wtorek, 30 kwietnia 2013

17. Wkracza Amber



Wszyscy zawodnicy w szatni ubierali stroje, w których wystąpią na meczu. Tylko jedna Amber stała osłupiała pod ścianą. Nie dostała jeszcze koszulki i nie miała w czym wystąpić. Obok niej Nuka właśnie wiązała buty i z uśmiechem na twarzy nuciła jakąś piosenkę. Gdy już skończyła, wstała uradowana i podeszła do przyjaciółki. Dokładnie w tym samym czasie do brunetki podszedł Mark. W ręku trzymał strój piłkarza Raimona.
-Proszę Amber. Załóż tą koszulkę.
Dziewczyna z niepewną miną wzięła kreacje i rozłożyła by zobaczyć numer.
-Drugi! Mark, nie mogę! Przecież to koszulka Nathana on...
-Odszedł z drużyny, a ty zajęłaś jego miejsce- jakby z podziemi, obok Marka wyrósł Jude.
Amber niepewnie spojrzała na koszulkę, a następnie już z większym zdecydowaniem udała się by przebrać strój. Dołączyła do reszty przy ławce rezerwowych.
-Ale super wyglądasz w tym stroju- szepnęła jej do ucha Nuka, gdy ta stanęła obok.
-Dzięki.
-Proszę o uwagę. Mecz przeciwko Shuriken to trudne wyzwanie. Jeśli mam być szczery nie jestem pewien wygranej - mówił trener- ostatnio sporo przeszliśmy. Odejście Nathana dało nam sie we znaki. Axel i Nuka też nie są jeszcze w szczytowej formie...
-... Trenerze. Ja sie świetnie czuje i...
-Ale na szczęście dostaliśmy dodatkowe wsparcie w postaci Amber, która zastąpi Nathana i zagra na pozycji obrońcy. Jej szybkość i doświadczenie mogą nam się przydać podczas tego meczu. Pamiętajcie. Każdy z ich zawodników jest tak samo szybki jak Nathan czy Amber. To nie będzie łatwe starcie. Mimo wszystko wyjdźcie na boisko i dajcie z siebie 100%.
-Witam wszystkich na dzisiejszym jakże emocjonująco zapowiadającym się spotkaniu. Sekundy dzielą nas od rozpoczęcia meczu pomiędzy Liceum Raimona, a Liceum Shuriken. Wygląda na to, że w składzie gospodarzy wystąpią ogromne zmiany. Nathana Swift'a rewelacyjnego obrońcę Raimona zastąpi nigdy nie widziana w akcji Amber Stourt, nowa uczennica prosto z transferu z Europy- Nelly dała Cheaster'owi jakąś kartkę, a chłopak błyskawicznie ją przeczytał- Wygląda na to, że Shuriken mają się czego bać. Trio Stourt-Shearer-Wallside nie przepuszczą ich tak łatwo. 
Drużyna wybiegła na boisko i ustawiła się na swoich pozycjach. Amber na obronie, tuż przed Markiem. Nuka natomiast na pomocy obok Juda. Czekali. Szkoła Raimona zaczynała. Gwizdek.
-Kevin podaje do Axela, a ten natychmiast rusza na bramkę! Zaczynamy mecz!- Chester krzyknął i podążył wzrokiem za piłką. Doprawdy zapowiadało się interesujące spotkanie.
Tym czasem Axel biegł szybko mijając kolejnych zawodników, gdy nagle przed nim pojawił się obrońca Shuriken. Chłopak zdecydował się na podanie, jednak piłka nie dotarła do Kevina. Przeciwnik przejął ją i z kolegą biegł już wprost na bramkę, zostawiając za sobą zaskoczonych napastników. Widząc Juda i Nukę pędzących na nich, podali piłkę zawodnikom z przodu. Zszokowani pomocnicy z osłupieniem spojrzeli na siebie i ruszyli za piłką. Mimo iż biegli ile sił w nogach, nie mieli szans ich dogonić. Zdyszany Jude zatrzymał się.
-Wracajmy na pozycje -krzyknął do dziewczyny i tyłem zaczął biec w stronę środka pola. Nuka posłuchała i również zaczęła się cofać, nadal patrząc na obrońców, z trudem i poświęceniem broniących dostępu do bramki. Zawodnicy Shuriken biegli szturmem gotowi do zdobycia pierwszego gola.
-Akcja klonów, w stylu Shuriken!- Jeden zawodnik, który w mgnieniu oka stał się trzema na raz, w ten sposób natychmiast minął bezradnego Bobbiego
To żałosne Pomyślał niebiesko-włosy oglądając się za siebie. Dokładnie tak samo okiwał mnie zeszłym razem.
-Hahah- Teraz Sail był przy piłce- Błotna piłka, w stylu Shuriken!
Jestem gotowy- pomyślał bramkarz, wykonał pół obrót i przygotował się do wykonania skutecznej obrony.
-Ręka MaJina- krzyknął. Strzał był naprawdę potężny. Futbolówka długo napierała, chcąc dostać się do bramki, na co wszyscy zawodnicy bez żadnego wyjątku wpatrywali się chcąc już wiedzieć czy atak był skuteczny. Zapierając się z całej siły, cudem udało się zatrzymać piłkę przed białą linią. Zdyszany uśmiechnął się z satysfakcją do przeciwnika i wykopał piłkę do Bobby'ego. Był dumny ze swojej obrony, ostatnio Błotna Piłka rozgromiła go za pierwszym razem. Dziś udało mu się obronić i podać futbolówkę do Bobbiego. Ten zaskoczony nieco posunięciem Marka, ominął jednego przeciwnika, dokładnie tego, który przed chwilą okiwał jego, i podał wysoką piłkę do Todd'a. Zdezorientowany maluch szybko ruszył do przodu. Kopnął piłkę między nogami Hanka, a sam z drugiej strony ją odebrał. Wymienił podanie z Bobym, a gdy futbolówka znów zalazła się pod jego stopami, z lekkim uśmiechem na twarzy wykopał piłkę wysoko w górę z zamiarem podania jej do Ericka. Jednak Sail go uprzedził. W górze przechwycił piłkę i po wylądowaniu, ponownie ruszył na bramkę. Wymijanie zawodników Raimona szło mu zdecydowanie za łatwo. Tym bardziej ułatwił mu to kolega z drużyny, który podbiegł za nim.
-Pajęcza sieć! W stylu Shuriken!
Na ziemi w mig pojawiła się lepka substancja przypominająca sieć pająka. Nogi zawodników, którzy aktualnie znajdowali się na powierzchni objętej przez hissatsu, natychmiast przylepiły się do murawy.
-Co się dzieję!
-Nie możemy się ruszyć!- Erick, który biegł im z pomocą, utknął wraz z obrońcami i teraz próbował oderwać stopy od ziemi.
Jednak niesamowita technika nie zatrzymała napastnika i kapitana przeciwników, który minął graczy Raimona i bez trudu, po raz kolejny znalazł się naprzeciwko bramkarza.
-Nie tym razem! Przed nim pojawiła się postać Bobbiego.
-Jak ci się udało...!?
-Nie muszę ci odpowiadać- Niebiesko-włosy chłopak uśmiechnął się przelotnie na wspomnienie ich pierwszego spotkania.
-To i tak ci nic nie da.
-Tak myślisz?- Obok obrońcy Raimona pojawiła się Amber, tym samym zagradzając mu dojście do bramki.
-Myślicie, że w taki sposób pomożecie swojemu bramkarzowi? Mylicie się!
Sail na poziomie prawdziwego mistrza ninja zaczął robić zwody i kilka sekund później był już za obrońcami.
Oni popędzili za nim.
-Skrzydło Zniszczenia.
Specjalna technika obronna Bobbiego i tym razem go nie zawiodła. Odebrał piłkę i nie czekając, aż Sail się zorientuje, przekazał ją Amber. Dziewczyna też długo nie czekała. Prawie natychmiast przekazała piłkę Erickowi. Na szczęście działanie Pajęczej sieci się skończyło i teraz bez problemu mogli poruszać się po boisku. Na razie.
-Liczył na gol i się przeliczył- Amber i Bobby przybili sobie piątkę, co tylko zdenerwowało stojącego obok Saila.
Teraz przy piłce był Max, który wraz z Judem przedzierali się do przodu.
-Max! Podaj piłkę Axelowi!- Jude jako pierwszy dostrzegł niekrytego kolegę.
Chłopak mu przytaknął i ufając ich strategowi, podał wysoką piłkę do napastnika.
Rzeczywiście blondyn bez żadnych problemów ją odebrał i ruszył do przodu w obstawie Nuki, Kevina i Ericka.
-Technika wykopu w stylu Shuriken! Skrzydło Żurawia.
-Formacja gniewu burzy!- Jeden z głównych zawodników Shuriken, ledwo wypowiedziawszy te słowa, wyskoczył wysoko w górę, poza zasięg graczy.
-Tak jest- Wykonując tradycyjny "ruch ninja" reszta zawodników tej drużyny, również wyskoczyła. W mgnieniu oka zawodnicy w odpowiedni sposób, zjawiając się znikąd, obstawili Axela i Ericka, zmuszając ich do wejścia w środek okręgu. Biegli tak obstawiając ich, nie dając żadnej drogi ucieczki i możliwości jakiegokolwiek kontaktu z pozostałymi graczami.
-Erick! Twoja!- Axel nie wiedząc co innego może zrobić, podał piłkę pomocnikowi. Ten przyjął ją bez żadnego problemu, jednak to podanie pozbawione było sensu.
-Etap czwarty w stylu Shuriken. Krok sumo!
Dwaj, najwięksi zawodnicy Shuriken, zrobili coś podobnego do kroku stosowanego w sumo, a wielki podmuch powietrza odtrącił i przewrócił dwójkę nacierających graczy Raimona tym samym zabierając im piłkę.
-Coo!- Mark przerażony spojrzał na podnoszących się graczy.- Chwila, to samo zrobili ostatnim razem. Czy to może znaczyć... Że nie nauczyli się w tym czasie żadnych nowych technik? Ale przecież, Celia mówiła...- Chłopak przeleciał wzrokiem po graczach.- Nie, to niemożliwe. Na pewno coś kombinują. A ja muszę być na to gotowy! Nie dam się im zaskoczyć!
W tym czasie pomocnicy męczyli się z sobą nawzajem. Co zawodnik Shuriken przechwycił piłkę, to Nuka, albo Max ją przechwytywali i podawali dalej. Często zamiast dolecieć do kolegów na powrót zostały zabierane, a tym razem odbierali je Erick lub Jude. Kiwali się z przeciwnikami, biegli kawałek i znów leżeli głową przyklejoną do ziemi i zabraną piłką. I tak w kółko. Obrońcy mogli tylko bezsilnie stać i patrzeć, niezależnie od tego w jakiej byli drużynie. Napastnicy i bramkarze tak samo. Pomoc męczyła się, biegała, ale nie wychodziła zbyt daleko. Nie była ani bliżej obrony, ani bliżej ataku. Idealnie pośrodku. Po paru dobrych minutach takiego biegania, zawodnicy ledwo dyszeli. Zwolnili tępa. Ich wślizgi, kiwania nie były już tak agresywne i spontaniczne jak na początku, i to nie było trudno zauważyć.
Sail uśmiechnął się chytrze. Od dwóch minut krążył dookoła grupki w każdej chwili gotowy przejąć piłkę, a teraz nadarzyła się idealna okazja.
-Przechwyt w stylu Shuriken!- Wykorzystał moment, gdy piłka bezwładnie turlała się po ziemi i w mgnieniu oka znalazł się przy niej. Jednak ku swojemu zdumieniu, na przeciwko pojawił się również Axel. Wykonał prosty zwód jednak to nie zmyliło blondyna, który od dawna umiał wyczuć takie proste triki i im zapobiegać.
-Myślisz, że jesteś ode mnie lepszy? - Zapytał, jednak Axel nie wyczuł w tym złości. W końcu ostatnim razem gdy ich drużyny się ze sobą mierzyły, nie rozstali się w jakiejś kłótni czy pragnieniu zemsty. Raczej wręcz przeciwnie, a to spotkanie było czysto przyjacielskie. Może z wyjątkiem tego, że każdy chciał wygrać i udowodnić, że jest lepszy od drugiego, a w tym celu jest w stanie zrobić wszystko. Tak, poza tym małym szczegółem wszystko było tak jak trzeba.
-Nigdy nie mówiłem że jestem- Odparł mu wymijająco i prostym zwodem przechwycił piłkę.
Ruszył z nią śmiało do przodu z zawzięciem na twarzy. Nadal był bezbramkowy remis, a mu to nie leżało. Chciał zdobyć bramkę. Dla drużyny. A zwłaszcza dla Nathana. Chociaż go nie widział, miał niejasne przeczucie, że chociażby w telewizji, ale ogląda ten mecz. Blondyn biegł sam. Kevin stał obstawiony przez dwóch graczy, Nuka i Erick kiwali się z innymi, a Jude... Jude'a nie widział. Jednak nie miał czasu na jego szukanie. Nieuchronnie zbliżał się do obrońców. Zmarszczył brwi, wykopał piłkę nad głową przeciwnika sam go obiegając i na powrót przyjmując futbolówkę. Choć dzieliła go spora odległość od bramki, zdecydował się na atak.
-Ogniste Tornado!
Bramkarz poważnie popatrzył na lecącą piłkę.
-Obronna ręka! W stylu Shuriken!
-A-ale jak!?- Axel z niedowierzaniem patrzył jak piłka ląduje w rękach przeciwnika i zacisnął zęby. Chłopak  uśmiechnął się do napastnika i wykopem podał piłkę Saila. Ten minął Axela szczerząc się przy tym. Nikt nawet nie zauważył gdy ominął obronę i znalazł się obok blondyna. Widząc kapitana Shuriken szybko zbliżającego się do bramki, Jake szykował się do użycia muru. Zanim jednak zdążył coś powiedzieć przeciwnik był już za nim.
-A-ale jak to - wyszeptał patrząc ze zdumieniem na chłopaka.
Sali, sam na sam z Markiem miał spore szanse na zdobycie gola. Szykował się do strzału. Noga wysoko w górze, ręce rozłożone i podły uśmieszek na twarzy. Jego stopę od piłki dzieliły centymetry gdy nagle piłka zniknęła. Z niedowierzaniem na twarzy, chłopak rozglądnął się dookoła. Po jego lewej stronie stała Amber z futbolówką. Dziewczyna wykonała piękny wślizg i teraz sprintem biegła w stronę środka pola. Podała do Kevina, co zapobiegło ponownemu przejęciu piłki przez szkołę Shuriken. Z determinacją i skupieniem na twarzy chłopak wykonał smoczy cios, wykopując futbolówkę wysoko w górę. Amber popędziła za piłką otoczona powietrzem wirującym dookoła niej. Wyskakując wysoko wykonywała szybkie obroty wokół własnej osi. W pewnym momencie zatrzymała się lekko pochylona na ukos, z nogą wysuniętą w stronę piłki.
-Oddech -krzyknęła i kopnęła piłkę najmocniej jak umiała. Jednak futbolówka nie była kierowana w stronę ziemi tylko nadal w powietrzu, pędziła do przodu.
-Ogniste... -krzyknął Axel w jednej chwili znajdując się przy piłce.- tornado - dokończył i posłał piłkę wprost do siatki. Nawet bramkarz Shuriken nie mógł nic na to poradzić.
-Gooooooooooool - wrzasnęła Nuka, skacząc dziewczynie na szyje - brawo Ami!!
-Dzięki Nuko, ale to Axel strzelił -obróciła głowę koleżanki w stronę chłopaka i zostawiła ją. Na usta niebiesko-włosej wpełzł uśmiech. Podbiegła do chłopaka.
-Piękny gol. Jeśli tak dalej pójdzie, wygramy to.
-Mhm- skinął głową i uśmiechając się. Wrócili na pozycje.
Bramkarz wznowił grę. Obrońcy szybko biegli mijając po drodze zawodników Raimona, którzy byli bezradni wobec mocy ninja. Osłupiała Nuka oraz stojący obok Jude, nawet nie spostrzegli, gdy piłka przeleciała obok.
-Zawodnicy Shuriken przechodzą do ataku! Widocznie wzięli sobie do serca straconą przed chwilą bramkę!
-Tak ich nie zatrzymamy- powiedziała dziewczyna podchodząc bliżej kolegi, ale nadal patrząc się na swoją bramkę- Są za szybcy.
-Tak- przytaknął spokojnie- właśnie dlatego tak bardzo potrzebny jest nam Nathan.
-Ale go tu nie ma!
-Nasza jedyna nadzieja to szybki kontratak. Podania. Bez tego leżymy.
-Musimy strzelać kiedy tylko się da.
Usłyszeli za sobą głos Axela. Przytaknęli. Nagle piłka znalazła się nad ich głowami, a w jej stronę już leciał zawodnik Shuriken.
-Przepraszam was panowie- powiedziała Nuka patrząc w górę- za chwile wracam.
Wyskoczyła. Na szczęście znajdowała się bliżej, dzięki czemu przy piłce znalazła się szybciej. Chwytając ją między stopy, opadła na ziemie i ruszyła na bramkę. Minęła obrońców na zmianę podając piłkę do Kevina i Axela. Wreszcie zamachnęła się i kopnęła. Piłka leciała z nadzwyczajną prędkością, jednak na bramkarzu nie zrobiło to wrażenia.
-Ygh... Ale jak...!? -wściekła dziewczyna kopnęła najbliższy kamyk i ruszyła w stronę Juda.
-Już -mruknęła.
Chłopak tylko gniewnie spojrzał na przeciwników. Przy piłce znów liceum Shuriken, biegli wykonując "Księżycowy atak Shuriken".
-Przerażająca piaskowa burza idzie do przodu a obrońcy Raimona są bezsilni!!- komentował dalej chociaż na jego czole też pojawiły się krople potu.
 Będąc w górze ich kapitan strzelił. Piłka leciała bardzo szybko.
-Ognista pięść! - krzyknął Mark usiłując zapobiec zdobyciu bramki przez rywala. Zawzięcie walił ile tylko miał sił. Nie mogę tego wpuścić. Nie podam się... Achhhhhh jednak piłka walnęła w jego twarz i wpadła do siatki.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!!- rozległ się podekscytowany głos komentatora.
-Mark! Wszystko gra? Jesteś cały!?
Nic nie odpowiedział tylko ze złością wpatrywał się w uśmiechniętą twarz Saila. Zacisnął pięści i wolno, trzęsąc się na nogach, podniósł się do pozycji pionowej.
-Dalej! Nie poddawajcie się!- Wrzasnął Mark mocnym wykopem podając do Amber.- Walczymy dopóki piłka w grze! Naprzód! Pokażcie im na co stać liceum Raimona!
Dziewczyna przyjęła piłkę i przekazała ją Bobiemu, który natychmiast podał piłkę Nuce. Dziewczyna pobiegła z piłką do przodu. Gdy zobaczyła przed sobą Saila, a z tyłu Amber, bez wahania postanowiła do niej podać. Brunetka biegła naprawdę bardzo szybko, gdy nagle wpadła na kogoś i się przewróciła. Zdezorientowana potrząsnęła głową i spojrzała przed siebie. Już chciała coś powiedzieć, jednak obok niej pojawiła się ręka. Podążyła wzrokiem wzdłuż niej. Kapitan Shuriken stał nad nią i uśmiechał się przepraszająco.
-Przepraszam za kolegę. Nic ci nie jest?
-Taa, dzięki, przeżyje- odpowiedziała, a Sail pomógł jej wstać.
Oczy Nathana się rozszerzyły. Cały czas obserwował mecz zza drzewa, a teraz poczuł jakby coś w nim pękło. Gdy zobaczył Saila pomagającego wstać Amber... Poczuł złość.I wtedy coś przykuło jego uwagę. Amber grała z jego numerem, grała w jego stroju. To ona zastąpiła go na boisku. Patrzył na ich roześmiane twarze, zamyślony. Widział ich gdy się cieszyli po strzale pierwszego gola. Brakowało mu tego. Wspólnego strzału, pracy zespołowej. To nie to samo co w lekkoatletyce. Tam każdy pracuje na siebie... Dlatego odszedł. Ale teraz, podczas tego meczu czuł straszną pustkę, że to nie on gra na boisku, że nie cieszy się razem z zespołem z gola, że to nie on stoi na przeciw Saila. I właśnie wtedy coś mu się przypomniało. To właśnie kiedy grali z Shuriken po raz pierwszy, Nathan przechodził to samo. Był rozdarty między dwoma sportami, które kochał. Wtedy wybrał piłkę, a teraz? Z jednej strony sam pracował na siebie. Liczył się on i jego zdolności. Z drugiej strony był częścią rodziny piłkarskiej. Sukces jak i porażki przyjmowali wspólnie. Z jednej strony Miles z drugiej Amber. To bardzo trudna decyzja, którą musi sam podjąć. Mecz toczył się dalej, a Nathan obserwował go, nadal ukryty za drzewem.
Axel przy piłce. Biegł szybko wymijając przeciwników i wymieniając piłkę z Kevinem. Szło im łatwo.
Coś za łatwo- myślał blondyn omijając kolejnego rywala. Gdy piłka znalazła się przy Kevinie, chłopak zatrzymał się.
-Smocze....
-...Tornado!
Strzelili jednak bramkarz zatrzymał piłkę nawet na nią nie patrząc. Axel wylądował obok Kolegi i z osłupiałą miną wpatrywali się w przeciwnika.
-A-a-ale jak!?- Z niedowierzaniem wyszeptał Kevin- Nawet tego nie poczuł.
-Musieli opracować nową technikę obrony.
-Ale on nic nie zrobił- powiedział już bardziej ze złością chłopak- nawet nie spojrzał na piłkę!
Axel nic nie odpowiedział tylko skinął głową. Bramkarz wznowił grę, a jego koledzy od razu rozpoczęli atak.
-G-gdzie oni są?- spytał Kevin gdy nagle piłka wraz z dwoma chłopakami zniknęła. Obejrzał się za siebie i omal nie dostał zawału, gdy spostrzegł się, że dwóch zawodników Shuriken szturmuje na bramkę.
-Jak!?- Zwrócił się do Axela jednak gdy spojrzał w jego kierunku, go tam nie było. Zdezorientowany spojrzał na Marka. Przed nim Hank i Phil zmagali się z obrońcami Raimona. Widać było, że się z nimi bawią. Do puki nie pojawił się tam Axel.
-A-ale jak!?- Kevin nieświadomie powtarzając kolejny raz pytanie, z niedowierzaniem raz patrzył na chłopaka, a raz na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał.
Jake użył muru. Obrona z pozoru skuteczna teraz zawiodła. Zawodnicy przeszli na drugą stronę, a bezradny chłopak upadł. Axel i Tod starali się blokować Hanka, jednak to nic nie dało. Boby wykonał wślizg jednak i to zawiodło. Amber również próbowała ich zatrzymać. Bezskutecznie. Jude i Nuka podbiegli do przodu by pomóc kolegą w obronie. Niestety było już za późno i nawet oni nie mogli nic zdziałać.
-Wszystko zawiodło- powiedział z niedowierzaniem Bobby pomagając wstać Jack'owi- nasza jedyna nadzieja w Marku...
Zdeterminowany bramkarz gotowy do obrony, podążał wzrokiem za piłką. Gdy widział przeciwników, szykujących się do strzału, a dokładnie do użycia "Gwiazdy Shuriken",  przygotował się do wyzwolenia ręki MaJina. Już chciał wypowiedzieć na głos nazwę, gdy nagle usłyszał okrzyki radości przeciwników. Nie za bardzo wiedząc co się dzieje, Mark spojrzał na swoją bramkę. Zatrzymał się w bezruchu.
-A-a-ale j-j-j-jak!!??- wyszeptał opadając na kolana. Piłka leżała w siatce, co oznaczało, że strzelili im gola i to jeszcze za nim chłopak zdążył coś powiedzieć. Rozbrzmiał dźwięk gwizdka sędziego, oznaczający koniec pierwszej połowy. Zmęczeni piłkarze zeszli z boiska.
-To jakaś katastrofa- opadł na ławkę Kevin i otarł twarz ręcznikiem.
-Biegamy po boisku jak szaleni, bez celu. To nie da nam kolejnej bramki, jedynie doprowadzi do miażdżącej porażki -poparł go Axel.
-Więc co mamy zrobić? Są za szybcy. Nie dogonimy ich więc nie mamy jak odebrać im piłki -Wtrącił się Max.
-Katastrofa -powtórzył Kevin i schował twarz w dłoniach.
-No nie! Co to ma być!? Przecież my się nie poddajemy! Mam wam przypomnieć kim jesteście...?- Zdeterminowana Nuka wstała i przebiegła wzrokiem po reszcie drużyny.
-Właśnie!- Mark stanął obok niej- Nie poddamy się! Już raz z nimi wygraliśmy. Dziś też to zrobimy.
Nikt nic nie powiedział. Chłopak zacisnął pięści i kontynuował.
- To my wygraliśmy. My! Wygraliśmy ligę mistrzów. Pokonaliśmy królewskich i Mechadroników - spojrzał na Juda - Kerkwod też nie dało nam rady - tym razem spojrzał na Axela -Wygraliśmy nawet z zespołem Zeusa! My się nigdy nie poddajemy. Wygrywamy bo kochamy ten sport! Jesteśmy mistrzami! Wyjdźmy na boisko i pokażmy, że nie bez powodu wygraliśmy turniej strefy futbolu. Udowodnijmy, że zasługujemy na miano mistrza. Udowodnimy wszystkim, jak bardzo kochamy ten sport!!
-Taaaaaaaaaaak!!- odkrzyknęli chórem.
Zmobilizowani i zachęceni na nowo do dalszej gry, zawodnicy Raimona wyszli z powrotem na boisko i ustawili się na pozycjach.
-Teraz pokarzemy wam gdzie jest wasze miejsce- szepnęła Nuka do Saila.
-Ohhh czyżby Nathan wrócił?- zapytał i od razu sobie odpowiedział- Nie! Haha ha - roześmiał się głośno- bez niego nie macie z nami szans.. co ja gadam, z nim również nas nie pokonacie.
-Jasne, że pokonamy... z zamkniętymi oczami!
-Nie dacie rady - mówił z chytrym uśmieszkiem kręcąc głową- od czasu naszego ostatniego meczu, dużo trenowaliśmy i staliśmy się jeszcze szybsi i zwinniejsi. Takie ślimaki jak wy nie dadzą nam rady.
Liceum Shuriken zaczynało. Jego zawodnicy biegli w szyku z Sailem na czele. Mijali przeciwników nie dając im szansy na odebranie piłki.
-Jeśli strzelą to będzie koniec -wyszeptała Silvia.
-Nie mów tak- Celia położyła rękę na jej ramieniu - musisz w nich wierzyć. Pokażmy im nasze wsparcie.
-Masz rację.
Dziewczyny zaczęły krzyczeć do chłopaków by pokazać im jak w nich wierzą.
-Phil przy piłce! Biegnie podając wymieniając podania z Sailem! Ich kapitan znów szykuje się do strzału!
Pewnie strzeliłby ponownie, gdyby nie Amber, która szybkim wślizgiem odebrała mu piłkę i sprintem ruszyła na jego bramkę. Zaczęli za nią biec jednak dziewczyna była bardzo szybka i nawet oni zdążyli się zmęczyć. Wykonując ślizg Hectoni mijała zdezorientowanych przeciwników.
-To niesamowite! Wygląda jakby ślizgała się po lodzie- powiedziała zachwycona Celia.
-Nuka!! -Krzyknęła Amber gdy "przejeżdżała" koło niej - pamiętasz deszcze gwiazd?
-Yyy tak.
-No to dajesz!
-Zatrzymać je!- wrzasnął Sail
Nuka również zaczęła biec, gdy wbiegły w pole karne, obie wyskoczyły wysoko w górę obracając się wokół własnej osi, z tym że Amber w prawo, a Nuka w lewo. W pewnym momencie, gdy piłka znalazła się na odpowiedniej wysokości, pomiędzy dziewczynami, obie zatrzymały się. Kopnęły ją z całej siły z ogromną determinacjom  myśląc o tym jak ważne jest zdobycie bramki. Za futbolówką poleciały gwiazdy, które oślepiły bramkarza, przez co nie mógł jej złapać.
-GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!!!!!!!
Widownia oszalała, była zachwycona nową techniką mistrzów.
-To było... niesamowite -Axel podszedł do dziewczyn i pogratulował im bramki.
-I o to chodziło- uradowany Mark nie mógł ustać w miejscu ze szczęścia. Wybiegł na środek boiska, poklepując po plecach każdego z napotkanych kolegów.- To było niesamowite! Kiedy wy to...- Z zachwytu zapomniał co miał powiedzieć i tylko szczerzył się patrząc na obie dziewczyny.
-Ach Mark... Dawne czasy- Uśmiechnęły się do niego.
Chłopak pokiwał głową, odsuwając rozmowę na później. Pokiwał im i wrócił na swoją pozycję krzycząc "oby tak dalej". Tymczasem wściekły bramkarz przeciwników podła piłkę koledze. Ten chciał dryblingiem wyminąć Kevina, jednak on był sprytniejszy i szybkim ruchem odebrał mu piłkę. Smocze tornado tym razem zadziałało. Bramkarz nie był przygotowany na tak szybki atak. Piłka wpadła do siatki i chwilę potem mecz dobiegł końca z wynikiem 3:2 dla liceum Raimona.
-Taaak!!
-Zrobiliśmy to!
-Pokonani!
-Udało się!
-Jesteśmy najlepsi!!
Rozległy się okrzyki radości, zarówno na trybunach jak i na murawie. Zawodnicy spokojni i szczęśliwi, że jednak pokonali rywali, zeszli z boiska.
-To było naprawdę coś - Amber usłyszała głos za sobą. Obejrzała się i zobaczyła Saila opartego o drzewo.
-Yyy no tak. Dzięki.
-Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Jesteś na prawdę bardzo szybka.
-To zasługa treningów...
-Oczywiście. W każdym razie, gratuluję wygranej- podszedł do niej i wyciągnął dłoń. Dziewczyna spojrzała na nią i się uśmiechnęła.
-Dzięki- odpowiedziała i uścisnęła wysuniętą w jej stronę rękę.
Wszyscy udali się do szatni.
-Amber!- Nuka podbiegła do dziewczyny - Nie wierzę, że nam się udało. Nie robiliśmy tego przez tak długi okres czasu, pierwsza próba i bum! Udało się! Niesamowite!
-Haha wiem, to wspaniałe.
-Co powiesz na lody? Może przyjdziesz do mnie? Mam cały zamrażalnik nimi wypełniony.
-Jasne, jesteśmy jak najbardziej na tak- wtrącił się Sam, a reszta drużyny ochoczo mu przytaknęła.
-Mam nadzieję, że staczy dla wszystkich- zaśmiała się niebiesko-włosa z lekko zakłopotaną miną.
Wszyscy zawodnicy szybko przebrali się w swoje dresy i opuścili domek klubowy udając się za niebiesko-włosom w stronę jej domu. Został tam jedynie Mark. Studiował on notes swojego dziadka szukając w nim jakiegoś nowego, niesamowitego zagrania. Co prawda rozszyfrował kilka z nich, ale nie wydawały mu się one zbyt dopracowane. Chciał znaleźć coś równie dobrego jak Deszcz Gwiazd, który zobaczył po raz pierwszy w życiu. Potrzebujemy czegoś, co pozwoli nam łatwiej pokonać rywali myślał. Po paru minutach, gdy nie znalazł niczego co przykułoby jego uwagę spakował notes oraz swoje rzeczy w torbę i podszedł do drzwi. Otworzył je i chciał już wyjść gdyby nie osoba która za nimi stała. Nathan. Był lekko zdziwiony, stał w bezruchu, jakby chciał wejść, ale jednocześnie odejść.
-O cześć Nathan- przywitał go z uśmiechem kapitan drużyny
-Cz-cześć.
-Widziałeś nasz mecz?
-Tak, gratulacje.
-Shuriken nie mieli z nami szans. Co prawda przez moment myślałem inaczej, ale udało nam się. Widziałeś jak bardzo zwiększyła się ich szybkość? To dopiero coś! Ale Amber też pokazała, że jest świetna. Nawet Sail jej to przyznał...- na dźwięk imienia zawodnika Shuriken Nathan wzdrygnął się lekko-... Ja tu gadam o meczu, a nie zapytałem się nawet co ty o nim sądzisz. Nathan? Jak ci się podobało?
-Wybacz Mark, ale ja już pójdę. Chciałem ci tylko pogratulować. To znaczy wam wszystkim, przekaż reszcie, że zagrali rewelacyjnie.

Zapowiedzi Marka!
Udało się! Wygraliśmy z Shuriken! Ale to dopiero początek, nasi inni przeciwnicy zaczynają rosnąć w siłę Królewscy mają nowego kapitana, Magiczni nowego bramkarza, a Rolnicy nowe defensywne hissatsu. 
Dodatkowo w decyzji Nathana pojawiły się nowe niejasności. Czy jest możliwość, że do nas wróci? A może to tylko żmudne nadzieje? Aby się tego dowiedzieć koniecznie przeczytajcie następny odcinek "Nieoczekiwane zmiany" Ale będzie się działo! 

______________________________
Udało się w końcu wstawiłyśmy ten rozdział ;)
Tak pierwotnie miał pojawić się w sobotę, ale siłą rzeczy nie dałyśmy radę =] 
Jestem kiepska w pisaniu "do was" więc na tym zakończę ;p 
Miłego czytania, zostawcie duuuuużo komentarzy ze swoimi refleksjami po dzisiejszym rozdziale ;) Sayonara! 

wtorek, 23 kwietnia 2013

16. Czas na trening!


-Mamoooo, wróciłam!- krzyknęła Amber wchodząc do domu. Była obolała i zmęczona długim treningiem, ale jednocześnie szczęśliwa. Zdjęła buty i szybko weszła do salonu. Jej mama leżała na sofie oglądając jakiś film- Gdzie pies?- zapytała się brunetka rozglądając po pomieszczeniu
-A gdzie może być? Na twoim łóżku...
-I ty mi mówisz, że go nie rozpieszczasz... DANGO! Chodź szybciutko- zawołała z uśmiechem na ustach i czekała, aż jej pupil zbiegnie po schodach.
Długo nie musiała czekać, po chwili biały pies biegł uradowany w jej kierunku z wywieszonym jęzorem i radością w oczach.
-Jak dziś było w szkole?
-Ujdzie....
-A jak wszyscy zareagowali gdy Nuka wróciła?
-Byli zaskoczeni. I wszyscy się ucieszyli gdy ją zobaczyli. Gościu od matmy nawet odwołał nam kartkówkę... A tak to w sumie po staremu...
-A na treningu? Mówiłaś, ze wychodzisz z Nuką na trening, prawda?
-No tak...- odparła wymijająco
-I?
-Co i?
-Myślisz, że cię nie znam? Coś się musiało stać na tym treningu. Cały czas się szczerzysz, a oczy świecą ci się jak reflektory.
-Nic się nie stało, naprawdę...
-Zakochałaś się czy co?
-Mamo!
-No co? Opowiadaj kto to taki?
-Grrrrrr. Jesteś okropna! Naoglądałaś się za dużo tych swoich seriali!
-Przesadzasz....
-Tak? A to prawda ze Teruko zerwała z Hiktorem?
-Jak to? Przecież planują ślub, pewnie chodzi ci o Ahito i Rike... To oni zerwali w poprzednim odcinku
-Ha! A nie mówiłam?
-Masz już przetłumaczony ten tom?- zapytała Amber wskazując na laptopa lezącego na stoliku, bowiem jej matka tłumaczyła książki z japońskiego na angielski i polski oraz odwrotnie
-Jeszcze nie, większej szmiry nie czytałam w połowie książki już wiadomo kto zabił tego nieszczęsnego jacka, dodatkowo facet zapomniał ze główny bohater ma psa w domu, a kilka rozdziałów później pisze że nienawidzi sierści. Szkoda gadać...
monolog pani Stourt trwałby dłużej gdyby córka jej nie przerwała
-Pożyczysz mi kase?
-... A na co?
-No na buty...
-Jakie buty? Masz jakies wybrane? Obcasy, trampki, baleriny?
-No nie...
-To jakie?
-Nooo korki...
-A na co ci korki?
-No do grania- po raz kolejny Amber odparła wymijająco
-Przecież ty nie grasz...
-No już tak...
-Wiedziałam, ale jak pytam to niee idziesz zaparte...
-To jak pożyczysz tą kase..?
-Nie
-Nie? Dlaczego? Mamo oddam..
-Przecież masz korki
-Nie mam przecież wyrzuciłam je
-Myślisz ze pozwoliłabym ci na wyrzucenie swoich ukochany botów? Pamiętam ile czasu je wybieraliśmy Az w końcu Tony kopił ci na ebayu...
-...Na moje urodziny- dokończyła brunetka
-Karton jest w szafie w przedpokoju.
Amber wyszła z salonu i szybko wyszukała karton z butami. Przechodząc ponownie przez salon, dostrzegła na twarzy matki chytry uśmieszek typu: a nie mówiłam. Gdy dziewczyna była już w swoim pokoju otworzyła pudełko i spojrzała na swoje korki. Wykonane z różowego materiału delikatnie matowe, czarny symbol marki znajdował się na zewnętrznej stronie. Amber dokładnie pamiętała gdy je dostała. Pamięta również gdy je wyrzucała  Był to dzień gdy ogłoszono ze szkolna drużyna dziewczyn nie będzie już istnieć z powodu zbyt malej ilości zawodniczek. Amber czuła się wtedy jakby ktoś ja mocno spoliczkował i oblał kubłem zimnej wody.




-Jak myślicie uda się?- zapytał Mark swoich kompanów z drużyny- Uda nam się połączyć to w jedno?
-No w sumie warto spróbować, co nie? Ale czy tak można?- do dyskusji dołączył się Bobby
-Nigdzie nie ma wzmianki, że tak nie wolno...- dodał Sam
-No nie wiem- przemówił Axel
-Spróbować nie zaszkodzi- odparła Nuka
-Czyli dobrze rozumiem, że chcecie stworzyć nową kombinację hissatsu tak?- zapytał Erick by się upewnić, gdy wszyscy mu przytaknęli kontynuował- Jestem za. Trój-pegaza też było trudno opanować, ale się udało, a później jeszcze ewoluował w trój-feniksa...
-To co kochani? Zaczynamy trening co?
-Widzę, że nadal się nie poddajecie i wierzycie, że może wam się udać wygrać kolejne mecze....
Ten charakterystyczny głos chłopaki potrafiliby poznać na końcu świata. Lekka ironia, dumny ton. Aphrodi.
-A ty tu czego?- zapytał czerwony na twarzy Kevin
-Chciałem tylko zobaczyć jak wam idą przygotowania do meczu z Shuriken, ale wygląda na to, że wygrają bez większego wysiłku- odparł i zaśmiał się w typowy dla siebie sposób
-Czego chcesz? Na pewno nie przyszedłbyś tu by tylko mówić te swoje gatki. Musisz mieć większy powód..- syknął Jude
-Słyszałem z różnych źródeł, że Raimon mają jakiś kryzys. Widząc po waszej kadrze muszę to przyznać
-Ten gościu, aż prosi się o lanie!- krzyknął Kevin i gotów byłby się rzucić na przybysza gdyby nie kilkanaście par rąk które go przytrzymały- Grrrrr
-Spokojnie Kevin- powiedziała Nelly, która znalazła się w miejscu zdarzenia nie wiadomo skąd- A ty- zwróciła się do Byrona- Wynoś się stąd, to teren prywatny.
Aphrodi spojrzał na menadżerkę i zmierzył ją od stóp do głowy, miał przy tym taki wzrok, że nawet ktoś tak pewny siebie jak ona poczułby się niekomfortowo... Chłopak rozejrzał się również po wszystkich innych zebranych na boisku graczy. Uśmiechnął się pod nosem i po prostu zniknął....
-Kto to był?- zapytała zbita z tropu Amber- I jakim cudem?- dodała wskazując na miejsce, w którym przed chwilą chłopak się znajdował
-To Byron Love lub Aphrodi jak wolisz. Kapitan i napastnik drużyny Zeusa- odparł Jude
Zapadła chwila niekomfortowej ciszy. Po chwili jako pierwszy odezwał się Mark
-To może pójdziemy do centrum? Nierozsądnie byłby trenować tą kombinację w miejscu gdzie ktoś mógłby to zobaczyć...
-Doskonały pomysł Mark, wygląda na to, że czasami używasz głowy do czegoś innego niż odbijania piłki- pochwaliła go przewodnicząca szkoły
-Taaaa zdarza się- odparł kapitan szczerząc się do niej w ten swój typowy sposób
 
                                                                            ***

-Do roboty!- krzyknął po raz ostatni Mark i szybko pobiegł w stronę bramki by czekać, aż maszyna zacznie wyrzucać piłki. Reszta drużyny również zaczęła trening. Każdy na inny sposób. Inni posługiwali się maszynami, a inni oddawali strzały na pustą bramkę.
-Co to? Wygląda jak rosyjska ruletka..- zapytała Amber stając na jednym z urządzeń, obok niej pojawił się Steve i Erick
-Mniej więcej tak się zaraz poczujesz- powiedział Steve
Chwile po tym jak to powiedział machina ruszyła. Zawodnicy musieli biegać pod kątem by zachować równowagę. Ich zadanie było o tyle utrudnione ze maszyna zmieniała tępo, raz pędziła szybciej innym razem wolniej, a piłkarze musieli się natychmiast, niemalże automatycznie dostosować do wymagań ruletki. Kevin natomiast aby wyładować całą swoja złość ćwiczył na swoim ulubionym urządzeniu. Ogromnej ścianie taśmowej po której musiał się wspinać. To ćwiczenie dawało wiele potu, zakwasów i bólu mięśni, ale również super siłe w ramionach i nogach oraz brzuch jak marzenie. Dziewczyny ubóstwiały jego kaloryfer, a dzięki niemu również jego strzały były silniejsze.
Już po chwili napastnik wpadł w swego rodzaju trans i całkowicie pogrążył się w wykonywanej czynności.
-Chłopaki chodźcie na chwile- zawołała Silvia. Gracze mniej lub bardziej chętnie przerwali swoje ćwiczenia i już po chwili wszyscy stali przy niej.
-O co chodzi?
-Dowiedzieliśmy się, że Shuriken maja nowa technikę Hissatsu- powiedziała Celia- tak zwana Gwiazda Shuriken
-Już sama nazwa brzmi groźnie- powiedziała Nuka- jak to konkretnie wygląda? Na czym polega? Kto tego używa?
-Polega na tym, że gdy zawodnik strzela na bramkę piłka jest dodatkowo chroniona przez nożne. No wiecie takie jakie używają ninja...
-Takie jak w Naruto?- zapytał Willy poprawiając okulary- to wygląda na typowy atak ninja.
-Znasz się na tym Willy?- zapytała Amber, ale od razu pożałowała tego
-Ależ oczywiście kochana, oglądałem całą serie Naruto i przeczytałem wszystkie tomy mangi, zresztą mam wszystkie jej egzemplarze
-Więc jak powstrzymać takie strzały? Kapitanie?- zapytał Timmy, a Todd mu przytaknął.
-Chyba wiem co mogłoby zadziałać- odparł tajemniczo Willy, gdy wszyscy utkwili w nim zaciekawione spojrzenia powiedział dumnie- Trójkąt Raimona. Jestem pewny, że uda się zamknąć piłkarzy z Shuriken w Trójkącie zanim wykonają Gwiazdę...
-Genialny pomysł Willy- pochwaliła go Silvia.
-Aha. Oczywiście- pokiwał głową ponownie poprawiając okulary.
-Świetnie!- Mark wystąpił przed resztę zawodników, tradycyjnie zaciskając przy tym pięści i wyrzucając je do góry.- W takim razie nie pozostaje nam nic innego jak trenować!
-Taaaaaaaak!- odpowiedzieli mu entuzjastycznie i rozbiegli się w różne strony. Na środku zostały tylko menadżerki, Willy, Axel oraz Jude. Blondyn spojrzał w kierunku Amber i uśmiechnął się lekko.
To jest to, czego potrzebowaliśmy, pomyślał. Ona pomoże nam wygrać ten mecz.
-Axel- Z przemyślenia wyrwał go głos Jude'a. Zwrócił się w jego stronę.- Czy naprawdę myślisz, że ta kombinacja ma szanse się udać?- Zapytał go tamten spokojnie, kierując swój wzrok w stronę boiska, na którym ustawił się już Mark.
-Tak- Przytaknął mu Axel również podążając tam wzrokiem.
-To może być trudne- dodał jeszcze, po czym obaj udali się w stronę bramki.
Rozpoczął się wyczerpujący trening. Nikt się nie oszczędzał. Wiedzieli, że jeśli dziś odpuszczą, mogą pożegnać się z wygraną. Dojście Amber, dodało im dodatkowych sił. Dziś czuli, że mają szanse na zwycięstwo. Jude zgromadził zawodników, którzy nie zajęli żadnych maszyn wokół siebie na środku boiska. Teraz stał tu Erick, Amber, Tod, Nuka, Axel, Max, Stev i oczywiście Mark.
-Posłuchajcie- zaczął.- Amber jest w drużynie nowa i nie zna naszego stylu ani tempa. Musimy pomóc jej się wpasować. Od tego zależy jak wypadniemy na boisku. Jeśli się nie zgramy, nic z tego nie wyjdzie.
Zawodnicy pokiwali głowami. Jude dał im chwilę na spokojne zrozumienie znaczenia jego słów, po czym odezwał się ponownie.
-Dziś ważne są podania. Amber biega od dawna, więc jest bardzo szybka, przez co gra inaczej niż większość nas.- powiedział wolno rozglądając się dookoła.
- W takim razie co mamy zrobić?- Wtrącił sie Tod.- Nie damy rady za nią nadążyć!
Stev, Max, Erick, a nawet Nuka, przytaknęli mu krzywiąc się lekko. Amber nieśmiało opuściła głowę. Podniosła ją jednak szybko słysząc kolejne słowa Jude'a.
-Wręcz przeciwnie. Co prawda Amber gra inaczej niż Nathan, jednak to tylko kwestia treningów. Dziś postaram się wymyślić najskuteczniejsze rozwiązanie. Tym czasem trzeba zabrać się za trening.
-Dokładnie tak- poparł go Mark kiwając energicznie głową.- Wystarczy tylko ostro trenować! Jestem pewien że nam się uda!
-Racja.
-To fakt.
-W takim razie do dzieła!
Rozległy się głosy poparcia. Bramkarz uśmiechnął się szerzej.
-To do dzieła!
Rozbiegli się na różne strony, właściwie nie ustawiając w żadnym ustalonym miejscu. No, z wyjątkiem Marka.
-Dobra, zaczynajmy- Jude uniósł dłoń do góry, a następnie prostą rękę skierował w stronę bramki.
Zawodnicy przytaknęli. Na cały zespół przewidziana była jedna pika, po to własnie, by nauczyć się wspólnej gry. Rozpoczęło się od podań. Axel-Nuka-Erick- Max- Erick-Axel-Max-Tod...
I na tym się skończyło. Podanie od Toda miało dotrzeć do Amber, jednak dziewczyna znalazła się około pięciu kroków przed piłką. Zawodnicy stanęli i popatrzyli po sobie.
-Nie przejmujcie się tym!- krzyknął do nich Mark, przykładając dłonie do ust by lepiej go słyszeli.- Następnym razem na pewno się uda!
-Mhm- pokiwali powoli głowami i wycofali do tyłu. Znów rozpoczęli od podań. Jude-Axel-Jude-Nuka-Erick-Stev-Jude-Nuka-Max... I kolejne niecelne podanie. Piłka poleciała zbyt wysoko i za szybko. Amber tym razem nie zdążyła podbiec.
-Jeszcze raz!- zawyrokował od razu Jude.
Axel-Nuka-Jude-Axel-Max-Tod-Jude-Erick-...
-Jeszcze raz!
Erick-Stev-Jude-Tod-Nuka-Axel-... Tym razem Amber prawie się udało. Dotknęła czubkiem buta piłki, jednak ona wypadła poza granicę.
-Świetnie!-wykrzyknął w ich stronę Mark.- Próbujmy dalej!
-Taaak!!- przytaknęli mu. Można powiedzieć że wreszcie dostrzegli światełko w tunelu.
Zaczęli od nowa.
Nuka-Max-Stev-Max-Jude-Amber-Tod-Axel-Mark
Piłka wylądowała w rękach bramkarza, a na boisku zapanowała cisza. Chwilę zajęło zawodnikom przetrawienie tego co się własnie stało.
-Udało się!!!- Wykrzyknął uradowany Mark podskakując w miejscu i podbiegając do reszty. Wszyscy zgromadzili się w małej grupce.
-Tak!- Poparła go Nuka.- Nareszcie celne podania!
Reszta przytaknęła. Jude spojrzał na Amber i uśmiechnął się lekko.
-To dobry początek- stwierdził. Dziewczyna pokiwała głową w jego stronę w uśmiechem przyklejonym do ust.- W takim razie musimy kontynuować  Będziemy trenować tak długo, aż każde z naszych podań będą celnie wymierzone!
-Zgoda!- poparli go bez wyjątków i ponownie rozbiegli się po murawie. Tym razem ustawili się na określonych pozycjach. Erick i Axel stanęli na środku boiska z piłką, przed nimi, również przodem do bramki ustawili się Tod, Stev i Amber. Na przeciw im, przed Markiem stanęła Nuka i Max, a pomiędzy nimi Jude.
-Zaczynajcie!
Równo z tymi słowami, Erick podał do Axela. Cała pierwsza grupa zaczęła biec do przodu. Z drugiej drużyny, na przeciw im wystąpili Max i Nuka, podczas gdy Jude nadal stał w miejscu obserwując pilnie Amber. Wiedział ze to do niej skierowane będzie decydujące podanie. Nie mylił się. Po serii podań Axel-Erick-Stev przyszła kolej na Amber. Piłka wycelowana była zbyt do przodu. Brunetka widząc to zmarszczyła brwi. Przyśpieszyła kroku wytężając wszystkie siły. W ostatniej chwili przechwyciła piłkę nie pozwalając jej na przedostanie się poza białą linie. Towarzyszył temu okrzyk radości Marka. Jude pokiwał z uznaniem głową, jednak znalazł się przy Amber, szybciej, niż ta zdążyła wykonać podanie. Chłopak chciał jak najszybciej odebrać piłkę, jednak podstawowy trik się nie sprawdził i brunetka utrzymała futbolówkę przy sobie. Oboje zaczęli kiwać się na różne strony. W końcowym efekcie Jude, jako bardziej wprawiony w grę, wyszedł zwycięsko z tej potyczki, jednak przyznał w myślach, że Amber jest naprawdę dobrą zawodniczką. Teraz jednakoż przyszła pora na wślizg Toda, który zakończył jego pobyt przy piłce.
-Świetnie Tod!- pochwalił go Erick biegnąć obok niego.- Tak trzymać.
Wymieniony zawodnik uśmiechnął się na słowa pochwały i przekazał mu piłkę.
-Wygląda na to Natsumi-san, że może im się udać- powiedziała Celia w kierunku Nelly
-Wszyscy są na doskonałej drodze do zwycięstwa w najbliższym meczu. Każdy z nich tego pragnie.
-Tylko czy to wystarczy- dodała Silvia- Chęci to jedno, ale umiejętności to drugie...
-Nie bądź taką pesymistką- skarciła ją Nelly- Dobrze- dodała spoglądając na wyświetlacz telefonu- Zakończcie trening za pół godziny, tyle na dziś wystarczy. Nie powinni się przemęczać tylko zgrać.
-Gdzie idziesz?- zapytała Celia
-Muszę jeszcze przejrzeć kilka papierów i napisać raport z treningu
***
Tymczasem w domu Swift'ów. Nathan odrabiał zadanie domowe, a Edgar siedział na jego łóżku i mówił do niego. Jego monolog był na tyle rozpraszający, że Nathan nie mógł się skupić na lekcjach. Mimo to siedział przy biurku i udawał, że się uczy.
-Widzisz, mówiłem ci, że piłka to strata czasu. Mnóstwo zachodu o nic. Latanie z bandą dzieciaków za jakimś napompowanym flakiem. Źle staniesz, ktoś na ciebie wpadnie i kontuzja murowana. I żeby było to chociaż opłacalne. Marzenia. Za bieganie dostaje się bardzo dobre stypendia i nagrody. Czy dostałeś coś za tą piłkę?
-Nie, Nii-san
-Widzisz strata czasu.
Nathan już od dawna pragnął powiedzieć bratu, że się myli. Kochał piłkę, ale... bieganie też,może nawet bardzie. Pamiętał jak rok temu dołączył do klubu piłkarskiego by pomóc Markowi w meczu z Akademią Królewską. Wtedy drużyna potrzebowała składu. Przecież mieli tylko siedmiu członków. Teraz to co innego. Mają ich nawet za dużo. Piętnastu zawodników, licząc bez niego oczywiście. Nathan usprawiedliwiał swoje odejście tym, że któryś z rezerwowych trefi do pierwszego składu i dostanie swoją życiową szansę. Będą mogli się wykazać.
Ale czy okłamywanie samego siebie ma jakiś sens? Tęsknił za piłką, ale nie może do tego wrócić. Nie. Postanowił, że wróci do lekkoatletyki i tak pozostanie.

Zapowiedzi Marka!
Wreszcie! Już dziś mecz z drużyną Shuriken! Wszyscy są zdeterminowani i pragną zwycięstwa. Amber dołącza do pierwszego składu i zastąpi Nathana w spotkaniu. Ale Shuriken... Shuriken są w wyśmienitej formie. Nigdy nie byli tak szybcy. To spotkanie okaże się trudniejsze niżbyśmy się spodziewali. Ale my się przecież nie poddajemy! Aby dowiedzieć się jak potoczą się losy meczu koniecznie przeczytajcie kolejny odcinek pt. "Wkracza Amber", ale będzie się działo!


__________________________________________________________________________

Heyo :D
Proszę oto kolejny rozdział. Wow, już 16... ale szybko leci >.<
Nie należy do tych najciekawszych, ale to tylko wstęp przed dwa razy dłuższym meczem, który już czeka w blogerze. Będzie akcja! Nie mogę się doczekać gdy go wstawimy! No w takim razie, do zobaczenia pod 17 rozdziałem, który pojawi się w piątek lub sobotę :D (tak, tak szybko!) Liczymy, że pozostawicie po sobie jakiś ślad :P Będzie nam miło, to zawsze dodatkowa motywacja, żeby pisać xD
Aaaa, puki pamiętam. Między rozdziałami będziemy wstawiać ankiety, w których możecie głosować. Będą dotyczyły Inazumy, bloga, Inazumy Go... No i takie tam :D
Ok.. kończę... ale dziś się rozpisałam O.o
Ach, ale za nim skończę, Lina/Amber prosiła bym napomknęła, iż na blogu używać będziemy Japońskich odpowiedników imion naszych bohaterów =D
No teraz już chyba wszystko....
Papapa ;***

PS: Powodzenia na egzaminach gimbazo. NIE DZIĘKOWAĆ! :D

sobota, 6 kwietnia 2013

15. Decyzje



-NUKA!- gdy tylko niebiesko-włosa dziewczyna przekroczyła próg szkolnej bramy rzucił się w jej kierunku tłum piłkarzy.
-Nie mówiłaś nam, że dziś wracasz do szkoły! - rozległy się głosy pełne pretensji, z różnych stron.
-Nooo tak- przyznała z uśmiechem.- To miała być niespodzianka...
-I jest!- przytaknęli szybko.
-Jak się czujesz?- zapytał Axel.
Wszyscy bardzo ucieszyli się na widok przyjaciółki. Bądź co bądź nie widzieli jej prawie miesiąc. A to dość sporo.
-Wszystko jest wręcz wspaniale. Mogę od dziś zacząć trenować. Znaczy od  jutra.. Ale co to za różnica! Cudownie co nie? Już nie mogę się  doczekać, co dziś będziemy robić, Mark?
-Yyyyy, no w sumie to jeszcze nie wiem... - Chłopak podrapał się po  głowie. naprawdę, ostatnio tyle miał na głowie, że zapomniał obmyślić  plan treningowy. No nic. Jakoś sobie poradzi.
-Dziś idziemy do centrum treningowego, tak mówiła Nelly- pomogła mu Silvia.
Chłopak spojrzał na nią. po chwili uśmiechnął się i pokiwał głową. Dobrze, że chociaż ona pomyślała o treningu Przyszło mu do głowy.
-No! - klasnął w dłonie.- W takim razie dziś zrobimy sobie ostry trening  w centrum. Znaczy...- poprawił się natychmiast z zakłopotaną miną.- My  zrobimy sobie ostry trening, a ty..- Popatrzył na niebiesko-włosą, ale  ona machnęła ręką i obdarzyła go uśmiechem.
-Nie przesadzaj- Wytknęła do niego język na co odpowiedział jej śmiech  przyjaciół. - Aż tak źle nie jest. Już dość odespałam. Teraz muszę ostro  wziąć się do roboty! W końcu zbliża się mecz, czy tak?
Bramkarz stał chwilę w milczeniu. Trochę zdziwił się zapałem dziewczyny,  szybko jednak początkowe oszołomienie ustąpiło miejsca ekscytacji.  Przywołał na twarz uśmiech wielkości arbuza, ochoczo pokiwał głową i  klasnął w dłonie.
-W takim razie nie ma co tracić czasu!- Zaczynał mówić coraz szybciej.-  Bierzmy się do roboty! Od teraz trenujemy jeszcze częściej i jeszcze  mocniej! Zobaczycie wygramy z nimi! A teraz naprzód!- Wyprostował się i  palcem wskazującym wskazał boisko.- Czas zacząć treeee...
Nie dokończył gdyż poczuł na ramieniu dotyk czyjejś dłoni. Odwrócił się z  nadal szeroko otwartą buzią bez przerwy wypowiadając ostatnią literkę  słowa, którego nie udało mu się dokończyć. Stanął twarzą w twarz z  Silvią, która patrzyła na niego jakby z lekkim zakłopotaniem.
-Mark- zaczęła.- Może najpierw pójdziemy na lekcje?
Uśmiech natychmiast zniknął z twarzy chłopaka, zamiast tego przybrał  zdziwioną minę, jakby pierwszy raz usłyszał o jakichkolwiek lekcjach.  Myślał chwilę.
-No faktycznie- przyznał kiwając głowa i na powrót się uśmiechnął.  Ponownie skierował się ku drużynie.- W takim razie widzimy się wszyscy  po lekcjach przed wejściem do centrum treningowego!
-Taaak jest kapitanie! - Odparli wszyscy zgodnie nie przestając  się uśmiechać. Fakt że Mark zapomniał o lekcjach i od razu chciał iść na  trening zdarzył się nie pierwszy raz. Nie mniej, zawsze śmieszyła ich  tak samo. Rozeszli się w doskonałych nastrojach, czekając z  niecierpliwością na koniec dzisiejszych zajęć. Zapowiadał się cudowny  dzień.


Po szkole, o osiemnastej, drużyna miała trening w centrum treningowym  Jedenastki Inazumy. Kapitan poprosił również Amber by na niego przyszła.
-Zanim zaczniemy, muszę wam o czymś powiedzieć- mówił do siedzących w  kole przyjaciół- na pewno zauważyliście, że Nathan przestał chodzić na  treningi. Obawiam się, ze od nas odszedł na dobre, wrócił do biegania.  Próbowaliśmy przemówić mu do rozsądku, ale wygląda na to, ze już wybrał.
-Ale kapitanie, nic nie da się z tym zrobić? Brakować nam będzie naprawdę dobrego obrońcy- powiedział Todd.
-Tak wiem, ale teraz wszystko powinno zacząć się układać! Axel jest już  zdrowy, Nuka w pełni sił. Mimo tych wszystkich przeciwności losu udało  im się. Teraz my jako drużyna musimy zrobić to samo! Zabraknie Nathana  podczas najbliższego meczu. Dlatego musimy zagrać go na jak najwyższym  poziomie by pokazać mu, jak bardzo kocha ten sport!
-TAK!- krzyknęli wszyscy zawodnicy
Zawodnicy poderwali się z miejsca i rozbiegli na różne strony. Drużyna  zaczęła trenować, liczne maszyny zaczęły pracować. Silvia i Celia robiły  notatki w swoich notesach przechadzając się od jednego zawodnika do  drugiego. Nelly siedziała na ławce i wpatrywała się na trening swoich  przyjaciół. Amber siedziała obok niej, myślała.
Nuka powróciła do gry pomimo wstrząsu mózgu i dwutygodniowej  śpiączki. Axel, pokonał kontuzję. Mark, leżał setki razy w bramce. Ale  się nie poddawał. Każdy upadek dodawał mu więcej sił. Ta drużyna ma coś w  sobie. Pomimo tych wszystkich przeszkód, tych kłód podkładanych pod  nogi.. zawsze udaje im się wyjść cało z kłopotów. Widziałam ich nagranie  z meczu z Zeusem. Byli na straconej pozycji, a jednak. To jest duch  tego sportu. To duch walki Raimona.
Podniosła wzrok. Kevin i Axel wykonywali smocze tornado na bramkę Marka.  Jednak ten za pomocą ognistej pięści wyrzucił piłkę wysoko w powietrze.  Ta wolno leciała nad głową bramkarza. Kierowała się za bramkę. Amber  uznała to za dobry omen. Wstała z ławki. Podbiegła tak, że przecinała tor  lotu piłki. Cała siła odbiła się od podłogi i wyskoczyła w kierunku  futbolówki. Wzniosła się na wysokość czterech, może pięciu metrów. W  trakcie lotu, wykonała obrót wkoło własnej osi i z całej siły kopnęła  piłkę. Mocno wylądowała na nogach. Poczuła jakby przeszedł ją prąd.  Oczywiście w pozytywnym znaczeniu.
Wszyscy przerwali to co w tej chwili robili i zebrali się wkoło niej.
-To było niesamowite!
-Jakim cudem to zrobiłaś?
-Genialny skok!
-Wow! Co to w ogóle było?
Zaczęły padać pytania. Amber nieśmiało, z delikatnym rumieńcem na twarzy popatrzyła na nich.
-Mark- zwróciła się w stronę kapitana- Chcę z wami zagrać najbliższy mecz. Zastąpię Nathana. O ile pozwolicie.
-Jeszcze niedawno nie chciałaś grać...
-Od tego czasu wiele się zmieniło. To jak?
-Jasne!- chwycił jej dłoń i zaczął energicznie nią potrząsać- Witaj w drużynie!
-Mówisz, że zastąpisz Nathana, jesteś obrońcą?- zapytała zaciekawiona Nelly
Jakby nie wiedziała, pomyślał Mark
-Najlepszym jakiego kiedykolwiek miała Elaqua!- wtrąciła Nuka- Serce i mózg obrony! Prawda Ami?
-Serce i mózg obrony? Tak?- powtórzył podekscytowany Kevin- Chętnie zobaczę co potrafisz.
-No to może pojedynek?- dodała Nuka- Ami kontra Kevin?
-Yyy- wzdychnęła dziewczyna- A muszę?
-Boisz się?
-Nie, tylko... Mogłam trochę wyjść z wprawy, a nie chcę się zbytnio ośmieszać... I no ten, nie jestem rozgrzana i wiesz...
-Lepiej powiedz, że ci się nie chce- powiedział Jim, na co wszystkim przeszły ciarki po plecach
-Czytasz mi w myślach, a właśnie Jim!- dziewczyna szybko się przy nim  znalazła i zawiesiła mu się na ramieniu- Dasz mi swoją koszulkę?! Zawsze  grałam z czwórką. Na pewno zrozumiesz, co nie? No Jim tak ładnie Cię  proszę. Nigdy nie grałam z innym numerem, to dla mnie bardzo ważne! Jim?  Jim?! Jim! Jim
Dziewczyna czekała na reakcję. Chłopak spojrzał na nią przez grzywę liliowych włosów.
-Nie.
-Spodziewałam się bardziej rozbudowanej wypowiedzi. Dlaczego?!
Jim uciekł na koniec sali, ale Amber od razu się tam znalazła i zaczęła znów go męczyć.
-Ale Jim!
Wszyscy popatrzyli z politowaniem na tych dwoje, którzy biegali przez cały ośrodek.
-Obudziliście potwora. Oto prawdziwe oblicze Amber- powiedziała  podekscytowana Nuka- Nie widziałam jej w takim stanie od- zamyśliła się-  Czasów gdy mieszkałam w Polsce.
-Więc trzeba to wykorzystać! - Mark również podekscytowany zaistniałą  sytuacją klasnął głośno w dłonie skupiając tym samym, na sobie  spojrzenia zawodników. Łącznie z Amber i Jimem. Popatrzył po ich  twarzach. Na reszcie wszystko zaczyna się układać-pomyślał. Zawodnicy zebrali się wokół niego i wyczekująco patrzyli na swojego kapitana.
-To do roboty!- wykrzyknął.- Wygramy ten mecz!
-Taaaaaaaaaaaaaaak!
 Gracze rozbiegli się na różne strony. Maszyny ponownie zaczęły działać,  po sali zaczął roznosić się stały rytm kilkunastu nóg uderzających o  ziemię i narzędzi pomocniczych. Zawodnicy podzielili się na małe grupki.
Axel i Jude stanęli kilka metrów przed bramką, obok której dodatkowo  stała maszyna wystrzeliwująca piłki. Kevin pobiegł na platformę, która  chybotała się na różne strony. Jego zadaniem było przede wszystkim  utrzymanie równowagi. Poza tym miał przyjmować piłki i natychmiast  posyłać je do bramki (to wcale nie jest takie łatwe xD ). Erick, Nuka i  Bobby udali się na ruchomą bieżnię. Żeby nie było im za łatwo, nie dość  że musieli prowadzić piłkę, to jeszcze omijać wychylające się  znikąd słupki. Tod, Timmy, Sam i Stev- zamknięci w małym, ciasnym  pomieszczeniu starali się odebrać i przekierować jak najwięcej piłek, do  małych otworów zamykających się i otwierających w losowej kolejności.  Mark poprosił Amber, jako nowego członka drużyny, by potrenowała razem z  nim. Bramkarz oczywiście ustawił się na bramce, przed  nim stanęła brunetka, a na przeciw nim - trzy maszyny strzelające  piłkami.

                                                                         ***

-Powiedziałeś już jej? - spytała Axel zaraz po wylądowaniu. Oddał  właśnie strzał piłką, która wystrzeliła z maszyny stojącej na przeciwko.
-Nie - dopiero po chwili odparł Jude.
-Więc kiedy zamierzasz to zrobić?
Pomocnik skoczył na prawo i oddał kolejny strzał po czym skierował się ku blondynowi.
-Chyba mam lepszy pomysł.
Axel spojrzał na niego.
-Co ci chodzi po głowie? -spytał rzeczowo wykopując kolejną futbolówkę.
-Zostanę z wami- powiedział szybko, reakcją napastnika był  natychmiastowy zwrot i zdziwienie na twarzy. Jude kontynuował jakby tego  nie zauważył  -zostanę z wami do meczu z Shuriken. Jeśli teraz bym  odszedł, wszystko by runęło  Nie mogę wam tego zrobić. Obawiam się, że i  tak Mark próbowałby mnie przekonać, a ja nie chce go zawieść.
Popatrzył poważnie na przyjaciela, ten odwzajemnił spojrzenie i skinął głową.
-To dobra decyzja.
-Po meczu przemyśle wszystko jeszcze raz- kontynuował dalej Jude  wracając do ćwiczenia. - Nie jestem pewny, czy chcę opuścić Raimon.
-To nigdy nie jest łatwe- Axel poszedł śladami pomocnika.
-Więc co, jeśli popełnię błąd?
-Błędny może okazać się każdy wybór, ale jeśli nie zaryzykujesz, nigdy nie dowiesz się czy słusznie postąpiłeś.
Chłopak zamyślił się. Wiedział, że przyjaciel ma rację. Wiedział, że  musi podjąć decyzje. Niby już to zrobił. Niby się zdecydował. Ale to  nadal go nie przekonywało.
Z całego tego przemyślenia wyrwała go piłka, przelatująca tuż obok jego  prawego ucha. To była pierwsza piłka, która nie trafiła do bramki.
-Chłopaki! - chwilę później w ich stronę podbiegł Mark.- Na dziś koniec-  stwierdził po czym pochylił się niżej tak, aby tylko oni mogli go  usłyszeć.- Po kolacji idę potrenować nad rzekę...
-Czemu nie- przytaknął mu Axel zanim tamten skończył zdanie.
-Świetnie! W takim razie do zobaczenia za godzinę- odbiegł machając im na pożegnanie i zniknął zanim zdążyli się zorientować.
-To ci dobrze zrobi- blondyn poklepał przyjaciela w ramię i udał się w ślad za brakarzem.
Sam Mark, nawet nie przebierając się w inny strój, biegł już do domu.  Energia go wprost roznosiła. Był podekscytowany przyjęciem nowego  członka do zespołu. Jednak, choć był to główny powód jego biegu- nie  jedyny. Chłopak chciał w spokoju pomyśleć. Jego wina, że najlepiej mu  się myśli trenując? Otóż rozmyślał on o przyjęciu Amber i Nuki oraz  odejściu Nathana. Drużyna się zmieniała  A to mu się nie podobało.  Jasne, dziewczyny były dobrymi zawodniczkami. A przyjęcie jak na jakiś  czas nowego zawodnika żadnej drużynie nie zaszkodzi. Ale odejście... to  prawdziwy cios. Szczególnie dla kapitana.
Biegł dalej- zdecydował się na okrężną drogę.
Wiem, że są dobre - rozmyślał dalej- Ale co z Nathanem? Nie wierzę, że  nie chce grać... On kocha futbol - zacisnął pięści- tak nie może być.  Muszę coś zrobić. Drużyna się zmienia.
 Zatrzymał się. Dotarł do brzegu rzeki. Usiadł na trawie i zapatrzył się w  dal. Nie chciał by tak się działo. Bał się, że skoro jeden  odszedł, odejść może więcej. A to jego drużyna! On ją kochał. To z nią  wygrał strefę futbolu. Jasne, co innego grać np. w reprezentacji. Tam są  najlepsi z najlepszych. I choć dla niego Raimon byli tymi naj, zdawał  sobie sprawę, że graczy lepszych jest jeszcze dużo, dużo więcej. W  takiej reprezentacji nie było by problemu. Choć pewnie i z nimi  strasznie by się zżył. Jednak jego szkolna drużyna. To zupełnie inna  sprawa. Odkąd wygrali turniej, poważnie myślał o założeniu własnej,  pozaszkolnej drużyny. W końcu szkoła kiedyś się skończy - a piłka  zostanie z nimi na zawsze.
Położył się i wsunął ręce pod głowę. Zaczynało się ściemniać. Leżał tak i  myślał o tej całej sprawie. Zanim przypomniał sobie o kolacji i  wieczornym treningu, na który umówił się z Axelem i Jude'm minęło dobrze  ponad pół godziny. Jako że w jego zwyczaju nie leżało omijanie  treningów, szybko zerwał się na nogi - popędził do domu po czym  zrzucając jedynie torbę i krzycząc "idę na trening" ruszył w drogę  powrotną. Na miejsce dobiegł parę sekund przed przyjaciółmi. Na jego  twarzy nie gościł już chociażby cień wcześniejszego smutku i zadumania.  Na powrót zawładnęła nim euforia. Przywitał się z kolegami i dopiero  zdał sobie sprawę, że zostawiając torbę w domu, pozbawił się piłki.  Odwrócił się chcąc zaglądnąć do torby. Jude i Axel popatrzyli na siebie  rozbawieni.
-Spokojnie Mark- uspokoił go Jude.- Mamy dwie piłki, to wystarczy.
Bramkarz pokiwał głową.
-W takim razie zaczynajmy!



Zapowiedzi Marka!

Tak jest! Co prawda odejście Nathana dało się drużynie we znaki, jednak teraz wszystko zaczęło się układać! Nuka i Axel wrócili do treningów! A jakby tego było mało Amber przełamała swoją niechęć i nareszcie powróciła do gry! Dla nas to wyśmienita wiadomość. Jej doświadczenie i szybkość może okazać się bardzo pomocna. Teraz czeka nas mnóstwo bardzo wyczerpujących treningów! Trzeba popracować nad synchronizacją i wspólną grą. Ale wierzę że nam się uda! Nie może być inaczej! Koniecznie przeczytajcie kolejny odcinek pt " Czas na Trening!". Ale będzie się działo!

_________________________________________________________________________
15 rozdział! :D
Nareszcie xD wybaczcie spóźnienie. Trzecioklasiści może wiedzą co czuję- za dwa tygodnie egzaminy!
Trochę nauki jest, mam jednak nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się dość szybko :D
Staramy się jak możemy! ^.^
Mam nadzieję że rozdział się podobał, czekamy na opinie i do zobaczenia pod kolejnym rozdziałem :D

PS; aktualizacja opisu Amber