez żadnego problemu przebiegła obok tak jakby nie istniał.
Pędziła dalej, niczym strzała. Zbliżała się do Jake, on natomiast widząc dziewczynę nieco przeraził się jej szybkością i pewnością malującą się na twarzy. Użył muru mając nadzieję zatrzymać dziewczynę, jednak efekt był marny i tylko pokazał jej zdolności. Gdy ponad ziemią pokazała się wielka ściana, dziewczyna wyskoczyła i w mgnieniu oka znalazła się na tyle wysoko, by bez problemu przelecieć na drugą stronę. Wszyscy byli w szoku Jak można tak wysoko skakać!? niebiesko-włosa wylądowała. Teraz już nic nie stało jej na przeszkodzie, prócz oczywiście Marka. 
-Ja się tak łatwo nie dam pokonać jakiejś panience!- wykrzyknął wściekły Kevin. Nie mógł wytrzymać tej bezradności, wybiegł na boisko i stanął przed dziewczyną.
-hahaha- zaśmiała się i pięknymi piruetami minęła osłupiałego Kevina.
-C-co!!?? To niemożliwe- niczym błyskawica popędził za nią, jednak nie miał najmniejszych szans by dogonić rozbawioną dziewczynę. By mu uciec, Nuka ponownie wyskoczyła wysoko w górę, zabierając ze sobą piłkę. Reszta tylko podążyła za nią wzrokiem. Dziewczyna miała szczęście, tuż za nią świeciło słońce, a jego blask oślepiał Marka gdy ten tylko patrzył w górę. To była niepowtarzalna szansa.  Niebiesko-włosa wykonała piruet w powietrzu i strzeliła najmocniej jak mogła. Piłka poszybowała w stronę Marka, minęła jego ucho o zaledwie kilka centymetrów, tak, że piłkarz poczuł podmuch jaki narobiła futbolówka. Gdy piłka wreszcie opadła na ziemię, nikt się nie ruszył, w osłupieniu wpatrywali się to na Nukę, to na bramkę. Jak to możliwe!? słychać było pytania, wreszcie wszyscy rzucili się na dziewczynę gratulując jej bramki. Kevin podszedł do stojącego obok Axela.
-Nie wiem, jak to możliwe... - zaczął, Axel tylko pokiwał głową patrząc na zbiorowisko. Na jego twarz wpełzł lekki uśmiech- Miała farta... i tyle.
Chłopak nic nie odpowiedział, jednak w głębi ducha cieszył się, że tak łatwo się nie poddała. 
-No muszę przyznać, że to było coś- Bramkarz podszedł do niej-...
-To jak!? Przyjmiecie mnie do drużyny!? Tak? Nie? Bardzo was proszę ja...
-Jutro ci powiemy- prawie krzyknął Mark zasłaniając uszy Ile ona może gadać!?
-Dobra, dobra, zgoda. Nie mogę się doczekać. Masz mój numer? Chyba masz nie? Tak? No dobra to ja lecę, muszę jeszcze coś załatwić. Przemyślcie to. Jutro dacie znak, tak? No to super! Ja już muszę lecieć, fajnie się z wami grało, jesteście na prawdę świetną drużyną, podziwiam was. No ja lecę, narka, papa- ostatnie słowa wypowiedziała coraz bardziej oddalając się od piłkarzy i wymachując rękami. Biegła już w stronę wyjścia, nawet nie ściągając stroju. Amber również cichaczem wymknęła się poza zbiorowisko. Piłkarze natomiast siedzieli i leżeli na trawie wokół boiska wzdychając.
-Chyba nie chcesz jej przyjąć- Kevin nie dawał za wygraną.
-W sumie... czemu nie? Jest dobra...
-To mało powiedziane- wtrącił się Stev stając koło Marka- ona jest wyśmienita. Jako jedyna dziś strzeliła ci bramkę.
-Miała szczęście i nic więcej.
-W przeciwieństwie do nas potrafiła wykorzystać przewagę. Nikt inny na to nie wpadł- tym razem do dyskusji wtrącił się Timmi.
-Czy wy wszyscy postradaliście rozum!? Nie możemy jej przyjąć!?
-Czemu? W sumie dobrze jej poszło...- Niepewnie powiedział Mark. Miał dużo do przemyślenia. Jako kapitan to on musiał podjąć decyzję, a nie chciał żeby przez to powstał jakiś konflikt, który mógłby poróżnić drużynę.
-Kevin po prostu się boi- powiedziała wyniośle Nelly. W rękach trzymała jakieś dokumenty... coś jakby szkolne akta.
-Ja się niczego nie boję!!
-Nelly, co tam trzymasz?- spytała ciekawie Silvia.
-Coś co powinniście zobaczyć.
Gdy wszyscy znaleźli się w domku klubowym, zgromadzili się wokół stolika stojącego pośrodku i z niecierpliwością wyczekiwali, aż Nelly wyjaśni im co to ca papiery i czego dotyczą.
-Więc co to jest?- pierwszy odezwał się Max wskazując na leżącą na stole teczkę.
-To są akta jednego z uczniów naszej szkoły...
-I co dalej...- niecierpliwił się Kevin.
-Myślę, ze może was to zainteresować. Uczeń ten przybył do nas z innej szkoły kilka lat temu, jednak dopiero wczoraj jego osiągnięcia przykuły moją uwagę.
-Jakie osiągnięcia? Zrobił coś wyjątkowego?-Spytał Tod wyraźnie podekscytowany. Dziewczyna skinęła głową.
-Wygrała wiele zawodów jak i same mistrzostwa w skoku wzwyż.... zapewne w domu ma niezłą kolekcję trofeów...
-Nuka - wszyscy obejrzeli się za siebie. Pod ścianą, oparty o nią stał Axel z skrzyżowanymi rękoma i przymkniętymi oczami.
-Dokładnie tak- Nelly otworzyła dokumenty, na wierzchu widniało małe zdjęcie niebiesko-włosej.Piłkarze już chcieli zacząć przeglądać wszystkie jej papiery, jednak przed rękoma, w ostatniej chwili uchroniła je Celia.
-Tak nie można. To są prywatne dane.
-Właśnie- poparła ją Silvia.
Wśród chłopaków przeszedł pomruk niezadowolenia.
-Dlatego-Nelly podeszła do dziennikarki i wzięła od niej teczkę- zobaczycie tylko to- wyjęła z niej dwie kartki i położyła na stole. Obie zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Jedną trzymał Tod, nad którym w mgnieniu oka zebrał się mały tłum, drugą przechwycił Jake.
-Zajęła trzecie miejsce w między szkolnych biegach przełajowych-powiedział zachwycony Timmi.
-I wraz z swoją drużyną wygrała sztafetę- dodał Bobby
-Sami widzicie, to idealna kandydatka na zawodnika naszej drużyny. Może być cennym nabytkiem- stwierdziła Nelly z lekkim uśmiechem. Wszyscy przytaknęli, nawet Kevin choć nadal przeciwny był przyjmowaniu dziewczyny do ich szeregów.
-Jutro podejmiemy decyzję- zawyrokował Mark- Teraz najwyższy czas odpocząć.
Po tych słowach, wszyscy wzięli swoje rzeczy i zaczęli się rozchodzić.

     
                                                      Zapowiedzi Marka!

Czas na kolejny trening! Odkąd jesteśmy mistrzami musimy pracować dużo częściej i dłużej. Decyzja odnośnie przyjęcia Nuki Lonbery do drużyny jest zbyt trudna. Dlatego postanowiliśmy ją przetestować podczas całego treningu. Od tego zależy decyzja, czy dołączy do nas, czy nie. Jednak trening został przerwany przez naszego starego nie-przyjaciela. Byrona Love. I nie przyszedł sam... To nie skończy się dobrze. Koniecznie przeczytajcie kolejny odcinek pt: Niesamowite zdarzenia.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I oto kolejny rozdział :D W sumie chyba szybko go dodałyśmy XD
Mam nadzieję, że się podobał.
Z góry przepraszamy za ewentualne błędy, mam nadzieję, że nie ma ich za dużo :D

Do kolejnego rozdziału :P


niedziela, 23 września 2012

1. Szalone odkrycie



Liceum Raimona wygrało Strefę Futbolu. Tak, od tej pory wiele się zmieniło... Każdy zawodnik drużyny stał się obiektem westchnień co najmniej pięciu uczennic tej szkoły. Willy i Mark- uważani za powszechnie nienormalnych, nawet Jim miał adoratorki. Na korytarzach podczas przerw chłopaki otoczeni byli łańcuszkiem dziewcząt z różnych klas. Najwięcej fanek miał Axel, Jude, Nathan, Kevin oraz Mark. Kevinowi ta sytuacja była jak najbardziej na rękę. Reszta nie ukrywała, że ten fakt nie za bardzo się im podoba. Jude i Axel, którzy byli typami samotników dostawali hiszpańskiej gorączki gdy jakieś dziewczyny rzucały im się w ramiona. Nathan był zbyt dużym dżentelmenem by powiedzieć, że nie lubi takich sytuacji.  Mark natomiast nie zwracał na nie uwagi. Jedną z wielbicielek piłkarzy była Nuka Lonbery. Obiektem jej westchnień został Axel, zresztą podobnie jak wszystkich dziewczyn w szkole. Ogromną wadą, ale i jednocześnie zaletą tej dziewczyny było to, że gada dużo, przeważnie bez sensu, ładu i składu. Tak było i tym razem:
-O, cześć Axel. Ja jestem Nuka Lonbery kojarzysz prawda? - Znikąd przed chłopakiem wyrosła postać niebiesko-włosej dziewczyny o przyjaznym uśmiechu i ciemno niebieskich oczach- Jesteśmy w jednej klasie, siedzę z tobą na Matmie. Jesteś super piłkarzem! Wiedziałam to od kiedy tylko pojawiłeś się w tej szkole. Chodziłam na każdy wasz mecz, bo widzisz, jestem wielką fanką piłki nożnej. Zawsze w was wierzyłam, nawet podczas meczu z szkołą Zeusa, przez cały czas trzymałam za was kciuki, do teraz mnie bolą. Co prawda na początku nie szło wam za dobrze, ale... o Matko, ten twój gol był przepiękny. Gdyby nie ty Raimon nic by nie osiągnęli. Nie wygrali by żadnego meczu... a nie... jeden wygrali, ale przecież to się nie liczy, bo byłeś kontuzjowany. Twoje gole są przepiękne. To jak wykonujesz ogniste tornado... Cudowne! Też bym tak chciała. No więc..tak... to ja może już sobie pójdę...  co teraz? - nieco zdenerwowana dziewczyna zaczęła się powoli wycofywać widząc zdezorientowaną minę Axela- Matma yyyy Biologia z panem... a nie, Japoński w... 26, 38,69... no to na razie, fajnie się gadało, do zobaczenia, papa, cześć, miło było- Axel podążył otępiałym wzrokiem za oddalającą się dziewczyną- Yhh sala jest w drugą stronę- powiedziała zarumieniona dziewczyna cofając się i szybko ruszając w stronę wyjścia ze szkoły.
Biegła szybko, jednak jej wzrok nadal utkwiony był w chłopaku, nie patrząc do przodu wpadła na kogoś. Nikt się nie przewrócił, jednak dziewczyna gniewnym wzrokiem spojrzała na osobę, na którą wpadła.
-Można wiedzieć co ty... O cześć. Jestem Nuka Lonbery, a ty?- Dziewczyna na którą wpadła miała duże ciemnozielone oczy i czekoladowe włosy. Nie była w stanie określić ich długości bo zaczesany były w wysokiego koka na czubku głowy. Miała na sobie oczywiście mundurek szkolny, po zielonej kokardzie zawiązanej na szyi Nuka domyśliła się, że są w równoległej klasie. Bowiem klasę rozpoznaje się po kolorach wstążek. Klasy pierwsze miały pomarańczowe, drugie zielone, a trzecie ciemnoniebieskie. Natomiast uprzywilejowane uczennice, takie jak Nelly Raimon miały bordowe spódniczki i kokardy-  Jesteś tu nowa tak? Nie znam cię ale wyglądasz sympatycznie. Masz jakieś imię nie? Kiedy przyjechałaś? Od kiedy tu chodzisz? Masz chłopaka? Zwierzątko? Najlepszą przyjaciółkę? A może przyjaciela? Ach no tak, jesteś nowa, pewnie nikogo nie znasz. Nie ma sprawy, przedstawię cię. Znam tu każdego, nawet jeśli oni nie znają mnie- Mówiła skacząc roześmiana dookoła dziewczyny. Wreszcie stanęła naprzeciw niej i spojrzała jej w oczy nadal szeroko się uśmiechając- To jak dokąd zmierzasz? Do klasy? A może do dyra? Wiesz w ogóle co teraz masz? A mówiłam ci już jak się nazywam? Tak? Nie? No to jestem Nuka. A ty?
-A-Amber...
-O jak mi miło cię poznać- chwyciła jej dłoń i mocno potrząsnęła- Dobra, to jak? Wiesz co teraz masz? Nie? To za mną- Ruszyła na przód nadal trzymając brunetkę za rękę, tym samym zmuszając ją by poszła za nią- Wyglądasz mi znajomo wiesz? Mówiłam ci już? Po szkole oprowadzę cię po mieście. Pójdziemy na lody. Niedaleko jest genialna lodziarnia. Uwielbiam do niej chodzić. Mają tam tyyyle smaków. O proszę- wskazała ręką wielki plan zajmujący połowę ściany-To co masz teraz?
-Japoński w...-69! O matko ja też! Ale fajnie. Jesteśmy w jednej klasie, czadersko. No chodź i tak jesteśmy już spóźnione. Jak szalone wpadły do klasy. Gdy tylko to zrobiły Nuka udała się na swoje miejsce koło Sama, nauczyciel natomiast podszedł do Amber.
-Moi drodzy- powiedział kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny- To jest Amber Stourt, przeprowadziła się do nas z Europy i będzie chodzić do tej klasy....
Zanim mężczyzna zdążył kontynuować, przerwał mu głośny krzyk.
-Nie wierzę! Nie wierzę! No nie wierzę! Amber!- Nuka stała oparta dłońmi o blat ławki i wytrzeszczała szeroko swoje niebieskie oczy. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować niebiesko-włosa obiegła ławkę i rzuciła się na nową dziewczynę- Toż to cudowne! Tak się stęskniłam! Amber!
Nauczyciel tępo wpatrywał się w zaistniałą sytuację. Amber Stourt stała wyraźnie zdziwiona i przerażona, Nuka Lonbery natomiast przytulała ją z całych sił ze łzami w oczach i ogromnym uśmiechem na ustach. Gdy w końcu niebiesko-włosa odsunęła się od niej, Amber poczuła ulgę. Kim jest ta szalona dziewczyna? Piętnaście minut temu ją poznała, a teraz zachowywała się jakby były najlepszymi przyjaciółkami, które nie wiedziały się od piętnastu lat...
-Nie poznajesz mnie? Chodziłyśmy razem do Elaqua! Byłyśmy razem w grupie na WFie... Nuka Lonbery. Naprawdę nie kojarzysz? To przeze mnie złamałaś sobie rękę w drugiej klasie.
-A no tak! Kojarzę! Nuka!- tym razem to Amber się przytuliła- Nie poznałam cię przez te włosy....
-Ehemmm...- rozmowę przerwał nauczyciel- Może dokończycie te rozmowę na przerwie moje drogie. Nuka siadaj...
-Tak jest prze Pana!- zasalutowała dziewczyna i w podskokach udała się na opuszczone przed chwilą miejsce.
-...A panna Stourt usiądzie koło- mężczyzna rozejrzał się po klasie, jedynie trzech uczniów siedziało samych- Pana Willy'ego Glass'a- powiedział wskazując dłonią wyznaczona ławkę.
Gdy Amber zajęła wyznaczone przez nauczyciela miejsce i wypakowała swoje rzeczy, poczuła się dosyć niekomfortowo. Chłopak koło, którego siedziała wpatrywał się w nią nie ukrywając tego. Na jego ustach malował się ogromny uśmiech w kształcie banana. Oczy ukryte za okularami miał lekko zmrużone.
-Hej, Amber. Jestem Willy Glass. Napastnik drużyny Raimon'a. Na pewno o nas słyszałaś.
-Y nie...- dziewczyna chciała zająć sie przepisywaniem tego co znajdowało się na tablicy, ale chłopak nie pozwalał jej na to.
-Opowiedz coś o sobie. Skąd jesteś? Lubisz sport? A japoński? Lubisz ten przedmiot? A może wolisz matmę? Wiesz jakbyś miała jakieś problemy z lekcjami chętnie ci pomogę, jestem jednym z najlepszych uczniów w klasie.
-Taaa, dzięki, jakoś sobie poradzę.
Willy wyciągnął z jej dłoni długopis i zaczął się nim bawić. To miało być uwodzicielskie? Raczej daleko mu było od tego. Nagle cos pękło. Jej długopis. Willy trzymał w rękach obie jego części, a atrament rozlewał się po ławce.
-Glass, przynieś jakąś ścierkę i posprzątaj ten bałagan. Panno Stourt, proszę przesiądź się pod okno, dobrze?
Dziewczyna kiwnęła na znak, ze rozumnie i udała sie w wyznaczone miejsce. Pod oknem czuła się bardziej swobodnie niż w ławce z Willy'm. Chłopak z którym usiadła posłał jej delikatny uśmiech i wrócił do pisania. Amber chciała zrobić o samo, ale zaglądając do piórnika odkryła, że nie ma czym pisać.
-Ekstra, nie mam długopisu- mruknęła do siebie.
-Spoko pożyczę ci- odparł chłopak i podał jej przybór- Tak w ogóle jestem Nathan.
-Miło mi i dzięki.

Gdy rozbrzmiał dzwonek oznajmiający przerwę wszyscy uczniowie spakowali swoje rzeczy i udali sie na szkolny korytarz. Amber wyszła jako ostatnia. Rozglądała się po tłumie szukając Nuki. Pięć sekund później leżała pod nią.
-Ami! Tak się cieszę! Nawet nie wiesz ja bardzo!- niebiesko-włosa tuliła dziewczynę
-Nuka! Złaź ze mnie!
Nad leżącymi przyjaciółkami zebrał się mały tłum gapiów, który cały czas rósł.
-Tak mi ciebie brakowało. Ami- dziewczyny usiadły na ziemi i kontynuowały rozmowę, gapowicze powoli rozeszli sie po korytarzu.
-Długo nikt na mnie tak nie mówił. Właściwie tylko ty tak mnie nazywałaś.
-Opowiadaj, dlaczego sie tu przeprowadziłaś? Przecież z Europy do Japonii jest szmat drogi.
-Mój tata dostał propozycję bardzo dobrej pracy i nie wiele miałam do gadania w tej sprawie. Ale mogło być gorzej prawda. Bynajmniej znam tu kogoś.
-Nie sadziłam, że się jeszcze spotkamy. Ile to już lat? 5? Czy 4?
-5. Opowiadaj co się przez ten czas zmieniło. Nadal trenujesz?
-Niestety nie. No wiesz kajak to raz na parę miesięcy udaje mi sie dorwać, a skakanie to już w ogóle.
Dzwonek.
-O matko! O matko! Teraz matma!
-No i?
-Na matmie siedzę z Axel'em!
-A Axel to...?
-Axel Blaze! Nie mów, ze go nie znasz? Na jakim świecie ty żyjesz, Ami? To istny bóg piłki nożnej. Jest przystojny, tajemniczy, a gra... jak marzenie. I ma do tego takie cudne ciemnobrązowe oczy- Nuka rozmarzyła się na dobre.
-Ktoś sie tu chyba zakochał...
-Oj daj spokój. W Axel'u kocha się co druga dziewczyna w szkole. Odkąd wygrali strefę futbolu.
-Strefę futbolu? Co to takiego?
-Nie mów, ze nie wiesz! Strefa Futbolu to najbardziej prestiżowy turniej piłki nożnej dla Liceów z całej Japonii. Mierzą się w nim najlepsze drużyny z całego kraju! W tym roku to właśnie liceum Raimona wygrało strefę. Od tej pory mam dość długą kolejkę rywalek do serca Axel'a...- westchnęła dziewczyna.

Po skończonych lekcjach dziewczyny powolnym krokiem kierowały się do wyjścia poza bramę szkoły, gadając i plotkując... Właściwie to gadała głównie Nuka, nie dając Amber praktycznie nic powiedzieć.
-Najpierw do mnie, później do parku, następnie do pani.... I jeszcze na lody do tej geniaaalnej lodziarni, zaraz obok jest czaderska pizzeria tam też koniecznie musimy iść! Jeszcze nad jeziorko, jest całkiem niedaleko znaczy się blisko ale daleko bo to jednak 30minut drogi, ale widok jest taki piękny. Są kaczuszki z maluchami i łabędzie i rybki. Takie kolorowe, mieniące się tyloma barwami, że sama nie wiem, a chodzę tam bardzo często... Znaczy się to w sumie wcale nie tak często bo szkoła, lekcje i musze robić całą masę innych superowych rzeczy! Koty też się same nie nakarmią i rybki też. Koniecznie musisz je zobaczyć, poznasz Bąbelka i Płetwę.
  Po kilku godzinach włóczenia się z Nuką, Amber wreszcie udała się do domu. Mieszkała w jednej z bogatszych, Tokijskich dzielnicach. Był to wyskoki na kilka pięter apartamentowiec. Dziewczyna weszła do windy i kliknęła guzik oznaczający szóste piętro. Gdy maszyna się zatrzymała, a drzwi otworzyły zobaczyła za nimi przystojnego chłopaka o jasnych, prawie białych blond włosach i brązowych oczach. Miała wrażenie, że juz go gdzieś widziała, ale nie wiedziała gdzie. Chłopak miał ubrany niebiesko-złoty dres, a na ramieniu miał zarzuconą torbę sportowa. Minęli się i każdy udał się w swoją stronę. Na szóstym piętrze były tylko trzy apartamenty. Jeden z nich należał do rodziny Amber. Gdy przekroczyła próg domu jej pies – Dango, biały husky rzucił się na nią wesoło merdając ogonem. W domu walało się wiele kartonów, ale nie tak dużo jak na początku ich przeprowadzki. Prawie wszystkie pomieszczenia były w stonowanych kolorach- delikatne pastele, tak jak lubiła jej mama. W kuchni dominował jasny żółć. Doskonale komponował się z białymi meblami. Kuchnia połączona była z jadalnią, w której stał duży brązowy stół z sześcioma krzesłami. Z kuchni wchodziło się do salonu, tam panował brąz. Czerwona kanapa, która była jedynym tak jaskrawym meblem w tym domu stała na środku pomieszczenia. Przed nią był niski, szklany stolik do kawy. Natomiast na ścianie wisiał duży telewizor.
Amber była bardzo podobna do matki. Tylko z tym, że Elizabeth Stourt miała niebieskie oczy i blond włosy. Jednakże kształty i proporcje twarzy miały niemalże identyczne. Matka dziewczyny przepełniała ogromna duma gdy myślała o swojej małej córeczce.
-Jak tam w szkole skarbie? Trafiłaś? Poznałaś kogoś?
-Wszystko ok, mamo. Tak jak mówił tata „jak nie wiesz gdzie iść, "idź za tłumem”- zaśmiała się- Nie uwierzysz kogo spotkałam w Raimonie. Nukę Lonbery. Pamiętasz ją prawda?
-Nuka Lonbery? Chyba nie. Poczekaj skarbie- kobieta podeszła do jednego z kartonów, który był podpisany „zdjęcia" i wyciągnęła z niego ogromny album z fotografiami- Która to? Zapytała podając córce zdjęcie, na którym była wraz z klasą Amber za czasów podstawówki, później gimnazjum aż w końcu liceum.
Dziewczyna przebiegła wzrokiem po każdym ze zdjęć po kolei, az w końcu odnalazła Nukę. Miała ona wtedy blond włosy, ale styl uczesania sie u niej nie zmienił.
-To ona- pokazała matce 12-letnią Nukę
-To ta przez którą złamałaś rękę w drugiej klasie tak?
-Ta sama.
-No proszę, proszę kto by się spodziewał- odparła z uśmiechem matka i spojrzała na córkę- Zmieniła się choć trochę?
-Cóż, z początku ciężko było ją poznać. Choć po gadaniu powinnam ją poznać. Przefarbowała włosy na niebiesko, ale nadal czesze je w dwa kucyki.
-Niebiesko!? Mój Boże. Co ta dziewczyna ze sobą robi.
-Charakter zbytnio się nie zmienił -ciągnęła - Nadal rozgadana, ciężko przy niej cokolwiek powiedzieć. Energi na pewno jej nie brakuje, skacze dookoła zadowolona z wszystkiego co się dzieje.
-Cała Nuka- matka dziewczyny pokiwała głową z lekkim uśmiechem na twarzy- wszędzie jej pełno. A poza Nuką, poznałaś jeszcze kogoś?
-Taaaak. Takiego jednego Willego i... Nathana. Nuka obiecała, że jutro mnie przedstawi. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, ale ona chyba zna całe miasto. Aż się boję, mam nadzieję, że nie będzie chciała mnie wszystkim przedstawić bo tych jej znajomych nie skończymy do końca przyszłego tygodnia. Sama się dziwię   jak ja przeżyłam te jej 56 rybek
-Przedstawiła ci każdą rybkę!? Ta dziewczyna ma pomysły. Że jej się w ogóle chciało wymyślać. I co!? Ona tak wszystkie pamięta? Nie mylą jej się?
-Z tego co widziałam to nie. Każda rybka ma swoje imię, a ona wszystkie doskonale pamięta.
-Niesłychane. A jak tam lekcje? Rozumiesz wszystko co nauczyciele mówią?
-Jasne. Nie mam z tym problemów. Z matematyką jestem nawet troszkę do przodu. O ile się nie mylę z dwa tematy, ale powtórzenie dobrze mi zrobi.
-Na pewno. No dobrze. Rozumiem, że szkoła fajna. Idź do pokoju i odpocznij. Za pół godziny powinien być obiad.
-Dobrze mamo- brunetka pocałowała mamę w polik i pobiegła szybko do swojego pokoju. W przeciwieństwie do pozostałych pomieszczeń pokój Amber w całości był urządzony przez nią samą. Ściany były pokryte ciemnoniebieska farbą. Pierwszą rzeczą jaką rzucała się po wejściu do pomieszczenia było biurko. Pozawalane było zeszytami i książkami z obu szkół. Dziewczyna uznała, że pozostawi swojej zeszyty na wszelki wypadek. Taki urok przeprowadzki w połowie roku szkolnego. Nad biurkiem wisiała ogromna tablica korkowa. Na niej przyczepionych było mnóstwo zdjęć. Wszystkie przedstawiały Amber w otoczeniu przyjaciół ze starej szkoły. Na lewo od biurka znajdowało się okno, na którym stało kilka kaktusów, bowiem Amber nie lubiła podlewać kwiatów. Tuż obok okna stało łóżko. Naprzeciwko niego, czyli po lewej stronie drzwi stała duża szafa i komoda. Wszystkie meble były w ciemnobrązowych kolorach. Na podłodze leżał biały dywan z owczej wełny.

                                                                ***

W tym samym czasie w gabinecie dyrektora szkoły Nelly Raimon właśnie siedziała nad licznymi aktami i dokumentami porozrzucanymi po całej podłodze, biurku, a nawet szafach stojących pod ścianą. Była już znudzona ale nadal twardo trwała przy wykonywanej czynności. Odłożyła kolejną teczkę i znudzonym wzrokiem przebiegła po bałaganie. Westchnęła głęboko i mechanicznym ruchem, po raz kolejny sięgnęła po kolejne dokumenty. Otworzyła je, na zdjęciu przyczepionym do papierów widniała twarz brązowookiego chłopaka o blond włosach. Zobaczmy pomyślała, i zaczęła czytać. Znów nic ciekawego, kółko szachowe, konkurs z matmy... Te rzeczy mnie nie interesują. Odetchnęła. Nieco zmęczona ciągłym ślęczeniem przed papierami, wstała, by rozprostować kości. Podeszła do okna i wyjrzała ciekawa co się dzieję przed szkołą. Miała nadzieję, że wszystko jest w normalnym porządku i żaden uczeń nie robi zamieszania, w którym konieczna byłaby jej interwencja. Jeszcze tego by jej brakowało. I tak już dość dużo ma na głowie. Na szczęście nie zawiodła się. Na dziedzińcu panował spokój i ład. Uczniów było mało ze względu na późną godzinę, a ci co zostali, tylko rozmawiali lub ewentualnie zjadali to co im jeszcze zostało. Dziewczyna na chwilę zamknęła oczy, wsłuchując się w tą nadzwyczajną ciszę. Po niecałych pięciu minutach nieruchomego stania postanowiła wrócić do pracy. Pierwsze akta jakie wzięła, ponownie ją zawiodły. Przy pracy siedziała jeszcze dobrą godzinę aż w końcu trud jej się opłacił, znalazła coś co bardzo jej się spodobało


Zapowiedzi Marka

Nadszedł czas na pierwszy trening w tym tygodniu. Wszystko idzie jak po maśle, z wyjątkiem Willy'ego. Mruczy coś pod nosem o jakiś bursztynach zamiast skupić się na grze. Dodatkowo spotkanie w szatni przerywa pojawienie się pewnej osoby. Czego ona chce? I dlaczego Nelly przyniosła do klubu jakieś papiery? Aby się tego dowiedzieć przeczytaj następny odcinek pod tytułem: Ciekawy dokument. Nie przegapcie!

__________________________________________________________________
O wow! Aż nie wierzę :D Wreszcie udało nam się napisać pierwszy rozdział XD Niesamowite ^^
Mam nadzieję, że podoba wam się tak samo jak nam i że wyrazicie swoją opinię ;)
Obiecuję, że drugi rozdział pojawi się szybciej niż pierwszy :D