-Amber! Ambeer! Ambeer! Aaambeer! Amber! O cześć Xawier!- Nuka pędziła głównym korytarzem liceum Raimona,
goniąc za swoją przyjaciółką, której głowa dosłownie przed chwilą mignęła jej
wśród tłumu. Niezdarnie próbując przeciskać się między uczniami powoli zbliżała się do koleżanki, machając przy tym rekami w nadziei na zwrócenie jej uwagi-
Ambeer! Ambeeer! Zaaczekaaaj Noooo!
Dziewczyna
zrobiła jeszcze parę kroków, gdy poczuła nagle, że leci wprost na podłogę. Pod
jej nogami stał plecak, którego dziewczyna w pędzie nie za uwarzyła.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaa-
Stojąc na palcach jednej nogi i lecąc w dół machała rekami niczym małymi
wiatraczkami, licząc na jakiś cud. Zacisnęła powieki, gotowa na spotkanie z
podłogą, gdy nagle poczuła pod sobą cos miękkiego. Otworzyła jedno oko, a z
zdumienia zrobiła to samo z drugim.
-Auć-
szepnął Mark pocierając głowę i otwierając oczy -Co te plecaki robią na ziemi?-
Oboje uśmiechnęli się szeroko.
Usiedli na
podłodze, naprzeciwko siebie, Mark spojrzał zdziwiony na dziewczynę.
-Dokąd się
tak śpieszyłaś?
-Goniłam
Amber. Chyba nie słyszała jak ją wołam- Uśmiechnęła się do niego- Mijałeś ją
przed chwilą.
-To prawda- Skinął
głową. Zdziwienie zastąpił szeroki uśmiech- miała słuchawki w uszach.
-Ach-
Dziewczyna klepnęła się otwartą dłoniom w czoło- To dlatego nic nie słyszała.
Hahaha. Ciekawe czego słucha. W sumie nigdy się jej nie pytałam. Może czegoś
podobnego do tego co ja. A może jakiś polskich piosenek. Albo rapu. Jak myślisz Mark?
-Nie wiem,
ale wyglądała na totalnie zapomnianą w muzyce.
-Och. Muszę
się dowiedzieć, co to takiego. Hahah Mark. Jak wam idą treningi? Słyszałam, że
macie niezły wycisk- Wstali z podłogi i skierowali się w stronę sali, w której
mieli mieć teraz lekcje.
-To prawda-
przytaknął z satysfakcją- Trener ani trochę nam nie odpuszcza. Musimy dużo i
ciężko trenować jeśli chcemy być najlepsi. Za rok kolejny turniej strefy
futbolu. Musimy wziąć w nich udział. I wygramy! Zobaczysz! A na razie będziemy
trenować najciężej jak się da. Będziemy wyciskać siódme poty! Nie odpuścimy dopóki…
-Ale Mark-
Nuka przerwała mu w rozbawieniem patrząc się na niego- Turniej dopiero co się
skończył.
-No niby
tak… Sama widziałaś co się działo podczas meczu z Kirkwood. Nasi przeciwnicy
rosną w siłę i my też musimy. Jeśli chcemy być najlepszym zespołem w Japoni nie
możemy próżnować.
-Więc lepiej
zatrenować się na amen i nie wystąpić w turnieju z wycieńczenia?
-C-co?- Mark
najpierw zdziwiony spojrzał na dziewczyną, a później uśmiechnął się szeroko-
Spokojnie, nic nam nie będzie. Zawsze ostro trenujemy. To jeszcze nic.
-Nic? Więc
robicie coś więcej?
-Jasne-
skinął głową i spojrzał przed siebie jakby wspominał dawne czasy- Wszyscy
ciężko trenujemy, ale czujemy, że to nie daje pełni efektu dla tego często sami
wykonujemy indywidualne ćwiczenia.
-Indywidualne?
Znów skinął.
-Każdy z nas
stara się dawać z siebie wszystko i nie poddawać, choć czasem bywa naprawdę
ciężko. Nie zawsze szło nam łatwo. Były momenty, gdy chcieli się po prostu
poddać, uciec. Pamiętam, gdy Axel i Jake próbowali opanować zrzut inazumy. Oboje
bardzo ciężko trenowali by dojść do celu, ale z początku nic z tego nie
wychodziło. Jake miał lęk wysokości, ale przezwyciężył go i dzięki niemu
wygraliśmy z dzikim gimnazjum.
-Pamiętam- Uśmiechnęła się- Pierwsze próby kończyły się fiaskiem, bo Axel nie był w stanie
odbić się od Jake.
-Tak- Mark
skinął głową.
-Ale wkońcu
udało im się. Wykonali zrzut inazumy a wy wygraliście i dostaliście się do
turnieju.
-To nie
wszystko- Mark uradowany spojrzał na dziewczynę- Udało nam się wykonać zrzut
Inazumy jeden.
-Nikt się
tego nie spodziewał. Tak nagle opuściłeś bramkę i wyskoczyłeś z Axelem.
Bramkarz był totalnie w szoku. Zresztą ja też. No bo w sumie. Nie często widzi
się bramkarza opuszczającego stanowisko i przechodzącego do ataku. No mówię ci.
Widownia zawsze wstrzymywała oddech gdy to robiłeś. Jak przy trój fenixie…
Znaczy pegazie. Jejku. To dopiero było coś.
-To prawda-
przytaknął jej nadal się uśmiechając- Ale kosztowało nas sporo pracy.
-Mhm-
skineła- To bardzo skomplikowany ruch. Nie wyobrażam sobie wymyślić coś
takiego. Musieliście naprawdę sporo trenować.
-Tak, ale
ćwiczenia z chłopakami to prawdziwa przyjemność. A Erick ma taki zapał do gry,
że aż trudno się powstrzymać.
-Żeczywiście
dziwne- szturchnęła go w ramię-Jednego dnia poznać nieznajomego chłopaka, który
okazuje się być doskonałym graczem i zaprosić go do gry tym samym odkrywając
niesamowitą technikę strzału.
-Ahahahaha –
Zarzucił ręce za głowę.
Dziewczyna
zamyśliła się.
-To musiał
być dla nich spory szok, gdy dowiedzieli się, że Erick jednak żyje. Dla Silvi i
Bobbiego. Przecież to był ich przyjaciel z dzieciństwa. On i… Eeee
-Malcolm-
Dokończył- Malcolm Night.
-Właśnie. To
niesamowite.
-Tak.
Wszyscy spotkali i zaprzyjaźnili się w Ameryce. Połączyła ich miłość do piłki
nożnej i ta sama miłość pozwoliła im na spotkanie po latach tu, W Japoni.
-To musiało
być przeznaczenie- Nuka wyrzuciła ręce do góry, zadowolona ze swojego
stwierdzenia- Bo jak to można nazwać inaczej? Rozstali się bedąc dziećmi na
zupełnie innym kontynencie… Ameryka. To strasznie daleko stąd.
-Erick miał
ten wypadek, Malcolm pewnie wyjechał… Ale wiesz co? Strasznie się cieszę, że za
nim to wszystko się stało, obiecali sobie że zawsze będą grać w pilkę.
-Taaak, to
prawda.
-Jeśli
naprawdę kochają grać, nic nie powinno im stć na drodze.
-Ale czasem
dzieją się rzeczy… na które nie mamy wpływu.
Mark skinał
głową i zmarszczył brwi. Opuścił ręce. Przypomniała mu się legendarna
jedenastka Inazumy. Niesamowici zawodnicy z ogromnym potencjałem i szansą na
wygraną w turnieju strefy futbolu. Jeden wypadek zniszczył wszystko o czym
marzyli i przekreślił ich piłkarską nadzieję. A już z pewnością jego dziadkowi.
Mark westchnął. Oddałby wszystko by tamtego dnia autobus jedenastki Raimona
bezpiecznie dojechał na boisko, a piłkarze mogli wyjść i grać jak tego pragnęli.
-O czym
myślisz?- zagadnęła Nuka widząc zadumany wyraz twarzy kolegi.
-O moim
dziadku- Westchnął.
-Davidzie
Evansie?
-Słyszałaś o
nim!?- Mark z niedowierzanie spojrzał na niebiesko-włosą uśmiechając się
szeroko.
-No jasne,
to legenda. Był naprawdę niesamowity Poprowadził drużynę do finału.O mały włos minęli się z zwycięstwem. Ach, ile bym dała żeby go spotkać… Ojć. Naprawdę mi
przykro Mark…
-Eee nie ma
się czym przejmować- Chłopak ponownie zarzucił ręce za głowę i przymknął oczy.
-To był
niesamowity piłkarz… Słyszałam, że boska
ręka to jego technika.
-Eeech haha-
Mark zatrzymał się na chwilę- To prawda- Spojrzał na Nukę uśmiechnięty.
-Ale jak ci
się udało…?
-Wszystko
jest zapisane w jego dziennikach.
-Dziennikach?
-No jasne-
Przytaknął- Dziadek wszystko opisał w zeszytach. To dzięki jego specjalnym
treningom udało nam się dojść tak wysoko-Mówił coraz bardziej podekscytowany
patrząc dumnie przed siebie.
-Specjalnym treningom? Mark, co to za zeszyt?
-Dziadek
wszystko tam opisał. Również jak opanować rękę MaJina.
-Serio!?- Wykrzyknęła podskakując lekko- Pokarzesz mi ten zeszyt!?
-Jasne-
Chłopak uśmiechnął się do niej i skierował pod najbliższą ścianę. Zdjął plecak i
usiadł pod nią wyjmując stary, zniszczony, oprawiony w niebieską okładkę zeszyt.
Nuka usiadła obok niego uważnie przypatrując się dziennikowi. Ręka Marka z cenną zawartością poszybowała w jej stronę. Nieco oszołomiona dziewczyna wzięła
zeszyt i z przejęciem otworzyła go na pierwszej lepszej stronie.
-Hęęęę!?-
Zdziwiła się nieco zawiedziona patrząc na liczne szlaczki na papierze, tak
wspaniałego, wydawałoby się notesu- Mark, co to za bazgroły?- Zapytała z
wyraźnym wyrzutem w głosie.
-To żadne
bazgroły- mówił pochylając się nad zeszytem nadal trzymanym przez Nukę- To
instrukcja jak wykonać rękę MaJina.
-Serio?- Przysunęła notes bliżej twarzy mrużąc jedno oko. Przechyliła zeszyt najpierw na
prawo, później na lewo, aż w końcu obróciła go do góry nogami- Mark, ja tu nic
nie widzę.
-Jak to nie?
Tu jest wszystko napisane- Palec chłopaka wskazał pierwszy „rysunek”- Tu mówi
coś o sercu. Długo zajeło mi rozszyfrowanie i zrozumienie o co dziadkowi
chodziło.
-Ty naprawdę
to rozumiesz?- Zdziwiona dziewczyna jeszcze raz zmrużyła oczy w uwagą wpatrując
się w zeszyt. W końcu westchnęła zrezygnowana i wzruszyła ramionami.
-Tak-
przytaknął jej chłopak i wziął od niej notes- Ale nie pisze tu tylko o tym.
Jest też mnóstwo strzałów i technik których…
-Naprawdę!?
-…jeszcze
nie udało mi się rozszyfrować.
-Och-
dziewczyna wstała spod ściany i uśmiechnęła się do chłopaka- To niesamowite, że
ty cokolwiek rozumiesz z tych bazgrołów.
-Haha-
chłopak też wstał i podrapał się po głowie- To wcale nie jest takie trudne.
-Ja widzę tu
tylko jakieś szlaczki, kreski, kropki i kołeczka- uśmiechnęła się szerzej i
ruszyli dalej korytarzem. Dziewczyna jeszcze na chwilę wzięła od niego zeszyt i
przekartkowała go powoli, szukając czegoś, co wydawało by się jej najbardziej
normalne. Gdy doszła do końca, zaczęła jeszcze raz. Zatrzymała się na jakimś
rysunku i przekrzywiła głowę.
-A tu o co
chodzi? To wygląda… Jakby wpakowali wieloryba do rakiety… A too jakby jakaś
ryba jadła tosta łyżką. Mark, co ryby i tosty mają do technik strzeleckich?
-Tosty?
Wieloryb? To żadne ryby. Pokarz mi to.- Chłopak zabrał jej zeszyt i przysunął
tak blisko, że omal dotykał go nosem. Zatrzymał się na chwilę z nosem utkwionym
w dzienniku i dokładnie go studiował.
-I co? I co?
Co tam jest napisane!?- Nuka niecierpliwie skakała dookoła- Prawda, że mówi tam
coś o rybach? Tak? No przecież to tak wyglądało. Jakby miało płetwy i łyżkę… I
w ogóle.
Mark
zmarszczył brwi. Odetchnął głęboko jakby odkrył jakąś ważną tajemnicę.
-No więc-
spojrzał na dziewczynę na tyle poważnie na ile umiał, a następnie natychmiast,
w jednej sekundzie usiadł na środku korytarza kładąc notatnik przed sobą i
podparł brodę rękami- Nie mam pojęcia.
-A-ale jak
to? Przecież rozumiesz co twój dziadek tam napisał?
-No tak-
skinął głową.
-Więc co?
-Tu pisze BaDuduMa Hop Ziiiiiuuu Hop trach.
-Tu pisze BaDuduMa Hop Ziiiiiuuu Hop trach.
-Badudu? Mark, jesteś pewien?
Przytaknął i oderwał wzrok od zeszytu.
-Dokładnie to napisał tu mój dziadek.
-Napisał…- Pochyliła się nad nim spoglądając na zeszyt. Podparła się
dłońmi kolan i chwilę wpatrywała- Nic nie rozumiem.
Oboje westchnęli. Chłopak wstał z podłogi i trzymając dziennik w ręku,
założył plecak.
-Powiedz, co jeszcze udało wam się opanować z tego… Notatnika?
-Całkiem sporo- rozpromienił się i spojrzał na dziewczynę. Ruszyli w
dalszą drogę w kierunku sali- Boska ręka, zrzut Inazumy, ręka MaJina, ognisty
kogut…
-Ognisty kogut!?- Przerwała jego wyliczanie Nuka, która uśmiechnęła się
szeroko- To strzał Axela i Nathana prawda?
-Zgadza się- przytaknął- Opanowali go podczas meczu z legendarną
jedenastką.
-Graliście z legendarną jedenastką!? Naprawdę!?
-Hahahaha Tak. Są całkiem nieźli, chociaż nie grali od dobrych paru
lat.
-I jak wam się udało opanować ten strzał?
-Na początku się nie udawało- Mark podrapał się w głowę- To była ich
technika, a oni wcale nie chcieli przekazać nam jej instrukcji. Jim odkrył cały
ten sekret.
-Jim?
-Tak. Gdyby się nie domyślił o co w tym chodzi pewnie nadal
męczylibyśmy się jak to zrobić.
-Jejku, to niesamowite.
-To prawda- Przytaknął jej i spojrzał się gdzieś w przestrzeń- Wydaje mi się, czy zaraz powinien być...
Wtem rozległ się dzwonek zapraszający wszystkich uczniów na 4 lekcję. Dla Nuki i Marka była to lekcja japońskiego. Popatrzyli na siebie i biegiem ruszyli pod salę. Weszli już spokojnie. Klasa uważana była za najładniejszą w całej szkole, okna wychodziły prosto na bieżnię, ściany miały przyjemny liliowy kolor, wisiało na nich pełno kaligraficznie napisanych piktogramów. Nuka opuściła Marka i podeszła do Amber, która była zagadywana kolejno przez Xawiera i Willy'ego. Brunetka siedziała na ławce z założonymi rękoma oraz zamkniętymi oczyma. Nuka chcąc ratować przyjaciółkę podeszła szybkim krokiem do niej.
-Ami- gdy nie widziała reakcji potrząsnęła dziewczynę za ramię, ta spojrzała na nią i wyjęła słuchawki z uszu- Pędziłam za tobą przez całą przerwę.
-Przepraszam- powiedziała pokazując przepraszająco słuchawki
-Zresztą nieważne, przyniosłam ciasto, tak jak obiecałam wczoraj.
Mówiąc to wyciągnęła z torby pudełko z kawałkami ciasta i łyżeczkami. Dziewczyny pochyliły się nad nim i szybko zjadły, nim pojawił się nauczyciel.
-Ymmmm, pycha. Musisz dać przepis mojej mamie.
-A co sama nie dasz rady upiec?- zaśmiała się niebiesko-włosa
-Znalazłaś ją?!- prawie krzyknęła uradowana Amber spoglądając na nadgarstek dziewczyny, na którym była bransoletka.
-Yhymmm- uśmiechnęła się, tym samym na jej buzi pojawił się gigantyczny banan- Opowiem ci o tym później- dodała szeptem
Lekcja przeszła bez większego echa. Temat był stosunkowo nudny i nic ciekawego nie działo się na lekcji.
Po zakończonych zajęciach Mark podszedł do dziewczyny. Zaproponował jej by razem z nim próbowała dowiedzieć się o co chodzi z tą rybą jedzącą tosta.
-To jak?- zapytał bramkarz uśmiechając się w ten charakterystyczny dla siebie sposób- Wpadniesz?
-Yyyy no nie wiem....- zaczęła.
-Jasne, że wpadnie!- wtrąciła się Amber, posyłając jej znaczące spojrzenie.
-Ale, Ami miałyśmy pójść...
-Pójdziemy kiedy indziej. Muszę dziś jeszcze gdzieś iść.
Nim Nuka zdołała się zorientować była już w domku klubowym i ślęczała nad notesem.
Po pewnym czasie do pomieszczenia zaczęły schodzić się kolejne osoby. Każdy z nich widząc dziewczynę reagował tym samym: wytrzeszczem oczu, pytającym wyrazem twarzy oraz ogólną dezorientacją.
-Yyy Mark dziś nie mamy treningu?- zapytał Kevin nie wiedząc co powiedzieć.
-Nie, jest. Tylko może idźcie beze mnie. Potrenujcie strzały. Muszę koniecznie dowiedzieć się o co chodzi z tą techniką. Później do was dołączę. Jude, poprowadzisz trening.
Większość osób, które przyszły do domku opuściła go. Zostali tylko Mark, Nuka oraz Kevin.
-Poddaję się- odparł zrezygnowany Mark po piętnastu minutach bezczynnego wpatrywania się w rysunki dziadka- Nie mam pojęcia co to jest! Dziadku!- zwrócił się w sufit- Nie mogłeś zrobić czego bardziej czytelnego?!
Kevin i Nuka zaśmiali się pod nosem, spojrzeli na siebie i uśmiechnęli.
Nie wierzę, że to zrobię, pomyślał z ciężkim uczuciem Kevin
-Przepraszam, za wtedy. Za to co wtedy powiedziałem- powiedział do niebiesko-włosej, wzrok miał utkwiony w podłodze, tak zawsze robił Kevin. Zawsze gdy przepraszał nie był w stanie spojrzeć w oczy danej osoby. Było mu zbytnio wstyd, a szczególnie gdy wiedział, że nie miał racji...
-Nic się nie stało- odparła dziewczyna uśmiechając się szeroko i mrużąc przy tym oczy- Czasami trzeba powiedzieć to co ma się na sercu.
-Słuchajcie, a może by tak zakopać topór wojenny i zacząć wszystko od początku?- zaproponował kapitan- Może zechciałabyś do nas dołączyć?
-N-nie wiem, mam mały dylemat w głowie.
Amber by mnie zabiła gdybym teraz odmówiła, przez ostatnie dni nasłuchała się mnóstwa opowieści o tym jak bardzo żałuję, że do niech nie dołączyłam...
-W sumie, czemu by nie spróbować.
Mark wstał i podszedł do dziewczyny, wyciągnął do niej dłoń. Ta ujęła ją, był to początek ich piłkarskiej przygody.
Po ciężkim treningu, w końcu przyszedł upragniony czas na powrót do domu. W klubowym dresie, z plecakiem i torbą sportową przerzuconą przez ramię większość piłkarzy zmierzała już do swoich mieszkań. Duża grupa szła w tym samym kierunku, jednak jak zawsze, i tym razem przy jednej z ulic musieli się rozdzielić. Nathan skręcił w jedną z większych alejek, stanął na przeciwko swojego domu i wolnym, zmęczonym krokiem zaczął zbliżać się do wejścia.
-Cześć mamo, wróciłem- Nathan ostrożnie zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek, który lekko zaskrzypiał. Położył plecak pod ścianą i szybko zdjął kurtkę oraz buty. Ruszył w kierunku salonu, w którym jak mu się wydawało, słychać było telewizor. Otworzył drzwi do pomieszczenia i stanął w nich, z wrażenia upuszczając, trzymany plecak.
-E-Edgar?- Zapytał z wyraźnym zdumieniem, cofając się kilka kroków jakby z lekkim przestrachem.
Siedzący na czerwonym fotelu, niebiesko-włosy chłopak spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko. Był wysoki i wysportowany, o włosach sięgający łokci. Wstał i spokojnie, wolnym, dumnym krokiem podszedł do chłopaka.
-Cześć braciszku- przywitał go z łagodnym aczkolwiek chytrym uśmieszkiem, który pomimo tylu miesięcy nie zmienił się ani odrobinę. Nathan popatrzył mu w oczy. Było w nich widać gniew i wyraźne rozdrażnienie. Jego brat był świetnym aktorem, jednak oczy zdradzały wszystko.
-Edgar zrobił nam niespodziankę i przyjechał wcześniej- Matka braci podeszła do wpatrujących się w siebie chłopaków i objęła oboje- Zostanie do świąt. Prawda, że to wspaniała nowina?
-Taaak. Wspaniała- Powtórzył cicho, jak echo Nathan i jeszcze raz spojrzał się na brata. Nic się nie zmienił, mimo tak długiego pobytu za granicą. Choć może...
-Stęskniłem się za tobą- Edgar położył mu rękę na ramieniu i ścisnął tak mocno, że chłopak musiał zacisnąć zęby by nie krzyknąć- Chodźmy na górę. Masz mi tyle do powiedzenia- Ostatnie zdanie powiedział przez zaciśnięte zęby, kierując się już w stronę pokoju brata, jednocześnie nie rozluźniając uścisku.Szedł korytarzem ciągnąc spiętego z bólu Nathana za sobą. Co mu odbiło? Jego brat wydawał się być wściekły i to jeszcze lekko powiedziane. Sprawnym kopniakiem otworzył drzwi, posyłając mu wściekłe spojrzenie i wepchnął go do środka. Trzasnął drzwiami i spojrzał z wyższością na brata, który omal się nie przewracając, odwrócił się w jego stronę.
-Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz!?
-O co ci chodzi?
-Nie udawaj niewiniątka. Piłki ci się zachciało- powiedział lekceważąco, rzucając mu wyzywające spojrzenie- Ja tu sobie flaki wypruwam, by zaproponowali ci kontrakt w klubie lekkoatletycznym, a ty co!? Gonisz z jakimiś frajerami za piłką zamiast się skupić na bieganiu!
-To nie frajerzy, tylko moi przyjaciele- Spokojnie, choć już zaciskając pięści powiedział Nathan patrząc na bladego jak ściana brata.
-Och, przyjaciele. Dobra- podszedł do łóżka i usiadł na nim odchylając się do tyłu i opierając na rękach- Dawno się nie widzieliśmy Jak ci idzie w szkole?
- Dobrze...- Odpowiedział podejrzliwie, mierząc brata wzrokiem.
-A jak ci idzie w klubie lekkoatletycznym? Słyszałem że zbliżają się zawody- Zamknął oczy, starając się odprężyć.
-Tak- Skinął głową i odbiegł wzrokiem- Ale ja już nie należę do tego klubu.
-Co!?- Edgar, który wydawał się już uspokoić, natychmiast wyprostował się i spojrzał na brata- Jak to nie należysz!?
-Przeszedłem do klubu piłkarskiego i...
-Piłkarskiego!? Mój brat zrezygnował z biegania!? Opuściłeś klub lekkoatletyczny!? A więc to tak mi dziękujesz...
-Edgar...
-Słuchaj młody. Wyjechałem do Hiszpanii, dostałem się do najlepszego z tamtejszych klubów i zyskałem przychylność dyrekcji za sukcesy, które udało mi się osiągnąć. Wiesz do czego je wykorzystałem!!?? Od miesięcy staram się o kontrakt dla ciebie! Żeby zapewnić ci godną przyszłość! A ty co robisz!? Marnujesz się w tym klubiku piłkarskim!
-Daj spokój Edgar, o nic cię nie prosiłem.
-Masz pojęcie jak trudno jest się dostać do tego klubu? Dziesiątki osób na jedno miejsce. Trenują nas najlepsi z najlepszych, przecież zawsze kochałeś biegać, co się stało?!
-Tak jakoś wyszło...
-Zrezygnowałeś z biegania bo "tak jakoś wyszło"?! Odbiło ci zupełnie?! A Miles nie powstrzymała cię?
-Próbowała...
-Jakoś słabo.
-Miles nie ma tu nic do rzeczy, to był mój wybór.
-Najgorszy jaki mogłeś wybrać.
-Edgar...
-Piłka nożna nie jest warta zachodu. Sam pomyśl. Zagrasz parę meczy i co?- Edgar podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Mówił spokojnie, zupełnie opanowany- Stwierdzą, że jesteś za słaby do drużyny i zastąpią cię jakimś tępym osłem.
Nathan otworzył lekko usta, chciał coś powiedzieć, ale nie za bardzo wiedział co. Edgar trafił w jego słaby punkt. Jakby dokładnie wyczuwał jego największą obawę jaką jest własnie strach, że nie nadąży za resztą. Że będzie za słaby, by móc dalej grać w najlepszej drużynie. Że go zastąpią.
Jego brat podszedł do drzwi i chwycił klamkę. Katem oka dostrzegł, że Nathan cały czas osłupiały stoi w jednym miejscu, i uśmiechnął się lekko. Czuł, że właśnie znalazł jego piętę Achillesa. Przymknął oczy i wyszedł z pokoju. W jego głowie powoli zaczął tworzyć się plan.
_____________________________________________________________________
No proszę :D Kolejny rozdział dokładnie tydzień później XD
Myślę że jest dość udany... Z pewnością jeden z lepszych, przynajmniej dla mnie ;P
W każdym razie dialog z pewnością do krótkich nie należy ^^
Podobało wam się?
Tak więc, nie będę dłużej nawijać, liczę tylko że się wypowiecie ;]
PS: Oficjalnie ogłaszam, że w końcu zaczyna się "coś" dziać :D
-Jejku, to niesamowite.
-To prawda- Przytaknął jej i spojrzał się gdzieś w przestrzeń- Wydaje mi się, czy zaraz powinien być...
Wtem rozległ się dzwonek zapraszający wszystkich uczniów na 4 lekcję. Dla Nuki i Marka była to lekcja japońskiego. Popatrzyli na siebie i biegiem ruszyli pod salę. Weszli już spokojnie. Klasa uważana była za najładniejszą w całej szkole, okna wychodziły prosto na bieżnię, ściany miały przyjemny liliowy kolor, wisiało na nich pełno kaligraficznie napisanych piktogramów. Nuka opuściła Marka i podeszła do Amber, która była zagadywana kolejno przez Xawiera i Willy'ego. Brunetka siedziała na ławce z założonymi rękoma oraz zamkniętymi oczyma. Nuka chcąc ratować przyjaciółkę podeszła szybkim krokiem do niej.
-Ami- gdy nie widziała reakcji potrząsnęła dziewczynę za ramię, ta spojrzała na nią i wyjęła słuchawki z uszu- Pędziłam za tobą przez całą przerwę.
-Przepraszam- powiedziała pokazując przepraszająco słuchawki
-Zresztą nieważne, przyniosłam ciasto, tak jak obiecałam wczoraj.
Mówiąc to wyciągnęła z torby pudełko z kawałkami ciasta i łyżeczkami. Dziewczyny pochyliły się nad nim i szybko zjadły, nim pojawił się nauczyciel.
-Ymmmm, pycha. Musisz dać przepis mojej mamie.
-A co sama nie dasz rady upiec?- zaśmiała się niebiesko-włosa
-Znalazłaś ją?!- prawie krzyknęła uradowana Amber spoglądając na nadgarstek dziewczyny, na którym była bransoletka.
-Yhymmm- uśmiechnęła się, tym samym na jej buzi pojawił się gigantyczny banan- Opowiem ci o tym później- dodała szeptem
Lekcja przeszła bez większego echa. Temat był stosunkowo nudny i nic ciekawego nie działo się na lekcji.
Po zakończonych zajęciach Mark podszedł do dziewczyny. Zaproponował jej by razem z nim próbowała dowiedzieć się o co chodzi z tą rybą jedzącą tosta.
-To jak?- zapytał bramkarz uśmiechając się w ten charakterystyczny dla siebie sposób- Wpadniesz?
-Yyyy no nie wiem....- zaczęła.
-Jasne, że wpadnie!- wtrąciła się Amber, posyłając jej znaczące spojrzenie.
-Ale, Ami miałyśmy pójść...
-Pójdziemy kiedy indziej. Muszę dziś jeszcze gdzieś iść.
Nim Nuka zdołała się zorientować była już w domku klubowym i ślęczała nad notesem.
Po pewnym czasie do pomieszczenia zaczęły schodzić się kolejne osoby. Każdy z nich widząc dziewczynę reagował tym samym: wytrzeszczem oczu, pytającym wyrazem twarzy oraz ogólną dezorientacją.
-Yyy Mark dziś nie mamy treningu?- zapytał Kevin nie wiedząc co powiedzieć.
-Nie, jest. Tylko może idźcie beze mnie. Potrenujcie strzały. Muszę koniecznie dowiedzieć się o co chodzi z tą techniką. Później do was dołączę. Jude, poprowadzisz trening.
Większość osób, które przyszły do domku opuściła go. Zostali tylko Mark, Nuka oraz Kevin.
-Poddaję się- odparł zrezygnowany Mark po piętnastu minutach bezczynnego wpatrywania się w rysunki dziadka- Nie mam pojęcia co to jest! Dziadku!- zwrócił się w sufit- Nie mogłeś zrobić czego bardziej czytelnego?!
Kevin i Nuka zaśmiali się pod nosem, spojrzeli na siebie i uśmiechnęli.
Nie wierzę, że to zrobię, pomyślał z ciężkim uczuciem Kevin
-Przepraszam, za wtedy. Za to co wtedy powiedziałem- powiedział do niebiesko-włosej, wzrok miał utkwiony w podłodze, tak zawsze robił Kevin. Zawsze gdy przepraszał nie był w stanie spojrzeć w oczy danej osoby. Było mu zbytnio wstyd, a szczególnie gdy wiedział, że nie miał racji...
-Nic się nie stało- odparła dziewczyna uśmiechając się szeroko i mrużąc przy tym oczy- Czasami trzeba powiedzieć to co ma się na sercu.
-Słuchajcie, a może by tak zakopać topór wojenny i zacząć wszystko od początku?- zaproponował kapitan- Może zechciałabyś do nas dołączyć?
-N-nie wiem, mam mały dylemat w głowie.
Amber by mnie zabiła gdybym teraz odmówiła, przez ostatnie dni nasłuchała się mnóstwa opowieści o tym jak bardzo żałuję, że do niech nie dołączyłam...
-W sumie, czemu by nie spróbować.
Mark wstał i podszedł do dziewczyny, wyciągnął do niej dłoń. Ta ujęła ją, był to początek ich piłkarskiej przygody.
***
Po ciężkim treningu, w końcu przyszedł upragniony czas na powrót do domu. W klubowym dresie, z plecakiem i torbą sportową przerzuconą przez ramię większość piłkarzy zmierzała już do swoich mieszkań. Duża grupa szła w tym samym kierunku, jednak jak zawsze, i tym razem przy jednej z ulic musieli się rozdzielić. Nathan skręcił w jedną z większych alejek, stanął na przeciwko swojego domu i wolnym, zmęczonym krokiem zaczął zbliżać się do wejścia.
-Cześć mamo, wróciłem- Nathan ostrożnie zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek, który lekko zaskrzypiał. Położył plecak pod ścianą i szybko zdjął kurtkę oraz buty. Ruszył w kierunku salonu, w którym jak mu się wydawało, słychać było telewizor. Otworzył drzwi do pomieszczenia i stanął w nich, z wrażenia upuszczając, trzymany plecak.
-E-Edgar?- Zapytał z wyraźnym zdumieniem, cofając się kilka kroków jakby z lekkim przestrachem.
Siedzący na czerwonym fotelu, niebiesko-włosy chłopak spojrzał na niego i uśmiechnął się lekko. Był wysoki i wysportowany, o włosach sięgający łokci. Wstał i spokojnie, wolnym, dumnym krokiem podszedł do chłopaka.
-Cześć braciszku- przywitał go z łagodnym aczkolwiek chytrym uśmieszkiem, który pomimo tylu miesięcy nie zmienił się ani odrobinę. Nathan popatrzył mu w oczy. Było w nich widać gniew i wyraźne rozdrażnienie. Jego brat był świetnym aktorem, jednak oczy zdradzały wszystko.
-Edgar zrobił nam niespodziankę i przyjechał wcześniej- Matka braci podeszła do wpatrujących się w siebie chłopaków i objęła oboje- Zostanie do świąt. Prawda, że to wspaniała nowina?
-Taaak. Wspaniała- Powtórzył cicho, jak echo Nathan i jeszcze raz spojrzał się na brata. Nic się nie zmienił, mimo tak długiego pobytu za granicą. Choć może...
-Stęskniłem się za tobą- Edgar położył mu rękę na ramieniu i ścisnął tak mocno, że chłopak musiał zacisnąć zęby by nie krzyknąć- Chodźmy na górę. Masz mi tyle do powiedzenia- Ostatnie zdanie powiedział przez zaciśnięte zęby, kierując się już w stronę pokoju brata, jednocześnie nie rozluźniając uścisku.Szedł korytarzem ciągnąc spiętego z bólu Nathana za sobą. Co mu odbiło? Jego brat wydawał się być wściekły i to jeszcze lekko powiedziane. Sprawnym kopniakiem otworzył drzwi, posyłając mu wściekłe spojrzenie i wepchnął go do środka. Trzasnął drzwiami i spojrzał z wyższością na brata, który omal się nie przewracając, odwrócił się w jego stronę.
-Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz!?
-O co ci chodzi?
-Nie udawaj niewiniątka. Piłki ci się zachciało- powiedział lekceważąco, rzucając mu wyzywające spojrzenie- Ja tu sobie flaki wypruwam, by zaproponowali ci kontrakt w klubie lekkoatletycznym, a ty co!? Gonisz z jakimiś frajerami za piłką zamiast się skupić na bieganiu!
-To nie frajerzy, tylko moi przyjaciele- Spokojnie, choć już zaciskając pięści powiedział Nathan patrząc na bladego jak ściana brata.
-Och, przyjaciele. Dobra- podszedł do łóżka i usiadł na nim odchylając się do tyłu i opierając na rękach- Dawno się nie widzieliśmy Jak ci idzie w szkole?
- Dobrze...- Odpowiedział podejrzliwie, mierząc brata wzrokiem.
-A jak ci idzie w klubie lekkoatletycznym? Słyszałem że zbliżają się zawody- Zamknął oczy, starając się odprężyć.
-Tak- Skinął głową i odbiegł wzrokiem- Ale ja już nie należę do tego klubu.
-Co!?- Edgar, który wydawał się już uspokoić, natychmiast wyprostował się i spojrzał na brata- Jak to nie należysz!?
-Przeszedłem do klubu piłkarskiego i...
-Piłkarskiego!? Mój brat zrezygnował z biegania!? Opuściłeś klub lekkoatletyczny!? A więc to tak mi dziękujesz...
-Edgar...
-Słuchaj młody. Wyjechałem do Hiszpanii, dostałem się do najlepszego z tamtejszych klubów i zyskałem przychylność dyrekcji za sukcesy, które udało mi się osiągnąć. Wiesz do czego je wykorzystałem!!?? Od miesięcy staram się o kontrakt dla ciebie! Żeby zapewnić ci godną przyszłość! A ty co robisz!? Marnujesz się w tym klubiku piłkarskim!
-Daj spokój Edgar, o nic cię nie prosiłem.
-Masz pojęcie jak trudno jest się dostać do tego klubu? Dziesiątki osób na jedno miejsce. Trenują nas najlepsi z najlepszych, przecież zawsze kochałeś biegać, co się stało?!
-Tak jakoś wyszło...
-Zrezygnowałeś z biegania bo "tak jakoś wyszło"?! Odbiło ci zupełnie?! A Miles nie powstrzymała cię?
-Próbowała...
-Jakoś słabo.
-Miles nie ma tu nic do rzeczy, to był mój wybór.
-Najgorszy jaki mogłeś wybrać.
-Edgar...
-Piłka nożna nie jest warta zachodu. Sam pomyśl. Zagrasz parę meczy i co?- Edgar podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu. Mówił spokojnie, zupełnie opanowany- Stwierdzą, że jesteś za słaby do drużyny i zastąpią cię jakimś tępym osłem.
Nathan otworzył lekko usta, chciał coś powiedzieć, ale nie za bardzo wiedział co. Edgar trafił w jego słaby punkt. Jakby dokładnie wyczuwał jego największą obawę jaką jest własnie strach, że nie nadąży za resztą. Że będzie za słaby, by móc dalej grać w najlepszej drużynie. Że go zastąpią.
Jego brat podszedł do drzwi i chwycił klamkę. Katem oka dostrzegł, że Nathan cały czas osłupiały stoi w jednym miejscu, i uśmiechnął się lekko. Czuł, że właśnie znalazł jego piętę Achillesa. Przymknął oczy i wyszedł z pokoju. W jego głowie powoli zaczął tworzyć się plan.
Zapowiedzi Marka!
Udało się! Mamy Nukę w zespole! A to jeszcze nie wszystko! W końcu odkryliśmy o co chodzi z tą rybą! Wydawałoby się, że najgorsze za nami, jednak jest zupełnie inaczej. Opanowanie tej techniki to... masakra. W życiu nie szło nam gorzej! Po raz pierwszy Nathan jest taki... jakby nie w sosie. Co się z nim dzieje?! Wszystko się komplikuje, dodatkowo dostaliśmy zaproszenie na mecz towarzyski od nieznanego klubu! Aby dowiedzieć się co z tego wyniknie koniecznie czytajcie następny odcinek pt. "Strzał z piekła rodem". Ale będzie się działo!
_____________________________________________________________________
No proszę :D Kolejny rozdział dokładnie tydzień później XD
Myślę że jest dość udany... Z pewnością jeden z lepszych, przynajmniej dla mnie ;P
W każdym razie dialog z pewnością do krótkich nie należy ^^
Podobało wam się?
Tak więc, nie będę dłużej nawijać, liczę tylko że się wypowiecie ;]
PS: Oficjalnie ogłaszam, że w końcu zaczyna się "coś" dziać :D
Mhm.^^
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że znalazłam kilka ortów, ale to nic.;p
Rozdział wyszedł genialnie.^_^
Tosty.. zgłodniałam...XD
Jestem ciekawa co będzie z tą 'rybą'.
Czekam na kolejny emocjonujący rozdział.
Niech moc będzie z Wami!
Aaa tam, nie chciało mi się sprawdzać ;D
Usuńdzięki ;D
Tak, byłam wtedy głodna XD
Niedługo wstawimy ;*
I Z Tobą też ;*
Ech, no, ten, ach, no...
OdpowiedzUsuńNormalnie nie wiem co napisać...
Zatkało mnie normalnie...
Wow, no to było...
Ach, no było to... nie spodziewałam się takiej akcji...
Dobra, dobry rozdział. Zaskakujący!
Idealny! Taki, taki no... WOW!
To czekam na następny ;)
I życzę powodzenia!
Pati
Ach ;D
Usuńdzięki ;D
No teraz zacznie się coraz więcej dziać więc spodziewaj się niespodziewanego :D
Dzięki ^^ Kolejny już w produkcji xd
Rozdział jest gites!
OdpowiedzUsuńPowodzenia z następnym! :)
Sara
thx ;D
Usuńpostaramy się by wyszedł równie dobrze xd
Ale fajny rozdział :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
Juz się nie mogę doczekać!
Bajerandzki blog!
Powodzonka Jula <33
Dzięki ^^
UsuńJuż niedługo xd
miło nam ;D
O.o Nawet Agusi znalazła błędy ;O
OdpowiedzUsuńTo podejrzane... Wraz z tym rozdziałem mam nowe podejrzenia ^^
Rozdział bardzo fajny! Więcej Marka(dzięki Keisza ;D) Czekam na następny rozdział dranie!
Ech no co poradzić, jak juz napisałam ten ogromniasty dialog to nie miałam siły go sprawdzać ;D
UsuńPodejrzenia zawsze będą ;P przyzwyczaiłam się :D
A proszę bardzo ;P Wied, że to przez twój spam na GG miałam na niego wenę .___.
To czekaj :P
Niedługo będzie :D
Myślę, że grudzień to miesiąc rozdziałów!!!
OdpowiedzUsuńJest ich najwięcej!
A tak to rozdział wyszedł pięknie!
Czekam na następny!
Filip
Też tak myślę :)
Usuńmam nadzieję, że w nowym roku też uda nam się dodawać tyle rozdziałów ^^
Dzięki XD Już niedługo
pozdr.
Hej!
OdpowiedzUsuńZnalazłam wasz blog, i on jest super!
Moja młodsza siostra też go lubi!
Powodzenia z innymi rozdziałami!
Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!
Karina i Majka
Hey! :D
OdpowiedzUsuńStrasznie nam miło, nowi czytelnicy ^^
Dzięki ;D
nawzajem ;*
Heey :*
OdpowiedzUsuńKochaaam to.
Wielbię Cię za Marka.
Błaagam Cię zeswataj Nelly i Marka.
Będę Cię wielbić jeszcze bardziej niż teraz.
Dżizas! Proszę.
Kocham Was. Loffciam. I tak dalej.
Bay ^^^^
Hah :D Dzięki xd
UsuńJuż pisałam o tym...
;)
Bay xd
Prawie zapomniałam:
OdpowiedzUsuńMikołaja bogatego,
śniegu bielutkiego,
choinki pachnącej
i gwiazdki błyszczącej.
Minimum stresu,
maksimum miłości
i tyle radości
ile karp ma ości!
Do wszystkich!
Pati
dzięki ;D
Usuńi nawzajem :3
Uważam,że zeswatanie Marka z Nuką to nie najlepszy pomysł-_-. Naczytałam się, że w Inazuma GO Mark będzie z Nelly i tym teraz żyję, więc jakby co to pretensje do neta;).
OdpowiedzUsuńBlog wspaniały, zainspirował mnie i teraz układam własne opowiadania tego typu ;D.
Alex(andra).
Ooo ;D super ;D
Usuńto jak coś napiszesz, koniecznie nas powiadom ;3
miło nam to słyszeć XDD